Spojrzałem na słońce otoczone świetlistą aureolą, wzruszeniem ramion kwitując pytania i niezręczne usprawiedliwienia Noego. Wygląda na to, że Dzieci są moimi przyrodnim rodzeństwem, dzięki Bogu, ze strony matki. Roześmiałem się na tę ironię losu i wzdrygnąłem zarazem. Zapanowałem nad odruchem mych rąk pragnących szarpać pazurami ciało, wydrzeć zeń każdą cząsteczkę delfina. Zazdrościłem memu bratu, który przyjął śmierć tak spokojnie, gdy ból istnienia stał się nazbyt wielki.
— Duke? — poczułem na mej nodze dotknięcie Pryn. Przestałem myśleć o swojej nowej tożsamości, ująłem jej rękę i ukryłem w mych półludzkich dłoniach.
— Jestem tu. — Zadrżałem, od zatoki nadleciał chłodny podmuch wiatru. Wzrok mój padł na poszarpane oko, na nie domkniętą, przebitą harpunem powiekę. Mały czerwony strumyczek sączył się zeń jak łzy z moich oczu. Obym był tego nie widział!
— Co to było? — spytała Pryn.
— Nie co, a kto — poprawiłem. — Mój brat,
— Nie! — Ujrzałem zgrozę na jej twarzy, ręka odruchowo skurczyła się w mej dłoni. Zrozumiałem, co czuła Pryn, kiedy wypominano jej pochodzenie. Roześmiałem się zimno, cóż to bowiem znaczyło dla mnie, który nie mogłem być ani jednym, ani drugim.
— Jestem taki sam jak on. Nie mogę nawet pretendować do tak czystego dziedzictwa jak twoje. — Podniosłem twarz ku krwawej tarczy słońca i strząsnąłem łzy z powiek. — Czemu podeszłaś do mnie wtedy na brzegu?
— Co? — Ścisnęła konwulsyjnie moją dłoń, gdy zorientowała się, co zamierzam. — Nie! — krzyknęła, ale ja podniosłem już kuszę celując we własną głowę.
— Tym razem nie uda ci się mnie powstrzymać. Mam teraz ważniejsze powody — powiedziałem spokojnie i nacisnąłem spust. Szarpnęła mnie — za późno jednak. Uśmiechnąłem się triumfująco, gdy ból chował moją świadomość do ciemnego tajnego skoroszytu i rejestrował pod literą C jak Czerń. Chłopcy Selcheya połączyli się.
Moja świadomość przestaje istnieć na zawsze. Odczucia, ból, troski — znikają. Samotność głębsza niż ta, która była udziałem mego brata w zatopionym Instytucie, bierze mnie w posiadanie. Poczucie straty, żal. Otwieram oczy, widzę Pryn lśniącą jak słońce nade mną.
Złoty blask spływa na mnie. Ciemności ustępują, smutek topnieje, tworzy obrazy, które będą mi towarzyszyć w przyszłości. Czuję jej ramię otaczające mnie opiekuńczym uściskiem. Stopniowo bariery, broniące dostępu do mojej świadomości, ustępują przed nią. I nie ma już samotności, lecz cały nowy świat, świat Pryn. Uspokajam się.
Dotknąłem bandaża na głowie.
— Więc nie umarłem? — spytałem idiotycznie.
Popukała mnie palcem w czoło.
— Za twarde — odpowiedziała śmiejąc się. Zrozumiałem, że jednak się nie spóźniła.
— W porządku — powiedziałem. Przebyłem dwa tysiące mil, aby znaleźć się w Mieście i oto zbuduję na nim coś nowego. Poszukiwania zaczęły się na otoczonym wodą szczycie wzgórza. Poszukujący został znaleziony w samym sercu Potopu. Symbole są tylko uciszone, ale nie martwe. Dwa bieguny cyklu, który rozpoczął się na brzegu w New Milpitas, zbliżyły się do siebie. Bye, bye, braciszku.
Człowiek żyje w kontekście natury. Stosuje się do reguł gry, ale w przeciwieństwie do innych stworzeń ma swobodę manewru, może zmieniać jej reguły. Każda zmiana zmusza go do przystosowania się do nowej gry i tak dalej, i tak dalej, ad infinitum. Przebaczyłem Noemu, gdyż zrozumiałem tego samotnego człowieka, który skrył się w nauce, podobnie jak mój brat w Instytucie.
Na razie nie zamierzamy wracać do Instytutu. Noe wypożyczył nam statek, na którym spędzimy miodowy miesiąc. Najpierw jednak udajemy się do New Milpitas, gdzie zalegalizujemy nasz związek. Wymusiła to na mnie… i oto jedziemy.
Noe nie będzie musiał prowadzić dalszych eksperymentów. Obiecałem mu, że jeśli mają powstawać jakieś nowe gatunki, to już my z Pryn się tym zajmiemy. Co się zaś tyczy płodności, to warto pamiętać, że dla mnie to nigdy nie był problem.
Przełożyła Elżbieta Zychowicz