29

Mieli ze sobą kilka pledów. Miguel pożyczył dwa, żeby wyglądać przyzwoicie. Obwiązali go nim, tworząc w ten sposób całkiem niezłą przepaskę na biodrach.

Ponieważ było ciemno, nie musiał odchodzić zbyt daleko, lecz mimo to wszyscy odwrócili głowy na moment przeobrażenia.

Drgnęli, słysząc jego głos, gdy był gotowy. Ochrypły gruby głos, niemożliwy do rozpoznania. Odwrócili się.

Tabris powoli wyłaniał się z mroku. Olbrzymi, lekko połyskujący na zielono, ze lśniącymi skrzydłami, które powolutku zwijał.

Juana musiała złapać Antonia za rękę, jej palce pozostawiły głębokie ślady.

Wszyscy czuli się nieswojo. Właściwie bali się spojrzeć. Widzieli rogi, ostro zakończone uszy i kły, podłużne, zielono połyskujące oczy, twarz o mocno zarysowanych wystających kościach policzkowych i szpiczastej brodzie. Palce zakończone szponami, zarówno u rąk, jak i u stóp.

Ogon z trójkątnym czubkiem…

– Dzięki Bogu za tę przepaskę na biodrach – mruknęła Unni.

Ale nos Tabris miał zupełnie normalny, a ciało piękne. Szerokie barki, wąskie biodra. Gładkie napięte mięśnie brzucha. Połyskująca na zielono przypominająca rybią łuskę skóra wyglądała dziwnie, lecz pasowała do całości obrazu.

Niejeden poczuł, że ziemia się zakołysała na jego widok. Wreszcie Jordi odzyskał zdolność mowy:

– Ty świecisz! Oni chyba mogą cię zobaczyć?

– Dzieli nas niewielkie wzgórze – odparła ta niezwykła postać. – Możecie być spokojni, niczego nie zauważą.

– No a twoje skrzydła? Łagodnie mówiąc, rzucają się w oczy – westchnęła zatroskana Unni.

Ale Juana wiedziała lepiej.

– On potrafi pogasić te kolory i wtopić się w krajobraz. Widziałam go nad rzeką koło Oviedo.

Nie chciała zwracać się bezpośrednio do tej budzącej grozę istoty.

Antonio postanowił działać.

– W porządku, trzeba się pospieszyć. Co mamy robić, Migu… Przepraszam, Tabrisie?

Niedługą chwilę później nikogo nie było już widać. Został tylko wielki, ostro zakończony kamienny blok. Tabris nakazał trzem mężczyznom położyć się albo usiąść na kocu z przodu przy jego nogach. Dziewczęta ułożyły się po jego bokach, a jedna za nim. Potem wokół nich wszystkich zamknęły się skrzydła. Unni ukradkiem przyciągnęła do siebie nogę, która znalazła się poza ich obrębem, starając się przy tym nie dotykać ogona Tabrisa.

W chwilę później pojawiło się ciepło, dobre, bezpieczne ciepło. Ożywcze dla zmarzniętych uszu, nosów i palców. W końcu zrobiło się tak gorąco, że Unni musiała poprosić Tabrisa o „przykręcenie kaloryfera”.

Juana roztrzęsiona myślała o tamtym razie, gdy siedziała pomiędzy kolanami Tabrisa. Była wtedy uśpiona, a potem sądziła, że to wszystko jedynie jej się przyśniło. Tak jednak wcale nie było. Wówczas czuła inne ciepło, bardziej duszne, bardziej naładowane uczuciami niż teraz. Wówczas ciepło to rozpaliło jej ciało, gdyż pochodziło od kogoś, kto sam zapłonął.

Odetchnęła drżąco i próbowała zasnąć. Chciała oddalić się od tych myśli, one były zbyt trudne, zbyt przykre.

Miguelu, dlaczego nie mogłeś być po prostu Miguelem? Wprawdzie trzymałeś mnie na dystans, chociaż teraz rozumiem, dlaczego to robiłeś. I to w pewnym sensie jest mi pociechą. Gorzką pociechą, przyznaję. Między nami i tak nigdy nic nie mogło być, i ty o tym wiedziałeś.

Antonio bardzo się niepokoił. W co oni się wdali? Jakim siłom rzucili wyzwanie, siłom, które w dodatku podlegały jeszcze potężniejszej władzy. Jak to się może skończyć?

Jordi podchodził do całej tej sytuacji ze znacznie większym spokojem, ale Morten aż szczękał zębami ze strachu. Czuł, że ręka Sissi poszukuje jego dłoni, i uchwycił ją na wpół zdesperowany, domyślając się, że dziewczyna na pewno szuka pociechy. Udało mu się wmówić sobie, że to on doda jej otuchy, a nie odwrotnie.

Sissi uniosła głowę.

– Słyszę coś – szepnęła.

– Bądź cicho – ostrzegł Jordi.

Antonio czuł przytłumiony oddech olbrzymiego demona na swoim barku.

Potem wszyscy już to usłyszeli.

Głosy.

Bardzo proszę, niech oni tu nie przyjdą, błagała w myślach Unni. Co będzie, jeśli postanowią przenocować tu, na tej małej, spokojnej polance? Co wtedy zrobimy rano?

Ale nie, ci ludzie minęli ich w takiej odległości, że nikt nawet nie mógł zorientować się, o czym rozmawiają. Po pewnym czasie ich głosy pochłonęła noc.

Wszyscy myśleli o tym samym: Teraz wróg jest przed nami. W jaki sposób zdołamy go wyminąć?

Unni szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w ciemność pod skrzydłami demona.

Загрузка...