12

Flavia doszła do wniosku, że wizytę w kiosku nie będącym grotą jakoś wytrzyma. Poszła więc razem ze wszystkimi.

I właśnie ona znalazła to, czego szukali.

W kiosku było kilka pomieszczeń. W niewielkiej salce zgromadzono wszystkie mniej lub bardziej historyczne znaleziska. W czasie gdy pozostali podziwiali zbiór skał, kamieni i próbki geologiczne lub oglądali pamiątki i widokówki, Flavia wędrowała na własną rękę.

Nagle zawołała ich wszystkich do siebie.

Na jednej ze ścian wisiał w ramce za szkłem poszukiwany przez nich kawałek skóry. Pod nim znajdował się napis: „Znaleziono wsunięty między kamienie w północnej grocie w 1982. Prawdopodobnie liczy sobie pięćset, sześćset lat. Pochodzenie niejasne, tekst nic nie mówiący”.

– Dlaczego nie szukaliśmy od razu tutaj? – mruknął Morten.

– Bo wtedy nie zobaczylibyśmy tej przepięknej groty Pozalagua – odparła Unni. – Silvio, możesz być tak miła i spytać, czy ten kawałek skóry można kupić?

To jednak okazało się niemożliwe. W tej sali nic nie było przeznaczone na sprzedaż. Na szczęście pozwolono im fotografować.

Oczywiście zrobili mnóstwo zdjęć, ale przecież i tak już na własne oczy widzieli bezsensowne dla wszystkich innych ludzi słowa: „ LA EXSTRACCION DE LA MADRE GRANDIOSA ”.

– Wyciąg ze wspaniałej albo potężnej matki? Albo wydobycie? – próbowała tłumaczyć zdezorientowana Sissi.

– Nie – zaoponował Antonio, gdy podziękowawszy za możliwość obejrzenia kiosku, wyszli i stali przy samochodach. – „Extracción” może oznaczać również „ród”.

– „Ród wielkiej matki”? Czy mówimy tu o Dziewicy Maryi? – dziwił się Morten.

– Jej ród to chyba Anna i Joachim – powiedziała Unni.

– Albo król Dawid lub Izajasz – próbowała pomóc Flavia.

Unni coś przyszło do głowy.

– Ród? Czy nie może to oznaczać również „początek”?

– Owszem – odparł Antonio. – Co ci się tam tłucze po głowie, Unni? Podziel się tym z nami!

Morten chciał już powiedzieć coś głupiego na temat Unni, lecz zarówno Sissi, jak i Antonio stanowczo go uciszyli.

Unni myślała głośno.

– Pochodzenie… Początek. Matka Wołgą, wielka matka. Silvio, czy tu, w głębi Kantabrii, nie ma źródła żadnej rzeki? Bo tego przecież szukamy. Ci, którzy nieśli skarb, zawsze mieli jedno miejsce spotkania w środku kraju i jedno przy granicach.

– Zgadza się – przyznał Antonio. – Co na to powiesz, Silvio?

– Oczywiście, że tak! Jest źródło. Źródła Ebro leżą nie tak znów daleko stąd.

– Ebro? – rzekł z podziwem Morten. – To przecież? nie jest mały strumyk. To chyba największa rzeka Hiszpanii?

Nikt nie miał czasu mu odpowiedzieć. Ogarnięci zapałem, znaleźli mapę, rozłożyli ją na klapie silnika taksówki i pilnie się jej przyglądali.

Fuente del Ebro, „źródło Ebro”, leży tu, przy Reinosa. Tutaj! – wskazała Silvia. – Samo miejsce nazywa się Fontibre, co również oznacza źródło.

– Oczywiście akurat na samym zgięciu mapy! – zżymała się Unni. – Dlaczego wszystkie nasze specjalne miejsca są zaznaczone właśnie tutaj?

Silvia uśmiechnęła się.

– Reinosa to spore miasto, z wieloma dobrymi hotelami. Dzieli nas od niego około dwustu kilometrów, jeśli będziecie jechać dużymi szosami, nie próbując skrótów małymi górskimi drogami. Wtedy naprawdę możecie znaleźć się na bezdrożach, łatwo zabłądzicie.

– Dwieście kilometrów… – zastanawiał się Antonio. – Zdążymy tam dojechać jeszcze dzisiaj, a jutro rano przyjrzymy się źródłom Ebro.

