Jaspers był zapracowany. Funkcja komendanta okazała się trudna i wyczerpująca. Przesiadywał w biurze do późna. Działanie fabryki spożywczej, zapewniającej żywność dla wielu tysięcy ludzi, było sprawą kluczowej wagi dla Taayh. Dla niego ten fakt był wystarczającą rekompensatą włożonego wysiłku. Wspominał (choć coraz rzadziej) czasy, gdy był prostym strażnikiem i martwił się tylko o sprawy porządkowe. Z obecnej perspektywy każde stanowisko wydawało się mniej absorbujące.
Był młody, ale zauważał, jak szybko się starzeje; za każdym razem, gdy przeczesywał włosy, zostawało ich między palcami kilkanaście. Z rejestrów wynikało, że jest najmłodszym komendantem fabryki od stu dwudziestu trzech lat, pochlebiało mu to, ale liczył dni pozostające do przeniesienia się do Lauhl.
Koło południa załatwiał sprawy personalne, skargi, konflikty, prośby o przeniesienie. Myślał z sarkazmem, że strażnicy mogą w tym czasie coś zjeść, poplotkować, odpocząć. Tylko członkowie komendantury wtedy pracują.
Dzisiaj na rozmowę zapisał się Jesse, strażnik od kilkunastu lat. Przenosił się z Krainy do Krainy, wiedząc, że nie spadnie niżej. Jawny rutyniarz. Jaspers wiedział, że i jemu grozi to w przyszłości, gdyż awansował na strażnika tak wcześnie.
– W baraku B3 mam takiego jednego… – Jesse nieskładnie referował sprawę. – Nazywa się Macura. To jest starszy pracownik. Jest potwornie silny.
Barak B3… – zamyślił się Jaspers. To był jego barak, w którym przy lichym świetle nocnej lampki pochłaniał książkę o umierających światach.
Gdzie? W którym miejscu przerwał czytanie? Kiedy zatrzymał upływ czasu w świecie dwóch dobrych, choć kłótliwych zrzęd, Ozzy i Hobeth?
Muszę kiedyś wrócić do tej książki… – złożył postanowienie, którego nie dotrzyma.
– Ten Macura z sadystycznym upodobaniem maltretuje innych pracowników – powiedział Jesse. – Chodzą poobijani, poranieni. Nie wiem, co z nim zrobić.
– Nie czytał pan Metodyki pracy społecznej strażnika?
– Ależ oczywiście…
Oczywiście nie czytał – pomyślał Jaspers.
– Taki pracownik jest niezastąpiony w kolektywie – powiedział. – Wyręcza pana w pracy. Trzyma salę w posłuchu. Interwencja strażnika nie jest konieczna, gdy pracownicy sami utrzymują się w zależności. Może pan Macurę wyróżniać, ale nie musi.
– Ależ to jest potwornie prymitywny osobnik!
– To też jest regułą. Prymitywny, lecz bardzo sprytny. Taki pracownik nigdy nie awansuje. Wystarcza mu poczucie chwilowej władzy nad innymi. Wie, komu się kłaniać, a na kim można się wyżyć.
Jesse nie zadawał więcej pytań, więc Jaspers wykonał typowy ruch ręką oznaczający, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia. Jesse wyszedł.
Jakież znaczenie ma poziom umysłowy tego Macury, czy jak mu tam. Gdyby był inteligentniejszy, z pewnością zająłby bardziej eksponowane stanowisko służbowe. To oczywiste, że strażnik jest inteligentniejszy niż pracownik. Co to przeszkadza Jessemu? – pomyślał. – Gdyby przysiadł fałdów nad podręcznikiem, nie trzeba by było tracić czasu na wykłady.