Bayonne, czerwiec 1631

Stałam przed baronem wyprostowana, a serce waliło mi jak szalone. On podniósł się i zaczął rozsznurowywać mi wstążki przy dekolcie, przesuwając się przy tym cały czas coraz niżej. Pozwoliłam mu na to, bo pachniał czystością, przyjemnie, zwłaszcza w porównaniu ze wszystkimi niemiłymi zapachami unoszącymi się w tamtej górskiej wiosce i podczas podróży. Baron był dobrym człowiekiem, światowcem, i wiedział, co jest właściwe i przyzwoite, w przeciwieństwie do tamtych prostaków, z którymi zmuszona byłam przebywać w ostatnich miesiącach.

El Fuego mógł iść do diabła!

Baron spytał, dlaczego w oczach błysnęła mi łezka.

„Lękam się, mój panie – skłamałam. – Co ze mną robisz?”

Te słowa, jak się wydawało, sprawiły mu przyjemność. Zsunął mi suknię na podłogę, rozwiązał podwiązki i wolno zaczął zdejmować ze mnie bieliznę, pozostawiając jedynie cieniutką halkę, którą nosiłam już na gołe ciało.

Widziałam, że jest zachwycony.

„Doskonała” – mruknął.

Zauważyłam też u niego wypukłość w miejscu, gdzie mężczyźni skrywają swoją tajemnicę.

Nagle jednak powiedział coś nieoczekiwanego:

„Idź do swojej sypialni. Moi służący już ją przygotowali. Zdejmij halkę i ubierz się w to, co zostało tam wyłożone. Zechcesz to zrobić?” – spytał.

Ogarnęło mnie już teraz drżące podniecenie i z rozpalonymi policzkami kiwnęłam tylko głową. Pilnowałam się jednak, żeby spoglądać na niego wielkimi, po dziecinnemu wystraszonymi oczyma. To prawda, że byłam dziewicą, lecz być może bardziej dojrzałą, niż on by sobie tego życzył.

„Jesteś dla mnie taki dobry, panie, a ja tak się boję, bo nie bardzo to wszystko pojmuję. Bądź dla mnie wyrozumiały” – szepnęłam błagalnie.

On uśmiechnął się krótko, uspokajająco, a ja wyszłam z pokoju.

Stanęłam w drzwiach oszołomiona. Wielkie nieba! Jak też wyglądała moja sypialnia!

Zniknęła gdzieś krwistoczerwona narzuta, zamiast niej wszędzie rozłożono biały jedwab. Prześcieradła, poduszki, kołdry, wszystko obleczone zostało w najdelikatniejszy atłas, a wszędzie w pokoju stały białe lilie. Najwięcej było ich wokół łóżka.

Na łóżku leżała nocna koszula, cieniusieńka niczym pajęczyna, lśniąco biała, z pasującą do niej matinką, lecz jej chyba nie miałam zakładać, a przynajmniej nie teraz, bo wisiała na ścianie nieco z boku.

Czym prędzej ściągnęłam swoją halkę i ukryłam ją pod łóżkiem, bo bardzo tu nie pasowała. Ubierając się w wyszukaną nocną koszulę, mocniej zacisnęłam uda i poczułam, jak bardzo już płonę.

Musiałam zdusić westchnienie, bo przecież miałam odgrywać kompletnie nieświadomą niczego niewinność. Przelotną myślą wróciłam do górskiej wioski, gdzie kiedyś dość grubiańsko obszedł się ze mną pewien mężczyzna. Pojawił się wtedy El Fuego i tylko stanął, a grzesznik z podkulonym ogonem się wycofał. Ten mężczyzna po prostu odniósł się do mnie, nie okazując mi należnej czci i zdradzając nieprzystojne życzenia, ale teraz zrozumiałam, jaką miałam ochronę. Wówczas tego nie pojmowałam, bo odczuwałam jedynie głębokie rozczarowanie faktem, że El Fuego nigdy nie ma ochoty na rozmowę ze mną.

Trzeba zapomnieć o El Fuego! Przecież i tak nigdy więcej go nie zobaczę.

Jedwab cudownie spowijał moje ciało. Cała byłam jak iskra, moje nerwy, skóra wibrowały.

