Pireneje, wrzesień, A. D. 1628

Ach, jak mnie myto i szorowano! W odpowiednim wyszykowaniu mojej osoby pomagały Consueli i Rosicie jeszcze inne kobiety z wioski, gdyż to najwyraźniej było ważne. Pomyślałam nieco podejrzliwie, że wygląda na to, jakby robiły coś podobnego już nie pierwszy raz, ale przecież one tak dobrze mi życzyły i zapewne dlatego tak bardzo się starały o jak najlepszy efekt.

Nie było to wcale łatwe zadanie, bo przecież przez tyle miesięcy wykonywałam ciężką fizyczną pracę. Moja skóra, wcześniej biała jak lilia, pociemniała teraz na brąz, pełna była szram i zadrapań, o paznokciach i ich okolicy nie chcę nawet wspominać, a na dodatek zrobiły mi się mięśnie! Wstyd i rozpacz! Kobiety jednak nie ustawały w swych zabiegach. Z pewnością byłoby to dla nich okropne, gdyby ten człowiek odrzucił mnie jako opiekunkę do dzieci, przez co ci ludzie musieliby mnie trzymać tu przez całą zimę.

Opiekunka do dzieci? Przecież ja w ogóle nic nie wiedziałam o dzieciach, poza tym, że to niemądre, obrzydliwe małe istoty, które nic a nic nie rozumieją, ale przez cały czas wymagają uwagi, i dla których inni ludzie żywią tyle podziwu, że całkiem zapominają o mnie.

Cóż, wszystko było lepsze od pozostania tutaj. Doszłam zresztą do wniosku, że na pewno dam radę zmusić te małe potwory do posłuszeństwa i wbić im do głowy odrobinę rozumu.

W końcu byłam gotowa, wyszorowana do czysta i ufryzowana.

Wystarczyło już tylko włożyć ten drogi strój, gdy ów człowiek po mnie przybędzie.

Nie widziałam El Fuego już od kilku dni, ale wkrótce wyjaśniło się, dlaczego tak się działo: Otóż El Punal potajemnie odwiedził obozowisko, a ponieważ obaj nie znosili się nawzajem, El Fuego odszedł do pracy w górach na czas, gdy w obozie bawił jego wróg.

Nie zauważyłam obecności El Punala i było mi wszystko jedno.

Kiedyś, gdy mogłam mu się przez moment przyjrzeć, nie wzbudził we mnie entuzjazmu.

Kobiety wróciły do swoich zajęć, a ja miałam dużo czasu.

Zebrałam swoje nieliczne ruchomości i siadłam przejrzeć pamiętnik. Nagle przypomniało mi się, że już kilka lat wcześniej wsunęłam do kieszonki w okładce kilka starych opowieści.

Znalazłam je w papierach pozostawionych przez stryja Jorge i po prostu je ukradłam. Tak czy owak przecież nikt inny by ich nie chciał.

Teraz je wyciągnęłam. Pismo tak się już zatarło, a kartki były tak wystrzępione, że wykorzystałam ten czas na ich przepisanie. Znajdą się teraz w moim pamiętniku. „Baśnie”, tak je nazwano. CUENTOS.

No cóż.

EL VALLEMAGICO Y ENCANTADO

Był sobie kiedyś las. Wielki las, otoczony górami i sam otaczający góry.

Dziwny był to las. Drzewa, niepodobne do innych drzew w okolicy, przywędrowały tu z dalekich krajów aż w te górskie okolice.

Pośrodku lasu znajdowała się niezwykła góra. Wysoka, miała kształt skulonego zwierzęcia, lecz nie to było takie dziwne. Na górze siedział zły stwór. Pilnował skarbu. Skarbu ukrytego we wnętrzu góry. Ale to nie była prawda. Pewnego dnia mieli się tu zjawić dwaj bracia, lecz tylko jeden miał wrócić do domu. AMOR ILIMITADO SOLAMENTE.

LAS AGUILAS TRES ENSENAN EL CAMINO

Orły trzy wskazują drogę. Istnieje droga, skryta w lesie tak dokładnie, że dęby milczą, zaś orchidee porastające ziemię odwracają się, gdy je spytać. Jedynie ten, kto zna ucieczkę orłów, może odnaleźć ścieżkę, która już nie istnieje, kiedy bracia nadejdą, z miejsca, gdzie orły są małe.

Pięciu rycerzy, to ostatni ludzie, którzy szli tą ścieżką. Śladem ich podążała la bruja. Ona to posiada teraz wiedzę o tym, którędy wiedzie ścieżka. Bracia mogą ją odnaleźć, a potomkowie trzej dopomóc.

Stwór może zabić.

EL MAS BAJO DE LOS BAJOS

Z południa nadeszli, z miasta żółtego drapieżnika. Na koniach swych wieźli smutek. Kręta była droga, którą musieli podążać. Nie prosta, tam bowiem czyhało niebezpieczeństwo. Krążąc, jechali dniami i nocami, wskazywali potomkom drogę. Ich śladem można podążać, lecz wiedza jest tu tajemna. Pytajcie najniższego z niskich!

MIO ES EL CONOCIMIENTO

Wiedzę wypiera czas. Brata nie mam, którego mógłbym poprosić o pomoc. Odszedł, bo wojna i chwała zajęły mu myśli, a cierpienie rodu ani trochę go nie obchodzi. Sam jestem, sam zaś nic uczynić nie mogę. Szukajcie mego spadku. Przechowajcie go w tajemnicy, dopóki bracia nie zdołają rozwiązać złej zagadki!

Rycerze mnie proszą, czas płynie, aż do zawrotu głowy. Są tutaj, ci źli, ci czarni, którzy z pozoru mogą przypominać tamtych pięciu.

Tych jest jednak więcej, a ich zatracone dusze głębiej zabarwiły się czernią. Dwunastu ich widzę i wiem, że mój czas już minął.

Przybądźcie mi na pomoc, ktokolwiek, jeśli może! Oszczędźcie mi tego lęku! Najświętsza Matko, ratuj!

Siedziałam, usiłując zrozumieć te zadziwiające baśnie. Były tylko trzy, ta czwarta pojawiła się znacznie później. Została zapisana całkiem niedawno, prawdopodobnie przez mego nieszczęsnego stryja Jorge, który zmarł w klasztorze. Nieszczęśnik! Przeżył zaledwie dwadzieścia pięć lat, ale nikt nigdy nie przekona mnie, że jego śmierć w takim właśnie wieku była czymkolwiek innym niż tylko przypadkiem. Ja nie podzielę jego losu!

Tak, teraz bowiem nastąpi kres moich upokorzeń. Zobaczymy, co się stanie. Wierzę w najlepsze.

Загрузка...