A-Cis przybył do Astrobolidu w początkach listopada wraz ze mną, Andrzejem i Korą. Dean pozostał na Juvencie. Od dramatycznej rozmowy w trzecim dniu naszego pobytu w Mieście Zespolonej Myśli widziałam go zaledwie raz, i to z daleka. Usłyszałam tylko przez głośniki konwernomów A-Cisa, że Dean czuje się dobrze i ściśle współpracuje z Lu.
Statek kosmiczny A-Cisa, zakotwiczony w pobliżu śluzy Astrobolidu, miał kształt kuli, a właściwie ogromnej gruszki o kryształowych ścianach. W jego wnętrzu można było dostrzec elipsoidalny twór przypominający jeżowca przykrytego przezroczystym kloszem. Był to ów niezwykły przyrząd, zwany przez Lu i A-Cisa dublomózgiem. Natychmiast nasi fizycy, konstruktorzy i fizjologowie pod przewodnictwem matema-tyczki i logiczki Tai zajęli się szczegółowym zbadaniem tego skomplikowanego zespołu cybernetycznego.
A-Cis nie wzbraniał im dokonywania eksperymentów na sobie. Przeciwnie — często zachęcał nawet do doświadczeń i podsuwał oryginalne pomysły, dzięki którym łatwiej było nam zrozumieć wiele złożonych procesów fizyko-chemicznych zachodzących w du-blomózgu. Tak jak przypuszczaliśmy, była to sieć niezmiernie skomplikowana, skonstruowana na podstawie tych samych zasad i formuł matematycznych, za pomocą których można opisać działanie układu nerwowego człowieka czy innej myślącej istoty.
A-Cis nie czuł się jednak dobrze w naszym świecie. Niemałe znaczenie miało tu z pewnością zwolnione tempo procesów fizjologicznych. Poddawał się temu w imię ułatwienia kontaktu słownego, prawdopodobnie na wyraźne polecenie swych przewodników. Męczyły go też z pewnością, mimo pomocy dublomózgu, nieustanne pytania i eksperymenty dwudziestu paru Ziemian, którzy nie dawali mu spokoju.
Ja współpracowałam z nim nad rozszerzeniem metod wymiany myśli, korzystając pośrednio z pomocy wszystkich kolegów. Czy współpraca z A-Cisem była łatwa? Na pewno nie, chociaż czynił ogromne wysiłki, aby mi ułatwić zrozumienie trudnych pojęć, jakimi nieustannie operował. Ponadto, w pierwszej fazie znajomości, nie mogłam się przyzwyczaić do jego wyglądu, a badawcze spojrzenie dwojga szeroko rozstawionych oczu napełniało mnie długo niepokojem. Później oswoiłam się z tym, a nawet zaczęłam żywić do A-Cisa pewnego rodzaju sympatię, jakkolwiek pomieszaną z dużą dozą rezerwy i nieufności.
Mimo stałego doskonalenia konwernomów i coraz łatwiejszej wymiany prostych myśli, stosunek Urpian do nas nasuwał w dalszym ciągu wiele wątpliwości. Co prawda, w zachowaniu A-Cisa można było zauważyć pewne pocieszające zmiany. Nie podkreślał już w tak nieprzyjemny sposób, że traktuje ludzi jako istoty niższego gatunku. Mogło to jednak wypływać ze względów taktycznych, w celu pozyskania naszego zaufania.
Urpianie przewyższają nas ogromnie sprawnością procesu rozumowania, nie mówiąc już o wiedzy, jaką dysponuje ich Pamięć Wieczysta, ale niekiedy można zaobserwować u nich ogromne zawężenie horyzontów, a nawet pewnego rodzaju tępotę. Te „zaćmienia” umysłowe dotyczą najczęściej wszystkiego, co wiąże się z doznaniami emocjonalnymi, z uczuciami estetycznymi i moralnością.
Niemniej każdy dzień pobytu A-Cisa w Astrobolidzie przyczyniał się do szybkiego wzbogacenia naszej wiedzy. Postęp dotyczył zresztą nie tylko dziedziny sztucznych mózgów i samosterowania, określonej ogólnie przez Urpian jako automatocebria, ale również wielu problemów dotyczących struktury materii, problemów antycząstek i antygrawitacji, jak też zdobyczy ściśle technicznych: wyzwolenia blisko dziewięćdziesięciu ośmiu procent energii masy spoczynkowej, budowy silników fotonowych i praktycznych metod przemiany postaci energii występujących w mido.
Także w naukach biologicznych zaznaczały się perspektywy znacznego postępu, zwłaszcza w inżynierii genetycznej, w sterowaniu procesami metabolicznymi i kierunkowaniu ewolucji Urpianie wyprzedzili nas znacznie. Osobną, bardzo trudną do zgłębienia dziedzinę wiedzy stanowiła ta gałąź cybernetyki, która w powiązaniu z fizjologią i psychologią zajmowała się techniką czytania myśli i uczuć. Opanowanie jej wymagało jednak jeszcze wielu studiów przygotowawczych.
Gdyby nie sprawa Deana, można by nawet sądzić, iż stosunki między nami a Urpianami powoli, ale systematycznie zaczynały się stabilizować. Ja ze swej strony robiłam wszystko, aby w jakiś sposób przez A-Cisa i Lu nawiązać łączność z Deanem i namówić go do powrotu. Niestety, bez skutku. Lu zjawiał się w Astrobolidzie bardzo rzadko, a ponadto podejrzewałam, że specjalnie mnie unika. Kiedyś jednak udało mi się go przyłapać i zagadnąć o Deana.
— Dean wróci tu wkrótce — odrzekł swobodnie.
— I zostanie?
— Zostanie. Będziecie razem.
Gotowa byłam go ucałować za tę dobrą nowinę. Nawet stare urazy do Lu jakby przybladły.
Również A-Cis potwierdził tę wiadomość, dodając jednocześnie, że Dean ma pozostawioną całkowitą swobodę działania… w granicach bezpieczeństwa.
— Jego przyjazdu nie będę ani opóźniał, ani też przyspieszał, ale lepiej byłoby, gdyby Dean został jeszcze na Juvencie — powiedział jakoś zagadkowo, lecz nie udało mi się nic więcej z niego wydobyć. A-Cis miał brzydki zwyczaj wyłączania się niespodziewanie z rozmowy i wówczas nie było siły, która by skłoniła go do odpowiedzi na najprostsze pytanie.
W tydzień po tej rozmowie Dean zjawił się w Astrobolidzie. Ubrany był w zwykły strój ekspedycyjny, pod nim miał jednak przezroczystą, obcisłą szatę urpiańska.
W chwili gdy stanął w progu pracowni, zauważyłam natychmiast, że dzieje się z nim coś niedobrego. Twarz miał bladą, zmęczoną. Zapadnięte głęboko oczy płonęły chorobliwym blaskiem.
Byłam sama, a jednak w pierwszej chwili zdawał się mnie nie dostrzegać. Nagle skoczył ku mnie z okrzykiem:
— Daisy! Tak się cieszę, że znów będziemy razem! Wziął mnie w ramiona.
— A jednak nie chciałeś wrócić. — Nie mogłem. Chciałem jak najbliżej, jak najlepiej poznać ich życie.
— Myślałam, że o mnie zapomniałeś. Źle wyglądasz, Dean. Czy nie jesteś chory?
— Nie. Czuję się świetnie. Nic mi nie jest. To tylko zmęczenie. Musiałem ciężko pracować, aby jak najwięcej skorzystać. Czas nagli.
W oczach jego pojawił się na moment i zgasł jakiś nieprzyjemny błysk.
— I do jakich doszedłeś wniosków?
— Nie mówmy o tym. To nieważne — przerwał mi pośpiesznie, nerwowo.
— To nieważne… — przytaknęłam i, starając się okazać mu jak najwięcej serdeczności, dodałam: — Nie przejmuj się niczym. Byłam niemal pewna, że jeśli nawet zrozumiał swój błąd, nie przyzna tego otwarcie. Odkąd go znałam, a znaliśmy się od dzieciństwa, zawsze uważał to za uwłaczające jego godności.
Uśmiechnął się do mnie nie wiedząc, co mi odpowiedzieć.
— Zostaniesz? — zapytałam.
— Zostanę, a jeśli nawet musiałbym wrócić na Juventę, to na bardzo krótko. Przyleciałem, bo naprawdę brakuje mi ciebie — mówił z dawną szczerością. Pomyślałam, że jednak nie jest zupełnie normalny.
— A więc boisz się mnie — powiedział nagle. — Podejrzewasz, że mnie przeinaczyli. Nie masz racji. Jestem zupełnie normalny. Przyleciałem, bo mi ciebie brakuje. Zorientowałam się że, podobnie jak Zoe, posiadł zdolność odgadywania myśli.
— Tak. Czytam w twych myślach — podchwycił z uśmiechem. — Teraz nic się nie ukryje przede mną.
— Nigdy nic nie ukrywałam przed tobą. Wiesz najlepiej. Zmieszał się trochę. Przyszło mi na myśl, że może dlatego właśnie odszedł z Lu. Przechwycił tę myśl natychmiast.
— Nie myśl, że czytanie myśli jest szczytem, do którego dążę. Sięgam znacznie wyżej — znów zauważyłam jakiś chorobliwy błysk w jego oczach. Uprzytomniwszy to sobie stropił się nieco i zmienił temat.
— Chciałbym, abyś poznała bliżej Lu. To nie jest wcale bezduszny robot, jak go niektórzy u nas nazywają. To niezwykle mądry chłopiec. Przyszły geniusz. Czy wiesz, że już teraz wprowadził szereg udoskonaleń do dublomózgów? Nawet Urpianie uznali to za rewelację, choć oni chyba niczemu się nie dziwią. I nie jest to żaden maniak zapatrzony w siebie. Przeciwnie — gotów oddać wszystko dla ludzkości. On naprawdę czuje się związany z nami. Nie wiem, za co go tak znienawidziliście.
— Bynajmniej. Tu żadnej roli nie odgrywa nienawiść.
— Wiem — przerwał mi gwałtownie. — Ty myślisz, że to tylko strach. To nie tylko strach! To obawa przed koniecznością zerwania z dotychczasowymi nawykami, z ciasnym, ograniczonym myśleniem. Kiedyś, przed stu trzydziestu pięciu laty, gdyśmy jako Celestianie poznali ten świat, wydawał się nam ideałem. Okazuje się jednak, że nasze umysły, umysły Celestian, łatwiej pojmują głęboki sens rozwoju świata. Ich umysły są skostniałe. Ich przeraża perspektywa przemiany sposobu patrzenia na świat. Ich przeraża konieczność dziejowa, jaką jest wyższy, urpiański stopień zespolenia myśli i zorganizowanego działania. Oni boją się zrosnąć w jedno planowo działające ciało. Nie chcą podporządkować się woli mądrzejszych i widzących lepiej przyszłość przewodników. Po prostu egoizm przez nich przemawia.
Zapalał się coraz bardziej i czułam, że ten nowy Dean daleki jest od Deana dawnego, sprzed miesiąca czy roku. Moje myśli znów go zreflektowały. Spojrzał na mnie spokojniej i powiedział:
— Nie ma jednak potrzeby tym się martwić. To wszystko da się jeszcze naprawić. Może zresztą ja nie mam racji. Tego wieczoru zjedliśmy kolację w nastroju niemal tak pogodnym jak przed przybyciem do Układu Alfa Centauri. Dean odpowiadał chętnie na pytania dotyczące-jego pobytu u Urpian.
Okazało się, że brał udział, tak jak i ja, w udoskonalaniu zespołu translatorów i z własnej woli był przez cały okres nieobecności poddany działaniu urządzeń przyspieszających tempo procesów fizjologicznych. Przeważnie pracował z Lu, który usiłował wzbogacić jego umysł, ale jakie osiągnęli rezultaty — wykaże praktyka. Mówił, że Lu przybędzie niedługo do Astrobolidu, aby przedstawić wszystkim opracowany przez siebie plan współpracy z Urpianami, zmierzający do wykorzystania wszystkich ich zdobyczy z pożytkiem dla cywilizacji ludzkiej. Dean nie reagował na zaczepki Renego, który nie szczędził cierpkich uwag pod adresem swego wnuka — Lu.
