— Chciałbym choć mieć pojęcie, dokąd mogli się przebazować — westchnął Alistair McKeon rozwalony w zdecydowanie niewojskowy sposób w fotelu i opierający obcas buta o miedziany stolik do kawy z herbem domeny Harrington. Kurtkę mundurową przewiesił przez oparcie fotela, a fakt, że nadal tam wisiała, stanowił znaczące ustępstwo ze strony Jamesa MacGuinessa będącego zdecydowanym przeciwnikiem zaśmiecania admiralskiej kabiny.
W fotelu stojącym po prawej stronie stolika siedziała schludnie i porządnie, czyli tak jak zwykle, Alice Truman trzymająca filiżankę dymiącej kawy i talerz z rogalikami.
Alfredo Yu zajął fotel przy biurku i bazgrolił coś na kartce papieru, mając przed sobą podobnie jak McKeon kufel piwa.
Honor siedziała bokiem na sofie. Nogi wygodnie wyciągnęła, z czego natychmiast skorzystał Nimitz, by zwinąć się na nich w kłębek. W lewej trzymała kubek z kakao, prawą gładziła go delikatnie po grzbiecie, a w zasięgu ręki miała miseczkę z dwoma kawałkami selera naciowego.
Scenka była sielska, domowa i nieprzyzwoicie pokojowa. Niestety wszystko wskazywało, że jest to cisza przed burzą, a uwaga Alistaira tylko podkreślała nastrój oczekiwania.
— Wszyscy byśmy tego chcieli — zawtórowała mu Alice. — Ale nie wiemy.
— Nie wiemy, gdzie są — zgodził się Yu. — Za to wiemy, gdzie będą, gdy tylko otrzymają rozkazy.
Wniosek nie był odkrywczy, ale za to bez wątpienia słuszny.
— Myślicie, że Imperium wie o ich obecności? — spytał McKeon.
— Nie sądzę — odparła po chwili Honor. — My wiemy tylko dzięki Bachfishowi. Jeśli nie zdarzył się jakiś inny przypadek, Imperium nie miało jak się o tym dowiedzieć.
— No nie wiem… Bachfish zwrócił uwagę na te dwa niszczyciele, bo były nowe. — McKeon najwyraźniej myślał głośno. — A Imperialna Marynarka ma dobry wywiad, myślę, że też mógł to zauważyć, a to z kolei mogło kogoś skłonić do myślenia.
— O ile zauważyli, że to nowe jednostki, co wcale nie jest takie pewne, bo w Konfederacji zrobiło się aż gęsto od rozmaitych uciekinierów z Ludowej Marynarki i UB. Niszczycieli różnych klas i z różnych lat jest tu wprost zatrzęsienie — sprzeciwił się Yu.
— A nawet jeśli zwrócili na nie uwagę, nie oznacza to, że domyślili się prawdziwego powodu ich obecności — dodała Truman. — Pozornie cały pomysł jest tak absurdalny, że odrzuciłby go każdy sensownie myślący analityk.
— Nie absurdalny, tylko nietypowy — poprawiła ją Honor.
— Najbardziej pasuje określenie „zwariowany” — Yu miał inne zdanie. — Choć objaw manii wielkości też by pasował. Wygląda to na taki przykład strategicznej przesady, że aż mi żal, że Tom Theisman się na to zgodził.
— Przesadą jest to tylko wówczas, jeśli nie mają dość sił, by im się powiodło — zauważyła Truman.
— Alice ma rację, Alfredo — poparła ją Honor. — I to właśnie najbardziej mnie martwi. Nie znam Theismana tak dobrze jak ty, ale to, co o nim wiem, jednoznacznie wskazuje, że nie jest skłonny do żadnej bufonady. Nie sądzę, by wysłał tu większy związek taktyczny, nie uważając, że dysponuje wystarczającymi siłami w głównym teatrze działań, by osiągnąć to, co zaplanował.
