6. Nieuchronność

Prawdopodobnie większość załogi raidera stanowili sekciarze podporządkowani tylko jednej idei – zniszczyć Ziemię. Ale imperatorowa rzeczywiście nie robiła rzeczy nieodwracalnych, a wśród zebranych na mostku byli ludzie oddani jej bez reszty. I ten z nich, który kontrolował bombę kwarkową, wykonał rozkaz.

Widziałem, jak to się stało. Ascetyczny, niepozorny mężczyzna, siedzący z boku głównych pulpitów, drgnął, jakby dostał hipnotyczny rozkaz. Możliwe, że tak właśnie było. Szybkim ruchem przyłożył prawą dłoń do białego detektorowego panelu na pulpicie i natychmiast przewrócił się na bok, a ja nawet nie wiedziałem, kto do niego strzelił.

Mechanizm bomby kwarkowej otrzymał hiperprzestrzenny sygnał – poinformował mnie statek. – Sygnał jest chaotyczny, niemodulowany, nie poddaje się analizie strukturalnej. Prawdopodobnie kodem kontrolnym powstrzymania bomby był wzór linii papilarnych prawej ręki zabitego sekciarza.

Chwila przerwy i na ekranie, niczym w filmie gangsterskim, rozpoczęła się strzelanina. Lasery, pistolety dyskowe… jakiś fanatyk zdjął z ramienia ciężki polowy dezintegrator i natychmiast upadł, przeszyty serią płaszczyznowych dysków. Potem wybuchy ustały; widać na mostku włączono pole neutralizujące.

Bomba kwarkową została powstrzymana. Wyłączono mechanizmy ochronne, przystępuję do tworzenia lokalnego hipertunelu… – sucho, jakby z obowiązku oznajmił statek i dodał: – Do rozpoczęcia procesu rozpadu kwarków zostało dwie i pół sekundy.

Zrozumiałem, że za parę sekund wypchany śmiercionośnymi mechanizmami sześcian na zawsze zniknie z Ziemi. Zatrzymany, z wyłączonymi bezpiecznikami, może łatwo zostać zniszczony przez statek Siewców. Wyrzuci się go przez hipertunel gdzieś w pustym sektorze kosmosu, a może na jakąś niezamieszkaną planetę, którą wkrótce odwiedzi ekspedycja jednej z galaktycznych cywilizacji. Ludzie znajdą w niezbadanym rejonie strefę atomowego pyłu – wyraźny ślad użycia bomby kwarkowej – i upewnią się, że walczyli tu Siewcy. Mit trzeba podtrzymywać. Zawsze dobrze jest upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.


Dziękuję za radę, Siewco - powiedział uprzejmie statek. – Bomba zostanie wykorzystana do stworzenia legendy o bitwie Siewców w rejonie pulsara R-23.


Kanał myślowego połączenia działał bez zarzutu, nawet lepiej niżbym sobie życzył. Teraz Siewcy wykorzystają mój pomysł…

Do diabła, jacy Siewcy? Sam jestem Siewcą! Ziemianie, którzy urzeczywistnili gigantyczny plan kolonizacji przeszłości, to moi potomkowie. Sami bliżsi krwią, duchem, pochodzeniem niż wszystkie galaktyczne cywilizacje razem wzięte! Dlaczego z takim uporem odżegnuję się od nich?

Może dlatego, że na powietrznym ekranie właśnie kończy się krwawa rzeź. I fakt, że zabijają się tam moi wrogowie, wcale nie uwalnia mnie od wyrzutów sumienia.

Księżniczka wysunęła się z moich objęć i ciasno przytulona do ramienia patrzyła na ekran, na którym pod ciosami płaszczyznowych mieczy padali ostatni fanatycy. Załoga jej rodziców zwyciężała. Imperator i imperatorowa byli ochraniani przez dwóch barczystych, cytrynowożółtych Palijczyków. Kilku sekciarzy – ludzi i Palijczyków – zaganiało w kąt „ortodoksów”. Jeden z nich, ochryple wykrzykując jakieś przekleństwa, zawołał nagle:

– Ostatnie słowo, bracia!