Zoe zjawiła się dopiero pod koniec kolacji. Ponieważ A-Cis opuszczał na kilka dni Astrobolid, chciała przedtem wyjaśnić do końca problemy dotyczące istoty promieniowania wywołującego zaburzenia psychiczne u ludzi, którego działanie zaobserwowaliśmy jeszcze w Układzie Proximy.
— No i cóż, Zoe? Straciłaś już swe zdolności telepatyczne? — zawołał Dean, witając się z nią i odpowiadając sam sobie dodał: — Ach tak, więc jednak w dużym stopniu…
— Nie ciesz się. Jeśli zostaniesz w Astrobolidzie i ty również staniesz się normalnym człowiekiem — odparła Zoe uszczypliwie.
— O czym tak długo gadałaś z A-Cisem? — usiłowałam zmienić temat rozmowy.
— Zainteresował się sprawą kradzieży mumii. Musiałam mu przegrywać taśmy.
— Jakiej mumii? — zdziwił się Dean, gdyż nie słyszał ostatniej audycji z Ziemi i nie wiedział o tej sensacji.
Pośpieszyłam więc z wyjaśnieniem:
— Wczoraj w audycji z Ziemi usłyszeliśmy interesującą ciekawostkę. Bo chyba inaczej trudno to nazwać. W czasie geologicznych sondowań ultradźwiękowych w pobliżu morza Rosa na Antarktydzie natrafiono na dużą skamieniałość o masie około trzech ton. Początkowo przypuszczano, że to zwykły meteoryt sprzed stu trzydziestu milionów lat, gdyż tyle wynosił wiek osadów dennych, w których dokonano odkrycia. Jednak już wstępne badania wykazały, że jest to, co prawda, meteoryt, ale nie zwykły kamienny czy żelazny, lecz krzemoorganiczny.
— To rewelacja, jakiej chyba świat nie widział! — zapalił się Dean.
— Właśnie! Urpianie również zainteresowali się odkryciem. Ale wracam do tematu. Otóż polecenie zbadania meteorytu otrzymał zespól astrobiologa Rama Gori. Zanim jednak przystąpiono do szczegółowych analiz, meteoryt został skradziony.
— Skradziony?
— Tak. Jest to pierwszy wypadek kradzieży w laboratorium naukowym chyba od trzech wieków. Trudno zresztą zrozumieć przyczynę przywłaszczenia sobie znaleziska.
— Chyba jakiś wariat!
— Oczywiście. To jest najbardziej prawdopodobne. Sensacja tym większa, że jak wynika z prześwietlań bryły, które Ram Gori zdążył jeszcze dokonać, bolid nie powstał z jakiegoś jednolitego tworzywa krzemoorganicznego. Na zdjęciu widać wyraźnie jakby skamieniałą mumię jakiejś istoty o wielu odnóżach, otoczoną czymś w rodzaju grubego kokona. Ale to są tylko zdjęcia. Bryła zniknęła. Niektórzy złośliwi dziennikarze posądzają nawet profesora Gori, że ukrył znalezisko, gdyż okazało się ono zwykłym meteorytem. Inaczej mówiąc, posądzają go, że bał się kompromitacji.
— A skąd ukradziono tę bryłę? Trzy tony to nie bagatela!
— Leżała na podwórku instytutu. Mógł w nocy nadlecieć ktoś i zabrać. Przecież na pewno nikt nie pilnował…
— No i co na to A-Cis?
— Cóż może powiedzieć? — odrzekła Zoe. — Mogłam mu pokazać tylko prześwietlenia. Ale to wszystko mało. A-Cis jest jednak zdania, że może to być istotnie mumia jakiejś istoty krzemoorganicznej. Twierdzi, że oni, Urpianie, uważają za bardzo możliwe, iż gdzieś istnieją nawet myślące istoty krzemoorganiczne. Że tak powiem — silihomidzi.
— No i co jeszcze powiedział?
— Dyskutowaliśmy przede wszystkim o moralnej ocenie czynu. Chodzi o to, że dla Urpian problem przywłaszczenia sobie czegokolwiek jest zupełnie niezrozumiały. W ich społeczeństwie, jak twierdzi A-Cis, zjawisko kradzieży zaniknęło bardzo wcześnie. Musiałam sprawę szeroko przedyskutować z A-Cisem, gdyż fakt kradzieży mumii uznał on po prostu za szczególnie jaskrawy dowód prymitywizmu psychiki ludzkiej.
— Bo też tak jest! — rzekł z westchnieniem Dean.
— Nie można upraszczać zagadnienia. Obecnie kradzież jest na Ziemi zjawiskiem niezmiernie rzadkim i to z reguły patologicznym. Musiałam to A-Cisowi wytłumaczyć i przy okazji dyskusja przeniosła się na problem moralności. Są to bardzo ważne sprawy i zdaje się dotąd przez nas nie doceniane. Tu będzie można znaleźć wspólną płaszczyznę dyskusji. A-Cis zdawał się podzielać nasze zdanie, że istnieją pewne zasady moralne obowiązujące w całym wszechświecie.
— To znaczy obowiązujące wszystkie istoty rozumne!
— Oczywiście. Chociażby prawo każdej istoty do życia i rozwoju. Zasady postępowania takie, by, oczywiście w granicach własnego bezpieczeństwa — jak mawia A-Cis — zapewnić najlepsze warunki życia innym istotom.
— Czyli „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”? — wtrącił Rene.
— Coś w tym sensie. Z tej zasady może wynikać wiele praw obowiązujących wszystkie istoty.
— Ale czy ta zasada może obowiązywać w stosunkach między istotami stojącymi na różnym szczeblu rozwoju? — zauważył Dean.
— Te same wątpliwości miał A-Cis. Zdawał się jednak zgadzać ze mną, że w stosunku do istot rozumnych, nawet tak prymitywnych jak Temidzi, powinna obowiązywać.
— A ty sądzisz, że powinna obowiązywać w stosunku do wszelkich istot żywych? — zaśmiał się Dean.
— Tak.
— Nawet do roślin i bakterii?
— Nawet do roślin. Bakterie to inna sprawa. Obowiązuje tu jednak zasadnicze zastrzeżenie: w obronie własnego życia można niszczyć inne życie. Powody muszą być ważkie. Żadnego życia nie wolno niszczyć bezmyślnie, bez potrzeby, dla zabawy czy własnej wygody. Nie wolno go odmieniać i przekształcać według własnego widzimisię!
— No, zdaje się, że mocno przeholowałaś — uśmiechnął się Rene, a Kora dorzuciła:
— Jeśli to wszystko powiedziałaś A-Cisowi, na pewno był bardzo zdziwiony.
— Nie bójcie się. Ograniczyłam się do istot rozumnych. Może macie rację, że to przesada, ale…
— Życie jest największym skarbem wszechświata — dokończył Allan.
— Właśnie to miałam na myśli — Zoe posłała mu uśmiech tak rzadki ostatnio na jej ustach.
— Chodź ze mną, Daisy! — usłyszałam nad uchem szept Deana. Uścisnął mi delikatnie dłoń.
Wstaliśmy z foteli i podążyliśmy ku drzwiom windy. Rozmowa toczyła się dalej, tylko Zoe podniosła się i dogoniła nas przy wyjściu.
— Słuchaj, Dean!
Odwróciliśmy się ku niej. Patrzyła uparcie w oczy mego męża.
— Pamiętaj! Ty tego nie zrobisz! — powiedziała z naciskiem.
— Ależ, Zoe! Co ty pleciesz? Twoje podejrzenia są bezpodstawne… Zoe jakby się zmieszała.
— Może…
— Ty już czytać myśli nie potrafisz — podjął śmielej. — Plączą ci się. Ja nic złego nie miałem na myśli — odsunął ją od drzwi i wszedł do windy, pociągając mnie za sobą.
Gdy wysiadaliśmy, wydawał mi się trochę zmieszany. Jednak jego uśmiech był szczery.
— Chodźmy do naszej kabiny — powiedział cicho.
Był niezwykle czuły i serdeczny. Gdy wziął mnie w ramiona, zapomniałam o wszyst- kim, co w ostatnim czasie poczynało nas dzielić. Tak długo tęskniłam do tej chwili. Czułam się ogromnie szczęśliwa.
— Zostaniesz matką — szepnął mi Dean do ucha. — Urodzisz córkę… W tej chwili uświadomiłam sobie, że przybył tu nie tylko dla mnie.
— Dean! Co masz na myśli mówiąc, że…
— Tak bym chciał, aby Lu… Synteza jest bezbolesna… Odsunęłam się od niego z przerażeniem.
— Nie! Nie!
— Daisy! Nie doprowadzaj mnie do… — rozpoczął innym już tonem i urwał. Zdawało mi się, że w oczach jego dostrzegam obłęd. Zerwałam się z tapczanu.
— Do czego? Do czego mam cię nie doprowadzić? — zapytałam przygotowana już na wszystko.
Objął mnie gwałtownie wpół i przygarnął do siebie. Uczułam, iż jakiś zimny, metalowy przedmiot dotknął mego czoła. Jednocześnie w głowie zaczęło mi szumieć, a całe ciało ogarnął bezwład.
Przed oczyma zaczęły mi tańczyć i zamazywać się strzępy obrazów: ściany kabiny, twarz Deana, jego ręka wzniesiona nad moją głową, ręka, w której błysnął mi na moment jakiś czarny, owalny przedmiot.
Chciałam się wyrwać z jego objęć, ale nie byłam w stanie wykonać najmniejszego ruchu. Czułam, że zapadam się gdzieś w dół, w przepaść…
Obudziłam się w niedużej, jasno oświetlonej sali, o ścianach i suficie z mleczno-białego „szkła”. Tylko jedna ze ścian była przezroczysta i widać było za nią urpiański ogród z pomarańczowymi, żółtymi i zielonymi roślinami.
Leżałam na dziwacznym tapczanie pokrytym miękkim, podobnym w dotyku do puchu, piankowym tworzywem. Kilka sprzętów, niewątpliwie przeznaczonych dla ludzi, między innymi stolik, szafka i fotele, dopełniało umeblowania.
Wstałam z tapczana i zakręciło mi się w głowie. Byłam osłabiona jak po długiej męczącej chorobie. Podeszłam do przezroczystej ściany. Nigdzie nie spostrzegłam nawet śladu otworów wejściowych. W ogrodzie panowała cisza i spokój. Mimo że miałam na sobie zwykłe ubranie — wideofonu nie było.
— Dean! — zawołałam głośno. Nie usłyszałam odpowiedzi.
Zaczęłam bić pięściami w ściany. Były one miękkie, elastyczne, uginające się pod dotykiem i nie wydawały żadnego odgłosu.
Podeszłam do stolika. Stało tam jakieś zamknięte naczynie z trzema rurkami. Prawdopodobnie znajdował się w nim płyn odżywczy. Uniosłam naczynie w górę i upuściłam z niedużej wysokości na stół. Spadało wolno, niezwykle wolno. A więc moja zdolność odbierania wrażeń została wzmożona.
Zaczęłam znów nawoływać, wzywać Deana, Lu, A-Cisa. Ale nikt się nie zjawiał. Byłam uwięziona. Niewątpliwie znajdowałam się na Juvencie, może nawet w Mieście Zespolonej Myśli.
Uważnie obejrzałam swe ciało. Niestety, potwierdzały się najgorsze obawy: znalazłam liczne ślady przyssawek, zacisków i elektrod.
A więc dokonano na mnie eksperymentu. Będę musiała urodzić, tak jak Zoe, Urpianina. Jak to się jednak stało, że koledzy pozwolili Deanowi zabrać mnie nieprzytomną z Astrobolidu? A może nie byłam nieprzytomna? Może tylko nie pamiętam? Może Dean podporządkował moją wolę swej woli i wszystkim zdawało się, że sama chcę z nim lecieć? Na pewno A-Cis był z nimi w porozumieniu.
Niespodziewanie jedna ze ścian jakby się rozstąpiła i do pokoju weszła mała, szara postać.
Poznałam.
— A-Cis! Gdzie ja jestem?
