25 GRUDNIA 2095: CENTRUM KONTROLI MISJI

Był świąteczny poranek, ale nikt z pracowników naukowych nie miał wolnego dnia. Centrum kontroli lotów nigdy nie było przeznaczone dla tylu osób, rozmyślał z rozdrażnieniem Urbain, wtłoczony między Wexler a Wilmota. Poranna zmiana techników musiała przepychać się przez tłum, żeby dostać się do swoich konsol. Upchani za ostatnim rzędem stanowisk, uniwersyteccy notable i ważni dziennikarze stali ramię w ramię, a w pomieszczeniu było duszno i gorąco. Przyciszone rozmowy przypominały brzęczenie stada owadów w letni dzień, aż Urbainowi przychodziło na myśl dzieciństwo w Quebecu.

Był zdenerwowany jak rozdygotany królik, zwłaszcza, gdy stanęła przy nim Wexler i trzy tuziny innych gości. Nawet szacowna Pancho Lane, słynna kobieta biznesu, która właśnie przeszła na emeryturę, przyleciała na Saturna, by być świadkiem tego ważnego wydarzenia. Jedyne światło w okrągłej komorze pochodziło z ekranów personelu kontroli. Urbain odwrócił wzrok od ich migoczących odbić na pociemniałym ekranie ściennym i ujrzał obok siebie uśmiechniętego profesora Wilmota.

— Pierwsze dane z sondy powierzchniowej — rzekła rozpromieniona Wexler. — To bardzo ważne święta dla nauki, Edouardzie.

Urbain skinął krótko głową. Był niskim, krępym mężczyzną, tacy jak on nigdy nie musieli martwić się tym, co jedzą, bo wszystko przerabiali na nerwową energię. Ciemne włosy zaczesywał do tyłu z wysokiego czoła i starannie przycinał brodę. Podobnie jak i wczoraj, na tę okazję włożył najlepszy garnitur; w końcu połowa ludzi tłoczących się w pomieszczeniu to dziennikarze.

Szacowne i potężne Międzynarodowe Konsorcjum Uniwersytetów nie zawsze zachwycało się Edouradem Urbainem. Kiedy rozpoczęła się ekspedycja na Saturna, trzy lata temu, Urbaina uważano za naukowca drugiej klasy, kompetentnego pracownika, ale bynajmniej nie gwiazdę. Wybrano go na szefa kadry naukowej, która poleciała na pokładzie olbrzymiego habitatu na Saturna; gdzie Goddard miał wejść na orbitę biegunową wokół otoczonej pierścieniami planety, a w czasie lotu Urbain i jego ludzie mieli po prostu robić za dozorców, przeprowadzających rutynowe obserwacje i pilnować sprzętu do doświadczeń podczas powolnego, trwającego dwa lata, przelotu na Saturna. Kiedy już habitat znalazł się na orbicie, najlepsi planetolodzy świata mieli przylecieć szybkim statkiem, by przejąć zadania: badanie Saturna, oraz — co ważniejsze — jego gigantycznego księżyca, Tytana.

Jak dla Urbaina, te dziesięć tysięcy ludzi, tworzących samowystarczalną załogę Goddarda, istniało tylko po to, żeby służyć garstce naukowców i inżynierów, którymi kierował. Przez prawie dwa lata Urbain zajmował się zarządzaniem kadrą inżynieryjną budującą Tytana Alfa — jego marzenie, dziecko jego umysłu, wytwór nadziei całego życia. Po części statek kosmiczny, a po części opancerzony traktor, Tytan Alfa miał przewieźć najbardziej zaawansowane technicznie czujniki i komputery na powierzchnię Tytana, i użyć ich do badania tego zimnego, otulonego smogiem świata, sterowany przez naukowców z Goddarda w czasie rzeczywistym.

Budując potężny pojazd badawczy Urbain głęboko w duszy zdawał sobie sprawę z tego, że będą nim kierować inni, bardziej znani naukowcy. To oni mieli poprowadzić go po lodowej powierzchni Tytana, zdobyć sławę i uznanie dzięki jego mozołowi i ciężkiej pracy. Wszystko zmienił przypadek, jeden z tych przypadków, które zostają zapisane w annałach badań naukowych. Nadia Wunderly, jedna ze skromnych asystentek Urbaina, uparta kobieta, wolała badać pierścienie Saturna. Reszta naukowców skupiła się wyłącznie na Tytanie, potężnym księżycu, na którym podobno istniało życie, mikroskopijne organizmy żyjące w petrochemicznej zupie pokrywającej część powierzchni lodowej Tytana.