Napastnicy zamarli. Imperatorowa powoli, jakby wbrew sobie, skinęła głową.

– Nie zniszczyliśmy przeklętej planety przez rozkaz swojej władczyni. Zapomnieliśmy, że jej władza to tylko cień władzy Siewców. Ona znajdzie usprawiedliwienie, a wy jej uwierzycie. Ale wszystkiemu winna jej córka i przybysz z przeklętej planety. Przepowiednia mówiła o Wielkim Pokuszeniu, i właśnie się dokonało. Okazaliśmy się niegodni. Od tej chwili świat jest skazany…

W tym momencie krótkim, niemal niewidocznym ruchem płaszczyznowego miecza odciął sobie głowę. Po chwili to samo zrobił jego towarzysz. Poczułem mdłości. Mimo wszystko harakiri jest bardziej eleganckie.

Imperatorowa zmęczonym wzrokiem patrzyła z ekranu.

– Nadal nas obserwujecie. – Było to raczej stwierdzenie niż pytanie. – My już was nie widzimy…

Zerknąłem na zbocze… bomba znikła. Statek Siewców dokonał przerzutu przez hipertunel tak szybko, że nawet nie zauważyłem.

Przywróć im obraz na ekrany.

Dobrze, Siewco. Jak postąpić z „Białym Raiderem „? Są na orbicie Plutona. Można go zniszczyć bardzo czysto.

Nie waż się. Możesz sprawić… żeby wrócili na Ziemię?

Cały statek?

I Tak. Albo cała załoga.

Lokalny hiper tunel… na granicy mocy… Statek Siewców chyba był skonfudowany. W operacji należałoby wykorzystać statek typu bojowego…

Możesz?

Na granicy możliwości. Główna trudność polega na zapewnieniu niewidzialności. Nad tym rejonem przelatuje jednocześnie około sześciu satelitów. Ustawienie pola elektronicznego…

Możesz?

Wykorzystując wszystkie rezerwy. Czy to konieczne, Siewco?

Tak. Żeby nie powtórzyło się dzisiejsze zagrożenie.

Umotywowane. Lądowanie raidera nastąpi za dwie i pół minuty. Wyjaśnij im bezsens stawiania oporu.

Dobrze. Działaj…

Popatrzyłem na ogromny ekran, który zaczął się zmniejszać i mętnieć. Goniec rzeczywiście wykorzystywał wszystkie rezerwy.

– Widzimy was. Rozkażcie wyłączyć silniki swojego statku i uruchomić systemy lądowania. Za dwie minuty Raider znajdzie się na Ziemi.

Na coraz słabiej widocznych twarzach zobaczyłem nieufność. – To technicznie niemożliwe… do Ziemi… – usłyszałem.

– Statek Siewców przerzuci was przez hipertunel – przerwałem. – Dla niego niewiele jest rzeczy niemożliwych.

Ekran znikł i nie usłyszałem odpowiedzi.

Ciekawe, dlaczego właściwie zażądałem ściągnięcia tu raidera? Udowodnić sekciarzom, że omal nie zniszczyli planety swoich bogów, mogłem w inny sposób. Po co zbędne komplikacje, kiedy mogłem triumfalnie wkroczyć na mostek raidera połączonego z malutkim statkiem Siewców?

Dziwny chłód przebiegł po moim ciele. Dzika, niestosowna myśl…

To, co zrobiłem, zostało przewidziane. I było nieuchronne. Posługując się terminologią Siewców, trafiłem do głównego strumienia historii i znowu stałem się marionetką, która mogła robić tylko to, na co pozwalały sprężyste sznurki… Skąd to uczucie? Nie wiem. Gdy po użyciu temporalnego granatu niosło mnie strumieniem wydarzeń, które już miały miejsce, odczuwałem to jako zasłonę – mocną, krępującą ruchy, ale taką, którą można pokonać. Mogłem rozegrać wydarzenia inaczej. Za to teraz ogarnęło mnie dziwne i straszne uczucie nieuchronności. Musiałem dostarczyć księżniczkę na Ziemię, żeby powstrzymać sekciarzy. Musiałem ściągnąć „Białego Raidera” na Ziemię, żeby… Do diabła, przecież mogę odwołać rozkaz!

