Lierbakkene, współcześnie

– Ta Estella o ograniczonych horyzontach ma pewną rację – przyznał Antonio. – Gdy wybieramy się w jakąś podróż jako żądni wrażeń turyści, to co najczęściej odwiedzamy i podziwiamy? No cóż, właśnie budowle z dawnych czasów. Bo temu, że kiedyś budowano o wiele piękniej niż teraz, nie da się zaprzeczyć. Lecz jakim kosztem ludzkich istnień wzniesiono te budowle?

– No tak, piramidy… – zamyśliła się Gudrun. – I chiński mur, Wersal i Escurial. Te ściany widziały tyle krwi, morderstw, intryg i tragedii, że powinny płakać rzewnymi łzami.

Pedro uzupełnił:

– Chińska cesarzowa Xixi miała wysłać pieniądze na front, żołnierze bowiem nie mieli jedzenia i marli z głodu. Zamiast tego kazała za te środki zbudować statek z marmuru, tak, z marmuru, przeznaczony do jej letniego pałacu. Statek znajduje się do dzisiaj przy brzegu. Nie jest w stanie unieść się na wodzie, lecz to prawdziwe dzieło sztuki ozdobione mozaikami. Turystom na jego widok aż dech zapiera z zachwytu, ale żołnierze nie doczekali się jedzenia. Czemu należy się pierwszeństwo? Wiecznej sztuce czy kilku tysiącom ludzkich istnień, które tak czy owak miałyby swój kres w ciągu bardzo krótkiego czasu, patrząc na to z perspektywy historii świata?

– To problem etyczny – powiedziała Gudrun. – Na szczęście ludzkość jest teraz bardziej humanitarna.

– Doprawdy? – spytał Antonio cierpko. – Czy też może raczej ludzie stali się zbyt leniwi, by tworzyć sztukę dla wieczności?

– Nie tylko ci, którzy niegdyś pracowali bezpośrednio przy wznoszeniu tych wspaniałości, musieli cierpieć – włączył się do rozmowy Jordi. – Całe rozległe rejony kraju musiały znosić nieludzką biedę po to, by władcom przyjemnie się żyło. Lub by mogli prowadzić wojnę.

– I nie zapominajmy o tym, jakimi bogactwami zawładnął Kościół – przypomniała Vesla. – Nic dziwnego, że mamy teraz tyle wspaniałych katedr i kościołów.

– No tak, a Kościół toczył walkę z koroną o te bogactwa. I to na całym świecie, nie tylko w Skandynawii – dodał Jordi. – Każdy ze swojej strony szarpał najuboższych.

Inger Karlsrud, uznając, że rozmowa za bardzo zboczyła z wyznaczonego toru, rozejrzała się dokoła.

– Muszę przyznać, że wydaje mi się, iż jest wam bardzo dobrze razem. Ale czy jesteście tu bezpieczni?

– Widzieliście chyba wszystkie znaki?

– Tak, tak, owszem, ale macie przecież również zwykłych ziemskich przeciwników.

– Ich liczba została już znacznie zredukowana – wyjaśnił Jordi. – Emma jeszcze przez wiele lat będzie się bała pokazać w tym kraju.

A jeśli chodzi o Leona, to rycerze mówią, że został on unieszkodliwiony, przynajmniej na jakiś czas. Alonzo przebywa w Hiszpanii, a bez tych trojga, którzy przewodzili, norweskie łotry nic nie znaczą. Chwilowo więc jesteśmy bezpieczni.

Morten zaczął się kręcić.

– Ty i Unni twierdzicie, że w pamiętniku Estelli jest mnóstwo wartościowych informacji, a tymczasem jak na razie to same miłosne bzdury.

– Nie bój się, jeszcze wszystko przed tobą – zapewniła go Unni.

– Uważam jednak, że powinniśmy przeczytać wszystko o jej losie.

– Oczywiście – zgodziła się z nią Vesla. – Muszę się dowiedzieć, czy ona w końcu pójdzie do łóżka ze swym pięknym bogiem.

– Do łóżka? – prychnął Morten. – Tu chyba raczej mowa o zgniłej słomie?

– Zobaczymy – odparła Unni. – A teraz bierzcie się do roboty.

Odmawiam czytania na głos!

Загрузка...