— Tam gdzie chciałaś.
— Ja? To nieprawda! Coście ze mną zrobili? Urpianin patrzył na mnie ze zwykłym spokojem.
— Nie ja cię tu przeniosłem — rozległ się melodyjny glos translatora — ani też żaden z Urpian.
— A więc Dean i Lu? I tyś im na to pozwolił?
— Ja im nie wydawałem takiego polecenia. Mają pełną swobodę działania w granicach bezpieczeństwa, tak jak każdy Ziemianin.
— Gdzie ja…
— Jesteś w Mieście Zespolonej Myśli, w domu Deana i Lu.
— A co dzieje się z Deanem? W jaki sposób zabrał mnie ze statku?
— Poszłaś sama. Dean i Lu znajdują się w tej chwili w Astrobolidzie.
— Poszłam sama? A więc…
— Tak. Stało się. Urodzisz córkę, która ma być żoną Lu i matką nowej ludzkości.
— Nowej ludzkości? Co Lu i Dean robią w Astrobolidzie? — zapytałam gwałtownie.
— Lu wciela w życie swój plan. Dean mu pomaga.
— A Andrzej, Igor, Kora? A inni? Zoe? Nie stawiają oporu?
— Już nie.
— To wyście do tego doprowadzili! Chcecie naszymi rękami…
Skoczyłam ku A-Cisowi wpółprzytomna z gniewu i rozpaczy. Nie dosięgły go jednak moje ręce. Natrafiłam na… pustą przestrzeń. To był tylko obraz wytworzony przez telewizory Urpiańskie.
— I co? Co teraz będzie? Co z nami będzie?
Czułam, że za chwilę padnę jak Zoe przed A-Cisem na kolana i będę błagać o litość. Choć wiem, że te istoty nie znają litości ani współczucia.
— Co z wami będzie? — powtórzył konwernom pytanie i po chwili dodał z naciskiem: — Macie wolną wolę. Tak jak chcieliście.
— Nie mamy żadnej wolnej woli! Wyście nam ją odebrali! Lu i Dean to narzędzia! Ślepe narzędzia! Wasze narzędzia!
— Nie! Jeśli nawet Dean i Lu narzucili swą wolę twoim towarzyszom, ty w tej chwili nie jesteś we władaniu Deana i Lu. Twój umysł jest wolny.
— Ale jestem zamknięta w tych pięciu ścianach!
— Już nie. Możesz w każdej chwili opuścić tę salę.
— Jak to możliwe? Dlaczego?
— Jesteś w Mieście Zespolonej Myśli. Jesteś u nas, Urpian. Myśmy zaś przyrzekli wam, że nie będziemy ingerować w pracę mózgu tych, którzy tego nie chcą. Ty nie chcesz…
— I nic nie działacie? — przerwałam. — Dlaczego ty nie lecisz do Astrobolidu? Nie przeciwstawiasz się temu, co chce uczynić Lu wbrew naszej woli?
— To nie nasza sprawa.
— Nic nie robicie, bo wam na tym zależy. Bo plany Lu to wasze plany!
— Działaj sama, jeśli chcesz. Mido czeka.
— Oczywiście, jeśli tylko będę mogła, to polecę! Czy jednak potrafię przeciwstawić się Lu? Czy istnieje choć jedna szansa na tysiąc?
— Przeciwstawisz się, jeśli zechcesz.
Głos płynący z translatora był spokojny i zimny.
— Muszę jednak cię przygotować…
W tej samej chwili uczułam, że skórę całego mojego ciała zwilża jakaś chłodnawa ciecz. Pokrywa twarz, płynie między włosami, ścieka po szyi, ramionach, plecach… zastygając w dobrze znany mi elastyczny strój noszony przez Lu, Deana, a dawniej Zoe.
— Chcesz już lecieć? Czasu mało…
— Tak. — Otoczył mnie obłok mgły. Jakaś siła uniosła mnie w górę.
— Co mam robić? Jak działać? — zawołałam do niewidocznego A-Cisa.
— Będziesz robić to, co uznasz za słuszne! Przekonamy się, jak potraficie kształtować swe losy!
Głos zamilkł i nie usłyszałam go więcej.
Otaczająca mnie mgła zrzedła i ujrzałam, że jestem zawieszona między gwiaździstym niebem a ogromnym globem planety.
Czas wlókł się wolno.
Usiłowałam skupić myśli, rozważyć na chłodno sytuację. Ale byłam tak zdenerwowana i wytrącona z równowagi dziwnym zachowaniem się Urpian, że nie potrafiłam skoncentrować uwagi na żadnym problemie.
Setki pytań cisnęło mi się do głowy: Co zastanę w Astrobolidzie? W jaki sposób przeciwstawię się Lu? Dlaczego Urpianie wysłali mnie do Astrobolidu? Czyżby zrozumieli swój błąd? A może to podstęp? Albo jakiś nowy eksperyment? A może, po prostu, na podstawie wiedzy gromadzonej przez długie wieki i po przeanalizowaniu wszystkich faktów doszli do wniosku, że ich plan przeobrażenia ludzkości może przynieść nam tylko szkodę? Może zadecydowało tu sięgnięcie przez I.u Deana siłą po władzę? Wszystko to było dla mnie wielką niewiadomą.
Nie wiem, jak długo leciałam. Zdawało mi się, że upłynęło wiele godzin.
Wreszcie ukazał się przede mną wielki kadłub Astrobolidu. W trzech miejscach z powierzchnią statku stykały się wierzchołki stożków z pyłów autosterowanych. A więc Lu korzystał z pomocy mido.
Do wnętrza Astrobolidu dostałam się bez trudu. Śluza była czynna.
Na korytarzach, w kabinach i laboratoriach panowała cisza. Nikt, nawet psy nie wybiegły mi na spotkanie. Znalazłam zresztą dwa na korytarzu. Leżały nieruchomo jakby pogrążone w sztucznym śnie. Trzeci stał przy wejściu do windy, zwracając ku mnie łeb tak powolnym, że ledwo dostrzegalnym ruchem.
Czułam potęgujący się z minuty na minutę niepokój. Ale nie był to strach — raczej świadomość odpowiedzialności i niewiara we własne siły.
Dotarłam wreszcie do sali klubowej. Tu zastałam wszystkich. Siedzieli bez ruchu w fotelach: Igor, Kora, Wład, Suzy, Will, Andrzej, Zoe, Allan… Mieli oczy szeroko otwarte, utkwione w jeden punkt sali.
Tam, w kolistym wgłębieniu przeznaczonym do tańca, dostrzegłam Lu i Deana. Zajęci byli obsługą jakiejś dziwnej machiny z półprzeźroczystego tworzywa, która nie wiadomo skąd znalazła się w Astrobolidzie. Dwie pary płyt, dostosowanych kształtem do sylwetki ludzkiej i pochylonych pod kątem czterdzieści pięć stopni do poziomu podłogi, oplatały zwoje przewodów, a właściwie długich, ruchliwych ramion wyrastających z gruszkowatych kadłubów jakichś sztucznych potworów. Te automaty „ośmior-nice” biegały swymi cienkimi mackami po ciałach dwojga ludzi, zawieszonych nieruchomo w powietrzu między płytami.
Podeszłam bliżej i poznałam. To byli Rene i Ingrid. Twarze ich wydawały się zupełnie pozbawione życia. Martwe, bez wyrazu oczy spoglądały w sufit.
Dean stał za machiną, opierając dłonie na grubym, lśniącym pręcie. Głowę jego nakrywał przezroczysty hełm, podobny do dużego słoja odwróconego do góry dnem. Wzrok pełen skupionej uwagi przenosił raz po raz z twarzy Ingrid na twarz Deanego.
Również Lu miał na głowie hełm, tylko nieco mniejszy, uwieńczony za to „koroną” srebrzystych prętów przypominających elektrody. Był do mnie zwrócony plecami, a położenie głowy zdawało się wskazywać, że patrzy na Deana. Ręce miał opuszczone swobodnie po obu stronach ciała, palce wykonywały w powietrzu szybkie, płynne ruchy, podobne do ruchów palców A-Cisa, gdy po raz pierwszy rozmawialiśmy z nim w kryształowej wieży.
— Już połączone. Możesz wyłączyć — dobiegły mnie słowa, choć nie słyszałam żadnego głosu. Wiedziałam jednak, nie wiadomo skąd, że to powiedział Lu.
Macki „ośmiornic” uniosły się w górę i zamarły w bezruchu. Ciało Renego opadło wolno na płytę, potem zsunęło się z niej na podłogę. Wstał o własnych siłach i rozejrzał się wpółprzytomnie dokoła.
Stawiając nogi jak automat, doszedł do fotela i opadł nań ciężko. Ruchy jego były powolne, twarz stężała.
W tej samej chwili Allan podniósł się z fotela i podążył ku machinie jakby w śnie hipnotycznym. Inni nie poruszyli się nawet.
— Zestaw dodatni — dotarły do mej świadomości tym razem słowa Deana.
— Przygotuj się! — rozkazał Lu.
Allan zaczął bez słowa ściągać z siebie bluzę. Twarz jego wyrażała przerażenie. Tymczasem Lu uwolnił już ze stołu operacyjnego Ingrid.
— Zoe! Przygotuj się! — padło znów polecenie zimno, nieubłaganie. Byli tak zajęci, że nie zwrócili dotąd na mnie uwagi.
Z fotela wstała Zoe.
Dean spojrzał w jej kierunku i na twarzy jego odbiło się ogromne zdziwienie.
— Daisy? Tutaj? — uświadomiłam sobie jego myśli.
— Co wy z nimi robicie? — zawołałam głośno i natychmiast pochwyciłam niespodziewaną odpowiedź Deana.
Tam, w żywych organizmach ludzkich, dokonywano syntezy cech dziedzicznych. Przygotowywano nowe pokolenie ludzi podobnych do Lu.
Co robić, aby przerwać ten szaleńczy eksperyment — pomyślałam z przerażeniem.
— Dean natychmiast przechwycił moją myśl. Czułam, jak ogarnął go na moment strach. Pomyślał, że nie wolno dopuścić, abym dowiedziała się, że…
I w tej chwili oddał broń w moje ręce. Wiedziałam już, co mam robić.
Przyskoczyłam do Lu i jednym szarpnięciem zerwałam mu z głowy ową błyszczącą „koronę”.
Rzucił się ku mnie, próbując pochwycić i odebrać mi ten dziwny przyrząd, który pozwalał mózgowi ludzkiemu panować nad zespołami mido. Byłam jednak szybsza. Wiedziałam, że muszę uciekać, gdyż nie potrafię obchodzić się ze swą zdobyczą.
W drzwiach jeszcze raz obejrzałam się za siebie. Lu biegł tuż za mną. Przez moment nasze oczy spotkały się.
Jeśli ona rozkaże zespołom, by się zatrzymały… — wyczułam w jego myślach.
Niemal machinalnie wcisnęłam sobie na głowę obiema rękami ów niezwykły kask. Jednocześnie dostrzegłam wprost nad sobą wzniesioną dłoń Lu z jakimś krótkim, czarnym prętem.
Niech staną wszystkie zespoły mido! — pomyślałam rozpaczliwie.
Nim oślepił mnie błysk, ujrzałam przed sobą wykrzywioną gniewem twarz Lu, a potem… potem pełne przerażenia i determinacji oczy Deana.
Straciłam przytomność.
Gdy otworzyłam oczy, nade mną połyskiwał w blasku lamp podniesiony klosz naszego starego medautomatu. Obok mnie stali Kora, Will, Zoe i… Dean.
— Co to było? — zapytałam z wysiłkiem.
— Już minęło — odpowiedziała Kora głosem, w którym wyczułam wzruszenie. — Już wszystko minęło.
— Jak zły sen — dorzuciła cicho Zoe.
Płyta medautomatu opadła wolno w dół. Po chwili dostrzegłam przed sobą rozsunięte drzwi. Prowadziły one z sali operacyjnej do holu. Na progu stała mała, nieco pochylona postać Urpianina.
