To jedyna noc w roku, kiedy Bert pozwala nam przychodzić do pracy ubranym na czarno. Uważa, że normalnie ten kolor jest zbyt ponury jak na nasz fach. Miałam na sobie czarne dżinsy i halloweenowy sweter z symbolem uśmiechniętej dyni. Dorzuciłam do tego czarną bluzkę na suwak i czarne adidasy. Nawet kabura podramienna i browning kolorystycznie pasowały do reszty. Drugi pistolet miałam w wewnętrznej kaburze. Do sportowej torby wrzuciłam także dwa zapasowe magazynki. Dobrałam także nóż w miejsce tego, który musiałam zostawić w jaskini. W kieszeni kurtki miałam derringera, a prócz tego jeszcze dwa noże, jeden na plecach, przy kręgosłupie i drugi w pochewce przy kostce. Nie śmiejcie się. Obrzyna zostawiłam w domu.
Gdyby Jean-Claude dowiedział się, że go zdradziłam, zabiłby mnie. Skąd będę wiedziała, że nie żyję? Poczuję to? Coś mi mówiło, że tak.
Sięgnęłam po wizytówkę otrzymaną od Karla Ingera i wybrałam numer. Jeśli miałam to zrobić, musiałam to zrobić szybko.
– Halo?
– Czy to Karl Inger?
– Przy telefonie. Kto mówi?
– Anita Blake. Chciałabym mówić z Oliverem.
– Zdecydowała się pani wydać nam Mistrza Miasta?
– Tak.
– Proszę chwilę zaczekać, pójdę po pana Olivera. – Odłożył słuchawkę.
Usłyszałam jego kroki, a potem w słuchawce zapanowała cisza. To lepsze niż muzyka z taśmy. Znów kroki, a po chwili usłyszałam głos pana Olivera:
– Witam, panno Blake, cieszę się, że pani dzwoni.
Przełknęłam ślinę. Zabolało.
– Mistrzem Miasta jest Jean-Claude.
– Wykluczyłem go. Nie jest dostatecznie potężny.
– Ukrywa swoją moc. Proszę mi wierzyć, doskonale się kamufluje.
– Skąd ta nagła zmiana decyzji, panno Blake?
– Nadał mi trzeci znak. Chcę się od niego uwolnić.
– Panno Blake, otrzymanie trzeciego znaku, a następnie śmierć wampira, który go nadał, może być dla nosiciela potężnym wstrząsem. Może to nawet panią zabić.
– Chcę się od niego uwolnić, panie Oliver.
– Nawet za cenę życia? – zapytał.
– Nawet za taką cenę.
– Chciałbym, abyśmy mogli poznać się w innych okolicznościach, panno Blake. Jest pani doprawdy niezwykłą osobą.
– Nie, po prostu zbyt wiele już widziałam. Nie chcę, aby mnie dostał. Nie dopuszczę do tego.
– Nie zawiodę pani. Osobiście dopilnuję, aby zginął.
– Gdybym w to nie wierzyła, nie powiedziałabym panu tego wszystkiego.
– Doceniam pani zaufanie.
– Powinien pan wiedzieć coś jeszcze. Lamia chce zdradzić. Jest w zmowie z innym mistrzem, niejakim Alejandro.
– Doprawdy? – Wydawał się szczerze rozbawiony. – Cóż takiego jej zaoferował?
– Wolność.
– Tak, to z pewnością mogło skusić Melanie. Trzymam ją na bardzo krótkiej smyczy.
– Próbuje się rozmnożyć. Wiedział pan o tym?
– Co chce pani przez to powiedzieć? – Opowiedziałam mu o mężczyznach, zwłaszcza o ostatnim, który został niemal całkiem przemieniony. Milczał przez chwilę. – Zaniedbałem swoje obowiązki. Niezwłocznie zajmę się Melanie i Alejandro.
– Świetnie. Byłabym wdzięczna, gdyby zechciał pan jutro zadzwonić i opowiedzieć mi, jak potoczyły się sprawy.
– Chce pani mieć pewność, że on nie żyje – dorzucił Oliver.
– Tak – odparłam.
– Jeśli nie zadzwonię osobiście, zrobi to za mnie Karl. Najpierw jednak chciałbym wiedzieć, gdzie znajdziemy Jean-Claude’a.
– W Cyrku Potępieńców.
– Trafny wybór kryjówki.
– To wszystko, co mogę panu powiedzieć.
– Dziękuję, panno Blake. Udanego Halloween.
Zaśmiałam się.
– Zapowiada się piekielnie gorąca noc.
Zachichotał cichutko.
– W rzeczy samej. Żegnam, panno Blake.
Rozłączyliśmy się. Spojrzałam na telefon. Musiałam to zrobić. Po prostu musiałam. Czemu więc czułam nieprzyjemny ucisk w dołku? Dlaczego odczuwałam wewnętrzne pragnienie, aby zadzwonić do Jean-Claude’a i ostrzec go? Czy to efekt otrzymanych znaków, a może Richard miał rację? Może faktycznie w jakiś dziwny, pokrętny sposób kochałam Jean-Claude’a? Boże, ratuj. Miałam nadzieję, że nie.