Tym razem droga przebiegała normalnie. Bez emocji. Czarne kleksy kurczyły się lub pęczniały, stale jednak z dala od szlaku.
Daphne, rozciągnięta na kozetce za fotelami, sięgnęła po Gniazdo światów, książkę w oprawie wytłoczonej w kolorowe kamyczki. Popijała napar z ziółek. W tak spokojny dzień mogła poświęcić się wyłącznie czytaniu. Gary lubił prowadzić, będzie kierował przez długi czas. Podczas niepewnej pogody oboje nie schodzili z foteli kierowców: jedno prowadziło, a drugie dodawało ducha swą obecnością. Dziś nie było to potrzebne.
Daphne pociągnęła łyk ze szklanki z grubego, mętnego szkła. Od tej goryczy cierpły dziąsła. Znalazła udający zakładkę zniszczony blankiet czekowy. Lubiła Jaspersa, głównego bohatera książki. Był sympatyczniejszy i, według opisu, dużo przystojniejszy niż Gary.