Poznałam A-Cisa. Wydało mi się, że na twarzy jego dostrzegłam serdeczny uśmiech. Ale to było złudzenie — przecież Urpianie nie wiedzą, co to śmiech…
MÓWI A-CIS
Mówi do Was A-Cis — członek społeczności zjednoczonej rozumem, bytującej kreatywnie w Układzie Alfa Centauri1, penetrator i sublimator czwartego stopnia do zadań specjalnych, od Waszego przylotu koordynator działań programowych.
Mówię o zdarzeniach dwustronnie widzianych na życzenie Waszej mikrospołeczności— reprezentantów makrospołeczności Ziemian zamieszkujących Układ Słoneczny.
Okres pierwszy — rozpoznawczy
W trzydziestym siódmym interwale znaczonym piętnastego wielkiego okrążenia2 obserwatorzy strefy zewnętrznej Świata Starego Życia przekazują wiadomość: w obszarze kontrolowanym pojawiło się kuliste ciało sztuczne o przyspieszeniu ujemnym, wytwarzanym odrzutem zjonizowanych cząsteczek. Ekstrapolacyjnie określony cel lotu — układ planetarny Proximy.
Z Centrum Myśli Przewodniej drugiego stopnia, poprzez Ośrodek Koordynacji stopnia trzeciego, mój dublomózg otrzymuje polecenie: A-Cis przejmie pełną koordynację działań przewidzianych programem refadore3.
Dublomózg obejmuje prowadzenie na tysiąc osiemset siedem sila 4, łącząc moją pamięć z Pamięcią Wieczystą. Wiem już: masa, kształt i zasada napędu sztucznego ciała wykluczają, aby była Io nasza sonda międzygwiazdowa, wysłana z Układu Proximy przed piętnastoma wielkimi okrążeniami. Nigdy nasi przodkowie nie budowali rakiet w kształcie kuli — sztuczne ciało pochodzi spoza naszego świata.
Nowe dane potwierdzają poprzednie. Kontrola wsteczna zapisów informuje, że na 6,26 obrotu Juventy5, przed wejściem ciała w strefę kontrolowaną, zarejestrowano krótki przekaz typu widmowego.
Łączę się z zespołem analiz sześciowarstwowych. Niechaj G-.Fis, mój „partner radości”6, nie próbuje wkroczyć w moje myśli. Trzeba bez zwłoki wyjaśnić, co odwiedziło Układ Proximy.
Gromadzą się wątpliwości. Kierunek lotu nie przesądza o pochodzeniu ciała. Jego antyapeks jest kątowo położony blisko Słońca. Gdyby jednak założyć, że kula porusza się po drodze najkrótszej, przebiegałaby w odległości kilkaset razy większej od promienia układu planetarnego tej gwiazdy. Jeśli sztuczne ciało wyruszyło z Układu Słońca, dlaczego brak sygnału ostrzegawczego obserwatorów mido penetrujących ten układ?
Kolejne połączenie z Pamięcią Wieczystą daje odpowiedź warunkową: Układ Słońca obserwowany jest przez mido od ponad siedmiu wielkich okrążeń, z jedyną przerwą spowodowaną prawdopodobnie zniszczeniem obserwatora eksplozją nuklearną. Sonda mido przed 1,72 wielkiego okrążenia wybrała jako teren uzupełniania masy i energii skupisko małych ciał, obiegających pierścieniem drugą z najmasywniejszych planet Słońca. Zniszczenie sondy nastąpiło w czasie szukania dogodnego obiektu. Na jednej z brył pierścienia Ziemianie wzbudzili sztucznie reakcję jądrowoświetlną. Przyciągnęła ona uwagę mido, które podążyło w kierunku promieniującego obiektu.
W odległości 6,6 km od źródła światła sonda dostrzegła sztuczne ciało o napędzie odrzutowym i skierowała się ku niemu. We wnętrzu ciała zauważyła Ziemianina i zgodnie z instrukcją zaktywizowała się informatycznie. Obiekt promieniujący znajdował się po przeciwnej stronie 0,4 km od sondy. Obiekt przeszedł nieoczekiwanie w stan eksplozywny. Ostatni meldunek optyczny: obraz Ziemianina we wnętrzu sztucznego ciała — ruch głowy i oczu świadczy o spostrzeżeniu naszej sondy.
Brak dowodów, że eksplozja była zamierzonym aktem zmierzającym do zniszczenia mido. Mogła wynikać również z planu badawczo-technicznego Ziemian.
Strata obserwatora spowodowała lukę informacyjną trwającą dziewiętnaście małych okrążeń7. Od tego czasu obowiązuje zasada wysyłania co najmniej pary mido. Brak meldunków o startach Ziemian do lotów międzygwiezdnych przed i po tej luce. Przy-jecie, że start kulistego obiektu nastąpił w czasie przerwy w obserwacjach, nie wyjaśnia jednak odchylenia od optymalnego toru 8.
Wnioski z analizy emisji własnej kulistego obiektu: jest to statek międzygwiezdny, w którym przebywają istoty żywe. Przybysze są istotami średnio inteligentnymi, o myśleniu analogowym, wyobrażeniowo-pojęciowym, prymitywnie logicznym, o pamięci trójwarstwowej niedublowanej i ograniczonym zakresie intelektosiazy 9. Ich reakcje psychiczne przebiegają w tempie pierwotnym, bardzo powolnym, kilka razy wolniejszym niż u Urpian Starego Życia. Istoty te należy zaliczyć do węglowców ciepło-twórczych. Doznania radiowe bardzo słabe, sidomire 10 prawdopodobnie zupełnie nie rozwinięte lub w zaniku. Dźwiękowcy.
Przekazuję wyniki przewodnikowi C-F. Analizuje on cały mój myślogram i potwierdza jego słuszność. Konkluzja: W rachubę wchodzą dwa najbliższe ośrodki życia węglowców ciepłotwórczych — Procjon lub Słońce. W ciągu ostatnich pięciu wielkich okrążeń nie brakowało dowodów, że cywilizacja istot zamieszkujących Ziemię rozszerzyła się na cały układ planetarny Słońca. Możliwe, że podjęły one w okresie luki informacyjnej lot międzygwiezdny. Procjon jest mniej prawdopodobny z uwagi na redofare11 podobne do naszego.
W siódmym obrocie Juyenty od pierwszego meldunku otrzymuję wiadomość, że statek międzygwiezdny wylądował na księżycu planety naszych przodków 12. Z obserwacji wynika, że przybysze podjęli prace konstrukcyjne. Prawdopodobnie zostaną tam na czas dłuższy. Analiza konfrontacyjna obrazów z zapisami Pamięci Wieczystej potwierdza przewidywania — są to Ziemianie.
Okres drugi — penetracyjny
Przewodnik C-F przekazuje mi prowadzenie simido13 całej strefy Proxima Centauri. Przygotowuję program penetracji. Siedemdziesiąt pięć obrotów Juventy później osiągam zwrotny kontakt z mido operującym w Świecie Starego Życia.
Obserwuję teraz Ziemian z bliska przez wiele sila. Są to istoty stosunkowo duże — wzrostem dorównują Temidom14, masa ciała dwukrotnie mniejsza. Nie odznaczają się ruchliwością, chociaż procesy fizjologiczne w ich organizmach przebiegają szybciej niż u Temidów. Rozbudowują gniazda i przetwarzalnie. Poziom techniki: wstępna faza automatocerebrii. Zidentyfikowałem wiele procesów technologicznych. Budują nowe, prawdopodobnie badawcze statki międzyplanetarne.
Ziemianie marnują wiele czasu i energii na opracowywanie programów szczegółowych. Niedostatek autoorganizacji procesów technologicznych. Brak pamięci zbiorowej sprzęganej neurofizjologicznie z poszczególnymi osobnikami. Duże skłonności do działania grupowego przy łączności somatycznej dominującej nad myślową. Bardzo ograniczona rola przewodników.
Przybysze należą do jednego gatunku, można jednak wyodrębnić kilka odmian różniących się kolorem skóry i ukształtowaniem kostno-mięśniowym. Największe różnice (kościec, organy wewnętrzne) należy przypisać różnicom płci. Potwierdza to zapisy Pamięci Wieczystej — Ziemianie dzielą się na dwie płcie.
Włączam się na wiele sila w obwody Pamięci Wieczystej, aby poznać wszystko, co wiemy o świecie Ziemian. Raporty mido obejmują bogate dane dotyczące warunków fizycznych panujących na Ziemi i innych planetach Układu Słonecznego, rozwoju życia w tym układzie oraz cywilizacji tam powstałej.
Zadanie pierwszego stopnia: stwierdzić, po co przybyli wysłannicy cywilizacji słonecznej do Układu Proximy. Wykorzystać możliwość krótkodystansowych obserwacji i eksperymentów. Sprzyjająca okoliczność: Ziemianie znajdują się w nowych dla nich warunkach i prawdopodobnie nie wiedzą o naszym istnieniu.
Potwierdzenie hipotezy, że Ziemianie przybyli w celach poznawczo-penetracyjnych. Gromadzenie wiedzy pochłania im wiele czasu. Przyrządy ich są mało precyzyjne i niedostatecznie scerebrowane. Wiele czynności Ziemianie wykonują samodzielnie, korzystając wyłącznie z własnych osobniczych ośrodków mózgowych, a nierzadko i mięśni. Wytrwałością usiłują wyrównać niedostatek zdolności organizacyjnych. W kilku przypadkach konieczność interwencji mido. Przykład: sonda badawcza uszkodzona przy przejściu przez chromosferę Proximy. Zamiast zmniejszyć prędkość i wylądować na księżycu Urpy, zwiększyła prędkość i zagroziła zderzeniem ze statkiem badawczym. Nie doszło do katastrofy tylko dzięki dyrektywie dla mido: czuwać nad bezpieczeństwem Ziemian. Pojazd, skierowany do naszego układu, będzie przejęty i zahamowany w pobliżu Tolimana B.
Niektóre zaobserwowane takty wymagają dalszych szczegółowych studiów z udziałem Ośrodka Koordynacji stopnia trzeciego. U Ziemian występują okresowe odchylenia od normy w niektórych procesach fizjologicznych, związane z naszym cyklem łączności midoresol15 .U osobników szczególnie podatnych mogą pojawić się reakcje psychosomatyczne. Samo przejście stożka fali prowadzącej simido przez teren działań Ziemian nie wywołuje zaburzeń. Jednak analiza poprzez dublomózg wykazuje nieprzypadkową zbieżność zasłabnięcia Ziemianina z napromieniowaniem wtórnym dodomi. Okazuje się, że niektóre fadoremi16 wywołują, gdy brak dostatecznych osłon, zaburzenia w czynnościach centralnego ośrodka nerwowego tych istot. Zwłaszcza gdy podatny osobnik znajduje się w pobliżu mido, może dojść nawet do utraty przytomności.
Ziemianie prowadzą badania planet Proximy. Znajdują dowody naszego istnienia i — jak wynika z obserwacji — nie mogą pojąć, co się z nami stało. Ich penetracje można podzielić na pięć faz.
Pierwsza faza: Badania zdalne fizykochemicznych cech gwiazdy, zdalne obserwacje planet.
Druga faza: Badania bezpośrednie najdalszych planet. W szczególności planety Nokta i szczątków księżyca Urpy służącego do zmiany orbity Temy. Szczegółowe studia nad życiem na Temie. Nawiązanie przyjaznych kontaktów z Temidami, tendencja do antropomorfizowania tych wysoce prymitywnych tubylców.
Trzecia faza: Badania Urpy. Wejście do wnętrza planety za pomocą specjalnie w tym celu skonstruowanych pojazdów. Jeden z nich uległ zagładzie. Potwierdza to raz jeszcze prymitywność metod. Ziemianie nie cenią swego życia. Nie widzą właściwych zadań automatocerebrii. Nie wykorzystane prawidłowo odkrycia. Przykład: wykrycie korelacji między zakłóceniami biostazy, obecnością mido i emisją związaną z simido nie otwarło drogi do fadoremi.
Czwarta faza: Badania naszych starożytnych miast na Urpie. Analiza synchropro-mienna wskazuje, że kształtują w swych mózgach w zasadzie prawdziwy obraz naszej cywilizacji. Mimo ogólnie niskiego jeszcze poziomu wykorzystania techniki, na niektórych odcinkach na podstawie refadomire17 nadspodziewanie wykazują znaczną sprawność intelektostazy.
