17

Mogła rozmawiać z obojgiem przez cały czas. To oczywiście obecność Urraki dała jej tę siłę i zdolność jasnowidzenia.

Mocno ściskała w rękach kawałek skóry z gryfem. Bała się, nie było przy niej Jordiego.

– Antonio – powiedziała niewyraźnie, znajdowała się bowiem w stadium pomiędzy transem a jawą. Jakiś wariat zajmującą się zjawiskami nadprzyrodzonymi nazwał to, zdaje się, stadium alfa. Unni było wszystko jedno. – Antonio, trzymaj mnie za nadgarstek, żebym wiedziała, że tu jesteś. I przekaż ode mnie pozdrowienia Jordiemu, powiedz mu, że go kocham… jeśli nie wrócę.

– Oczywiście, że wrócisz – uspokajał ją.

– Dona Urraca, bądź przy mnie! To się już zaczyna. Boję się.

– Wszystko będzie dobrze, współczesna czarownico. Jesteśmy przy tobie, będziemy wzmacniać twoje wizje, tak jak robiłby to twój przyjaciel Jordi.

To będzie jeszcze silniejsze przeżycie, pomyślała Unni.

Urraca potwierdziła to, lecz obiecała, że będzie porządkować wizje, by wybijały się te najważniejsze.

W końcu naprawdę się zaczęło.

W pogrążonej w półmroku szopie – warzelni światło dzienne jeszcze bardziej przybladło.

– Robi się ciemniej – powiedziała Unni, nawet na chwilę nie otwierając oczu. – Mrok rozświetlają płonące pochodnie. Jakieś ciasne, nieduże pomieszczenie, zimne kamienne ściany. Byliśmy tam. Jordi też był, raz wcześniej. To właśnie tam pierwszy raz spotkał rycerzy. Widzę wielką tarczę herbową na ścianie. Tę z podwójnym gryfem, sroką, różą i wszystkimi słowami. AMOR ILIMITADO SOLAMENTE. Dwóch mężczyzn majstruje przy mechanizmie róży, trzeci trzyma pochodnię. Dwaj pozostali siedzą przed jednym katafalkiem.

– Czy jest pusty? – spytał Antonio cicho, żeby nie przerywać jej transu.

– Tak, oba są puste. Nie ma w nich żadnych trumien.

– To musiało być bardzo dawno temu. Mów dalej!

– Robią coś przy kawałku skóry. Ach, nie, mają aż trzy kawałki!

– Trzy?

– Tak. Wiecie, mamy chyba więcej szczęścia niż rozumu. Nie muszę wcale towarzyszyć im aż do Ramales de la Victoria, a stamtąd tu, żeby zobaczyć ten kawałek skóry, którego nie mogliśmy znaleźć u źródeł Ebro. Wydaje mi się, że oni skończą przygotowywać je już tutaj. Sunę bliżej.

– Suniesz?

– To taki uczucie. Nie jestem razem z nimi, mogę ich jedynie obserwować.

– Rozumiem. Widzisz te kawałki skór?

– Tak – powiedziała Unni, ożywiona na tyle, na ile mogła być, znajdując się na poły w transie. – Biorą teraz ten z gryfem, żeby schować go z tyłu za różą. Wstają i podchodzą do tarczy herbowej, dwa pozostałe kawałki leżą, muszę się pospieszyć, bo przychodzi po nie jakiś człowiek. „ LA EXTRACCIÓN DE LA MĄDRE GRANDIOSA ”. To ten, który znaleźliśmy w Ramales i który doprowadził nas do źródeł rzeki. I… słuchaj teraz uważnie i postaraj się zapamiętać, bo ja mogę zapomnieć. Napis jest czarny i bardzo wyraźny. Przesuń się, człowieku, albo przynajmniej zdejmij głowę! Dobrze, teraz już widzę: „LINARES LA ERMIDA EL MAS BAJO DE LOS BAJOS PANES”. Zabrał oba kawałki, mężczyźni patrzą na siebie, rozmawiają. Mam z nimi wyjść?

– Nie, teraz jesteś już tak zmęczona, że pot aż ci błyszczy na czole i twarz masz białą. Tyle chyba wystarczy, prawda, doña Urraca?

Czarownica zgadzała się z Antoniem. Kawałek skóry został wyjęty z rąk Unni i dziewczyna mogła otworzyć oczy.

– Uf! – odetchnęła. – Ależ to było przeżycie!

– Opisz tych mężczyzn – poprosił Antonio – póki jeszcze ich pamiętasz.

– Nosili proste ubrania w ciemnych kolorach. Materiał przypominający samodział. Wszyscy mieli brody, nawet ci zupełnie młodzi. Sprawiali wrażenie życzliwych, ale byli bardzo przejęci.

– A skarb?

Unni zmarszczyła czoło.

– Skarb? Nie wiem. Ale wydaje mi się, że… że widziałam, wiecie, tam była taka zewnętrzna komora, zanim się weszło do komory grobowej. Nie mogłabym przysiąc, lecz domyślałam się jakby obecności wielkich skrzyń. Nie trumien, a raczej kufrów podróżnych. Ale mogę to sobie jedynie wmawiać.

– Tekst – powiedział Antonio, patrząc na słowa pospiesznie zanotowane w kieszonkowym kalendarzyku. Wyszli już na szary dzień. – Tekst jest częściowo taki sam jak na ostatniej informacji znalezionej przez, naszą drugą grupę. Jesteśmy coraz bliżej, Unni. Porozmawiamy o tym ze wszystkimi w kawiarni. Dona Urraca… Serdeczne dzięki!

Czarownica uśmiechnęła się smutno i surowo zarazem.

– To ja powinnam wam dziękować, jesteście naprawdę wyjątkowi. Jeśli wam się powiedzie, ja również zyskam spokój. Lecz pamiętajcie o słowach rycerzy: „Widzicie to, czego nie ma, lecz nie widzicie tego, co jest”.

Potem uniosła rękę na pożegnanie i zniknęła. Unni miała nadzieję, że jej okrzyk: „Dziękujemy za pomoc”, dogonił Urracę w świecie duchów.

Загрузка...