Jaheira przycisnęła dłonie do skroni i ściskała je mocno. Wiedziała, że musi w końcu przestać przyjmować ciosy na głowę albo odniesie jakieś trwałe uszkodzenia. Abdel był jednak przy niej i trzymał ją teraz w swych silnych ramionach, więc czuła się już lepiej.
Spojrzała na minotaura siedzącego na podłodze w małym pomieszczeniu. Po plecach przebiegł jej dreszcz i w równym stopniu jak uważała, że ufa rozmaitym tworom Mielikki, dopóki nie okażą się niegodne zaufania, bała się wielkiego stwora.
– Tracę przytomność na dwie minuty – wyszeptała do Abdela – a ty znajdujesz sobie nowego przyjaciela.
Najemnik uśmiechnął się i powiedział – W czasie burzy każdy port jest dobry.
Imoen pomagała dziwnemu nagiemu mężczyźnie na stole przejść do pozycji siedzącej. Wydawał się oszołomiony i bardziej niż trochę obłąkany.
– Musimy się stąd wydostać – powiedziała mu.
– Zrobimy to – rzekł Abdel, patrząc pomiędzy mężczyznę a minotaura. – Nie musimy walczyć, prawda?
– Pana proszę, walki rozpocznę nie ja – powiedział szaleniec.
Abdel spojrzał na niego ogłupiałym wzrokiem, a Jaheira wypuściła z siebie oddech, który mógł być zmęczonym śmiechem. Abdel pomógł jej wstać. Spojrzała na minotaura.
– Koordynator – rzekła. – Mężczyzna o imieniu Irenicus. Znasz go?
Minotaur przytaknął z wyraźną niechęcią.
– Możesz mówić – powiedział Abdel do stwora.
– Szaleni jesteśmy że, uważa on – obłąkaniec rzekł do Imoen z miłym uśmiechem na twarzy. – Wyrazić się mogę jeśli, szalony jest on to.
– Mogę mówić – powiedział minotaur, ignorując szaleńca. Imoen wciągnęła gwałtownie powietrze na dźwięk chrapliwego głosu stwora.
– O co tu chodzi? – zapytał po prostu Abdel. Minotaur chrząknął i wzruszył ramionami.
– Miałem zamieszkiwać to miejsce. Wasz Irenicus planował zaludnić leżący poniżej labirynt zamąconymi z waszego rodzaju.
– Ale zniknął? – spytała Jaheira wielkiego bykoczłowieka. – Uciekł stąd?
Minotaur przytaknął.
– Wampirzycą swoją tą z Podmroku do poszedł – mruknął szaleniec, przytakując.
– Wampirzycą? – spytała Imoen. – Czy powiedziałeś wampirzycą?
– Poszedł do Podmroku z tą swoją wampirzycą – przetłumaczyła Jaheira. – Dlaczego?
– A czy to ważne? – zapytał Abdel, nie oczekując odpowiedzi. – Baba z wozu koniom lżej. Dobrze mu będzie tam na dole.
– Ma plany co do Suldanessellar – powiedział minotaur i tym razem Jaheira wciągnęła gwałtownie powietrze.
– Lżej koniom wozu z baba że, powiedział bym też – rzekł szaleniec, kładąc się z powrotem na stole. – Karmione być powinny jak tak węgorzy karmił nie nigdy.
– Suldanessellar? – spytała Jaheira.
Minotaur przytaknął, a ona powiedziała – To niemożliwe.
– Suldanessellar? – zapytał Abdel.
– Co to jest? – spytała Imoen.
– Dbał nie wcale naprawdę tak nas o on – rzekł szaleniec. – Jedno wszystko zupełnie mi będzie, zabijecie i znajdziecie go jeśli.
– Suldanessellar to miasto elfów – wyjaśniła Jaheira. – Nic dziwnego, że nigdy o nim nie słyszeliście. To jeden z największych sekretów Faerunu. Jest domem tej garstki elfów, które jeszcze nie odeszły do Evermeet.
Minotaur przytaknął, a Abdel spytał – Co to może mieć wspólnego z nami?
– Nie mam pojęcia – odparł minotaur. – Walczyłeś przy mnie ze świńskimi pyskami i jestem ci winien na tyle dużo, abyśmy mogli rozejść się w pokoju. Powiedziałem wam wszystko, co miałem do powiedzenia.
– Moglibyśmy wykorzystać twoją pomoc… – powiedziała Jaheira do wielkiego bykoczłowieka.
Minotaur przytaknął, lecz rzekł – Wasza droga nie jest moją.
– Przynajmniej powiedz nam, jak ich odnaleźć – nalegała Jaheira.
– A musimy? – spytała Imoen. Skierowała na Abdela pytające spojrzenie.
Wielki najemnik wzruszył ramionami.