Piąta faza: Koncentracja badań na technologii Świata Starego Życia. Reorganizacja grup penetracyjnych. Zdalne obserwacje układów planetarnych Tolimana A i B, z koncentracją uwagi na Błyskającej. Pod koniec tej ostatniej fazy demontaż niektórych gniazd na Temie i Urpie. Przystąpienie do budowy dwóch różniących się znacznie konstrukcją statków międzygwiezdnych. Większy, o silniku jonowym, to przebudowany statek, w którym Ziemianie przybyli do Układu Proximy. Statek mniejszy, z silnikiem fotonowym, jest kilkakrotnie szybszy. Zbudowano go na podstawie zasad konstrukcyjnych naszych statków z okresu przed opuszczeniem Świata Starego Życia przez.naszych przodków.
Ziemianie przebywali w Układzie Proximy przez blisko pięć małych okrążeń. Wyruszają w nowych statkach w kierunku Tolimana B. Dlaczego nie kierują się ku Juvencie?
Pierwszy startuje statek jonowy z osiemnastoma Ziemianami. Po czterdziestu siedmiu obrotach Juventy podąża za nim statek fotonowy z sześcioma Ziemianami i wyprzedza go po następnych osiemdziesięciu sześciu obrotach Juventy. Niewielkie, uwarunkowane barierą biologiczną, przyspieszenie. Tor lotu i moment przejścia z rozpędzania na hamowanie wskazuje, że zmierzają ku Błyskającej. Czy nie potrafią stwierdzić, że to świat laremi sidore18 i nie mają tam czego szukać?
Proponuję ograniczony kontakt według wariantu trzeciego. Przewodnik C-F przekazuje Centrum Myśli Przewodniej moją prośbę o decyzję. Nieprzewidziane wydarzenia wymagają ponownego redomi19.
Eksplozja nośnika fotonowego statku Ziemian — na niespełna dwadzieścia siedem obrotów Juveniy przed celem.
Przyczyna: zderzenie z niewielką masą materii — resztkami uszkodzonej sondy, zniszczonej w snopie fotonów silnika statku podczas hamowania. Brak lub zawodność środków ochrony konstruowanych przez Ziemian. Błąd w koordynacji naszych systemów kontrolnych strefy zewnętrznej Układu Tolimana.
Dublomózg włącza mnie w obwody Pamięci Wieczystej dla wtórnej analizy ciągu zdarzeń. Przewodnik C-F łączy się z Centrum Myśli Przewodniej. Ocena stopnia mojej odpowiedzialności jest słuszna. Przypadek nie usprawiedliwia błędów. Pamięć Wieczysta nie zawodzi. Zawiódł mój ograniczony, stary mózg, zbyt ociężale współpracujący z dublomózgiem. Centrum uznaje jednak moje odejście za niewskazane. Przewodnik C-F nakazuje mi kontynuację działań koordynacyjnych i skorygowanie programu zgodnie z bieżącymi potrzebami.
Dokładniejsze obserwacje tego, co pozostało ze statku Ziemian, ujawniają ograniczony stopień zniszczeń. W ocalałej części przebywają istoty żywe. Ta część — statek do lotów kosmiczno-atmosferycznych — nie uszkodzona, lecz pozbawiona środków-napędowych.
Z analizy toru ruchu inercjalnego wynika, że statkowi grozi unicestwienie w atmosferze Tolimana B. Wobec niemożliwości samodzielnej zmiany toru pozostaje wychwyt.
Wysyłamy ośmiokrotny zespół mido. Drugie nie przewidziane wydarzenie: w czasie prób sygnalizacji obrazowej dwa mido zaatakowane strumieniem cząstek dezintegru jących. Atak całkowicie niespodziewany — zespół nie zdążył wytworzyć przeciwmaterii. Natychmiast po meldunku o ataku łączę się z przewodnikiem C-F i przez dublomózg z Pamięcią Wieczystą.
Pamięć Wieczysta stwierdza: Ziemianie nie powinni mieć zamiarów agresywnych. Zniszczenie mido mogło nie być zamierzone. Przypadek automatyzmu technicznego lub niezrozumienie intencji.
Niemniej konieczna jest ostrożność. Rozwój intelektostazy u Ziemian jest znacznie niższy niż u nas, a ich zwyczaje nie zostały zbadane w stopniu wystarczającym na to, by przewidzieć każde ich posunięcie.
Analogia między zniszczeniem mido w Układzie Słońca przed 1,72 wielkiego okrążenia i obecnym jest ograniczona i nie pozwala na ostateczne stwierdzenie, czy Ziemianie działali w sposób zamierzony.
Polecenie dla mido: wychwyt w warunkach pełnego bezpieczeństwa. Uniemożliwić Ziemianom wszelkie działania. Przystąpić do analizy synchropromiennej. W punkcie zerowym — stworzyć warunki całkowitej swobody ruchu. Niech Ziemianie lecą dokąd zechcą.
Muszę zachować maksimum ostrożności. Ziemianie to istoty prymitywne, naiwne, nieobliczalne.
Okres trzeci — empiryczny
Lasolla — małe, zielone sześcionogi o długich skrzydłach wyginęły przed siedemdziesięcioma siedmioma wielkimi okrążeniami, jeszcze na Urpie. Były tak ciekawe, że gdy któreś z nich dostało się przypadkowo w stożek fal wielkiej częstotliwości i ginęło, świecąc silnym blaskiem, setki, a nieraz nawet tysiące lasolla zlatywało się w to miejsce i również ginęły, nim zdołały pojąć niebezpieczeństwo. To przyczyniło się do szybkiej ich zagłady.
Przybysze z Ziemi przypominają lasolla. Istoty, których procesy fizjologiczne przebiegają w zwolnionym tempie, już ze swej natury są bardziej narażone na niebezpieczeństwo niż te, których tempo reakcji jest szybsze. Czy niedoskonały mózg jest zdolny do tworzenia trwałych wartości cywilizacyjnych?
Ziemian pociąga każde niebezpieczeństwo. Są niebezpieczni nie tylko dla samych siebie. Swoim nie skoordynowanym programowo, nie przemyślanym systemowo i zakłócanym nieustannie emocjami oddziaływaniem na otaczającą materię zakłócają raz po raz planowy, zamknięty ciąg naszych działań. Wnoszą czynnik dezorganizacji w nasze uporządkowane życie.
Przykłady: lądowanie na Błyskającej, rozproszenie zespołu, zatrzymanie sisimi20 własnym ciałem, doprowadzenie do katastrofy własnego statku w przetwórni. Utrzymanie ich przy życiu wymagało zakłócenia różnych cyklów.
W warunkach Błyskającej Ziemianie nie są w stanie sami zapewnić sobie bezpieczeństwa.
Wnioski przekazane przewodnikowi C-F:
Konieczność pomocy — możliwie bez jawnego sterowania ich działaniem. Zapewnić Ziemianom jak najdalej posuniętą reaktywność spontaniczną, także u pojedynczych osobników, w granicach bezpieczeństwa. Stwarza to najkorzystniejsze warunki obserwacji i eksperymentu. Połączyć obie grupy Ziemian przebywające na Błyskającej, a jednocześnie ograniczyć ich zdolność ruchu. Poinstruować w tym celu sześć zespołów mido. Podjąć niezwłocznie wielowarstwowe badania — do analizy synchropromiennej włącznie. Rozszerzyć zakres eksperymentowania. Badania intelektostazy przeprowadzać również za pomocą tworzenia miraży, przeskoków czasowych i luk pamięciowych. Stwierdzić, w jakim stopniu i zakresie można i należy pomóc tym istotom w rozwoju, przyspieszając jego tempo.
Postuluję wstrzymać realizację opracowanego przeze mnie sześciowariantowego programu nawiązania bezpośrednich kontaktów i ograniczyć jeszcze bardziej naszą ingerencję w ich działania poznawcze dla łatwiejszego śledzenia procesu gromadzenia i wykorzystywania wiedzy.
Centrum Myśli Przewodniej drugiego stopnia poleca opracować dwuwariantowy program eksperymentalny. Zebrać dane do wstępnej oceny przydatności gatunku zamieszkującego Układ Słońca do siredosi21. Przeprowadzić eksperymentalne zapłodnienie osobnika żeńskiego w warunkach korekty genetycznej w celu stwierdzenia możliwości wyhodowania doskonalszej istoty ludzkiej. Zaprojektować i uzgodnić z Centrum wskazania dotyczące wyboru osobników eksperymentalnych; otrzymuję rozszerzony zakres pełnomocnictw jako sublimator czwartego stopnia.
Łączę mój dublomózg na sześćset pięćdziesiąt cztery sila z Pamięcią Wieczystą. Opracowuję projekt wskazań do siredosi:
Rodzice udoskonalanego genetycznie osobnika powinni być osobnikami możliwie młodymi, o wyższym niż przeciętny dla tego gatunku wskaźniku intelektostazy i zainteresowaniach ułatwiających kontakty międzycywilizacyjne. Obserwowaną u niektórych osobników większą podatność na oddziaływania fasido22 nie należy traktować jako wskazanie do siredosi. Występuje u nich tendencja do tworzenia podgrup społecznych skłonnych do przeciwstawiania się przewodnikom nadgrup.
Korekta genetyczna powinna być ograniczona do kreacji cech ułatwiających kontakt z dublomózgiem i Pamięcią Wieczystą, a eliminującej lub ograniczającej właściwości psychofizjologiczne utrudniające pełne zespolenie myślowe i wprowadzające elementy dezorganizacji w społeczność zespoloną.
Przewodnik C-F przekazuje mój projekt Centrum Myśli Przewodniej. Po dwudziestym siódmym sila nadchodzi decyzja: przystąpić do realizacji programu. Materiał genetyczny: osobnik żeński — zajmujący się programowo poszukiwaniem kontaktu z nami, oraz osobnik męski — przewodnik w badaniach dziejów naszej cywilizacji Świata Starego Życia.
Proponuję, aby w toku eksperymentu dokonać próby cofnięcia patologicznych zmian w ośrodkach wzrokowych kory mózgowej osobnika żeńskiego (Zoe). Zmiany te spowodowane zostały nie zamierzonym działaniem mido w początkach pobytu Ziemian w Układzie Proximy. Argument za propozycją: powodzenie zabiegu terapeutycznego ułatwi funkcję macierzyńską, a więc realizację eksperymentu. Wniosek przyjęty.
Eksperyment, zgodnie z przyjętym programem, zrealizowany pomyślnie. Proces rozwoju płodu przebiega prawidłowo z programowym przyspieszeniem.
Wniosek nagły: dalszy pobyt Ziemian na Błyskającej nieracjonalny i zbyt kosztowny. Przejawiają zamiar uszkodzenia wysoko wyspecjalizowanego ośrodka informacyjno-za-sileniowego. Z analizy wielowarstwowej wynika, że chodzi tu o prymitywną i niedorzeczną próbę nawiązania z nami łączności. Proponuję:
— Przenieść Ziemian na Juventę za pomocą grawistatku. Uniemożliwić im wykorzystanie środków technicznych do zakłóceń naszego życia.
— Sprowadzić eksperymentalnie do naturalnych warunków rozwoju.
— Rozszerzyć zakres oddziaływania na osobnika zapłodnionego (Zoe) dla sprawdzenia, czy można przyspieszyć rozwój dojrzałego osobnika.
Wniosek przyjęty. Wynik realizacji:
Sztucznie pierwotne warunki pozwalają poznać niektóre zwyczaje Ziemian. Droga ewolucyjna przypomina nieco naszą. Rokuje to pewne nadzieje, zwłaszcza po zastosowaniu syntezy chromosomalnej genów. Mój,partner radości” G-Fis przejmuje kontrolę poprzez dublomózg nad czworonogiem męskim (Ro), żyjącym w jednokierunkowej symbiozie z Ziemianami, a w szczególności z najmłodszym osobnikiem żeńskim (Zoe). Czworonóg ma ograniczone pole świadomości i charakteryzuje go niemal zupełny brak imelektostazy. Staramy się nie przerywać symbiozy.