Stworzono lokalny hipertunel. Raider jest transportowany w stronę Ziemi. Wyłączam się tymczasowo - dotarło do mnie w świadomości.

Nieuchronność? Ale jaka? Nieuchronność czego?

Popatrzyłem na księżniczkę i powiedziałem cicho:

– Masz bardzo ładne imię. Nie będę wymyślał ci innego, Terry…

Dziewczyna uśmiechnęła się.

– Zgodnie z naszymi zwyczajami oznacza to, że dajesz mi pełną swobodę czynów. Aż do…

Zamilkła i zaraz twardo dokończyła:

– Postaram się tego nie nadużywać, ale sam wiesz, jaki mam okropny charakter…

Skinąłem głową. Więc naprawdę chcesz być moją, księżniczko? Jeszcze nie wiedząc, kim jestem i dlaczego słucha mnie ten dziwny statek wiszący nad stopniałym śniegiem?

Przyjaciele stali z boku. Wszyscy razem, w milczeniu, o nic nie pytając, niczego nie proponując. Wydarzenia przytłoczyły ich, pogodzili się z rolą statystów.

Wszyscy prócz Dańki.

– Więc to pani jest księżniczką z planety Tar? – zapytał bezceremonialnie. – To jak, Siergiej udowodnił pani wszystko co trzeba, czy jeszcze nie?

Terry roześmiała się.

– Co niby miał mi udowodnić? Ty jesteś, Dańka, prawda? Lans opisał cię bardzo dokładnie.

Dańka poczerwieniał i cofnął się o krok.

– Witam na Ziemi, księżniczko – powiedział Ernado dziwnie uroczystym tonem. – Cieszę się, że mogę cię widzieć szczęśliwą i triumfującą…

– Daj spokój. – Księżniczka nie miała zamiaru wysłuchiwać długiego, ceremonialnego powitania. – Ja też cieszę się, że cię widzę Ernado. I ciebie, Lans. Twoje meldunki bardzo mi pomogły… Siergiej, mam nadzieję, że Lansowi nie za bardzo dostało się za szpiegostwo?

Uśmiechnąłem się.

– Postanowiliśmy nie stosować najwyższego wymiaru kary. Nieuchronność. Główny strumień historii. Znowu jestem w pułapce? Znowu w roli marionetki? Ale czego tym razem spodziewa się po mnie los-reżyser? Co podpowiadają niewidoczni suflerzy-okoliczności? Jak mogę zepsuć swoją rolę? I dlaczego tak bardzo chcę to zrobić?

– A ty oczywiście jesteś Redrak Sholtry, były pirat?

Terry najwyraźniej postanowiła poznać całą moją załogę.

– Tak, księżniczko. Co prawda, obecnie pracuję jako pilot…

u pani męża.

W głosie Redraka dała się słyszeć wyraźna wątpliwość, czy Siewca potrzebuje pilota. Ale księżniczka tego nie zauważyła.

– A gdzie Kleń? Zawsze lubiłam ich planetę…

Zapadła niezręczna cisza. W końcu Ernado powiedział sucho:

– Aler-Il z planety Kleń zginął, próbując samotnie zniszczyć „Białego Raidera”.

Terry w milczeniu skinęła głową, przyjmując tę informację do wiadomości. Mimo wszystko była księżniczką. Odwróciła się do mnie i błyskawicznie zmieniając ton, zapytała:

– Siergiej, co zrobimy z sekciarzami? Dostałeś statek Siewców, prawda? A gdybyśmy tak przekonali ich, że Ziemia znajduje się pod szczególną opieką?

– Księżniczko – niezbyt dyplomatycznie, ale z wyraźną radością przerwał jej Dańka – Ziemia to właśnie planeta Siewców! Za sto lat Ziemianie postanowią zasiedlić całą galaktykę ludźmi i zorganizują ekspedycję w przeszłość. Tam wybudują Świątynie, zaludnią wszystkie planety i wymyślą legendy o sobie. I schowają się. Więc wcale nie musimy okłamywać sekciarzy. Powiemy im prawdę, a oni się powieszą.

