Kris Cardenas prawie wpadła na Wunderly, gdy obie kobiety zaczęły biec korytarzem prowadzącym do śluzy koło przegrody habitatu. Tavalera i Timoshenko biegli przed nimi, już prawie dobiegali do włazu. Timoshenko pchał mały wózek.
— Wszystko w porządku, Kris — sapnęła Wunderly. — Podsłuchiwałam w biurze ich rozmowy. — Manny’emu nic się nie stało.
Cardenas skinęła głową.
— Ale lekko nie było.
— Na szczęście nic im nie jest — Wunderly uśmiechnęła się blado, gdy zwolniły i zatrzymały się. — Nikomu nic się nie stało.
Cardenas zrozumiała, że to rodzaj przeprosin. Nie była jednak w nastroju do ich zaakceptowania.
— Mam nadzieję, że przywieźli twoje ważne próbki — powiedziała, nawet nie próbując ukryć irytacji.
Timoshenko przyciągnął wózek i postawił go obok drugiego, większego wózka na skafander, który zostawili w śluzie, następnie wpiął zestaw łączności do gniazda na grodzi obok ciężkiej stalowej klapy i przytrzymał słuchawkę ręką.
— Wszystko gra — rzekł do małego mikrofonu przy ustach. — Potwierdzam dokowanie.
Tavalera zwrócił się do obu kobiet.
— Przycumowali — rzekł.
Cardenas stała, mając wrażenie, że chwila oczekiwania na otwarcie śluzy rozciąga się w godziny. Czekała, aż Manny do niej wróci. Nie mogła się jednak powstrzymać i zerknęła na Wunderly. Nadia była podekscytowana i zniecierpliwiona. Jej cenne próbki, zżymała się w duchu Cardenas. Manny, Pancho i Jake niemal zginęli, żeby mogła dostać trochę płatków śniegu.
Choć emocje aż w niej kipiały, Cardenas wiedziała, że nie będzie długo złościć się na starą przyjaciółkę. Wrócili cali i zdrowi, nikomu nic się nie stało, wszystko dobre, co się dobrze kończy. Nie mogę się na nią wściekać, za dobrze ją rozumiem.
— Gaeta jest w śluzie — ogłosił Timoshenko, nadal trzymając rękę przy uchu. — Otwiera wewnętrzny właz.
Widząc zachwyt na twarzy Wunderly, szeroko otwarte oczy, usta wykrzywione w grymasie zniecierpliwienia, Cardenas poczuła, jak resztki jej gniewu topnieją. Objęła Wunderly ramieniem i rzekła cicho:
— Mam nadzieję, że przywiózł dowody, których potrzebujesz, Nadiu.
W oczach Wunderly pojawiły się łzy.
— Dzięki, Kris. Dzięki za wszystko. Wiesz, że nie chciałam, żeby Manny leciał. Wiem, że ty…
Właz wewnętrzny trzasnął i otworzył się powoli jak masywne drzwi bankowego skarbca. Gaeta niezgrabnie przekroczył próg w swoim wielkim skafandrze. Tavalera i Timoshenko podbiegli do niego, by mu pomóc.
— Mogę iść sam — zagrzmiał Gaeta przez głośniki skafandra.
Cardenas pomyślała, że jest zmęczony, wyczerpany.
Gdy właz śluzy zamknął się, Tavalera podszedł do skafandra Gaety i zaczął otwierać klapę. Cardenas podeszła do niego.
— A próbki? — spytała Wunderly załamującym się głosem.
— W zamrażarce — odparł Gaeta. — Pancho i Jake właśnie ją wyciągają.
Jak na zamówienie, właz śluzy znów się otworzył; Pancho i Wanamaker stąpali ostrożnie, niosąc zamrażarkę jak miniaturową trumnę. Cardenas nie zwracała na nich uwagi. Przeszła na tył wielkiego skafandra i patrzyła, jak Manny wynurza się z klapy i na drżących nogach staje na pokładzie.
— Krwawisz! — jęknęła Cardenas.
— Naprawdę?
— Z nosa.
Podbiegła do niego i objęła go.
— Wszystko w porządku?
— Teraz tak — uśmiechnął się i delikatnie dotknął nosa końcem palca. Na opuszce pojawiła się krew. — Pewnie się uderzyłem. Przez chwilę była niezła jazda.
— Ale wszystko w porządku? — powtórzyła Cardenas. Mały wózek był przeznaczony dla zamrażarki — gdy tylko Pancho i Wanamaker złożyli ją na nim, Wunderly chwyciła drążek i zaczęła pchać swą zdobycz korytarzem. Pancho zachichotała.
— Może tak ktoś by jej powiedział, że wózek ma elektryczny silnik. Może na nim jechać do laboratorium.
— A niech pcha — odwzajemniła uśmiech Cardenas. — Trochę ćwiczeń dobrze jej zrobi.