14

Tego dnia młody Armas musiał przejść próbę męskości.

Strażnik Góry poprosił, by młodzi w czasie, gdy ojcowie omawiać będą warunki małżeństwa, pospacerowali sobie trochę.

Armas nie miał sil protestować. To i tak niczemu nie służyło. W dodatku miał wielką ochotę spędzić choć trochę czasu sam na sam z Vinnie. Ostatnie spotkanie obiecywało tak wiele, a tak prędko się skończyło.

Zajęci cichą rozmową wyszli z dużego zwierzyńca i znaleźli się w rejonie niewysokich wzgórz, po których wiły się tajemnicze ścieżki, prowadzące w głąb bujnych zarośli.

Armas lubił obserwować gesty Vinnie, gdy o czymś rozprawiała. Chwilami ogarniał ją zapał i podkreślała swoje słowa ruchami dłoni, robiła to jednak zawsze w niezwykle dostojny i wyrafinowany sposób, jak gdyby odebrała naprawdę bardzo staranne wychowanie.

I tak też z pewnością było. Iskrion nawet wśród Obcych zajmował wysoką pozycję.

Wreszcie usiedli na niedużej osłoniętej polance.

Fionella przygotowała dla nich koszyk z pysznym jedzeniem i dołożyła nawet butelkę lekkiego wina.

Wśród panującej dookoła ciszy przeżywali piękne chwile. 2 Vinnie tak łatwo się rozmawiało, bez trudu dało się odczuć, że myślą podobnie. Armas z ukłuciem w sercu przypomniał sobie nieszczęsną Kari, która tak bardzo potrzebowała jego opieki.

Pomimo swej kruchości i niezwykle surowego nadzoru ojca Vinnie była znacznie samodzielniejsza. Sprawiała wrażenie bardzo pewnej siebie. Zrozumiał to już wówczas, gdy spotkali się pierwszy raz.

O Berengarii całkiem zapomniał.

On sam, akurat w tej chwili, czuł się bardzo niepewnie.

Zapadło milczenie. Przysmaki zostały zjedzone, butelka z winem opróżniona. Wszystkie tematy stopniowo się wyczerpały, a mimo to oni dalej siedzieli na biało – niebieskim kocu Fionelli.

Zahaczyli o erotykę i właśnie w tym momencie rozmowa zaczęła kuleć. Armasowi bowiem wyrwało się, że jest w tym względzie kompletnie niedoświadczony. Raz w życiu tylko pocałował dziewczynę, Kari. Do niczego więcej nigdy nie doszło.

Zapanowało więc milczenie. Vinnie patrzyła na niego tak dziwnie, chłopak nie miał odwagi spytać o jej doświadczenia, a ona milczała.

Armas już miał powiedzieć, że być może powinni wracać, gdy Vinnie wreszcie się odezwała:

– Uzgodniliśmy, że będziemy się przeciwstawiać planom naszych ojców. A ty mnie lubisz, prawda? I to bardzo?

– Oczywiście.

Znów na niego popatrzyła. Miała bardzo piękne oczy, a teraz zabłysły w nich łobuzerskie iskierki.

– Mam wielką ochotę zrobić coś naprawdę niegrzecznego.

– A co takiego? – spytał naiwnie.

– Nie zamierzamy się pobrać, bo tego nie chcemy. Mam natomiast ochotę uczynić najgorszą rzecz, jaką tylko potrafi wyobrazić sobie mój ojciec.

Armas czekał. Co się teraz stanie?

Dziewczyna zaczęła się trochę niecierpliwić.

– Chciałabym zrobić… no wiesz.

Ciało Armasa przeniknęło gorąco, nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Serce zatrzepotało mu w piersi na myśl o tym, co powie jej ojciec, nie mówiąc już, jak przyjmie to Strażnik Góry!

Vinnie próbowała go przekonywać:

– Myślę, że nic gorszego niż to nie możemy zrobić. Iść tą ścieżką, a potem nie zgodzić się na małżeństwo.

No tak, przyznawał jej rację.

Ach, pulsowało mu tak słodko w biodrach i udach. Poruszył się niespokojnie.

Vinnie popatrzyła na niego.

– Ty tego chcesz – stwierdziła. – Widzę, że chcesz tego, i to bardzo. Tylko się boisz.

– Ja… hm… myślę o konsekwencjach…

– Właśnie dlatego to jest takie emocjonujące. Dotknij, sutki całkiem mi stwardniały.

Armas, zawahawszy się kilka sekund, delikatnie przyłożył drżącą dłoń do cienkiej bluzki dziewczyny.