– To prawda, Siergiej?

Wzruszyłem ramionami.

– W ogólnych zarysach… Myślę, że twoi rodzice mogą z czystym sumieniem zostawić sektę.

– Jesteś Siewcą?

– Tak. A raczej ich przodkiem…

Nie zdążyłem wytłumaczyć subtelności drzewa genealogicznego. W niebie nad nami rozległ się głośny trzask i mignęło tęczowe światło. Potem niebo poszarzało to goniec ustawił ekran ochronny, by ukryć nas przed amerykańskimi, rosyjskimi, chińskimi i innymi satelitami. A pod szarym jak popiół baldachimem nieba spadał na nas stożek „Białego Raidera”.

Nazwać go teraz białym mógłby tylko optymista. Gigantyczny kadłub raidera był szaroczarny, zwęglony, poryty wgnieceniami, i dziurami. Tylko miejscami wyzierały resztki białego przeciwlaserowego pancerza, który nadał kiedyś nazwę statkowi.

Raider opadał powoli i niespiesznie, jak listek herbaty w filiżance, jak nasiąknięty deszczem szary liść na jesienną alejkę.

– Nieźle nam to wyszło – powiedział ze zdumieniem Redrak. – Myślałem, że mniej ich uszkodziliśmy… na Wielkich Siewców, i w takim stanie wyruszyli na poszukiwania!

Wyruszyli i znaleźli Ziemię – od pierwszej próby. Los. Nieuchronność, niech ją diabli. Czego chcesz ode mnie teraz?

– Jaki on wielki – powiedział drżącym głosem Dańka. – W razie czego damy mu radę, jak myślisz, Siergiej?

Przysunął się do mnie i złapał za rękę. Tylko z dotyku dłoni dorosłego mógł czerpać siłę, by znowu poczuć pewność, poczuć się człowiekiem, a nie mrówką pod gigantycznym szarym butem.

– Wszystko w porządku, Dańka – zapewniłem – nie bój się. Nasz statek może zmienić tę ruinę w kupę złomu w ciągu pół sekundy. Nie bój się.

– Nie boję się…

Automatyka raidera została ustawiona na lądowanie. Imperatorowa Tara nadal trzymała w rękach wszystkie nici. Z podstawy statku bezgłośnie wysunęły się szerokie podpory – siedem albo osiem. Dysze były zimne, raider opadał podtrzymywany polem siłowym gońca.

Dobrze by było zastosować krótką hipnozę, żeby sekciarzom łatwiej było przyjąć informację o Ziemi. Jasne?

Odpowiedzi nie było… i nie mogło być.

Wykorzystuję wszystkie rezerwy. Tymczasowo się wyłączam – uprzedził statek.

Cóż, poradzę sobie sam.

Podpory dotknęły ziemi. Tysiąctonowa masa wbiła się w rozmiękły grunt. To nic, pod cienką warstwą gliny są granitowe płyty…

Poczułem w ręku kamień – ten sam, którym rozbiłem kryształ pierścionka. Skrzywiłem się z irytacją, zamachnąłem się, żeby go wyrzucić… i osłupiałem. Na dłoni mienił się duży, nieoszlifowany, a raczej na wpół oszlifowany diament. Co najmniej dziesięć karatów…

Księżniczka pochwyciła moje spojrzenie i zmarszczyła brwi.

– Rozbiłeś energokryształ tym kamieniem?

– Tak… Ale on wtedy nie był taki… ładny.

– Uboczny efekt hipertunelu. Widocznie nadmiar energii wytłumiono syntezą diamentu.

Zabawne. Hipertunel „wydał mi resztę”.

W podstawie raidera otworzyły się luki i zaczęli z nich wychodzić ludzie, powoli, niepewnie. Niektórzy od razu podnosili ręce do góry albo składali je za głową, inni rzucali na ziemię broń.

– Nie radzę strzelać – powiedziałem ze sztuczną pewnością siebie. – Znajdujecie się pod kontrolą statku Siewców!

