Moja siostra Anna nie zamierzała prawdopodobnie zostać starą panną, ale nie miała szczęścia. Diablo nie miała szczęścia. Wszyscy młodzieńcy, którzy ją emablowali, zrywali znajomość po miesiącu lub dwu. Nie mogłem tego zrozumieć. Anna wydawała mi się miłą i niegłupią dziewczyną, uczuciową i skromną.
Płynęły lata. Anna niepostrzeżenie więdła, co było zwiastunem rychłej i przedwczesnej starości. To też nikt z jej krewnych i znajomych już się nie spodziewał, że wyjdzie, ona za mąż, wszyscy uważali j ą za starą pannę.
Bardzo byłem zdziwiony, kiedy pewnego ranka Anna powiedziała do mnie zawstydzona:
— Filipie, dziś wieczorem przyjdzie do mnie mój narzeczony. Chciałabym cię z nim zapoznać.
— Narzeczony? — mruknąłem. — Powinnaś mnie była uprzedzić wcześniej i napisać na kartce, jak się nazywa. Wiesz przecie, że nie mam pamięci do nazwisk.
— Nie zapomnisz, jak się nazywa. To zbyt znane nazwisko.
— Znane? Więc mów.
— Edgar Poe.
— Zwariowałaś! Poe umarł przed stu laty z górą.
— Może jego imiennik. Ale ty go znasz. Dzwonił do ciebie wiele razy. A kiedy nie było cię w domu, rozmawiał ze mną. Kiedyś poprosił mnie o spotkanie.
— I nie odmówiłaś mu.
— Ma taki piękny, rozmarzony głos, Filipie. Nie zdobyłam się na to, by mu odmówić. I poszłam na spotkanie z nim. Okazało się, że na tego człowieka czekałam przez całe życie.
— Poczekaj, Anno! Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Żadnego Poego nie ma. Jest wielki aktor Jones, który wspaniale kreuje tę rolę w nowym, jeszcze nie puszczonym na ekrany filmie. Nie sądzę, by Jones kontynuował grę zaczętą w filmie.
— Nie, Filipie! Mylisz się. To nie aktor. Dziś zresztą się o tym przekonasz.
W głosie Anny zabrzmiała niezwykła nuta budząc we mnie drzemiące uczucia. Anna nie tylko była jedyną moj ą bliską krewną, lecz także wychowanicą. Ojca i matkę straciliśmy wcześnie. W pewnym stopniu musiałem Annie zastąpić rodziców. Kiedy była dziewczynką, darzyłem ją względami. Kupowałem jej sukienki, pomagałem rozwiązywać trudne zadania, zabierałem do teatru dziecięcego, do zoo. Później to uczucie opiekuńczej i serdecznej troskliwości uległo przytłumieniu. Wymagająca stałej opieki dziewuszka wyrosła na dziewczynę, i to dziewczynę z charakterem. Teraz już nie ja o nią, lecz ona troszczyła się o mnie, staraj ąc się uwalniać mnie od wszystkiego, co by mogło przeszkodzić mojej pracy. Odtąd losy Anny przestały mnie interesować — stara panna, jakich wiele… Ale i ja byłem przecież starym kawalerem, ponad wszystko na świecie ceniącym tryb życia, do którego przywykłem, i nie pragnącym go zmieniać.
Słowa Anny, że ma narzeczonego, zaniepokoiły mnie bardzo. Nie przyznaj ąc się przed samym sobą do zakorzenionego egoizmu, nie chciałem zmieniać swoich przyzwyczajeń nawet dla szczęścia siostry.
Wieczorem Anna cicho zapukała do drzwi mojego gabinetu:
— Już przyszedł. Ale jest bardzo zakłopotany. Bądź dla niego uprzejmy, Filipie. Gorąco cię o to proszę. Spodziewałem się ujrzeć aktora Jonesa i nie mogłem zrozumieć, czym ujął moją siostrę ten mało przystojny, pospolicie wyglądający człowiek o malutkich oczkach. Zamiast Jonesa zobaczyłem jednak Edgara Poego. Tak, to był on. Siedział w fotelu, pogrążony w głębokiej zadumie, jak na portrecie w pierwszym tomie swoich dzieł zebranych.
Ujrzawszy mnie wstał i wyciągnął do mnie wytworną rękę poety, autora „Portretu owalnego” i „Kruka”.
— Między nami czas — odezwał się cicho i poważnie — czas, a także przestrzeń. Ale jestem tu z panem i z pana siostrą. Wszystko to zawdzięczam kunsztowi wynalazcy Hoppesa.
— A nie talentowi aktora Jonesa?
— Niech pan, na miłość boską, nie mówi mi o tym aktorze! Owa okoliczność, że zygzakowate siły przecięły się zgodnie z pańską teorią w punkcie „D”, który okazał się Jonesem, mnie wydaje się cudem, niechby nawet uwarunkowanym logiką matematyczną. Ale ten aktor! Bije od niego samozadowolenie i chciwość. Czy pan wie, ile zażądał w studio filmowym za wykonanie roli?
Nagle Poe zamilkł. Milczał przez godzinę, przybliżając zdawało się tę przerwę ku czemuś nieosiągalnemu jak on sam. Zanim opuściłem pokój, uczynił zadość prośbie mojej biednej siostry i przeczytał wiersz „Ulalume”:
„Ona — rzekłem — świetniejsza od Diany,
Ona krąży po westchnień eterze,
Ona włada we wspomnień eterze…”
„Jakież głoski tu, siostro, jaśnieją,
Jaki napis na drzwiach nosi tum?”
Rzekła mi: „Ulalume — Ulalume
To umarłej twej grób Ulalnma!”
Czytał, a mnie się zdawało, że przestrzeń płynie wraz z pokojem mojej siostry, zasnuwaj ąc się mgłą tragicznych i melodyjnych słów.
Wyszedłem z pokoju z takim uczuciem, jakbym oglądał sen na jawie. Wróciwszy do gabinetu długo chodziłem z kąta w kąt, szukając logicznego wyjaśnienia tego wszystkiego, co działo się ze mną w pokoju siostry. Zirytowany byłem na siostrę i na siebie samego za to, że pozwoliłem komuś zabawiać się w sposób niedopuszczalny rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem, że pozwoliłem zadać gwałt swoim zmysłom, swojemu przekonaniu o niemożliwości i alogiczności wszystkiego, co zaszło.
Po jakiejś pół godzinie wszystko się wyjaśniło. Usłyszawszy głosy w przedpokoju uchyliłem drzwi i znowu zobaczyłem gościa mojej siostry wkładaj ącego płaszcz i kapelusz. Stał się niższy, grubszy, pospolitszy. W jego twarzy zamiast wielkich, zamyślonych oczu Edgara Poego tkwiły malutkie oczka.
Podszedłem do niego i rzekłem cicho, aby siostra nie usłyszała:
— Aktor Jones?
— Tak.
— Co pan robi? Niechże się pan opamięta!
— Proszę mi nie przeszkadzać w grze! — powiedział i znikł za drzwiami.