44

To jedyna noc w roku, kiedy Bert pozwala nam przychodzić do pracy ubranym na czarno. Uważa, że normalnie ten kolor jest zbyt ponury jak na nasz fach. Miałam na sobie czarne dżinsy i halloweenowy sweter z symbolem uśmiechniętej dyni. Dorzuciłam do tego czarną bluzkę na suwak i czarne adidasy. Nawet kabura podramienna i browning kolorystycznie pasowały do reszty. Drugi pistolet miałam w wewnętrznej kaburze. Do sportowej torby wrzuciłam także dwa zapasowe magazynki. Dobrałam także nóż w miejsce tego, który musiałam zostawić w jaskini. W kieszeni kurtki miałam derringera, a prócz tego jeszcze dwa noże, jeden na plecach, przy kręgosłupie i drugi w pochewce przy kostce. Nie śmiejcie się. Obrzyna zostawiłam w domu.

Gdyby Jean-Claude dowiedział się, że go zdradziłam, zabiłby mnie. Skąd będę wiedziała, że nie żyję? Poczuję to? Coś mi mówiło, że tak.

Sięgnęłam po wizytówkę otrzymaną od Karla Ingera i wybrałam numer. Jeśli miałam to zrobić, musiałam to zrobić szybko.

– Halo?

– Czy to Karl Inger?

– Przy telefonie. Kto mówi?

– Anita Blake. Chciałabym mówić z Oliverem.

– Zdecydowała się pani wydać nam Mistrza Miasta?

– Tak.

– Proszę chwilę zaczekać, pójdę po pana Olivera. – Odłożył słuchawkę.

Usłyszałam jego kroki, a potem w słuchawce zapanowała cisza. To lepsze niż muzyka z taśmy. Znów kroki, a po chwili usłyszałam głos pana Olivera:

– Witam, panno Blake, cieszę się, że pani dzwoni.

Przełknęłam ślinę. Zabolało.

– Mistrzem Miasta jest Jean-Claude.

– Wykluczyłem go. Nie jest dostatecznie potężny.

– Ukrywa swoją moc. Proszę mi wierzyć, doskonale się kamufluje.

– Skąd ta nagła zmiana decyzji, panno Blake?

– Nadał mi trzeci znak. Chcę się od niego uwolnić.

– Panno Blake, otrzymanie trzeciego znaku, a następnie śmierć wampira, który go nadał, może być dla nosiciela potężnym wstrząsem. Może to nawet panią zabić.

– Chcę się od niego uwolnić, panie Oliver.

– Nawet za cenę życia? – zapytał.

– Nawet za taką cenę.

– Chciałbym, abyśmy mogli poznać się w innych okolicznościach, panno Blake. Jest pani doprawdy niezwykłą osobą.

– Nie, po prostu zbyt wiele już widziałam. Nie chcę, aby mnie dostał. Nie dopuszczę do tego.

– Nie zawiodę pani. Osobiście dopilnuję, aby zginął.

– Gdybym w to nie wierzyła, nie powiedziałabym panu tego wszystkiego.

– Doceniam pani zaufanie.

– Powinien pan wiedzieć coś jeszcze. Lamia chce zdradzić. Jest w zmowie z innym mistrzem, niejakim Alejandro.

– Doprawdy? – Wydawał się szczerze rozbawiony. – Cóż takiego jej zaoferował?

– Wolność.

– Tak, to z pewnością mogło skusić Melanie. Trzymam ją na bardzo krótkiej smyczy.

– Próbuje się rozmnożyć. Wiedział pan o tym?

– Co chce pani przez to powiedzieć? – Opowiedziałam mu o mężczyznach, zwłaszcza o ostatnim, który został niemal całkiem przemieniony. Milczał przez chwilę. – Zaniedbałem swoje obowiązki. Niezwłocznie zajmę się Melanie i Alejandro.

– Świetnie. Byłabym wdzięczna, gdyby zechciał pan jutro zadzwonić i opowiedzieć mi, jak potoczyły się sprawy.

– Chce pani mieć pewność, że on nie żyje – dorzucił Oliver.

– Tak – odparłam.

– Jeśli nie zadzwonię osobiście, zrobi to za mnie Karl. Najpierw jednak chciałbym wiedzieć, gdzie znajdziemy Jean-Claude’a.

– W Cyrku Potępieńców.

– Trafny wybór kryjówki.

– To wszystko, co mogę panu powiedzieć.

– Dziękuję, panno Blake. Udanego Halloween.

Zaśmiałam się.

– Zapowiada się piekielnie gorąca noc.

Zachichotał cichutko.

– W rzeczy samej. Żegnam, panno Blake.

Rozłączyliśmy się. Spojrzałam na telefon. Musiałam to zrobić. Po prostu musiałam. Czemu więc czułam nieprzyjemny ucisk w dołku? Dlaczego odczuwałam wewnętrzne pragnienie, aby zadzwonić do Jean-Claude’a i ostrzec go? Czy to efekt otrzymanych znaków, a może Richard miał rację? Może faktycznie w jakiś dziwny, pokrętny sposób kochałam Jean-Claude’a? Boże, ratuj. Miałam nadzieję, że nie.

Загрузка...