Całkowicie bezradni rycerze mogli jedynie przyglądać się temu, co się dzieje.
Towarzyszyli swoim protegowanym do ich skromnego miejsca noclegu i widzieli, że przyszedł lekarz, który zajął się Sissi najlepiej jak umiał, i dziewczyna mogła w końcu spokojnie się położyć, pilnowana przez wykazującego nadmiar opiekuńczości Mortena.
„Nie poddają się” – stwierdził don Federico z ponurą miną.
„Żadne z nich. Również ci w tym drugim obozie. Ani też ci dwoje, którzy dopiero tu jadą. Są doprawdy wyjątkowo dzielni” – przyznał don Ramiro.
„Kiedy demony zwabiły młodego medyka Antonia i dzielną Unni wprost w pułapkę, sądziłem, że to już koniec” – powiedział don Garcia.
„Wrogowie omylili się co do naszej Unni – uśmiechnął się surowo don Galindo. – Przez cały czas jej nie doceniają. Ta dziewczyna ma w sobie olbrzymią moc, tylko jeszcze o tym nie wie”.
„Prawie do obłędu wystraszyła katów – zachichotał don Sebastian. – Ale jutro ma się spotkać z tą diablicą Zareną. Jak to się skończy?”
„Obawiam się, że posypią się iskry” – powiedział zamyślony don Federico.
„Unni jest wspaniała – zauważył przodek dziewczyny, don Sebastian. – Ale pod względem sił nie może się mierzyć z demonem, a już zwłaszcza wtedy, gdy nie ma przy niej Jordiego”.
„Może jednak powinniśmy wezwać Urracę?” – spytał młody don Ramiro.
„Zobaczymy – odparł don Federico. – Przekonamy się, co się stanie”.