W naszą stronę szło powoli, jakby z trudem, troje ludzi – imperatorowa, imperator Relian Tar i smagły mężczyzna w podeszłym wieku, zapewne jeden z przywódców sekty.

Na twarzach Lansa i Ernada pojawił się dziwny wyraz – tak patrzą dobrze wychowane dzieci na rodziców, którzy postąpili niesłusznie, źle… ale nadal są rodzicami.

A Terry patrzyła na imperatorską parę niemal z nienawiścią. Może to taki przywilej księżniczek – nie traktować rodziców jak ojca i matki. Wtedy, gdy to jest potrzebne, oczywiście.

– Tato!

Z jakiegoś powodu zwróciła się właśnie do ojca. Według mnie pierwsze skrzypce w tym dziwnym imperatorskim małżeństwie grała imperatorowa…

Relian Tar podszedł do córki, imperatorowa z przywódcą sekty została z tyłu. W głosie księżniczki brzmiała wściekłość:

– Nie rozumiecie, coście zrobili? Ziemia to planeta Siewców! Uczyłeś mnie, że nigdy…

Wszyscy patrzyliśmy na tę rodzinną kłótnię pomieszaną z dynastycznym konfliktem. To było interesujące widowisko.

Tylko Dańka, który widywał takie awantury na Ziemi, rozglądał się na boki.

…Wielokrotnie później przypominałem sobie tę scenę, raz po raz rekonstruując zdarzenia w pamięci. Wielokrotnie przewijałem nagranie wideo z zewnętrznych detektorów końca.

Chyba naprawdę nie było w tym mojej winy.

Nieuchronność.

Trzeci przywódca sekty, smagły niemłody człowiek pokornie stojący obok imperatorowej nagle drgnął, jakby coś sobie przypomniał i wyszarpnął zza pasa wibronóż. Dźwiękowe detektory wyłowiły jego szept: „Wielkie pokuszenie”…

– Siergiej! – krzyknął Dańka, rzucając się ku mnie.

Nie wierzę, nie chcę wierzyć, że on wiedział, na co się naraża. Chyba po prostu chciał mnie odepchnąć. Tak na jego ukochanych filmach gangsterskich odpychają ludzi z linii strzału dzielni amerykańscy policjanci…

Wibronóż to podła broń. Gdy dotyka ciała ostrze rozsuwa tkanki, rozcina skórę i mięśnie. Gdy nóż wejdzie już po rękojeść, zmienia się amplituda drgań i tkanki wokół klingi przemieniając się w molekularną papkę. Błony komórkowe pękają, rozpadają się łańcuchy DNA…

Nóż trafił Dańkę w głowę. Mnie trafiłby w serce.

Połączenie z powrotem rozciętego mięśnia serca to łatwizna dla medycyny Siewców.

Chłopiec zaczął się przewracać powoli, jak we śnie. Ale nie zdążył dotknąć ziemi swojej ojczystej planety.

Otoczył nas bezgłośny, niesłyszalny huk. Sylwetka raidera zakołysała się, jak gnieciona silną ręką fotografia. Błękitny wybuch pochwycił rzucającego wibronożem sekciarza, który zamarł, zanim zdążył wyciągnąć miecz z pochwy. Goniec przemieścił się bliżej nas i w otwartym na ułamek sekundy luku znikło nieruchome, skamieniałe ciało Dańki. Promień grawitacyjny wessał go do wnętrza statku niczym pyłek.

Próba zabicia Siewcy!

Widziałem, że sekciarze padli na śnieg – i zrozumiałem, że tym razem wewnętrzną mowę statku słyszę nie tylko ja.

Imperatorowa podniosła ręce i zatkała uszy. Nic z tego. Głos pojawiał się w głębi świadomości. Zbyt dużo było w nim technicznej terminologii i zwierzęcego, panicznego strachu, by wątpić w prawdziwość jego słów. Tym bardziej nie mógłby tego zrobić człowiek od lat czczący Siewców i samotna, nieszczęśliwa kobieta, która wymyśliła sobie bogów.

I zobaczyła, jak jej towarzysz i przyjaciel zabija młodego boga.

