— Wystartować w wyborach? — Pancho była wyraźnie zaskoczona.
— Profesor Wilmot powiedział, że powinnam — odparła Holly.
Pancho uśmiechnęła się do siostry, siedząc po drugiej stronie niskiego stolika w salonie. Holly siedziała na sofie z podwiniętymi nogami, zaś Pancho rozłożyła się wygodnie na szezlongu.
— Wiesz co, mała — rzekła Pancho — profesor może mieć rację. Byłabyś fantastycznym administratorem.
Holly nie była tego taka pewna.
— Rany, Pancho, nie mam pojęcia o wygłaszaniu przemówień i kandydowaniu na jakiś urząd. Nie wiem, od czego zacząć.
— Pomagałaś Eberlyemu w poprzednich wyborach, nie?
— Z prognozami i analizami statystycznymi, takie tam Nie zajmowałam się samą kampanią. To robili wyłącznie jego ludzie.
— Ja tam wiem coś o tym, co trzeba zrobić, żeby ludzie byli zadowoleni i głosowali na ciebie. Właśnie dzięki temu tyle lat utrzymałam się na szczycie w Astro Corporation.
— Pomożesz mi? — spytała Holly z nadzieją w głosie.
— Z czym masz jej pomóc? — spytał Jake Wanamaker, który właśnie pojawił się w drzwiach sypialni.
— Holly będzie kandydować na głównego administratora.
— Naprawdę?
— Sama nie wiem… — rzekła niepewnie Holly.
— Będziesz kandydować — oznajmiła Pancho. — Czy jesteś przekonana, czy nie.
Urbain siedział z nieszczęśliwą miną przy kolacji przygotowanej przez Jean-Marie. Nie interesowała się szczególnie gotowaniem, ale ostatnio opanowała tę umiejętność z pomocą kursów filmowych, i odkryła, że przygotowywanie posiłków z produktów kupowanych w sklepach prowadzonych przez farmy habitatu jest ciekawsze niż odgrzewanie gotowych dań. Ich kuchnia była mała, ledwo starczało w niej miejsca, żeby oboje mogli usiąść przy stole, ale miała pełen zestaw urządzeń kuchennych i szafek.
Edouard zwykle cieszył się, kiedy starała się coś przygotować. Zawsze chwalił jej dzieła. Ale nie dziś. Grzebał niechętnie widelcem w kurczęciu po kijowsku, które z takim trudem dla niego przygotowała.
— Bez smaku? — spytała.
Spojrzał na nią, wyrwany nagle z zadumy. — Co?
— Kurczak — wyjaśniła Jean-Marie. — Nie jest przyprawiony tak jak lubisz?
— Ach. Nie, kurczak jest dobry. Dobry — nabrał potrawę na widelec i żuł, patrząc niewidzącymi oczami w przestrzeń.
— O co chodzi, Edouardzie? Coś cię trapi?
— Eberly — mruknął.
— Co tym razem zrobił?
— Nie chodzi o to, co zrobił. Raczej, czego nie zrobił — Urbain starannie odłożył widelec na stół.
— Nadal nie zgadza się na wystrzelenie twoich satelitów?
— Nie. I nie zgodzi się, dopóki nie poprę jego pomysłu z eksploracją pierścieni.
— W takim razie czemu się nie zgodzisz? Skoro odnalezienie twojej sondy Alfa jest takie ważne, to czemu odmawiać?
— Bo to absurd! — prychnął Urbain. — Poza tym Nadia Wunderly dostanie szału.
— Pff. To niech dostanie — odparła Jean-Marie. — Jest twoją podwładną. Jej praca nie powinna stawać na drodze twojej pracy.
Urbain potrząsnął niechętnie głową.
— Moja droga, nic nie rozumiesz. Ona wierzy, że odkryła w pierścieniach Saturna nowe formy życia. Jeśli zgodzę się na plan Eberly’ego, będzie to wyraźny znak — dla niej i dla całego świata — że jej nie wierzę.
— I co z tego?
— Załamie się.
Jean-Marie była zaskoczona. Jej mąż nigdy nie wykazywał takiej wrażliwości w stosunku do kogokolwiek, z kim pracował. Na pewno nie chodzi o żadną romantyczną fascynację, pomyślała. Za dobrze go znam, poza tym ona nie jest atrakcyjna. On się troszczy o jej pracę, o jej nadzieje i pozycję wobec pozostałych naukowców. Jean-Marie poczuła, jak jej uwielbienie dla męża rośnie.
Mimo to spytała delikatnie:
— Czy jej praca jest ważniejsza od twojej? Czy jej teorie na temat żywych stworzeń w pierścieniach Saturna są ważniejsze od twojego pojazdu wędrującego po powierzchni Tytana?
Przez długą chwilę patrzył na nią w milczeniu; widziała w jego oczach, jaki ból sprawiają mu sprzeczne emocje.
— Jean-Marie, czy fizyka jest ważniejsza od biologii? Czy jedna ścieżka badań naukowych jest ważniejsza od drugiej?
— Jeśli nie można równocześnie obu… Usiłując utrzymać nerwy na wodzy, Urbain rzekł:
— Nie dopuściłbym do tego, żeby ten… polityk doprowadził do konfliktu między pracami Wunderly a moimi. Nie chciałbym, żeby doszło do wyboru „albo-albo”. Należy prowadzić badania w obu kierunkach.
— Tylko, jeśli pozwolicie Eberlyemu się wtrącać, to z obu nic nie wyjdzie.