— Ja też nie sądzę, by tak postąpił — przyznał z westchnieniem Yu. — Może próbuję sobie dodać odwagi i wmawiam, że Tom tym razem popełnił błąd. Problem w tym, że to ostatni człowiek, którego podejrzewałbym o chęć wznowienia wojny z Królestwem. Przez te cztery lata naprawdę wiele osiągnął, dlaczego więc miałby to wszystko przekreślać, na dodatek jeszcze w trakcie trwających negocjacji?!
— To może nie być jego pomysł — powiedziała Honor prawie ze współczuciem. — Wiesz, że nie tylko on podejmuje decyzję w Republice Haven. Przykro to mówić, ale ze strony władz Republiki sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej. Fakt, negocjacje się toczą — i co z tego? Toczą się bez żadnego efektu od tylu lat. Dyplomaci rozmawiają, a czy High Ridge albo Descroix poza frazesami w jakikolwiek sposób okazali, że chcą zawrzeć pokój?
— Mam nadzieję, że oboje mnie źle nie zrozumiecie, ale z naszego punktu widzenia tak naprawdę jest bez znaczenia, kto i dlaczego zdecydował się wysłać Drugą Flotę do Konfederacji — odezwał się McKeon. — Istotne jest, że tu jest po to, by kogoś zaatakować. Polubiłem Theismana, kiedy się poznaliśmy w systemie Yeltsin, i też bym go nie podejrzewał o skłonności do kontynuowania wojny, ale dla nas ważne są w tej chwili konsekwencje. A nie to, czy zrobił to dobrowolnie, bo obudził się w nim agresor, czy też jest w pełni usprawiedliwiony, bo pchnęła go do tego konkursowa głupota i skrajny egoizm naszego własnego rządu. A konsekwencje są takie, że gdzieś niedaleko czai się gotowa do ataku flota Republiki o nieznanej sile i liczebności jak też zajmowanej obecnie pozycji. Jedyne, co znamy, to cel jej obecności. Czyli wracamy do tego, co powiedziałem: chciałbym wiedzieć, gdzie oni się, do cholery, podziali!
— Przynajmniej wiemy, gdzie ich nie ma. Już nie ma — skomentowała kwaśno Truman.
— Ano właśnie — przytaknęła Honor.
Truman spojrzała na nią. Yu zrobił to samo, a McKeon obrócił się z fotelem, słysząc jej ton. Cała trójka przez kilkanaście sekund przyglądała się jej z namysłem, a potem popatrzyła na siebie z pełnym zrozumieniem.
— I? — spytał z naciskiem McKeon.
— Co? — Honor jakby się ocknęła. — Co mówiłeś?
— Wszyscy znamy ten ton — oznajmił z wyrzutem McKeon. — Coś ci właśnie przyszło do głowy i teraz jest tylko pytanie, czy podzielisz się tym pomysłem z nami, zwykłymi śmiertelnikami.
Honor potrząsnęła głową.
— Nie jesteś przypadkiem za bystry dla własnego dobra? — spytała niewinnie.
— Nie jestem. Nie zmieniaj tematu, nie uda się.
— No dobrze. Zastanawiałam się nad czymś… nad czymś, co zresztą sam wcześniej poruszyłeś.
— Kiedy?
— Kiedy się zastanawiałeś, czy Imperium wie o Drugiej Flocie.
— Doszliśmy do tego, że nie wie, o ile mnie pamięć nie myli — McKeon przekrzywił głowę i przyjrzał się jej pytająco. — I co z tego?
— Ano tak sobie pomyślałam, że na miejscu Imperatora nie byłabym zachwycona obecnością tutaj dużej formacji okrętów należących do Marynarki Republiki. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak nie pasuje mu już sama nasza obecność.
— Przepraszam, ale niekoniecznie — sprzeciwił się Yu. — Na miejscu Imperium wcale nie byłbym niezadowolony z pojawienia się okrętów Republiki mającej zamiar zaatakować tych, których chciałoby się pozbyć z Konfederacji. Jeśli do tego ataku dojdzie, niezależnie od tego kto wygra, obie strony poniosą poważne straty, a więc Imperium albo po prostu każe niedobitkom wynosić się stąd, albo przegoni zwycięzcę ze znacznie mniejszymi stratami własnymi.