Nie bardzo wiedziałam, czego się ode mnie oczekuje, lecz akurat w tej chwili do pokoju wszedł baron. I on się przebrał, włożył granatowy szlafrok. Pokój oświetlała jedynie samotna łojowa świeca, ustawiona na półce.

Przez krótką chwilę staliśmy nieruchomo. Przyjęłam postawę wyczekującą, przez cały czas starałam się wyglądać na wystraszoną i niewinną.

Baron głęboko odetchnął i nagle zrobił krok w przód, a potem jednym ruchem obu rąk rozerwał moją piękną koszulę od góry aż do samego dołu.

Oczywiście uderzyłam w krzyk, koszula bowiem była prześliczna i miałam wielką ochotę ją zatrzymać. On jednak zerwał ją ze mnie, pchnął mnie na łóżko i padł na mnie, jednocześnie ściągając szlafrok.

Wydałam z siebie ściszony jęk, ale udało mi się sprawić, że zabrzmiało w nim przerażenie. Baron był jak odmieniony, syczał przez zęby niczym dzikie zwierzę. Z oczu sypały mu się błyskawice, wyglądał niemal groźnie, lecz tylko niemal. W jego zachowaniu bowiem była niejaka przesada. Szarpnął mnie za włosy, zanurzył w nich ręce i gładził je w dziwny sposób. Drżał też na całym ciele i szeptem powtarzał jakieś słowa, których nie udało mi się zrozumieć.

Miałam wrażenie, że usiłuje sam się rozpalić, co uznałam za nieco obraźliwe.

Czułam teraz jego sztywniejący członek na ciele i miałam wielkie kłopoty z powstrzymaniem się przed wyjściem mu na spotkanie.

Zamiast tego usiłowałam się odsuwać, co było dokładnym przeciwieństwem moich pragnień. Czułam się jak rozpalony piec, jęknęłam leciutko, cicho, on jednak zareagował z wielką gwałtownością.

„Jesteś chętna?” – niemal ryknął, a ja poczułam, jak jego męskość więdnie.

„Chętna do czego, panie? – jęknęłam nieszczęśliwa. – Wszystko to ogromnie mnie przeraża, nie chciałabym dłużej tak leżeć, czuję się obnażona, zdana na twoją laskę, panie, i poniżona”.

„Nie bój się, dziecko, jesteś cudownie piękna i czysta, gdy tak leżysz – oznajmił z wysiłkiem. – Przypominasz pokrytą śniegiem równinę, którą można zdeptać ciężkimi trzewikami, zostawić na niej swój ślad, zniszczyć”.

To ostatnie wypowiedział szeptem do siebie, tak cicho, żebym tego nie słyszała, ale ja mam przecież doskonały słuch.

„Jesteś taka piękna, taka czysta, taka nietknięta” – mówił do mnie jakby w roztargnieniu.

Spontanicznie objęłam go za ramiona, lecz takie postępowanie najwyraźniej go zirytowało. Twarz mu się ściągnęła i chwycił za wielkie nożyce, które służący pozostawili na nocnym stoliku.

Ogarnięty dziką wściekłością, rzucił się na lilie i jął ścinać białe kwiaty.

Nie mogłam powstrzymać się od okrzyku „Nie!”, bo przecież były takie piękne.

„Trzeba je zniszczyć! – syknął. – Doprawdy, zaczynam się zastanawiać, czy ty jesteś dziewicą, czy nie?”

„Ach, oczywiście, że jestem – zapewniłam. – Żaden mężczyzna nawet nie musnął mego ramienia. Jestem dokładnie taka, jak mówisz, mój panie. Biała jak śnieg, nietknięta”.

„Tylko bez namiętności, bo tego u kobiet nie znoszę” – oświadczył z oburzeniem.

„Namiętność? A co to takiego?” – spytałam naiwnie, chociaż ciało miałam gorące jak lawa. Doprawdy, on miałby mówić o namiętności?

„Rzeczywiście jesteś nieświadoma, młodziuteńka i niezbrukana, o, tak!”

Znów zaczął odzyskiwać męskie siły, a ja, dostawszy już wcześniej nauczkę, zrozumiałam, o co mu chodzi, i kiedy usiłował rozsunąć mi nogi, zacisnęłam je najmocniej jak umiałam.