— W takim razie będziemy musieli znaleźć na niego jakiś sposób.
Jean-Marie zdumiała się, widząc, jak nieustępliwy może być jej mąż. Rok temu bałby się jakiejkolwiek konfrontacji. A teraz odnalazł w sobie odwagę i musi z tego powodu cierpieć.
— Musi być jakiś sposób na Eberlyego — mruknął Urbain. Jean-Marie pomyślała nieśmiało, że na każdego znajdzie się jakiś sposób. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że może to ona znajdzie na niego sposób. Z tego, co o nim słyszała, ten człowiek ma przerośnięte ego. Czy potrafię przyciągnąć jego uwagę, zastanawiała się, czy ośmielę się spróbować? Co zrobię, jeśli Edouard się dowie?
— To doktor Wunderly powinna się w to włączyć — rzekł Raoul Tavalera.
Siedział przy stoliku na trawie niedaleko bistra, z Holly, Pancho i Wanamakerem. Do restauracji napływali ludzie, zajmując wszystkie stoliki na zewnątrz, a także parę wewnątrz małego budynku restauracji. Holly właśnie oznajmiła wszystkim, że zamierza kandydować w wyborach na głównego administratora, przeciwko Eberly’emu.
— Nadia? Czemu ona? — spytała zaskoczona Holly. Xavalera pochylił się lekko i splótł palce.
— Eberly wyciągnie tę sprawę eksploracji pierścieni, tak? Jeśli tak się stanie, będziecie musieli mu wytłumaczyć, że nie powinien tego robić. Więc będziecie potrzebowali doktor Wunderly w zespole, żeby wam podała wszelkie techniczne fakty.
— Eksploracja pierścieni? — spytała Pancho. — Żeby zdobyć wodę?
— A cóż innego? — odparła Holly.
— Boże wszechmocny — wtrącił Wanamaker — tam są gigatony wody. Można zrobić fortunę na jej sprzedaży, a ten habitat byłby bogaty jak Selene.
— Bogatszy — rzekła Pancho.
— Ale jeśli żyją tam jakieś stworzenia, złamiemy przepisy MUA — przypomniała Holly.
— Poza tym byłoby to niemoralne — oznajmiła Pancho. Wanamaker obrzucił ich spojrzeniem mędrca.
— Moralność i przepisy nie będą się liczyć, jeśli mieszkańcy habitatu dowiedzą się, że mogą być bogaci.
— MUA wyśle tu wojsko — rzekła Pancho.
— A tutejsi mieszkańcy wystąpią przeciwko niemu zbrojnie — zaoponował Wanamaker. — Wiele nie potrzeba.
— Chcesz zostać sekretarzem obrony? — zakpiła Pancho.
— Mógłbym — odparł Wanamaker, całkowicie poważnie.
— Poczekajcie sekundę — przerwała im Holly. — To wszystko przypuszczenia. Nie wiemy na pewno, czy w regionie pierścieni są jakieś żywe istoty.
— Przecież właśnie tego próbuje się dowiedzieć doktor Wunderly, prawda? — spytał Wanamaker.
— Może powinniśmy jej pomóc — zaproponował Tavalera. Ustalić to raz na zawsze, wóz albo przewóz.
— Przed wyborami.
— To mielibyśmy mniej niż pół roku — rzekła Pancho. Holly zwróciła się do Tavalery.
— Raoul, poleciałbyś z misją w rejon pierścieni?
— Zrobił zdumioną minę.
— Ja? Nie jestem astronautą.
— Przecież latałeś statkiem kosmicznym na orbicie Jowisza. Czytałam to w twoich aktach osobowych.
— Tak, parę razy — odparł niepewnie. — Ale nie polecę tam z Wunderly. To zbyt niebezpieczne.
— Potrzebujemy pilota.
— Znajdźcie kogoś innego — oznajmił stanowczo.
— Przecież w habitacie musi być mnóstwo wyszkolonych pilotów — podsunęła Pancho.
— Nie aż tylu, ilu można by się spodziewać — odparła Holly.
— Przeglądałam bazę danych personelu.
— Do licha, sama mogłabym polecieć — oznajmiła Pancho.
— Jeśli nie znajdziecie nikogo innego.
— Znajdźcie — mruknął Wanamaker. — Jesteś za stara, żeby nadstawiać karku.
— Za stara? — Pancho rozdęła nozdrza.
— Za bardzo wyszłaś z wprawy — szybko dodał Wanamaker.
— Tak lepiej — mruknęła Pancho.
— Jest jeszcze coś — rzekła Holly, nagle poważniejąc. — Co?
— Zerowy rozwój populacji — odparła.
— A co to ma wspólnego ze stworzeniami z pierścieni? — spytała Pancho.
— Jeśli chcemy, żeby populacja habitatu się powiększała — wyjaśniła Holly — musimy znaleźć źródło sfinansowania budowy nowego habitatu, który mógłby pomieścić rosnącą populację.
— Po wielu, wielu latach — zauważyła Pancho.
— Prędzej czy później — upierała się Holly. — Raczej prędzej. Poza tym budowa takiej rury trwa wiele lat. I wymaga dużych nakładów.
— A pieniądze można mieć z eksploracji pierścieni — wtrącił Wanamaker.
Tavalera pokiwał ze zrozumieniem głową.
— W takim razie lepiej będzie, jeśli pomożemy doktor Wunderly w zdobyciu próbek.
— I naprawdę mam nadzieję, że nie znajdziemy tam niczego żywego — westchnęła Pancho.