Ziemianie stosunkowo łatwo przystosowują się do nowych warunków, mimo wąskiego zakresu intelektostazy. Chyba nawet łatwiej niż my. Duża plastyczność ustroje
Przyśpieszenie rozwoju nowego osobnika (Lu) o cechach zaplanowanych daje wyniki pozytywne. Również pozytywny wynik regeneracji wzrokowych ośrodków nerwowych osobnika macierzystego (Zoe), co powinno zwiększyć podatność tego osobnika na nasz wpływ. Po dwudziestu czterech obrotach Juventy od urodzenia nowej istoty przejmujemy pełną kontrolę nad jej rozwojem.
Zgodnie z programem przewiduje się cztery fazy działań kreatywnych.
Pierwsza faza: Rozwój sidomire. Wszystko wskazuje na możliwość kontaktu. Cecha trwała, gdyż wytworzona w wyniku syntezy chromosomalnej genów.
Druga faza: Zwiększenie pojemności pamięciowej mózgu naturalnego.
Trzecia faza: Rozbudowa połączeń do współdziałania z dublomózgiem.
Czwarta faza: Rozbudowa połączeń do współdziałania z Pamięcią Wieczystą. Ujawnienie szkodliwych przesunięć w polu świadomości. Ograniczenie wpływu stanów emocjonalnych.
Młody osobnik eksperymentalny (Lu) rozwija się na razie dwukierunkowo. Jest to konieczne, by nie stracił kontaktu z Ziemianami. Wzrost masy ciała. Rozszerzenie kontaktu. Stopniowe przesunięcie czynników wychowawczych. Opór osobnika macierzystego (Zoe).
Możliwości czterofazowego rozwoju ośrodków mózgowych u dojrzałych osobników bardzo ograniczone: jedynie faza druga, częściowo trzecia dla celów kontaktowych.
Rozszerzenie zakresu eksperymentowania w celu przyspieszenia rozwoju psychicznego żeńskiego osobnika (Zoe). Mała chłonność sieci, słabość i ograniczoność połączeń międzyobwodowych. Trzeba zwiększyć intensywność procesów fizjologicznych i wzmocnić prądy czynnościowe. Trudności potęgują się w fazie trzeciej — przy próbach przyłączenia sieci neuronowej do obwodów dublomózgu. Przyczyna: ukształtowana inna struktura biologiczna.
Przy zwiększeniu pojemności pamięci i podniesieniu.ogólnej sprawności umysłu okresowe zawężenia świadomości. Długotrwałe oddziaływanie nie przynosi oczekiwanych wyników. Postęp coraz mniejszy.
Po analizie, wespół z przewodnikiem C-F, eksperymentowanie na osobniku żeńskim (Zoe) zawiesza się na czas nieokreślony.
Rozwój młodego męskiego osobnika eksperymentalnego (Lu) rokuje wielkie nadzieje. Niekiedy wykazuje on większą sprawność psychiczną od naszej, zwłaszcza w sytuacjach koniecznych ograniczeń połączeń z obwodami Pamięci Wieczystej. Wylania się wiele nowych koncepcji wymagających analizy.
Współpracuję teraz ściśle „z przewodnikiem C-F. Przewodnik C-F łączy się coraz częściej z przewodnikami: F-Gis, H-A i D-F, a oni z dalszymi zespołami naddyspo-zycyjnymi Centrum Myśli Przewodniej. W ciągu ostatniego obrotu Juventy sięgnęliśmy aż czterokrotnie do obwodów Rady Ustalającej Przyszłość.
Powstaje możliwość przyspieszenia rozwoju cywilizacji Ziemian przez:
— Zwiększenie zawartości tlenu w atmosferze Ziemi i ustawienie właściwej proporcji solfare 23.
— Ograniczenie, a następnie całkowity zanik płodności istot o dotychczasowych cechach genetycznych.
— Masowe wytwarzanie osobników o doskonalszych cechach sieci mózgowej. Mogą one zastąpić w ciągu paru wielkich okrążeń bezwartościowe pokolenia Ziemian.
Okres czwarty — kreacyjny
Po analizie wtórnej, trwającej dwanaście obrotów Juventy, czyli aż do przylotu głównej grupy Ziemian w statku jonowym, Centrum Myśli Przewodniej postanawia:
— Sprowadzić tę grupę wypróbowaną już metodą sygnalizacji naśladowczej na Juventę.
— Wyodrębnić z grupy osobników najlepiej przystosowanych do dania życia osobnikom o doskonalszej sieci.
— Rozpocząć natychmiast hodowlę osobników nowych z zastosowaniem chromoso-malnej syntezy genów w momencie zapłodnienia na podstawie dotychczasowych doświadczeń.
Operacją kierować będzie bezpośrednio młody osobnik eksperymentalny (Lu) w stałym kontakcie myślowym ze mną. Przypuszcza się, że wpływ jego na innych osobników powinien być wystarczający, by uniknąć jakichkolwiek oporów, zwłaszcza że nie chcemy rezygnować z zasady pozostawienia Ziemianom pełnej swobody działania w granicach bezpieczeństwa.
Już we wstępnej realizacji planu występują nie przewidziane przeszkody. Chociaż młody osobnik eksperymentalny przejawia wiele inicjatywy w oddziaływaniu na mikro-społeczność Ziemian, stawiają oni zorganizowany opór.
Mimo nacisku rezonansowego wspomaganego dublomózgiem Lu nie może zdobyć przewodnictwa. Jedynie on rozumie doniosłość naszej pomocy.
Opór Ziemian ma charakter bierny.
Łączę się znów z przewodnikiem C-F i za jego pośrednictwem z kolejnymi zespołami naddyspozycyjnymi. Tu już nie wystarczy zwykła analiza synchropromienna.
O co chodzi Ziemianom? Nie są oni zdolni pojąć swym prymitywnym umysłem sensu naszego działania; ale może również nasz umysł jest zbyt skomplikowany, aby wczuć się w ich prymitywny sposób rozumowania?
Przyśpieszenie adaptacji drogą rezonansu — niemożliwe. Zastosowanie ladofado24 — przedwczesne i niedostatecznie opracowane dla Ziemian.
Usunięcie jednej przeszkody stwarza inną.
Projekt wizyty Ziemian w Mieście Zespolonej Myśli. Centrum wyraża zgodę. To, co zobaczą, powinno wywrzeć dodatni wpływ na poziom intelektostazy tych istot. Bezpośrednia wymiana informacji może ułatwić wyjaśnienie podłoża oporu i opracowanie skutecznych metod przekonania Ziemian, że chcemy ich dobra.
W spotkaniu biorą udział: dwoje przewodników mikrospołeczności Ziemian i para osobników niższego stopnia, która — zdaniem Lu — nadaje się doskonale do kreacji genetycznej.
Korzyści dwustronne z wizyty niewątpliwe, lecz ograniczone. Tylko jeden z osobników przejawia dodatnie zainteresowanie siredosi. U trojga innych wyraźne zainteresowanie ujemne, wzrastające lub malejące zależnie od treści wymienianych informacji.
Rozmowa z Ziemianami poszerzyła znacznie naszą wiedzę o osobliwościach ich mentalności jednostkowej i społecznej. Wniknięcie jednak głębiej w mechanizm ludzkiego myślenia i zaskakujących reakcji emocjonalnych wymaga dalszych obserwacji, doświadczeń i analiz.
Wnikliwego zbadania wymagają także następujące motywy upartego odrzucania naszej pomocy. Zdaniem Ziemian:
1. Odgórne programowe sterowanie mózgami ludzkimi za pośrednictwem dublo-mózgów nie jest korzystne społecznie, gdyż działa uniformizująco i ogranicza możliwości samodoskonalenia się osobniczego, które warunkuje postęp cywilizacyjny i kulturalny społeczności Ziemian. — Do ich umysłów nie przemawia argument, że różnorodność dróg myślenia prowadzącego do jednego celu i inicjatywę twórczą można programowo stymulować. Twierdzą, że ich historyczne doświadczenie prowadzi do przeciwnych wniosków. Trzeba sprawdzić, czy tak było rzeczywiście.
2. Obecna struktura zapewnia korzystne warunki samodoskonalenia się i rozwoju ludzkości jako organizmu społecznego i nie ma potrzeby jej zmieniać. Różni się ona krańcowo od struktury społeczności Zjednoczonej Rozumem, ale to nie dowodzi jej niższości czy niedojrzałości. Ziemianie twierdzą, że zcentralizowane systemy programowego sterowania działały u nich długo i ustąpiły w sposób naturalny miejsca systemowi automatycznej regulacji i wzajemnego sterowania autonomicznych układów tworzących organizm społeczny, bardziej wiążącemu człowieka z przyrodą i ułatwiającemu rozwój jego sił twórczych. — Jeśli to, co mówią Ziemianie, zgodne jest z prawdą, należy ze szczególną uwagą zbadać tę strukturę, której trwałość nie wydawała się dotąd możliwa.
3. Ziemianie nie mogą dopuścić do zaniku lub znacznego ograniczenia swych popędów i emocji, gdyż rozum bez nich staje się martwym przetwornikiem informacji. Przejęcie funkcji generatora wzmocnień i pobudzeń przez dublomózg, uważają za odczlo-wieczenie istoty ludzkiej. — Konieczne jest ustalenie, które z biologicznych czynników aktywizujących umysł osobnika są rzeczywiście niezbędne i nie do zastąpienia przez programowe działanie dublomózgu. Wyniki badań mogą mieć ważne znaczenie nie tylko w realizacji programu udoskonalenia gatunku ludzkiego, ale być może także w rozwiązywaniu naszych problemów z doremi 25.
4. Przyspieszanie procesów neurofizjologicznych i metabolicznych organizmu ludzkiego zubaża intelekt, gdyż ogranicza więź człowieka i społeczności z przyrodą.i zdolność doznań estetycznych stąd wynikających. Jest to typowo atawistyczne podejście do zagadnienia. Argument, że naturalną drogą rozwoju jest uwolnienie się od tych atawizmów, zupełnie nie dociera do ich świadomości.
5. Udoskonalanie gatunku z pomocą inżynierii genetycznej i doprowadzenie do zaniku gorszych gatunkowo odmian pozostaje w sprzeczności z zasadami etycznymi, obowiązującymi w społeczeństwie ludzkim. Jest to typowo ziemskie postawienie sprawy na głowie. Przecież w toku doskonalenia gatunku zmienia i doskonali się również moralność, której nowe, bardziej użyteczne społecznie kanony zastępują stare, zdezaktualizowane. Jak dotąd w tej sprawie brak wspólnego języka.
6. Spostrzeżenia powyższe nie negują wartości gatunku zamieszkującego Układ Słoneczny jako materiału genetycznego do siredosi. Mimo bowiem stwierdzanych zahamowań rozwojowych są to istoty inteligentne, dociekliwe, zdolne do myślenia koncepcyjnego, a ich geny łatwe do rekombinacji programowej. Moja poprzednia ocena ich reakcji w czasie pobytu na Błyskającej wymaga znacznego skorygowania. Trafność niektórych pytań — przykładowo: tempo wzrostu wiedzy i rzeczywisty cel budowy drugiej Pamięci Wieczystej — może świadczyć, że nie doceniamy potencjalnych możliwości myślenia intuicyjnego.
Obszerne relacje z rozmów — uzupełnione spostrzeżeniami dotyczącymi zdolności Ziemian do organizowania więzi psychicznej pomiędzy poszczególnymi osobnikami — przekazuję przewodnikowi C-F i Centrum Myśli Przewodniej. Człowiek jest istotą niebezpieczną i bardziej skomplikowaną, niż przypuszczaliśmy pierwotnie. Trzeba poddać jeszcze szczegółowym badaniom jego zdolności tworzenia myślowych struktur międzyosobniczych. Proponuję zawiesić realizację programu do czasu umocnienia pozycji Lu jako przewodnika. To umocnienie osiągnąć można dwoma sposobami: poprzez pomoc Lu i moją w zaspokajaniu głodu poznawczego Ziemian oraz pozyskiwanie osobników dostrzegających już niektóre korzyści społeczne i osobiste siredosi.