Wunderly odkryła coś, co mogło być nową formą życia, zamieszkującą pierścienie Saturna. Jako jej przełożony, Urbain zgarnął większość uznania za jej zasługi. I, jak na ironię, zdobył prawo do prowadzenia ekspedycji Tytana Alfa na powierzchni gigantycznego księżyca.

A teraz pławił się w zainteresowaniu najważniejszych dziennikarzy w Układzie Słonecznym, którzy przybyli oglądać jego twór, jego dziecko, jego ziszczone marzenie — Tytana Alfa.

Urbain wstrzymał oddech. W zatłoczonym centrum kontroli misji zapadła cisza.

Na ekranie ściennym pojawiły się słowa: AKTYWACJA SYSTEMÓW.

Głęboko pod potężnym pancerzem Tytana Alfa, centralny komputer zaczął odbieranie sygnałów z anteny odbiorczej.

Polecenie: aktywacja systemów.

POTWIERDZONO ŁĄCZNOŚĆ ODBIORCZĄ. KOD PRZYJĘTY. INICJALIZACJA PROCEDURY AKTYWACJI SYSTEMÓW.

WŁĄCZONO ZASILANIE GŁÓWNE.

ZASILANIE ZAPASOWE W GOTOWOŚCI.

SAMOKONTROLA CENTRALNEGO KOMPUTERA. ZAKOŃCZONO PROCEDURĘ SAMOKONTROLI. CENTRALNY KOMPUTER SPRAWNY.

Polecenie: kontrola integralności konstrukcji.

INICJALIZACJA KONTROLI INTEGRALNOŚCI KONSTRUKCJI. PANCERZ ZEWNĘTRZNY NIENARUSZONY. ELEMENTY STRUKTURALNE NIENARUSZONE. BRAK ODKSZTAŁCEŃ POZA DOPUSZCZALNYMI LIMITAMI. KOMORY WEWNĘTRZNE NIENARUSZONE I POD CIŚNIENIEM.

Polecenie: test układu napędowego.

INICJALIZACJA TESTU UKŁADU NAPĘDOWEGO. REAKTOR W GRANICACH NORMY. GŁÓWNY SILNIK W GRANICACH NORMY. KOŁA NAPĘDU SPRAWNE, NIEPODŁĄCZONE. SEGMENTY CZTERY-CZTERNAŚCIE DO CZTERY-DWADZIEŚCIA DWA LEWEJ PRZEDNIEJ GĄSIENICY LEKKO ODKSZTAŁCONE, ALE W GRANICACH OPERACYJNYCH.

Polecenie: wciągnąć czaszę spadochronu.

CZASZA SPADOCHRONU WCIĄGNIĘTA.

Polecenie: schować moduł rakiety hamującej.

MODUŁ RAKIETY HAMUJĄCEJ SCHOWANY.

Polecenie: uruchomić czujniki.

CZUJNIKI URUCHOMIONE.

Polecenie: rozpocząć transmisję danych z czujników.

ROZPOCZĄĆ TRANSMISJĘ DANYCH Z CZUJNIKÓW.

Na ekranie centrum kontroli misji nie pojawiło się nic poza tymi jaskrawożółtymi literami. Sekundy mijały. Urbain czuł, jak pot zbiera mu się na czole. Wexler, prezes MKU, poruszyła się niespokojnie. Za plecami Urbaina dało się słyszeć pomruki. Ktoś zarechotał szyderczo.

Minęła minuta.

— Powinniśmy już otrzymywać dane — rzekł Urbain grobowym szeptem.

Wexler milczała.

— Czy to działa? — spytała jakaś kobieta. To Pancho Lane, pomyślał Urbain.

PRZERWANO TRANSMISJĘ DANYCH.

Urbain wpatrzył się w te słowa, jaskrawe i wyraźne na ciemnoniebieskim de ekranu ściennego. To mój wyrok śmierci, powiedział sobie w duchu. Lepiej byłoby, gdyby ktoś wziął pistolet i strzelił mi w głowę.

Загрузка...