— To wszystko prawda, Alfredo. Ale nie przyszło ci do głowy, że to, co Imperium zaczęło tu wyprawiać, może być skutkiem błędu? — spytała Honor.
— Którego? — zainteresowała się Truman. — Bo popełnili ich kilka.
— Tego samego błędu, który od lat popełniają High Ridge i Descroix, zakładając, że wojna między nami a Republiką jest definitywnie zakończona — wyjaśniła Honor. — Imperator i jego doradcy mogli przyjąć to samo błędne założenie.
— Nawet jeśli tak sądzili, musieli zdać sobie sprawę z pomyłki, gdy Theisman ogłosił istnienie nowych okrętów — zaprotestował McKeon.
— Niekoniecznie. Zawsze uważaliśmy imperialny wywiad za bardzo dobry, ale wszystko ma swoje granice. A nawet jeśli udało mu się zdobyć potrzebne informacje, nie znaczy to, że Imperator musiał wyciągnąć z nich właściwe wnioski — nie ustąpiła Honor.
— No dobrze, ale dlaczego ma to być aż tak istotne? — spytała Truman. — Nowe kierownictwo Republiki nie wydaje się zainteresowane podbojem galaktyki, a Imperium na dodatek od Republiki oddziela cały Sojusz. Nie wydaje mi się, aby w tych warunkach Imperator czy jego doradcy uważali Republikę za zagrożenie, niezależnie od tego, co stanie się z Królestwem Manticore. Powinni być wręcz zadowoleni, gdyby wojna między nami ponownie wybuchła, bo wtedy na pewno stacja Sidemore nie zostałaby wzmocniona. Już sama groźba wznowienia walk wystarczyła, byśmy nie dostali posiłków.
— Ja to wszystko rozumiem i możesz nawet mieć rację, Alice — zgodziła się Honor. — Ale jeśli Thomas Theisman gotów jest podjąć działania wojenne z nami, wszystko jedno z jakiego powodu i w jakich warunkach, to znaczy, że Shannon Foraker udało się znacznie bardziej zmniejszyć naszą przewagę techniczną, niż ktokolwiek w wywiadzie Jurgensena ośmiela się podejrzewać. A skoro tak, to każdy układ sił, jaki rozpatrywał Gustaw, jest nieaktualny. I to bardzo nieaktualny. A czego by sobie nie życzyły nowe władze Republiki, Gustaw Anderman nie jest władcą, który liczyłby lub polegałby na dobrych zamiarach potężnego sąsiada. A już zwłaszcza sąsiada, który jeszcze cztery lata standardowe temu na serio próbował podbić całą okolicę.
— Tym bardziej potężnego sąsiada, co do którego nie ma pewności, czy pozostanie pod aktualnym kierownictwem — dodał z namysłem Yu.
— Właśnie — zgodziła się Honor — Od samego początku Dom Andermański nie cenił i nie ufał republikańskiej formie rządów. Znacznie bardziej odpowiadali im Legislatorzy, pod rządami których poza oficjalną nazwą Ludowa Republika była monarchią dziedziczną, niż Komitet Bezpieczeństwa Publicznego, który ich zastąpił. Ale nie zdziwiła bym się zbytnio, gdyby okazało się, że Gustaw uzna Komitet za lepszy od Republiki opartej na autentycznych zasadach demokracji. Dla Imperatora wybieralna forma rządów nawet w najlepszych okolicznościach jest czymś niebezpiecznie podatnym na zmiany i nieprzewidywalnym.
— Sugerujesz więc, że gdyby uznał, iż Republika rzeczywiście jest na tyle silna, by mieć realne szanse pokonania Gwiezdnego Królestwa, niezbyt by mu się to spodobało — powiedział powoli McKeon. — Imperium zawsze kierowało się zasadą głoszącą, że długotrwałe bezpieczeństwo najlepiej jest sobie zapewnić, pilnując równowagi sił w okolicy — uzupełniła Honor. — Jeśli Republika Haven, która już jest znacznie większa od Gwiezdnego Królestwa, zniszczy lub poważnie osłabi Sojusz, równowaga sił przestanie istnieć, a najsilniejszą potęgą militarną w okolicy zostanie ponownie państwo, do którego systemów rządów Imperator podchodzi nieufnie i z obawą.
