– No, to zyskaliśmy pewną informację – stwierdził Pedro.
– Gdzie? Ja niczego nie zauważyłem – poskarżył się Morten.
– Informacja jest drobna, lecz może okazać się bardzo istotna.
– Zdradźże nam ją wreszcie! – poprosiła zgnębiona Unni.
– El Fuego mówi o swoim stryju, El Punalu, który słyszał, że klucz do skarbu, bezustannie pojawiający się w tej historii, więc że ten klucz czy też wskazówka, znajduje się „przy zamku”.
– No i co z tego?
– Nie „w” zamku, nie „na” zamku, tylko „przy”. Czy nie jest to dość dziwne sformułowanie?
– Owszem – przyznał Jordi. – A ponieważ zaczynamy już rozumieć, że nasza zagadka i ten przeklęty skarb jakoś się łączą, to znaczy, że powinniśmy wyprawić się do Castillo de Ramiro. I należy zrobić to już teraz.
– Daj spokój, Jordi! – poprosił Pedro. – Przecież wiesz, że Antonio powinien jechać z nami. Musicie być razem, dwaj bracia.
– Owszem, wiem. Ale poszukiwanie spadku, pozostawionego przez nowicjusza Jorge, można załatwić wcześniej. Pozwólcie mnie i Unni pojechać, na pewno poradzimy sobie z tym szczegółem. Potem wrócimy do domu i wyjedziemy znów wszyscy razem. – Ugryzł się w język. – To znaczy, prawie… wszyscy.
Zapadła pełna niepewności cisza.
– Czy Hiszpania to kraj trzeciego świata? – przerwał ją w końcu Morten. – Taki, że koniecznie trzeba zabierać ze sobą pastę do zębów?
– Hiszpania? – wykrzyknęli jedno przez drugie. – Równie dobrze możesz krajem trzeciego świata nazwać Norwegię! – odparła Vesla.
– Byłam kiedyś w prawdziwych krajach trzeciego świata – powiedziała zamyślona Gudrun. – I widziałam, z jakim szacunkiem w niektórych miejscach traktuje się starszych. W innych natomiast klepią straszną biedę, uważani są za kompletnie bezwartościowych.
– Czy Norwegia wobec tego nie może czegoś zrobić dla starszych ludzi w takich krajach? – zaproponował Morten. – Załatwić im jakieś emerytury? Przecież w niektórych krajach nie wiedzą nawet, co to znaczy.
– A jak ci się wydaje, jaki los wtedy spotka tych starców? – cierpko spytała Gudrun. – Obrabują ich członkowie rodziny albo inni młodzi ludzie. Pozabijają dla tych pieniędzy. Nie, nie, władze tych krajów same muszą się uporać z tym problemem. Nasza pomoc na siłę mogłaby tylko pogorszyć sytuację, jak dzieje się na przykład wtedy, gdy ofiarujemy im wielkie wspaniałe trawlery, które niszczą podstawy utrzymania drobnych przybrzeżnych rybaków.
– Czy nie za bardzo oddaliliśmy się teraz od tematu? – spytał łagodnie Pedro. – Przekonajmy się wreszcie, czy Estella odnajdzie swego ojca.
Vesla, romantyczka, zauważyła jeszcze:
– Mnie w każdym razie podoba się, że dane jej było przeżyć choć trochę miłości.