A New Lo!
Jestem posiadaczem niemałej kolekcji wycinków prasowych na temat różnych dziwnych wydarzeń. Zamierzam wydać z czasem ten zbiór w postaci książki.
Większość z nich trafiła do moich rąk w dość niezwykły sposób. Jakiś mały chłopiec zadzwonił do drzwi i powiedział, że zarabia na studia zbierając zamówienia na prenumeratę gazet. Zgodziłem się i odtąd codziennie ramo znajdowałem pod drzwiami paczuszkę wycinków. Gdybym chciał zająć się tą sprawą poważnie, to sądzę, że powinienem wstać któregoś dnia wcześniej i zobaczyć, kto je przynosi.
W każdym razie na początek (podzielę się chyba z wami niektórymi spostrzeżeniami w tym małym artykuliku. Jeśli wywoła on należyte zainteresowanie, pomyślę być może o całej książce. Mam tych wycinków bardzo dużo.
W roku 1874 w Budapeszcie chłopiec stajenny nazwiskiem Oskar Dunkel wpadł pod konia i od tego czasu nikt go już nie oglądał na oczy. Mimo to w książce telefonicznej miasta New York figuruje dzisiaj czternaście osób o nazwisku Oskar Dunkel. Teleportacja? Czy może multiplikacja?
A może Oskar Dunkel ma czternaście telefonów? Z kim on rozmawia? Ma przecież 143 lata.
W Scarsdale, stan New York, sprzedawca krawatów wybucha z hukiem w czasie seansu filmowego. Małe kalifornijskie miasteczko jest poruszone, kiedy znany dentysta zostaje porwany przez wichurę.
A w cztery lata później na pikniku klubu Kiwanis w stanie Vermont trzej mali chłopcy zmienili się w jednego wysokiego mężczyznę.
Wasi uczeni nie są w stanie tego wyjaśnić. Kręcą tylko głowami i mamroczą coś o masowej halucynacji.
Powiedzcie w takim razie, dlaczego wszyscy wyżej wymienieni, kiedy padali ofiarą tych tak zwanych masowych halucynacji, mieli przy sobie stare numery czasopisma Home and Garden?
Dodam jeszcze tylko, że w 1947 roku niejaki Warner Binns, mężczyzna słusznego wzrostu, zniknął wkrótce po tym, gdy został potrącony przez konia w miejscowości Little Rock.
I dlaczego w tej właśnie chwili widzę przez kuchenne okno, jak pada ulewny deszcz z żabami?
W 1912 roku Earl Moonfry, który zbierał zamówienia na prenumeratę Century Magazine i uczył się tańca na korespondencyjnym kursie, prowadzanym przez jedną z wielkich firm z Chicago, postanowił wyjechać do Meksyku i walczyć przeciwko Poncho Vlli. Earl Moanfry zniknął i nie odnalazł się do dzisiaj.
I w ten sposób wydarzenia łączą się w zadziwiające ciągi. Earl Moanfry, który obstalował specjalną parę butów do tańca, znikł. W 1925 raku w Detroit Earl Lumbard, bezrobotny brzuchomówca, przechodził koło konia i nikt go już odtąd nie widział. Dziwne. A gdybym wam powiedział, że ten koń też nazywa się Earl? I że w raku 1926, kiedy oglądała go grupa młodzieży z kółka rolniczego, zniknął również?
Wyjaśnienie? Ja twierdzę, że ktoś zbierał Earlów.
Z drugiej strony w 1936 roku Georgia Moonfry, która prowadziła własny zakład obrzucania dziurek i skracania spodów, znikła 23 października.
Czyżby ktoś zbierał Moonfrych?
Na początku maja 1932 roku w pobliżu miejscowości Saint Paul, jak doniosła miejscowa prasa, człowiek nazwiskiem Oskar Dunkel spadł z jasnego, bezchmurnego nieba i wylądował na grzbiecie kania. Ten Dunkel nie znał żadnego języka poza norweskim. Czy ponad naszymi głowami krążą niewidzialne statki pasażerskie z dziwnym ładunkiem? Czy tego dnia w 1932 roku na pokładzie tajemniczego okrętu ktoś krzyczał „Człowiek za burtą?!”
I dlaczego, kiedy Norman Conover, właściciel kania, stanął za nim, aby stwierdzić, czy nic mu się nie stało, zniknął nagle z głośnym cmoknięciem?
Śmiejcie się z teleportacji, panowie uczeni. Ja mam swoje wycinki.
Nikt już dzisiaj nie wierzy w czarownice. Wycinek z wychodzącej w San Rafael Register Star z dnia 14 sierpnia 1897 roku mówi o dwunastoletniej dziewczynce, która otrzymała świadectwo o rak wcześniej od swoich koleżanek, ponieważ cztery budynki szkolne, w których się uczyła, spłonęły do szczętu.
Dwaj chłopcy z Bristalu w stanie Rhode Island zastali aresztowani, ponieważ całe umeblowanie domu ich babci (ze stromy ojca), pozostawionego na ich opiece, zniknęło w czasie burzy z piorunami.
Wszystkie meble z wyjątkiem starego patefonu pojawiły się w sześć tygodni — później na uroczystym zakończeniu roku szkolnego w Bristolskiej Szkole Stenografii. Zastały ona sprzedane handlarzowi starzyzną, który wsiadając na swój wóz zapalił się nagle. W czasie akcji ratowniczej trzej inni ludzie zapalili się od niego.
Pewien młody człowiek nazwiskiem Ambrose Rheenes wynajął łódkę w górnym biegu Missisipi w marcu 1934 roku. W dwa miesiące później w Jackson, stan Tennessee, tańcząc na prywatnym przyjęciu nagle znikł w płomieniach. Kiedy odnaleziono jego łódkę, stwierdzono, że siedzi w niej trzech małych chłopców. Utrzymywali oni, że jadą na piknik klubu Kiwanis w stanie Vermont.
Wydaje mi się, że coś gdzieś jest nie w porządku.
Przeszło dwadzieścia lat temu w New Yorku pewien facet nazwiskiem Benchley napisał już coś bardzo podobnego. W kołach akademickich wyśmiewają się z teleportacji. Jak inaczej można to wytłumaczyć?
Przełożył Lech Jęczmyk