— I którego obecne władze muszą dopiero udowodnić, że są na dłużej — dodał Yu.
— W tym coś jest — przyznała Truman. — Ale nawet jeśli mas zrację, obawiam się, że jest już za późno, by to cokolwiek zmieniło. Niezależnie od tego, co zrobią Theismana i Pritchart, Gustaw najwyraźniej zaplanował zajęcie co lepszych fragmentów Konfederacji i włączenie ich do Imperium. A nasz rząd nie uczynił nic, by go do tego zniechęcić, poza wysłaniem na śmierć tego zespołu wydzielonego. I nie spodziewałabym się, że kiwnie palcem po przeczytaniu twojego raportu. Zakładając naturalnie optymistycznie, że ktokolwiek będzie miał ochotę przeczytać czy wysłuchać czegokolwiek, co pochodzi od ciebie.
— Fakt! — skrzywił się McKeon. — Już widzę, jak High Ridge czy Descroix cię słucha i zmienia politykę zagraniczną.
— Akurat nie ich miałam na myśli — odparła spokojnie Honor.
— Że co? — McKeon usiadł prosto i obrócił się z fotelem tak, by mieć ją na wprost. — A można wiedzieć, kogo miałaś na myśli?
— Rusz głową! Skoro nie nasze władze, to kto może wchodzić w grę?
— A skąd masz pewność, że admirał Rabenstrange uwierzy w twoją wiadomość o teoretycznej Drugiej Flocie, której nikt na oczy nie widział? — spytał McKeon. — Cholera, skąd wiesz, że on w ogóle będzie chciał ją przeczytać?
— A kto mówi o wysłaniu mu wiadomości? — spytała niewinnie Honor.
I stwierdziła, że cała trójka podkomendnych gapi się na nią w niemym osłupieniu.
— Że co?!
Chien-lu von Rabenstrange uniósł głowę i przyjrzał się szefowi swego sztabu z kompletnym niedowierzaniem.
— Według dowództwa obrony systemowej to pojedynczy okręt liniowy Royal Manticoran Navy — odparł Kapitan der Sterne Isenhoffer tonem człowieka nie bardzo wierzącego w to, co mówi. — Zidentyfikował się jako HMS Troubadour. Według informacji wywiadu to superdreadnought rakietowy klasy Medusa dowodzony przez kontradmirała Alistaira McKeona.
— I ten okręt pojawił się w systemie Sachsen zupełnie sam?
— Tak twierdzi dowództwo obrony, sir — potwierdził Isenhoffer.
Rabenstrange zamyślił się głęboko. Sensory pasywne, jakie posiadał Sachsen, nie były aż tak czułe jak te chroniące systemy centralne takie jak New Berlin, ale ślad wyjścia z nadprzestrzeni jakichkolwiek jednostek towarzyszących Troubadourowi powinny wykryć bez trudu.
— Czy poza identyfikacją otrzymaliśmy z tego okrętu jakąkolwiek wiadomość? — spytał.
— Tak, Herr Herzog.
— To może ją wykrztusisz, a nie będziesz mnie zmuszał, żebym z ciebie wyciągał informacje po kawałku, co?
— Przepraszam, sir, ale jest ona tak absurdalna… — Isenhoffer przerwał, wziął się w garść i zameldował już dokładnie: — Dowódca Troubadoura poinformował, że ma na pokładzie księżną Harrington, która oficjalnie poprosiła o rozmowę z panem. Osobistą.
— Osobistą… — powtórzył Rabenstrange. — Księżna Harrington we własnej osobie?
— Tak brzmiaJa wiadomość, sir.
— Rozumiem.
— Z całym szacunkiem, sir, ale jestem przeciwny, byśmy pozwolili Troubadourowi na dalszy lot w głąb systemu.
Rabenstrange uniósł pytająco brwi i czekał.