Silvia westchnęła przepraszająco.

– My, niestety, nie możemy jechać z wami dalej. Musimy wracać do Bilbao.

– Szkoda! – jęknęli wszyscy.

– Ale dlaczego? – dopytywała się Flavia, która zapewne nieco egoistycznie myślała o miejscach w samochodzie. Wszyscy mieliby zmieścić się w jednym? – Oczywiście zapłacimy wam za wszystko.

– Nie mógłbyś zrobić sobie wolnego, Jose – Luis? – namawiał Antonio. Wszyscy bowiem bardzo polubili swoich towarzyszy, którzy w dodatku posiadali tak dużą wiedzę o okolicy.

Bask przepraszająco wzruszył ramionami i rozłożył ręce w bardzo południowoeuropejskim geście.

– Jestem dostatecznie samodzielny, żeby móc zrobić sobie wolne, ale… zapowiadali lekkie opady śniegu w najwyższych odcinkach Gór Kantabryjskich, a moje opony nie są na to przygotowane. Wasz samochód jest, jak widzę, wyposażony znacznie lepiej.

– Śnieg tutaj? Teraz? „W Hiszpanii? W październiku? – Morten mówił samymi znakami zapytania. – Czy nie można by tego jakoś uniknąć?

– Prawdę powiedziawszy, jest już listopad – przypomniała mu Silvia. – Teoretycznie nie powinno się to zdarzyć, lecz od czasu do czasu w północnej Hiszpanii natura pokazuje swoje humory, zwłaszcza w ostatnich latach klimat robi karkołomne skoki. Najwięcej niechcianego śniegu pojawia się w Pirenejach, oczywiście, lecz również w rejonie Picos de Europa.

Morten miał w zanadrzu jeszcze jedno pytanie:

– Picos de Europa?

– To najwyższa część Gór Kantabryjskich. Zbliżacie się właśnie do tych okolic, A inna sprawa to fakt, że – zaczął tłumaczyć się José – Luis – ani Silvia, ani ja nie spaliśmy od wczoraj w nocy.

– Ojej! – przejęła się Flavia.

– To nasza wina – powiedział prędko Antonio. – Powinniśmy byli o tym pomyśleć, zwłaszcza że przecież Unni i ja jedziemy na tym samym wózku.

– Zauważyłem już to, Unni – natychmiast powiedział Morten. – Przydałby ci się biustonosz na oczy. No, nareszcie sobie odbiłem za to pogardliwe nazwanie mojego ciała trupio bladym!

Flavia, odpowiedzialna za kasę całej grupy, zapłaciła za wykorzystanie taksówki, szczodrze zaokrąglając należną kwotę. Narazili przecież Basków na przerażające przeżycia.

Wymienili swoje numery telefonów i wyrazili nadzieję, że na pewno się jeszcze spotkają, a potem grupa Antonia ruszyła na zachód. Nagle poczuli się bardzo samotni.

Do Reinosa dotarli przed wieczorem i Flavia z zadowoleniem patrzyła na hotel, który wcześniej zarezerwowała im Silvia.

Tak jak to było zaplanowane, Unni na deser po obiedzie zamówiła talerz serów. Dostała cały półmisek, który zajął pół stołu, z mnóstwem rozmaitych serów pięknie ułożonych w kształt gwiazdy.

– Musicie mi w tym pomóc – zaćwierkała radośnie. Nikt się przed tym nie wzbraniał.

– Ten kawałek granitu obrośnięty mchem musi być tym samym, który polecała Gudrun! – wykrzyknęła Unni. – Tak, kruszy się na kawałeczki, to na pewno ten! Ach, jest nieziemsko pyszny! Spróbuj tylko, Sissi. Spróbujcie wszyscy!

Naprawdę uhonorowali wszystkie kantabryjskie i asturyjskie sery, popijając je czerwonym winem, wybranym przez Flavię.

– Zauważyliście, że nasi prześladowcy od pewnego czasu trzymają się od nas z dala? – zauważył wyraźnie podniesiony na duchu Morten.

– Pewnie sfrustrowani zaszyli się gdzieś i teraz liżą rany – podsumowała Unni.

– Jesteśmy dla nich za twardzi! – Morten dumnie wypiął pierś. – Poddali się.

Było jednak inaczej.

Загрузка...