A późną nocą, kiedy zmęczeni członkowie komisji wrócili na stację kosmiczną i poszli spać, Główny Koordynator wezwał do siebie Ejbi.
— Chcę panu, koordynatorze, zadać trzy pytania, potem zaś zakomunikować przyjemną nowinę. Pierwsze pytanie: jak długo budował pan to miasto?
— Nie rozumiem pana… — speszył się Ejbi.
— Niech pan nie odstawia durnia — przerwał Dabl Ju. — Więc jak długo?
— Trzy lata… — westchnął koordynator.
— No cóż. Nawet przy tej technice, jaka była na Unie, to dość prędko. Z pana, jak widzę, doskonały organizator.
Ejbi skonfundowany zachichotał. Prawdę mówiąc miał nadzieję, że wszystko jakoś przyschło, a tu masz ci los!
— Piękne miasto pan zbudował, ale trochę zbyt nowe, jak z igły…
— Nie było czasu imitować zabytków, chociaż należało…
— Drugie pytanie: gdzie mogłem widzieć dokładnie takie samo miasto?
— W pańskiej sali konferencyjnej. Na obrazie. Piąty od lewej.
— Oczywiście! — przypomniał sobie od razu Dabl Ju. — Tak jest, piąty od lewej… I jakże pan go tak dokładnie zapamiętał?
— Przez dwieście lat oglądałem! Zapamiętałem chcąc nie chcąc.
— I pytanie ostatnie: od kiedy pańskie sprawozdania nie odpowiadały prawdziwemu stanowi rzeczy?
— Niemal od samego początku — rozłożył ręce Ejbi. — Tubylcy się nie śpieszą… W nosie mają i KRZ, i KWoR. Dzikusy!
— No, teraz i tak wszystko jedno. Otrzymałem zawiadomienie, że różowa opozycja zwyciężyła w Senacie i kontynuowanie naszej pracy uznano za bezcelowe. Tak. Udało się panu!
— Dlaczego? — nie zrozumiał Ejbi.
— Ano dlatego że powrócimy na Oz i pańska tajemnica na zawsze pozostanie tajemnicą…
— Ale pan wie! I może pan…
— Co mogę? Opowiedzieć, że jakiś tam koordynator trzeciego stopnia dwieście lat wodził minie za nos?… Nawiasem mówiąc, za sporządzanie interesujących sprawozdań Parlament przyznał panu tytuł koordynatora pierwszego stopnia. Gratuluję! I proszę mi nie dziękować. Uratowała pana wojna na Miksie. — Dabl Ju zamilkł. — Zresztą, o ile dobrze teraz rozumiem, na wychwalanym Miksie rozkwit nauki i techniki był tak samo nieprawdziwy, jak rozkwit społeczeństwa niewolniczego na Unie!
— A co z wojną bakteriologiczną?
— Tak, straszliwe bakterie, z których powodu żadna komisja nie odważyła się lądować na Miksie, to też nieźle pomyślane. Ależ mam zdolnych koordynatorów! Jeden lepszy od drugiego!