Próba zabicia Siewcy! Ingerencja w główny strumień historii! – rozległ się bezgłośny krzyk maszyny.

Uspokój się! Czekam na informacje! Jaki jest stopień uszkodzenia?

Zniszczono siedem i pół procent komórek mózgowych strefy skroniowej, ciemieniowej i potylicznej. Uszkodzone zostały struktury podkorowe.

Możesz go wyleczyć?

Ucierpiały komórki odpowiedzialne za pamięć operacyjną i długoterminową. Odtworzenie informacji jest niemożliwe, po zabiegach reanimacyjnych nieunikniona amnezja.

Nie zdziwiłem się i nie przestraszyłem. Nawet nie czułem rozpaczy. Nieuchronność. Zabawka w rękach losu. Dańka, mały głuptas, który tak się cieszył ze swoich gwiezdnych wakacji…

Czy amnezja obejmie okres po porwaniu chłopca z Ziemi? Zapomni o swoim pobycie w kosmosie?

Tak. Prawidłowy domysł, Siewco.

To nie domysł, elektroniczny kretynie! Chcę wiedzieć, jaką rolę odegrał Dańka w ziemskiej historii.

Podaję: Daniił jest jednym z najsłynniejszych malarzy początków XXI wieku, twórcą stylu, który otrzymał nazwę koloryzm. Najważniejsze dane o życiu i twórczości…

Stój, wystarczy. Czy w biografii chłopca jest wspomnienie o jego długiej nieobecności w domu w wieku…

Przyjęte. W wieku dwunastu lat chłopiec uciekł z domu, po czym został znaleziony z objawami kompletnej amnezji o okresie nieobecności.

Wiedziałeś o tym.

Tak.

Nieuchronność. Chłopiec musiał zapomnieć, że był w kosmosie. Ale nikt w całym wszechświecie – ani Świątynie, ani ich „kustosz” Maestro – nie miał prawa ingerować w jego pamięć. Dańka był Ziemianinem, Siewcą, bogiem. Inni bogowie nie mogli pozbawić go pamięci.

Wtedy zadziałała nieuchronność Zmusiłem raidera do wylądowania tylko po to, by ostatni z przyczajonych fanatyków cisnął we mnie nożem. Dańka skoczył mnie bronić. Wszystkie systemy obserwacyjne gońca były zajęte stworzeniem strefy niewidzialności wokół raidera. Żaden automat Siewców, nawet podjudzony ideą historycznej konieczności, nie odważyłby się pozostawić Ziemianina bez ochrony.

Dańka musiał się zresetować.

Goniec, zastosuj powrót w czasie! Uchroń chłopca przed zranieniem!

Temporalne inwersje w granicach głównego strumienia historycznego są zabronione.

Dańka… chłopiec będzie zdrowy?

Tak.

Amnezja obejmie jedynie pobyt w kosmosie?

Na dziewięćdziesiąt pięć procent.

Kocha cyfry ten elektroniczny głupek…

Siewco, informacja do twojej wiadomości: mój pseudointelekt nie zawiera elementów elektronicznych i nie odpowiada definicjom kretynizmu czy głupoty. Po prostu jest odmienny od ludzkiego.

Rozumiem. Uznajmy, że przeprosiłem… łobuzie.

Zlikwidować sekciarza, który zranił chłopca? Typ śmierci?

Drgnąłem, wychodząc z oszołomienia mentalnego dialogu. Od momentu zranienia Daniiła nie minęły nawet dwie sekundy. Gdy język nie bierze udziału w mówieniu, dialog idzie bardzo szybko…

Nie! Zostaw go mnie. Zdejmij z niego paraliż.

Sekciarz poruszył się, wysuwając miecz z pochwy. Ruszył w moją stronę. Głupiec…

– Gwiżdżę na to, w co wierzysz – wysyczałem, odsuwając kogoś z drogi. Chyba teściową. – Ale zraniłeś dziecko i zabiłeś w nim mojego przyjaciela. Zabiję cię w taki sposób, że nawet sam poczuję przerażenie.

Загрузка...