— Prośba księżnej Harrington, nawet zakładając, że jest prawdziwa, jest też niesłychana — wyjaśnił szef sztabu. — Istnieją właściwe kanały umożliwiające kontakt dowódcy floty jednego państwa z innym.
— A jak sądzisz, dlaczego z nich nie skorzystała?
— Podejrzewam, że chodzi o jakąś dramatyczną próbę znalezienia pokojowego rozwiązania problemu napięcia panującego między dowodzonym przez nią związkiem taktycznym a podlegającymi panu siłami — odparł ostrożnie i formalnie Isenhoffer.
Z racji zajmowanego stanowiska wiedział, jak bardzo Herzog usiłował wpłynąć na Imperatora w kwestii metod użytych w Konfederacji. Podobnie jak wiedział, co usłyszał Sternhafen, nim został odesłany w niełasce do stolicy. Był też świadom, jakim szacunkiem Herzog darzy Honor Harrington.
— Z twojego tonu sądząc, nie uważasz, by to było prawdopodobne — ocenił Rabenstrange.
— Prawdę mówiąc, nie uważam, sir — przyznał Isenhoffer. — A nawet jeśli się mylę, księżna powinna zdać sobie sprawę, że już jest za późno na podobną próbę.
— Jakoś nie przypominam sobie, żebym wydał rozkaz zaatakowania stacji Sidemore — oświadczył nagle lodowatym głosem Rabenstrange.
— Oczywiście, że pan nie wydał, sir — potwierdził szef sztabu, ale nie odpuścił. — Nie o to mi chodziło, sir. Natomiast księżna Harrington musi być świadoma, że Jego Wysokość zamierza zmienić przebieg naszych granic i zadbać o ich bezpieczeństwo tu w Konfederacji. A w tej sytuacji jedyne, co mogłoby rozładować panujące napięcie, to wiadomość, że Królestwo zgadza się na to. Gdyby to nastąpiło, rząd Królestwa Manticore poinformowałby nas o tym we właściwy sposób, czyli stosownymi kanałami dyplomatycznymi.
— I tak wróciliśmy do podstawowego pytania: dlaczego nie uznała za stosowne z nich skorzystać — podsumował Rabenstrange. — Skoro nie sądzisz, by przybyła proponować jakieś rozwiązanie dyplomatyczne, to jak myślisz, co ją sprowadza?
— Widzę dwa możliwe powody, sir. Pierwszy, że przybyła tu z własnej inicjatywy, próbując choćby odwlec nieuniknione. Może zaproponować jakąś formę, nazwijmy to, rozejmu, z braku lepszego określenia, na czas potrzebny jej do uzyskania nowych rozkazów czy instrukcji od rządu. Nie byłbym zaskoczony takim jej zachowaniem, ale byłbym przeciwny przyjęciu jej propozycji, gdyż zwłoka może pozwolić Królestwu na przysłanie jej posiłków. Drugi to idealna okazja do zdobycia dokładnych informacji o naszych siłach. Nie twierdzę, że to cel główny, ale z pewnością skorzysta z okazji, by to zrobić, a okręt liniowy ma doskonałe sensory pasywne. Jeśli więc zezwolimy mu na wlot do wewnętrznej części systemu, będzie w stanie nie tylko policzyć, ale i zidentyfikować wszystkie stacjonujące tu jednostki.