– Wydaje mi się, że musimy. Nie możemy tego odpuścić. Zresztą jestem mu coś winien za ten rytuał oraz dziwne porwania tu i tam.
– Łatwa jest dół na droga – odezwał się szaleniec, który zajmował się zakładaniem z powrotem miedzianej wstęgi na głowę. – Czaszka wisi których na, drzwi do dojdziecie nie dopóki, rozwidleniu pierwszym na lewo w razy trzy skręćcie i prawo na korytarzem prostu po idźcie.
– Rozumiesz to? – Abdel spytał Jaheirę.
Druidka przytaknęła, wsłuchując się uważnie we wskazówki szaleńca.
– Ich chcecie nie – ciągnął. – Nietoperz martwy jest przybity którymi nad, drzwi przez przejdźcie i je omińcie. Rampy do was doprowadzą.
– Wiecie co? – powiedziała Imoen. – To nie sprawia, że czuję się lepiej.
– Prawo na drzwi trzecie znajdźcie i, szła będzie jak, daleko tak dół na nią zejdźcie – kontynuował szaleniec. – Dół na droga długa będzie dalej.
– Mogę sobie wyobrazić – palnęła Imoen, a Abdel zmierzył ją stanowczym spojrzeniem, które zignorowała.
– Podmroku do dotrzecie kiedy – dokończył szaleniec – wiedzieć tym o będziecie.
– Jedno pytanie – rzekła Imoen, patrząc bezpośrednio na Jaheirę. – Czy to całe Suldanesselar jest tego warte?
– Spędziłam tam sporo czasu – powiedziała Jaheira. – Tam nauczyłam się być druidką.
– Wezmę to za two…
Imoen przerwało wycie szaleńca, który wydawał się podskoczyć na stole.
– Imoen! – wrzasnął ostrzegawczo Abdel, jednak dziewczyna była już w trakcie odskakiwania.
Szaleniec nie podskoczył tak naprawdę na stole – został podniesiony.
Ze stropu zwiesiły się podobne do lin, pokryte paskudnym śluzem macki i owinęły znieruchomiałego nagle i zesztywniałego obłąkańca. Abdel, Jaheira, Imoen oraz minotaur spojrzeli jednocześnie w górę i ujrzeli źródło tych macek. Minotaur zawarczał coś w swoim gardłowym języku.
Z sufitu, nad stołem szaleńca, zwisała wielka, podobna do robala bestia, składająca się z cielistych, okrągłych worków. Jej głowa miała kształt cebuli i wyrastało z niej mrowie macek.
– Co to, na dziewięć piekieł, jest? – spytała Imoen, cofając się szybko, by oddalić się od tej istoty.
– Pełzacz gnilny – odrzekli jednocześnie Abdel, Jaheira i minotaur.
Ze wszystkich rzeczy Abdel był najbardziej zdumiony wysokością stropu. Przypomniał sobie, że minotaur przeskoczył nad nim. Stwór miał dwa metry czterdzieści, a Abdel dwa metry dziesięć, więc sufit musiał być wysoko nad nimi. W pobliżu rogu posępnego stropu widział dziurę, przez którą przelazła najwyraźniej gigantyczna bestia. Słyszał o takich istotach. Przemierzały one najgłębsze jaskinie i lochy, czyszcząc je z pozostałości martwych ciał oraz efektów ubocznych bitew. Ta najwyraźniej pomyliła szaleńca z rannym.
– Mi – jęknął szaleniec – pomóżcie.
Minotaur wskoczył na stół i zamachnął się toporem, wyciągając wysoko rękę. Jedna z macek upadła z mokrym plaskiem na stół, a minotaur zręcznie uniknął spryskania przez paraliżującą truciznę, która ją pokrywała. Pełzacz gnilny wydał z siebie syk i wycofał się do ciemnego otworu w pobliżu stropu, ciągnąć za sobą sparaliżowanego szaleńca.
– Nie będzie mi potrzebna wasza pomoc – powiedział minotaur. – Idźcie swoją drogą.
Bykoczłowiek nie czekał, by sprawdzić, czy Abdel i kobiety posłuchali go. Podskoczył, chwycił się jedną ręką krawędzi otworu i przeszedł przez niego, zanim jeszcze Abdel zdołał dojść do stołu.
Kładąc mu rękę na ramieniu, Jaheira powstrzymała go przed pójściem dalej.
– Suldanessellar – rzekła. – Irenicus.
Abdel spojrzał na nią i przytaknął, po czym popatrzył jeszcze raz na ciemny otwór i spytał – Zrozumiałyście te opaczne wskazówki?
– Ja nie – przyznała Imoen.
– Tak sądzę – odparła Jaheira.
– No to chodźmy – powiedział Abdel.