– Ozza, chodź do szoferki, jest mi nieswojo samej… Tak ciemno – z głośnika doszedł głos Hobeth.
Przestała czytać.
– Teraz nie odejdę od książki.
– Przyjdź tu, proszę… Powiem ci, co się z nimi stanie. Ozza westchnęła z udaną bezradnością, zebrała się z kanapy i wzięła książkę pod pachę.
Krzesełko obok kierowcy było niewygodne. Nieznośnie grzała spękana, choć pieczołowicie połatana derma.
– Nie możesz, potworo, wytrzymać sama – mruknęła z zadowoleniem.
– Posiedź tu trochę. Opowiedz, co oni tam robią. – Hobeth nie nawiązała walki słownej.
– Jack ma zamiar wieczorem wywołać film Zekhego. Są na nim trzy, może nawet cztery zdjęcia rozebranej Lindy.
– Ja też to czytałam – powiedziała Hobeth. – Kilka razy przerwałam akcję, przestałam czytać… żeby Zekhe mógł zrobić więcej zdjęć rozebranej Lindy. Z każdym zdjęciem uczył się jej ciała, podobała mu się bardziej. Wytrzaskał prawie całą rolkę filmu.
– A co będzie z tym filmem?
– Jack rzeczywiście go wywoła, nic nie mówiąc Zekhemu.
– To żadna przyjemność dla maniaka fotografii, kiedy ktoś inny wywołuje jego filmy.
– Bo to miała nie być przyjemność dla Zekhego. Jack nie jest głupi, tylko udaje takiego. Od dawna podejrzewał Lindę. Za te zdjęcia z zimną krwią ją zabije. Zakłuje ją nożycami krawieckimi, mało przekonująco pozorując wypadek.
– A Zekhe?
– Jeszcze nie doczytałam – powiedziała Hobeth. – Jack zamierza jego też zabić, chociaż to z Taylorem Linda dłużej romansowała.