— Możesz mieć rację — przyznał po chwili Rabenstrange. — Ale w przeciwieństwie do ciebie miałem przyjemność poznać księżną Harrington i wiem, że opłaca się wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. I wiem też, że nigdy nie kłamie, a przynajmniej nigdy dobrze nie kłamie. Co się zaś tyczy sensorów Troubadoura… to bardzo mi odpowiada, że księżna pozna naszą prawdziwą siłę. Takie incydenty jak ten w systemie Zoraster, gdzie dał się zabić ten idiota Gortz, są niebezpieczne, i to nie tylko ze względu na zabitych i zniszczone czy uszkodzone okręty. Imperator chce zabezpieczyć nasze granice i jest gotów do wojny z Królestwem, by to osiągnąć, ale to nie znaczy, że nie wolałby dokonać tego bez dalszego rozlewu krwi. Mnie też się nie podoba perspektywa posłania na śmierć ludzi, jeśli można by tego uniknąć. Dlatego dobrze będzie, gdy księżna zobaczy naszą siłę i przekaże mi wiadomość, z którą przybyła. Jeśli istnieje jakiś sposób uniknięcia tej wojny, to należy spróbować go wykorzystać. Jeśli okaże się że nie, to świadomość, z jakimi siłami będzie miała do czynienia, skłoni ją do ostrożności, a być może zdoła przekonać tych głupków z rządu, by zgodzili się na propozycję Imperatora. Jeśli to osiągnie, tym lepiej dla nas.
— Ale ona jest graysońską patronką, wszędzie towarzyszą jej uzbrojeni gwardziści, a wie pan, co na ten temat uważa Imperator od czasu ataku Hofschulte’a — zaprotestował Isenhoffer.
— Wiem — Rabenstrange zmarszczył brwi. — Wytłumacz jej warunek narzucony przez Imperatora, Zhenting. Jeśli nie będzie w stanie się na to zgodzić, spotkanie odbędzie się wyłącznie elektronicznie.
— Nie podoba mi się to, milady — powtórzył z uporem LaFollet.
— Wiem, choć nie bardzo sobie przypominam, żebym cię pytała o zdanie — przypomniała mu Honor.
— Nie musiała pani: jestem odpowiedzialny za pani bezpieczeństwo — poinformował ją spokojnie. — Zwłaszcza teraz, gdy napięcie…
— Zwłaszcza teraz jest szczególnie istotne, by nie zdarzył się żaden incydent — weszła mu w słowo. — Okazanie nieufności Herzogowi von Rabenstrange także nie byłoby mądre z naszej strony. Wniosek jest prosty, Andrew: ten temat nie podlega dyskusji.
Na twarzy LaFolleta wciąż widniał wyraz uporu, ale wiedział już, że przegrał. Obaj z Hawke’em spojrzeli na siebie i wymownie wzruszyli ramionami.
— No dobrze — westchnął LaFollet, odwracając głowę ku Honor. — Niech już będzie moja krzywda. Zrobimy, jak pani chce.
— Nie dramatyzuj. Oczywiście, że zrobimy.
Fregatten Kapitan eskortujący Honor z pokładu hangarowego superdreadnoughta Imperialnej Marynarki Campenhausen do admiralskiej sali odpraw był nienagannie uprzejmy, ale z całego jego zachowania wynikało, że nie podoba mu się to, co musi robić. To, że kabury trzech towarzyszących Honor gwardzistów były puste, nie wpłynęło znacząco na jego podejście. A spojrzenie, jakim obrzucił Nimitza, świadczyło jednoznacznie, że bojowa sława treecata wyprzedziła go znacznie, a oficer nie był pewien, czy uznać go za broń, czy za gościa. Na szczęście widać też było, że nie ma najmniejszego zamiaru samodzielnie o tym decydować.
Winda dostarczyła pięciu ludzi i treecata bezpośrednio na korytarz prowadzący do admiralskiej sali odpraw, przed drzwiami której stali dwaj wartownicy Imperialnego Korpusu Marines i Kapitan der Sterne z akselbantem oficera sztabowego.
— Księżno Harrington — powitał ją kolokwialnym standardowym angielskim i sztywno, precyzyjnie skłonił głowę.
— We własnej osobie — potwierdziła Honor, odpowiadając płytkim ukłonem. — A pan to…?
— Kapitan der Sterne Zhenting Isenhoffer, szef sztabu Herzoga Rabenstrange. Jestem zaszczycony, mogąc panią poznać, milady.
— Ja także.
Isenhoffer spojrzał na miny gwardzistów i w jego oczach zatańczyły podejrzanie dziwne iskierki.
— Księżno, przepraszam jeśli obraziłem panią, nalegając, by zjawiła się pani bez broni w obecności Herzoga. Było to całkowicie niezamierzone, ale Herzog nie miał wyboru. Imperator zupełnie jednoznacznie nałożył taki wymóg na wszystkich po incydencie z Hofschultem.
