II

Przed trzystu laty, kiedy Ejbi Si był jeszcze studentem, zwiad kosmiczny Ozu wykrył na samym skraju galaktyki piętnaście planet zamieszkanych przez istoty rozumne.

Planety znajdowały się w trzech przyległych układach gwiezdnych, a ich mieszkańcy — podobnie jak mieszkańcy Ozu — byli humanoidami, lecz znajdowali się w początkowych stadiach rozwoju.

Przestudiowawszy uważnie sprawozdanie zwiadu kosmicznego uczeni Ozu oświadczyli, że nowo odkryte humanoidy rozwijają się niezwykle szybko, wobec czego już po ośmiuset — dziewięciuset latach będzie można nawiązać kontakt z najbardziej rozwiniętymi cywilizacjami. A po dwudziestu — trzydziestu tysiącleciach będzie się można w pełni porozumieć i z pozostałymi.

Wtedy właśnie Prezydent Ozu, Dżi Ejcz, wysunął swoją fantastyczną ideę.

— Mieszkańcy dalekich planet są nie tylko naszymi młodszymi braćmi w rozumie, którym powinniśmy pomóc. Są oni także potencjalnymi nabywcami naszych towarów. Im więc wcześniej przekształcą się z potencjalnych nabywców w realnych, tym lepiej i dla nas, i dla nich.

A dopiąć tego można tylko w jeden sposób: powinniśmy sztucznie przyśpieszyć rozwój naszych młodszych braci i przez to przyczynić się do postępu.

Niepostrzeżenie dla podopiecznych zaczniemy ich chronić przed omyłkami. Nie pozwolimy im tracić czasu na długie poszukiwania i będziemy powoli podpowiadać gotowe odpowiedzi.

Żadnych poszukiwań — tylko odkrycia!

Żadnych błędnych teorii i hipotez — tylko dawno wypróbowane prawdy!

Ideę tę Prezydent wyłożył w orędziu do najwyższych organów Ozu — Senatu i Parlamentu.

Na krótko przedtem konserwatywny Parlament uzupełniono na wniosek tegoż Prezydenta młodzieżą o poglądach postępowych. Toteż projekt ustawy o pomocy młodszym braciom Parlament uchwalił niemal jednogłośnie.

W Senacie natomiast nastąpił rozłam — senatorzy podzielili się na liliowych, którzy popierali projekt, i różowych — głosujących przeciw niemu. Liliowi jednak zwyciężyli. I później też różowi zawsze pozostawali w opozycji do wszystkiego, co proponowali liliowi.

W ciągu dwudziestu lat od przyjęcia ustawy napisano drobiazgowe instrukcje, przepisy, dyrektywy i zalecenia dotyczące całej pracy ekspedycji kosmicznej. Następnie opracowano szczegółowe programy i harmonogramy przyśpieszenia rozwoju historycznego dla każdej planety z osobna. Wszystko to razem stanowiło wielotomowy Kodeks Reguł Zasadniczych (KRZ) i jeszcze obszerniejszy Kodeks Wyjątków od Reguł (KWoR)[6].

Potem odpowiednio do liczby podopiecznych planet utworzono piętnaście grup (po dwa tysiące instruktorów w grupie) i przydzielono do grup szefów-koordynatorów podporządkowanych Głównemu Koordynatorowi. I oto, przybywszy na miejsce przeznaczenia, ekspedycja kosmiczna rozpoczęła swą działalność.

Każda grupa miała własną, wiszącą wysoko nad planetą, stację kosmiczną, statek do przelotów międzygwiezdnych i tuzin niewielkich rakietoplanów utrzymujących komunikację między stacją a planetą.

Rozrzuceni po planecie instruktorzy podpowiadali tuziemcom wszelkie możliwe postępowe idee. A ponieważ młodsi bracia nie powinni byli podejrzewać, że się ich na siłę cywilizuje, instruktorzy musieli się upodobnić do tubylców, żyć w jaskiniach, znosić potworne warunki życia i pracować w jak najściślejszej konspiracji.

Na bardziej rozwiniętych planetach żyć było łatwiej, a maskować się trudniej. Toteż niejeden instruktor stał się ofiarą własnej nieostrożności.

Idee należało podpowiadać jedynie w tej kolejności, którą podawały KRZ i KWoR. Jakakolwiek twórczość amatorska maskowana mianem inicjatywy nie znajdowała aprobaty, gdyż autorzy Reguł Zasadniczych (a układały je przede wszystkim urządzenia elektroniczne) wiedzieli najlepiej, jak postępować w tym lub owym wypadku.

Koordynatorzy rokrocznie dostarczali sprawozdania Głównemu Koordynatorowi, który przesyłał je na Oz.

A raz na sześć lat szefowie grup zbierali się w sztabie, gdzie osobiście zdawali sprawę ze swych osiągnięć i niepowodzeń.

Jak stwierdzono w pierwszym już stuleciu, niektóre cywilizacje poddawały się przyśpieszonemu rozwojowi łatwiej, inne — trudniej. Jeśli tną przykład chodzi o Miksa, to pod względem nauki i techniki zajmował on początkowo zaledwie piąte miejsce. Później jednak dzięki wysiłkom instruktorów i koordynatora Eksuaj Zeta Miksjanie szybko nabrali tempa i w ciągu stu lat pozostawili w tyle wszystkie inne planety, wyprzedzając terminy harmonogramu przyśpieszonego rozwoju niemal o półtora stulecia.

Opiekujący się tą planetą koordynator Eksuaj Zet uważany był oczywiście za najlepszego koordynatora. Jego sukcesy sprawiły, że różowa opozycja na Ozie przycichła, i nawet sporadyczne niepowodzenia na niektórych innych planetach nie mogły zachwiać pozycją liliowych.

Autorytet koordynatora tak wzrósł, że pewnego razu Eksuaj po prostu przepędził inspekcję, która przyleciała z Ozu. Skoro i taki niesłychany wybryk uszedł mu na sucho, nikt już nie ryzykował pojawienia się na Miksie bez uprzedzenia.

Ale Eksuaj Zet przysiągł, że Miks będzie pierwszą planetą, z którą się uda nawiązać stosunki handlowe. Wszyscy byli pewni, że takie zwycięstwo zgubi do reszty różowych.

Eksuaj relacjonował, że w myśl informacji instruktorów Miksjanie wiedzą już o istnieniu innych zamieszkanych światów i sądzą, że dobrze by było nawiązać z nimi kontakt.

Podczas ostatniej narady Eksuaj oświadczył, że pierwsze oficjalne spotkanie z Miksjanami nastąpi za jakieś dziesięć lat, a umowa handlowa zostanie podpisana za piętnaście. Na podpisanie umowy zapraszał wszystkich swoich kolegów i wielką delegację z Ozu.

Główny jednak nalegał, by koordynator przyśpieszył wydarzenia przynajmniej dwukrotnie, i Eksuaj Zet musiał się na to zgodzić.

Do nowo wyznaczonego terminu brakowało zaledwie czterech lat, aż tu nagle taka niemiła sprawa — wojna!..

Загрузка...