24 GRUDNIA 2095: HABITAT GODDARD

Tytan Alfa wylądował! — wrzasnął kontroler misji.

— Wylądował bezpiecznie!

Z okrzykiem triumfu wyszarpnął z ucha słuchawkę i podrzucił ją pod pokryty stalowymi belkami sufit zatłoczonego centrum kontroli lotów. Przez ostatnie sześć dni sterowany zdalnie Tytan Alfa leciał spiralnym kursem przez skąpaną promieniowaniem próżnię między potężnym habitatem Goddard a gigantycznym księżycem Saturna, Tytanem, ostrożnie okrążając księżyc tuzin razy przed wejściem w jego gęstą, zadymioną atmosferę. Teraz wylądował bezpiecznie i można było zacząć świętowanie.

Edouard Urbain poczuł, że musi szybko udać się do toalety. Uświadomił sobie, że stoi przed główną konsolą w centrum kontroli lotów od ponad sześciu godzin, a kiedy kontrolerzy zaczęli wiwatować i poklepywać się po plecach, poczuł, że znów oddycha. A pęcherz daje znać o sobie.

Niestety, nic z tego. Jeszcze nie. Obok niego stała Jacqueline Wexler, prezes Międzynarodowego Konsorcjum Uniwersytetów, od której zależały fundusze, promocja i prestiż.

W chwilach triumfu, jak teraz, doktor Wexler była cała w uśmiechach i pełna uznania.

— Udało ci się, Edouardzie! — wyraziła swój zachwyt, przekrzykując paplaninę rozradowanych naukowców i inżynierów.

— Piękne lądowanie. Nadchodzące święta będą naprawdę radosne.

Urbain usłyszał strzelające korki od szampana, śmiechy i hałaśliwe harce, jakie zawsze wyprawiają ludzie, kiedy nagle opadnie napięcie. Choć odczuwał taką samą radość i satysfakcję, nie czuł potrzeby świętowania ani wygłupów. W tej chwili tak naprawdę chciał tylko udać się do toalety.

Wexler nie była jednak skora do wypuszczenia go. Chwyciła go za ramię pozbawionymi ciała palcami przypominającymi szpony, na tyle mocno, że aż zamrugał, i zaczęła go przedstawiać innym Ważnym Osobistościom, które na tę okazję przyleciały aż na Saturna.

Nie miała szczególnie imponującej postury. Dr Wexler była zasuszoną, kruchą kobietą: niska, koścista, z wyrazistą ptasią twarzą i prostymi, ostrzyżonymi krótko włosami, w dopasowanej bluzie i ciemnoniebieskich spodniach, które raczej miały ukrywać jej szkieletowatą figurę, niż świadczyć o jej znajomości mody. Jednak to ona miała władzę i była na tyle bezwzględna, że umiała ją dzierżyć. Na Ziemi często zwano ją „Słodkim Attylą”. Oczywiście nie w jej obecności.

Sam Urbain był ubrany dość elegancko. Przygotowując się do dzisiejszego wydarzenia poświęcił rankiem swojej garderobie nieco uwagi i przy pomocy żony oraz za jej aprobatą wybrał zgrabny, formalny szary garnitur z miękkim jedwabnym krawatem w orientalnym błękicie.

Wiedział, że Jean-Marie jest gdzieś w tłumie widzów. Rozejrzał się i wreszcie ją dojrzał; patrzyła na niego, promieniejąc dumą. Jest piękna, pomyślał Urbain. W końcu jest szczęśliwa.

Trzydziestu siedmiu VIP-ów z uniwersyteckich mediów przyleciało szybkim statkiem z napędem fuzyjnym do habitatu, dzięki uprzejmości Pancho Lane i Astro Corporation. W normalnych warunkach wszyscy, którzy rządzili Międzynarodowym Konsorcjum Uniwersytetów, woleli zostać na Ziemi i wydawać pieniądze na badania albo działalność dydaktyczną. W normalnych warunkach szefowie sieci informacyjnych wysyłali reporterów, a sami siedzieli w swoich bogato urządzonych gabinetach. Ale tym razem Pancho Lane sama leciała do habitatu Goddard i zaprosiła MKU i media, by wysłali z nią ekipę, i tak oto się tu znaleźli.

Urbain musiał ścierpieć niekończącą się rundę przedstawiania go. Wexler przedstawiła go nawet profesorowi Wilmotowi, który był przecież na pokładzie habitatu od samego początku — mieszkał i pracował blisko Urbaina od prawie trzech lat.

— Dobra robota, Edouardzie — rzekł jowialnie Wilmot, gdy uścisnęli sobie dłonie, a Wexler pokiwała głową z aprobatą. — Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie równie dobrze.

Jutro, pomyślał Urbain. Boże Narodzenie. Kiedy włączą czujniki Tytana Alfa i zaczną eksplorację powierzchni Tytana.

— Wypij trochę szampana, Edouardzie — Wilmot wyciągnął do niego własny, nietknięty plastykowy kubek. — Zasłużyłeś sobie.

— Hm, chyba jeszcze nie, dziękuję — odparł Urbain. — Muszę jeszcze coś zrobić.

Загрузка...