— Rozumiem — powiedziała Honor zupełnie szczerze.
Gustaw Anderman nigdy nie słynął z ufności czy kordialności, ale w tym wypadku jego postępowanie było całkowicie uzasadnione. Gregor Hofschulte doszedł do stopnia podpułkownika w Imperialnym Korpusie Marines i był człowiekiem absolutnej lojalności, o prawie trzydziestu latach standardowych nienagannej służby. I pewnego dnia, bez ostrzeżenia, dobył broni i otworzył ogień do księcia Huanga, młodszego brata Imperatora, i jego rodziny. Nim zginął, zdołał zabić trzech członków ochrony i jedno z dzieci Huanga.
Dlaczego tak postąpił, nie było do końca wiadomo, natomiast według informacji zebranych przez graysoński wywiad część oficerów imperialnego kontrwywiadu sądziła, że Hofschulte został zaprogramowany do przeprowadzenia tego ataku. Była to znacznie gorsza możliwość od tej, że nagle zwariował, ponieważ oznaczała, że komuś udało się przełamać blokadę, i to bez zostawienia śladów w zachowaniu ofiary. Oficerowie imperialni tak floty, jak i Marines czy sił lądowych, podobnie jak oficerowie sił zbrojnych wszystkich dużych państw, poddawani byli procesowi uodparniającemu na hipnozę, narkotyki i deprywację sensoryczną, zwanemu potocznie blokadą. Jeśli komuś udało się ją przełamać raz, mogło i drugi, czyli nie sposób było mieć pewności co do lojalności kogokolwiek z korpusu oficerskiego. Dlatego też Gustaw zabronił noszenia broni w obecności wszystkich członków imperialnego rodu wszystkim bez wyjątku poza członkami ich osobistej ochrony.
— Zapewniam pana, że nie czuję się w żaden sposób obrażona, kapitanie Isenhoffer — powiedziała spokojnie Honor. — I zaraz dam panu tego dowód. Proszę o chwilę cierpliwości.
Isenhoffer spojrzał na nią zaskoczony, ale jego mina była niczym w porównaniu z wyrazem twarzy LaFolleta, gdy Honor gestem nie znoszącym sprzeciwu wręczyła mu Nimitza. Przekazał go natychmiast Mattingly’emu, a w następnym momencie omal mu szczęka nie opadła, gdy dostał od Honor jej kurtkę mundurową. Honor podwinęła lewy rękaw elastycznej bluzki, uśmiechnęła się złośliwie i zgięła palce tak, że czubek wskazującego i małego zetknęły się. A raczej wydała takie polecenie protezie, palce bowiem nie drgnęły, za to na wewnętrznej stronie przedramienia otworzył się zasłonięty dotąd skórą i zupełnie niewidoczny otwór o wymiarach dwa na półtora centymetra. Zacisnęła pieść i z otworu wyskoczył standardowy magazynek do pistoletu pulsacyjnego zawierający trzydzieści ładunków. Złapała go prawą ręką w powietrzu i z uśmiechem przyjrzała się najpierw LaFolletowi, potem Isenhofferowi. Tym razem ten ostatni był bardziej zaskoczony.
— Jak pan zapewne wie, kapitanie, miałam wątpliwą przyjemność bycia celem kilku zamachów, toteż kiedy wraz z ojcem opracowywaliśmy parametry tej protezy, zaproponował kilka niestandardowych usprawnień — wyjaśniła, podając mu magazynek. — To jedno z nich.
Po czym uniosła lewą rękę i wydała kolejne polecenie, w wyniku którego wskazujący palec gwałtownie się wyprostował, a pozostałe zacisnęły zupełnie jak na rękojeści pulsera.
— Obawiam się, że po każdym użyciu musiałabym rekonstruować czubek palca — przyznała. — Ale zgadzam się z ojcem, że to niewielka cena.