Po dwustu dwunastu sila otrzymuję odpowiedź Centrum. Uświadamia mi ono, że ulegając obłudnej i kłamliwej argumentacji Ziemian, popełniłem wiele błędów, fałszywie interpretując swe spostrzeżenia. Jest oczywiste, że:
1. Powoływanie się Ziemian na ich doświadczenie historyczne jest niczym więcej jak próbą wywołania zamętu w naszych słusznych poglądach na ogólne prawidłowości rozwoju cywilizacji we wszechświecie. Chcą zyskać na czasie.
2. Nie należy ufać temu, co mówią Ziemianie o swojej cywilizacji. Nawet jeśli jest to w ich mniemaniu prawda (na co zdaje się wskazywać analiza synchropromienna ich procesów myślowych), nie wolno zapominać, że tego rodzaju prymitywne inteligencje skłonne są do nieświadomej selekcji informacji ukierunkowanej intencjonalnie.
Struktura organizacyjna społeczności przedstawiona przez Ziemian jest ich życzeniem, a nie rzeczywistością. Wiedza Pamięci Wieczystej przeczy możliwości działania takich struktur, gdyż nieuniknienie wiodą one do chaosu. Jeśli świat Ziemian nie ulega dezintegracji, jest z pewnością sterowany przez niejawnych przewodników lub dofasi26, nad którym Ziemianie utracili kontrolę, nie uświadamiając sobie tego. Nasza pomoc może i powinna uwolnić umysł Ziemian z tych złudzeń.
3. Nie wykazałem dostatecznej saldo mimire27, próbując hipotetycznie przyjąć, że niektóre argumenty Ziemian rzekomo przemawiające przeciw zminimalizowaniu wpływu popędów i emocji na ich psychikę są jakoby słuszne. Jedyne rzetelne kryterium przy-datności tych czynników do samodoskonalenia gatunku stanowi nasza wiedza zawarta w Pamięci Wieczystej jako zapis doświadczeń zgromadzonych w toku programowego samodoskonalenia organizmu społecznego.
4. Z analizy wymiany informacji podczas spotkania wynika, że nie skupiłem dostatecznej uwagi na zagadnieniu przyspieszenia procesów fizjologicznych. Nie wykorzystałem bogatych materiałów dotyczących korzystnych efektów bioakceleracji i nie wskazałem na możliwość programowej stymulacji doznań określanych przez Ziemian jako estetyczne.
5. Moja argumentacja dotycząca aspektów moralnych udoskonalania gatunków, jakkolwiek prawidłowa, nie może wywołać zmian w świadomości osobników genetycznie nie udoskonalonych, a więc niezdolnych do myślenia zespolonego. W opracowaniu bardziej skutecznej argumentacji powinien pomóc Lu.
6. Wymieniona w przykładach rzekoma dociekliwość i trafność spostrzeżeń Ziemian nie wynika z większej sprawności rozumowania intuicyjnego u Ziemian, ale z godnej potępienia mojej własnej nieostrożności (niektóre wypowiedzi zwróciły uwagę Ziemian na problemy wzrostu naszego potencjału intelektualnego). Moje błędy mają źródło w przecenianiu doskonałości swego umysłu i niebezpiecznej skłonności do szukania nowych dróg poznawczych bez pełnego oparcia się na wiedzy i autorytecie Pamięci Wieczystej.
Potwierdzam słuszność krytyki i oczekuję decyzji ostatecznej. Wiem, że zasługuję na surową karę. Centrum Myśli Przewodniej konsultuje się z Radą Ustalającą Przyszłość. Decyzja: Nie mam prawa do odejścia ostatecznego, gdyż to nagroda i przywilej. Zmiana funkcji wykluczona z uwagi na moją znajomość przedmiotu i ograniczony czas, nie wystarczający na przygotowanie następcy. Polecenie: przyspieszyć tempo gromadzenia informacji o Ziemianach i ich cywilizacji, czerpać dane przede wszystkim z ich pamięci technicznych. Przyspieszyć realizację programu misoldo 28, nie włączając się bezpośrednio w działania, lecz udzielając jak najpełniejszej pomocy Lu. Zakres mojej samodzielności pozostaje bez zmian, pełna odpowiedzialność za wyniki.
Przewodnik C-F stwierdza, że właściwe wywiązanie się z tych obowiązków daje mi szansę pełnego przywrócenia zaufania Centrum.
Mój umysł przepełnia wola jak najsumienniejszego zrealizowania programu. Widocznie jednak biomózg jest już stary, nie wszystkie procesy przebiegają w nim prawidłowo, gdyż coraz częściej, w miarę postępów w działaniach, rodzą się w nim wątpliwości, które pomoc dublomózgu i dostęp do Pamięci Wieczystej nie w pełni rozprasza. Dotyczą one głównie stosunku Ziemian do Lu i Lu do Ziemian.
Ziemianie traktują Lu jak obcego, choć jego psychika ma wiele cech ludzkich. Sa wśród nich cechy oceniane przez Ziemian pozytywnie, są i takie, które uważają za ne- gatywne i chcieliby, aby zanikły. A właśnie te ostatnie odgrywają u niego coraz większą rolę, w miarę jak napotyka trudności w stosunkach nawet ze swą matką. Obawiam się, że powstałe w ten sposób błędne koło dodatniego sprzężenia zwrotnego Lu może próbować rozerwać siłą. Czy obawiam się słusznie? Co mam robić w takiej sytuacji? Kontaktuję się z przewodnikiem C-F, ale on nie chce mi udzielić rady. Prawdopodobnie jest to sprawdzian mojej umiejętności rozwiązywania problemów.
Przewodnictwo Lu skłonny jest uznać tylko jeden Ziemianin — Dean. Jest to osobnik o wielu cechach korzystnych programowo — w miarę inteligentny, zdolny do myślenia abstrakcyjnego, wytrwały w pracy, obowiązkowy i operatywny. Jest ambitny, pożąda wiedzy i ceni naszą wyższość. Jedyną, typowo ludzką słabość — podatność na bodźce emocjonalne — można znacznie osłabić, jeśli wyrazi taką chęć.
Dean to dobry materiał genetyczny. Niestety, jego „partnerka radości” — Daisy, stanowiąca równie dobry materiał do syntezy kreatywnej, nie przyjmuje jego argumentów i nie uznaje przewodnictwa Lu.
Ziemianie próbują zwlekać. Prowadzą z Lu dyskusje niczego nie wyjaśniające. Już nie można dłużej czekać. Przewodnik C-F daje mi do zrozumienia, że nie wolno mi opóźniać działań. Lu domaga się kontroli nad zespołami mido do lokalnych działań submolekularnych. Twierdzi, że partnerka Deana gotowa jest poddać się syntezie kreatywnej jako pierwsza w serii programowej. Nie pytam, jak to osiągnął, bo czytam w jego myślach, że coś chce skryć przede mną. Po co komplikować i tak trudną sytuację?
Działania rozpoczęte, a mnie znów ogarniają wątpliwości, czy postąpiłem słusznie. Już wiem, że Lu przekazał mi nieścisłe informacje: nie mogąc przekonać Ziemianki, udostępnił Deanowi falasol 29. Rozumiem celowość tego kroku, choć nie jest on zgodny z zasadami moralnymi Ziemian. Obawiam się jednak, że jest też niezgodny z generalną dyrektywą Centrum Myśli Przewodniej, która mówi przecież o nienarzucaniu niczego siłą. Wiem, że już teraz cofać się nie można i nie należy. Muszę jednak sprawdzić, czy wątpliwości moje są uzasadnione. Może falasol było tylko wyzwalaczem ukrytych pragnień?
Przeprowadzam rozmowę z partnerką Deana. Niestety, po ustąpieniu działania falasol jej wrogi stosunek do programu udoskonalenia gatunku ludzkiego nie osłabł, lecz przeciwnie — jeszcze się umocnił. Oskarża mnie o złamanie przyrzeczeń.
Nie wiem, co mam czynić. Cokolwiek zrobię, a nawet jeśli zachowam bierność — nie uchroni mnie to przed słusznymi zarzutami Centrum Myśli Przewodniej. Tak czy inaczej muszę podjąć decyzję, kierując się zasadą większej korzyści społecznej. Ale czy korzyść naszej społeczności zawsze jest i będzie zbieżna z korzyścią społeczności Ziemian? O czym ja myślę? Jak mogę mieć wątpliwości?
Nie mam już ani jednej sila na konsultację. Czy zresztą ktoś mi jej udzieli? Ale czy jest coś, na czym mogę się oprzeć podejmując decyzję? Jest! Dyrektywa generalna. Nic nie narzucać siłą, to znaczy dać Ziemiance Daisy szansę przeciwstawienia się zamierzeniom Lu. Po działaniu falasol i syntezie kreatywnej ma ona jeszcze zdolność łączności radiomyślowej.
Umożliwiam Daisy powrót do statku Ziemian. Trwa właśnie realizacja programu syntezy kreatywnej, przeprowadzana przez Lu z pomocą zespołów mido. Według mojej oceny szanse Daisy jako przeciwniczki Lu były niewielkie. Na sukces jej składają się: atawistyczna zdolność przyspieszonej półświadomej percepcji i bezzwłocznego reagowania w warunkach szczególnego zagrożenia, przypadkowy splot sprzyjających okoliczności, niedostateczne zdyscyplinowanie myślowe Lu i wspomniana już podatność Deana na bodźce emocjonalne. Analiza przebiegu wydarzeń prowadzi do ważnych wniosków:
Niektóre atawistyczne mechanizmy obronne mogą być w trudnych sytuacjach użyteczne.
Istoty pochodzenia ludzkiego, będące produktem syntezy kreatywnej, łatwiej wyzbywają się gatunkowych więzi społecznych, a zwłaszcza uczuć moralnych, trudniej zaś przebiega u nich proces zastępowania ich dyrektywą utrwaloną w pamięci świadomej i nieświadomej. Dyrektywa taka, w nieoczekiwanych sytuacjach krytycznych, gdy może opóźnić rozwiązanie problemu i osiągnięcie celu działania, bywa łatwo przekraczana. Lu, chcąc odzyskać władzę nad mido, gotów był zniszczyć strukturę pamięci, a więc osobowość Daisy, ważąc się na czyn skrajnie amoralny również z naszego punktu widzenia. Dążenie do realizacji celu spowodowało zwężenie pola świadomości i stłumienie korygujących kontrbodźców wyobrażeniowych.
Bardzo trudno spowodować u Ziemian zanik więzi międzyosobniczej typu uczuciowego. Wątpliwe jest, czy większe zmiany w tym mechanizmie były niekorzystne społecznie. Wpływ intelektu Lu na Deana okazał się słabszy od uczuciowej więzi Deana z Daisy i wyzwolił jego działanie zgodnie z moralnym nakazem, bez logicznej analizy zagadnienia.
Nie jest istotne, że sparaliżował działanie Lu (śmiertelnie zagrażające Daisy) prymitywną siłą fizyczną. Ważne jest, że podjął prawidłową decyzję zadziwiająco szybko i działanie jego było skuteczne — nie tylko nie dopuścił do objęcia przez Lu kontroli nad mido, ale stworzył warunki do przywrócenia świadomości i swobody działania innym Ziemianom. Chyba żaden Urpianin nie zdobyłby się na tak szybkie i skuteczne działanie, jeśli tempo jego procesów fizjologicznych nie byłoby szybsze niż przeciwnika.
Po tym, co się wydarzyło. Ziemianie chcą niezwłocznie wracać do swego macierzystego układu planetarnego. Proszę przewodnika C-F o krytyczną ocenę mego postępowania i dalsze dyrektywy.
Czekam dwa tysiące sześćset pięćdziesiąt osiem sila na odpowiedź. Jest krótka. Nie zawiera analizy krytycznej moich decyzji, a tylko dwie dyrektywy Rady Ustalającej Przyszłość:
Nie utrudniać Ziemianom opuszczenia naszego świata; jeśli zechcą — udzielić im pomocy techniczno-energetycznej.