– Ależ, Armasie! – Vinnie złapała jego rękę i wsunęła ją sobie pod bluzkę. – Nie bądź takim tchórzem, przecież mnie pragniesz!

– Ale ja nigdy…

– Wiem o tym, dlatego to jeszcze ciekawsze.

Armas leżał oparty na łokciu, Vinnie potrąciła go teraz tak, że upadł na plecy. Potem usiadła na nim okrakiem.

Na Święte Słońce, przecież ona nic pod spodem nie ma, pomyślał Armas, czując, jak kręci mu się w głowie. Oczywiście niekiedy zaspakajał się sam w samotności, lecz to było coś zupełnie innego, gorąco po tysiąckroć silniejsze, aż dech zapierało w piersiach, a całe ciało opanowała bolesna udręka podniecenia.

Vinnie zaczęła rozpinać mu spodnie, a on teraz już jej pomagał. Cały roztrzęsiony uniósł się trochę, by mogła spuścić je do kolan, i położył spocone ręce jej na plecach.

Ach, wsunął się w nią bez najmniejszego trudu. Nie poradzi sobie, to stanie się za prędko, a przecież tak być nie może, przecież jej też musi być dobrze, tyle dowiedział się już od kolegów i z czytanych ukradkiem w bibliotece książek.

W oczach Vinnie pojawił się teraz nowy blask, a policzki się zaczerwieniły. Wyglądała przy tym wprost baśniowo pięknie. Ujeżdżała go pełna żądzy, a jego próby, by wydostać się na wierzch, zostały zdecydowanie powstrzymane. Ujęła go za rękę i pokazała mu, jak ma jej pomóc. Czytał o tym, nie okazał się więc tak zupełnie zielony. Dumny był, że to potrafi. Ona była taka wilgotna i gorąca w dotyku, całe ciało aż mu pulsowało, pulsowanie zbiegało się w podbrzuszu. Na czułość i pocałunki nie mieli czasu.

Oddech Vinnie się zmienił, stał się teraz ciężki, urywany. Ach, całe szczęście, a więc mu się udało! Teraz i on mógł wreszcie uwolnić to niesłychane napięcie wszystkich mięśni.

– Zsuń się – szepnął. – Nie mamy przecież żadnej ochrony, a to już teraz, teraz…

Ona go nie słuchała, nie była w stanie, nie chciała. Niemal krzyczała w ekstazie.

I zaraz wszystko się skończyło. Armas ze wstydem mógł na powrót wciągnąć spodnie.

Ale Vinnie wciąż leżała na kocu, obrócona do niego plecami. Nie pozwoliła mu się ubrać, chciała, żeby w nią wszedł, tym razem od tyłu.

Ale on nie mógł, nie był w stanie.

Ujęła go wtedy za rękę i poprowadziła do tego wilgotnego punktu, którego dotykał już wcześniej. I ku zdumieniu Armasa zaraz potem przeżyła kolejne spełnienie, niemal równie gwałtowne jak pierwsze. Uśmiechała się przy tym, ciężko oddychając.

Czyżby za pierwszym razem nie było jej dość dobrze?

Chciał przyciągnąć rękę do siebie, lecz ona mocno ją przytrzymywała i musiał to samo zrobić jeszcze raz.

Gdy skończyła, odwróciła się do niego. Jej piękna twarz była jakby rozmyta i musiał zaspokoić ją od nowa. Tym razem jednak i on był znów gotowy do dalszych uciech, a Vinnie nareszcie pozwoliła, by znalazł się na górze. Tak, jego zdaniem, było bardziej po męsku. Oplotła go nogami, wciąż nienasycona, i przeżywała kolejne orgazmy. Nie było między nimi chyba nawet minuty odstępu. Wreszcie i Armas osiągnął rozkosz po raz drugi.

Wtedy żadne z nich nie miało już sił na więcej. Ona jednak leżała tuż przy nim, a drżenie długo nie opuszczało jej ciała.

Dopiero gdy wyruszyli w powrotną drogę do domu i Armas objął Vinnie, a ona przytuliła się do niego, zrozumiał, że dla niej to wszystko nie było pierwszyzną. Których chłopców wśród Obcych i pół – Obcych zdążyła uwieść w latach dzieciństwa i pierwszej młodości? Przy takim apetycie?

Armas poczuł się żałośnie staromodny i zacofany. Nie musiał jednak obawiać się jej ojca, Vinnie z niczym się nie zdradzi.

Na pożegnanie szepnęła mu do ucha:

– Zobaczymy się jutro?

A więc chciała się z nim znów spotkać. Chciała się z nim spotkać!

To przecież znaczy, że się nie skompromitował.

Загрузка...