Krocząc z ociąganiem korytarzem prowadzącym do gabinetu Urbaina, Habib zastanawiał się, jak może przekonać głównego naukowca, żeby pozwolił mu pracować z Timoshenką.
Nie zgodzi się, powtarzał sobie Habib. Odmówi. Obchodzi go tylko ten jego Tytan Alfa. Powie, że Timoshenko to panikarz, inżynier, który nie rozumie, jak ważne jest wskrzeszenie sondy.
Habib bał się prosić Urbaina o pozwolenie. Wiedział, że nie zniesie wybuchu jego gniewu. Dlaczego Timoshenko mnie w to wrobił, pomyślał? Sam powinien iść do Urbaina. Dlaczego mnie do tego zmusza? Czemu się na to zgodziłem?
Drzwi gabinetu Urbaina były już blisko i Habib zwolnił. Wtedy zobaczył wychodzącą Negroponte. Wyszła na korytarz, a wyglądała na wstrząśniętą; twarz miała pobladłą.
— Co się stało, Yollie? — spytał.
Z miną, jakby miała się zaraz rozpłakać, biolog odparła:
— Prosiłam o zgodę na pracę z Wunderly przy próbkach z pierścieni. Dostał szału. Myślałam, że go szlag trafi.
— Odmówił?
— Wrzeszczał na mnie. Groził, że odeśle mnie na Ziemię z naganą i wystawi mi negatywną opinię.
Habib nigdy nie widział Negroponte tak przerażonej czy zastraszonej. Zdziwił się. Poruszyło go to. Poczuł, że dostał wypieków.
— Nie może tego zrobić.
— Nie może? — spytała, ze łzami w oczach.
Habib zrozumiał, że kotłuje się w nim wściekłość. Urbain ją skrzywdził, poniżył, zmusił do płaczu. I oto nadszedł jeden z tych nielicznych momentów w życiu Habiba, kiedy przyszło mu działać pod impulsem. Złapał Negroponte za rękę i otworzył drzwi gabinetu Urbaina. Prawie wlokąc ją za sobą, wpadł do środka.
— Co to znaczy? — warknął Urbain, unosząc wzrok.
— Nie ma pan prawa grozić członkom swojego personelu — rzekł Habib, oskarżycielsko mierząc palcem w swojego szefa. Podszedł do biurka Urbaina i puścił nadgarstek Negroponte.
— Proszę przeprosić doktor Negroponte.
— Przeprosić? Ja?
— Doktor Negroponte jest uznanym biologiem, tak uznanym, że doktor Wunderly prosi ją o pomoc przy analizie próbek z pierścieni. A pan jej grozi? Krzyczy na nią?
Urbain, drżąc, wstał.
— Jestem dyrektorem kadry naukowej i nie zamierzam tolerować takiej bezczelności!
Habib nie cofnął się ani o milimetr.
— Przeprosi pan doktor Negroponte. I to natychmiast!
— O co panu chodzi? — wrzasnął Urbain. — Czyście oboje poszaleli? Czy wszyscy już powariowali?
— Doktor Negroponte jest potrzebna przy analizie próbek. Odmawianie jej zgody jest podłością.
— Tytan Alfa jest tu absolutnym priorytetem.
— Tytan Alfa zdechł albo śpi. Nie potrzebuje pan najlepszego biologa do gapienia się w puste ekrany.
— Ty… — Urbain zatoczył się i upadł na krzesło.
Habib nagle zrozumiał, jak niezwykłe jest to, co zrobił. Nadal jednak czuł wściekłość.
— Proszę jej pozwolić pracować z doktor Wunderly — rzekł spokojniej. — Jeśli znajdą jakieś żywe organizmy w cząstkach z pierścieni, zostanie to uznane także za pańską zasługę. Może trochę stłumi tę porażkę, jaką okazał się Tytan Alfa.
— Porażkę? — Urbainowi zabłysły oczy. — Alfa nie jest porażką! To nie jest porażka!
— Nikt nie powiedział, że cała operacja jest porażką. Ale nie ma sensu trzymanie najlepszego biologa przy robocie, która przypomina kręcenie młynka palcami, dopóki nie nawiążecie kontaktu z maszyną.
— To ja decyduję, co ma sens, a co nie — odparł ostro Urbain.
Habib odetchnął głęboko. Wściekłość, która ogarnęła go, gdy zobaczył Negroponte bliską łez, już się gdzieś ulotniła. Teraz jednak nie mógł się już wycofać.
— Doktorze Urbain — rzekł wolno — jeśli nie pozwoli pan doktor Negroponte popracować jakiś czas z doktor Wunderly, skłonię cały personel naukowy do przerwania pracy.
Usłyszał, jak Yolanda gwałtownie wciąga powietrze ze zdumienia, ale nie spuszczał oczu z Urbaina.
— Strajk? — wyjąkał główny naukowiec. — Nie może pan… to nielegalne… nieuzasadnione…
— Większość pańskich ludzi i tak nie robi teraz nic ważnego. Jeśli pan będzie się zachowywał jak dyktator, a nie nasz kolega, to przestaną dla pana pracować.
— Ja? Dyktator?
— Proszę jej pozwolić pracować z Wunderly — rzekł Habib pojednawczo. — Zapewniam, że pan także na tym skorzysta.
Urbain otworzył usta, po czym od razu je zamknął. Patrzył to na Habiba, to na Negroponte.
— Nie mam nic innego do roboty — rzekła cicho, niemal szeptem — dopóki Alfa milczy.
— Dobrze — warknął Urbain. — Może pani pracować z doktor Wunderly.
— Dziękuję panu.
— Proszę mnie informować o postępach. Chcę raportu codziennie.
— Tak, oczywiście.
Wzięła Habiba za rękę i razem podeszli do nadal otwartych drzwi, zostawiając zszokowanego Urbaina za biurkiem.
Habib zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił w stronę Urbaina.
— Och, byłbym zapomniał, szef działu konserwacji prosił, żebym mu pomógł w pracy nad rozwiązaniem problemu awarii zasilania.
Urbain milczał. Gapił się na nich, gdy wyszli z gabinetu, trzymając się za ręce.
Urbain złożył głowę na biurku i miał ochotę szlochać. Wszystko się wali, pomyślał z rozpaczą. Opuszczają mnie, zostawiają Alfę, milczącą i obojętną na Tytanie. Straciłem kontrolę nad moim dziełem. Teraz jeszcze tracę kontrolę nad własnymi ludźmi.
Co mam robić? Co mam robić?