Polecieć osobiście do Układu Słonecznego statkiem naszym lub Ziemian, jeśli wyrażą na to zgodę, jako przedstawiciel naszej cywilizacji. Zapoznać się osobiście z warunkami tam panującymi i rzeczywistą strukturą społeczną tego gatunku. Wszystkie zgromadzone informacje przekazywać systematycznie na Juventę. Dalsze dyrektywy otrzymam po wyruszeniu w drogę.
Nikt z Urpian nie latał dalej niż do Układu Proximy. Pragnienie podróży kosmicznych jest nam od dawna obce. Urpianin oderwany od swej społeczności, odcięty od Pamięci Wieczystej, staje się istotą samotną, a Io oznacza najwyższą karę. Czy zamiarem Rady było wymierzenie mi kary? A może także chodzi o to, żebym przekonał się naocznie, jak bardzo się mylę w swych sądach o Ziemianach? A jeśli to jeszcze jedna szansa wypełnienia misji, którą tak źle koordynowałem? Jednego jestem pewny: jest to decyzja mądra, daleko wybiegająca w przyszłość i muszę dać z siebie wszystko, aby przyniosła oczekiwane korzyści Urpianom i Ziemianom.
Ziemianie zgodzili się na mój udział w ich powrotnym locie. Daisy, która jest moją sisolfa30 w statku Ziemian, powiedziała mi, że początkowo zdania były podzielone, ale w końcu uznali mą wizytę na Ziemi za celową. Konieczne jest lepsze wzajemne poznanie.
Po trwających osiemdziesiąt sześć obrotów Juventy przygotowaniach technicznych oraz porządkowaniu i uzupełnianiu zgromadzonych przez Ziemian informacji naukowych ich statek wyrusza w drogę. Żadnych instrukcji jeszcze nie otrzymałem, choć środki łączności z Juventą mam zapewnione. Przewodnik C-F nie odpowiada na moje wezwania, a mój dublomózg nie otrzymał dotąd połączenia z Pamięcią Wieczystą. Czy i kiedy prawo dostępu do niej będzie mi przywrócone? Mój „partner radości” również milczy. Może otrzymał przywilej ostatecznego odejścia?
Daisy namówiła mnie do przygotowania relacji z tego, czego byłem świadkiem i uczestnikiem od chwili ich przybycia do naszego świata. Spełnienie jej prośby może przyczynić się do wyjaśnienia Ziemianom, a także i sobie samemu, dlaczego stało się to, co się stało…
Spisuję wszystko, co najważniejsze, jak pamiętam ja i mój dublomózg, nic nie ukrywając i nie zmieniając. Daisy ma rację — to bardzo ważne, jeśli mamy wzajemnie się zrozumieć i zaufać.
Wierząc, że tak będzie, mówił do Was A-Cis.
Przypisy do relacji Urpianina A-Cisa opracowane przez Daisy Brown
Nie chcąc Czytelnikom niepotrzebnie utrudniać orientacji, nazwy obiektów astronomicznych podajemy w terminologii ludzkiej.
2 Wielkie okrążenie — swoista dla mieszkańców układu podwójnego gwiazd Tolimana miara czasu, wynosząca ok. 80,1 roku. Jest to okres dzielący kolejne zbliżenia tych gwiazd w wyniku — obiegu Tolimana A po wydłużonej orbicie przez Tolimana B.
3 Refadore — wielowariantowy program działań w przypadku pojawienia się nieznanego obiektu kosmicznego — domniemanego sztucznego tworu cywilizacji nieurpiańskiej. Program zawiera sześć wariantów działań, stosowanych zależnie od wyników rozpoznania (m. in. zagrożenia, jakie stanowi obiekt dla cywilizacji urpiańskiej): a — nadzór niejawny, b — nadzór jawny bezkonta-ktowy, c — nadzór jawny z próbami kontaktu, d — działanie odstraszające, e — działanie obronne z ostrzeżeniem, f — działanie obronne bez ostrzeżenia. Warianty a i b były wobec nas realizowane. Zakres czynności związanych z realizacją wariantów c,d,e i f nie jest znany nawet A-Cisowi, który co prawda w toku podejmowanych czynności koordynacyjnych otrzymał informacje szczegółowe z Centrum Myśli Przewodniej, ale tylko dotyczące realizowanego wariantu, a innymi niż a i b nie miał — jak twierdzi — czasu ani potrzeby bliżej się zainteresować.
4 Silą — urpiańska jednostka czasu równa 0,062 s.
5 Czas obrotu Juventy wokół osi — 32,2 h.
6 „Partner radości” — określenie bliskiej więzi międzyosobniczej dwóch Urpian, którą należy traktować raczej jako bliską przyjaźń oficjalnie usankcjonowaną niż związek małżeński. Na obecnym, wyższym poziomie cywilizacji zapłodnienie, rozwój płodu, aż do narodzin nowego osobnika odbywa się metodą in vitro w specjalnych zakładach prokreacyjnych. Urpianie są istotami dwupłciowymi i niegdyś tworzyli rodziny podobne do ludzkich, jednak ich zdolności rozrodcze zanikły.
Prawdopodobnie do zaniku doprowadzono świadomie, gdyż obecny poziom urpiańskiej inżynierii genetycznej pozwoliłby z pewnością przywrócić tę zdolność. Instytucja „partnerów radości” będąca ostatnim śladem czasów „zwierzęcej rozrodczości” i partnerskiej więzi seksualnej zostanie w przyszłości — jak twierdzi A-Cis — zastąpiona całkowicie więzią ogólnospołeczną.
7 Małe okrążenie — urpiańska miara czasu analogiczna do naszego roku. Jest to okres obiegu planety Juventa wokół Tolimana A, liczący 418,3 dnia ziemskiego.
8 Odchylenie to spowodowane zostało skierowaniem Astrobolidu na tor lotu Celestii, czego Urpianie nie mogli wiedzieć, gdyż po zniszczeniu mido nie obserwowali startu ekspedycji międzygwiezdnej. Tor ten jest odchylony o dwadzieścia osiem stopni od teoretycznego toru wyprawy Astrobolidu do gwiazd Alfa Centauri, gdyby nie zboczyła ona z drogi w celu zbadania tego dawnego sztucznego księżyca Ziemi. Różnice w kierunku lotu Celestii i Astrobolidu wynikają stąd, że lot Celestii do Układu Alfa Centauri miał trwać dziewiętnaście tysięcy sześćset lat, a po tym czasie układ ten, w wyniku ruchu własnego, będzie się znajdował w innym zupełnie punkcie nieba niż w dwudziestym szóstym wieku. |
9 Intelektostaza — homeostaza rozumu i wiedzy — niedoskonała próba przeniesienia z języka Urpian do ludzkiego języka naukowego bardzo złożonego pojęcia dotyczącego sprawności umysłowej istot rozumnych. Obejmuje ono takie zdolności psychiczne, jak inteligencja, wiedza, myślenie twórcze, traktowane jako czynniki procesu samoorganizacji intelektualnej.
10 Sidomire — narządy przystosowane do wysyłania i odbioru sygnałów elekromagneiycznych.
11 Redofare — pojęcie niejasne, dotyczące właściwego Urpianom kierunku rozwoju cywilizacji; prawdopodobnie chodzi tu o problemy związane z samouzależnieniem się od uniwersalnych magazynów informacji i wynikającym stąd izolacjonizmie kosmicznym.
12 Światem Starego Życia nazywają Urpianie krążącą wokół gwiazdy Proxima Centauri planetę I, którą my nazwaliśmy Urpa (stąd dawni mieszkańcy tej planety to Urpianie). Glob ten, na którym niegdyś kwitło życie, był kolebką ich gatunku, lecz na skutek przygaśnięcia gwiazdy macierzystej zmienił się przed dwoma tysiącami lat w lodową pustynię. Urpianie przenieśli się z Układu Proximy do Układu Tolimana tysiąc czterysta pięćdziesiąt lat temu.
13 Simido — szeroki zakres pełnomocnictw dotyczących złożonych działań technicznych i organizacyjnych, związanych z kontrolą i instruowaniem zespołów mido.
14 Temidzi — istoty rozumne zamieszkujące Temę, planetę krążącą wokół gwiazdy Proxima Centauri. Poziomem umysłowym odpowiadają pitekantropowi. Ich reakcje psychiczne są znacznie wolniejsze niż u człowieka.
15 Midoresol — bardzo złożona i niezbyt dla nas jasna technika przekazywania energii i informacji, których odbiorcami są obdarzeni dużą samodzielnością „wysłannicy pyłowi” (mido).
16 Fadoremi, dodomi — wiązki promieniowania korpuskularnego złożonego z różnych cząstek elementarnych, służące przekazywaniu informacji i energii (?) dla mido. Promieniowanie to powoduje zaburzenia w czynnościach mózgu ludzkiego.
17 Refadomire — dyspozycje psychiczne ukształtowane w wyniku skomplikowanych układów od-ruchów. W znacznym uproszczeniu
— instynkt, intuicja.
18 Laremi sidore — w bardzo ogólnym, uproszczonym ujęciu — świat wrogi życiu, zaludniony przez samoczynnie działające struktury sztuczne.
19 Redami — najprawdopodobniej-jakaś złożona biurokratyczna procedura związana z rewizją programu działań. Na czym polega
— nie udało się ustalić.
20 Sisimi — zespól ruchomy, wykonawczy, transportowy. Nazwa zautomatyzowanego pojazdu zatrzymanego przez D.Brown.
21 Siredosi — treści tej nazwy nie udało się dotąd w pełni rozszyfrować. Z wypowiedzi A-Cisa wynika, że chodzi tu nie tylko o udoskonalenie genetyczne rodzaju ludzkiego, ale również o jakieś inne cele, sięgające daleko poza rzekome korzyści dla cywilizacji Ziemian. Urpianin unika wy-raźniejszego sprecyzowania, co ma na myśli. Jest to chyba temat zakazany, na który jednak próbuje on w ostrożny sposób zwrócić naszą uwagę, wbrew zaleceniom swych przełożonych. Prawdopodobnie chodzi tu o jakieś ważne dla samych Urpian i ich cywilizacji problemy, w których rozwiązaniu miała wziąć udział przeobrażona na ich modłę ludzkość.
22 Fasido — chodzi tu o większą wrażliwość niektórych członków naszej ekspedycji na ekologiczne aspekty działalności ludzi w obcym świecie i szczególne zainteresowanie kontaktami międzycy-wilizacyjnymi. Czy, a jeśli tak, to w jakim stopniu, wiąże się to z jakimś oddziaływaniem kosmicznym (naturalnym lub sztucznym) — jak to sugeruje wypowiedź A-Cisa — nie udało się stwierdzić.
21 Solfare — prawdopodobnie całość czynników kształtujących przebieg procesów fizjologicznych zachodzących w istotach żywych.
24 Ladofado — metoda oddziaływania na mózg. Nie udało się dotąd skłonić A-Cisa do wyjaśnienia, na czym ona polega. Wiadomo tylko, że towarzyszą jej poważne zakłócenia przebiegu prądów czynnościowych w korze mózgowej.
25 Doremi — chodzi tu prawdopodobnie o zmniejszanie się tempa wzrostu zasobów wiedzy gromadzonej w Pamięci Wieczystej. A-Cis wypowiada się niechętnie na ten temat. Być może doremi wiąże się z siredosi (patrz przyp. 21).
26 Dofasi — sztuczny intelekt.
27 Saldo mimire — pojęcie złożone, prawdopodobnie oznacza wiarę w autorytety traktowaną jako wartość społeczna, chociaż A-Cis twierdzi, że pojęcie wiary w takim znaczeniu, w jakim my go używamy (pozarozumowa, nie oparta na logicznych dowodach akceptacja jakiegoś przekonania), w języku Urpian nie istnieje.
28 Misoldo — opracowany przez Lu wariant operacyjny programu chromosomalnej syntezy genów w celu wyhodowania doskonalszego gatunku człowieka.
29 Falasol — zminiaturyzowane urządzenie o nie znanej nam konstrukcji, umożliwiające wprowadzenie człowieka w stan przypominający głęboką hipnozę.
30 Sisolfa — osoba służąca pomocą w adaptacji do nowych warunków, opiekunka i przewodniczka o ograniczonych uprawnieniach nadzorczych. Funkcja nie mająca obecnie odpowiednika w społeczeństwie ludzkim.