73.

Przez świat marzeń przedostał się głos Ra Mahleine.

Obiad był gotowy. Zabrał się za podgrzaną pastę z pudełka, jak za dobrych czasów, kiedy oczekiwał na powrót żony, kiedy nie wiedział jeszcze, że odzyskają nieuleczalnie chorą oraz że rozpęta się epidemia skorelowanych zgonów. Brakowało kawałków rozgotowanej tektury wyciąganych spomiędzy zębów. Na początku pobytu w Davabel egzystencja wydawała się niewygodna, pobyt nudny, a jedzenie niesmaczne. Z perspektywy czasu widział, że tamte dni niosły nadzieję wspólnego szczęścia, teraz ta nadzieja gdzieś się rozwiała.

W czasie obiadu Ra Mahleine dostała ataku boleści. Zbladła, jej czoło pokrył zimny pot. Bolało ją tam, gdzie zwykle. Zażyła aż trzy tabletki przeciwbólowe, zanim męki minęły. Lorraine posprzątała po obiedzie. W dzienniku telewizyjnym podano aktualną statystykę – zgonów przybyło niewiele, ale wszystkie powiązane były z Davidem Śmiercią.

Ból Ra Mahleine powrócił.

– Czytaj już… – stęknęła, wijąc się po łóżku. – Weźże się do czytania tej książki.

– Dam ci najpierw tabletki.

– Nie chcę żadnych tabletek. Zacznij znowu czytać.

Majaczy? – pomyślał. – Oczywiście, nie. – Zerknął badawczo. – Dlaczego więc tak nalega?

Nie zwlekał dłużej, otworzył na założonej stronie.

Загрузка...