„Nie – szepnęłam. – Proszę mi nic nie robić, boję się, to nieprzyzwoite!”

To go zadowoliło. Męskość natychmiast mu się uniosła, przestał też już być delikatny.

„O, tak, niszczyć, szarpać na kawałki!” – powtarzał jak szaleniec.

„Oszczędź moją niewinność, panie!” – poprosiłam.

Znów próbował rozchylić mi nogi, a ja udałam, że nie mam już dłużej sił się sprzeciwiać. Czułam, że jestem już gotowa, i bałam się, ze on nieodwołalnie musi się zorientować, co się ze mną dzieje.

Wreszcie udało mu się osiągnąć punkt, którego pragnął, a mnie, nieszczęsnej, zabrakło siły, by się opierać, i odpowiedziałam mu z rozedrganym zapałem.

Wyczuł to natychmiast. I wycofał się. W rozczarowaniu zerwał kwiaty kolejnych lilii.

Czy nam nigdy nie uda się tego dokończyć? pomyślałam zniecierpliwiona i obróciłam się na bok.

„Ach, nie, panie! Nie chcę tego, nie mogę. Pozwól mi zachować dziewictwo!”

Jego członek, który znów zaczął już zwisać, natychmiast się podniósł i znów dumnie wskazywał w górę, diabelsko kusicielski.

Baron zmusił mnie do powtórnego ułożenia się na plecach.

I teraz wreszcie zdołał zrealizować swoje zamiary.

Ach, jakże bolało! Zaniosłam się krzykiem, wcale nie udawanym.

Z powodu bólu zdołałam na kilka chwil oprzytomnieć, przynajmniej na tyle, żeby on mógł osiągnąć to, po co przyszedł. Sapiąc i warcząc jak dzikie zwierzę, osiągnął szczyt zaledwie po kilku krótkich pchnięciach.

Teraz jednak ja byłam już tak rozpalona, że na pół z płaczem kazałam mu odejść, i to natychmiast. Byłam urażona i wzburzona, tak mu powiedziałam, lecz rozpaczliwie zaciskałam ręce na brzegu materaca, usiłując powstrzymać osiągnięcie rozkoszy.

Idźże wreszcie do diabła, powtarzałam w myślach z irytacją.

Ale on, nałożywszy szlafrok, wziął z półki świecę i uważnie przyjrzał się pięknej narzucie.

„No tak – powiedział zadowolony. – Krew! Dopełniłem aktu.

Zaliczasz się teraz do wtajemniczonych. Czekają cię podarunki i bogactwa, będziemy się nimi dzielić po równo. Nie zamierzam cię oszukiwać. A teraz żegnaj! Nigdy więcej już mnie nie zobaczysz, lecz ten dom należy do ciebie, dopóki będziesz w jak najlepszy sposób wywiązywać się ze swoich obowiązków. Możliwość pobłogosławienia cię sprawiła mi prawdziwą radość!”

Podał mi jeszcze szkatułkę z małymi, pachnącymi aromatycznymi przyprawami pigułkami. Miałam zażyć jedną już teraz, aby nasze spotkanie nie miało żadnych następstw, i zabieg ten powtarzać za każdym razem, gdyby tylko było to konieczne. Najważniejsza z mojej strony miała być dyskrecja, mogłam liczyć na najwyśmienitsze towarzystwo, żadnych mieszkańców miasta, jedynie przyjezdni, wysoko urodzeni światowcy. Baron miał wiele cennych znajomości na całym świecie.

Odszedł, ja zaś leżałam, słuchając, jak się ubiera, a potem zamyka wyjściowe drzwi. Doszedł mnie odgłos odjeżdżającego powozu.

Moje dłonie sięgnęły do spragnionego łona. I wreszcie zdołałam się doprowadzić do szczytu namiętności. Rozkosz ogarnęła mnie niczym lawina.

Później długo leżałam, rozmyślając o tym, co się stało, i o tym, co nastąpi później.

Czy powinnam stąd uciec?

Ale dokąd? Przecież nikogo tu nie znałam. Nie posiadałam żadnych środków i na samą myśl o tym pojawiło się przede mną upiorne widmo biedy.

Tu zaś czekało mnie życie pełne luksusów.

Postanowiłam poczekać i zobaczyć, co przyniesie czas.

Загрузка...