— Rozumiem… — wykrztusił Isenhoffer nadal pod silnym wrażeniem. — Pani ojciec to bardzo przewidujący człowiek, księżno.
— Zawsze tak uważałam — zgodziła się, starannie ignorując spojrzenie LaFolleta.
Isenhoffer poczekał, aż doprowadziła się do porządku, a potem zaproponował:
— Skoro jest pani gotowa, zapraszam.
— Naturalnie. — Honor odebrała od Simona Nimitza i w ślad za Isenhofferem weszła do sali odpraw.
Była przekonana, że w korytarzu zainstalowano kamery, i miała nadzieję, że obserwujący jej przybycie Herzog wyciągnął właściwe wnioski z tej małej demonstracji. Tym bardziej, że obecności broni nie wykrył system bezpieczeństwa w windzie, która była najlogiczniejszym miejscem do zainstalowania go. A że nie wykrył, widać było po reakcjach tak Isenhoffera, jak i Marines. Poza tym przetestowała to na systemach pałacu Mount Royal, pałacu Protektora i swoich własnych w Harrington House. Choć te ostatnie z pewnością zostaną znacznie zmodyfikowane, gdy tylko LaFollet będzie miał okazję to zrobić. Podobnie jak wszystkie inne w jej otoczeniu — znała go zbyt dobrze, by w to wątpić.
Teraz nie było to istotne. Ważne było, że udowodniła Herzogowi, że gdyby chciała, mogła zjawić się na spotkaniu uzbrojona, i że nie zrobiła tego, bo obiecała, że przyjdzie nie uzbrojona. Nie wątpiła, że zrozumie dokładnie, co chciała mu przekazać.
Być może był to drobiazg, ale zaufanie budowane było właśnie na drobiazgach, a tym razem jak nigdy dotąd potrzebowała, by Chien-lu jej zaufał.
Gwardziści naturalnie weszli zaraz za nią i odruchowo sprężyli się, widząc dwóch członków osobistej ochrony stojących za fotelem Rabenstrange’a. Oboje zmierzyli Honor krótkimi, ostrymi spojrzeniami, potwierdzając istnienie sensorów w windzie i kamer w korytarzu, po czym skupili uwagę na LaFollecie, Mattinglym i Hawke’u. Ci zrobili to samo, a Honor uśmiechnęła się w duchu, czując ich emocje.
A potem przestała się uśmiechać, koncentrując uwagę na drobnym mężczyźnie siedzącym w fotelu ustawionym u szczytu stołu konferencyjnego.
— Witam na pokładzie Campenhausen, księżno — odezwał się Chien-lu von Rabenstrange.
— Dziękuję za to, że znalazł pan dla mnie czas, milordzie.
Rabenstrange uśmiechnął się leciutko.
Dzięki Nimitzowi czuła jego ostrożność, ale i zaciekawienie. A co ważniejsze, coś na kształt zaufania. Miała nadzieję, że tak będzie, ale od ostatniego spotkania minęło jednak trochę czasu i owo prawie empatyczne porozumienie znacznie wykraczające poza sprawy zawodowe, jakie nawiązali wówczas, mogło zniknąć lub ulec poważnym zmianom. Nie zniknęło — choć warunki, w jakich się teraz spotykali, miały wpływ na jego podejście, nadal wierzył w jej osobistą uczciwość… przynajmniej na tyle, by zgodzić się na to niespodziewane spotkanie.
— Muszę przyznać, że pani obecność tutaj nieco mnie zaskoczyła. Biorąc pod uwagę okoliczności, napięcie i ostatnie niefortunne incydenty między naszymi okrętami, nie spodziewałem się bezpośredniego kontaktu na tym szczeblu.
— Przyznam się, że na to właśnie liczyłam — poinformowała go spokojnie Honor, a widząc jego pytająco uniesione brwi, dodała z uśmiechem: — Chciałam z panem omówić coś niecodziennego i uznałam, że w ten sposób najskuteczniej zwrócę pańską uwagę.
— Doprawdy? — tym razem on się uśmiechnął. — Cóż, księżno, nie mogę gwarantować, że podzielę pani opinię co do powodu wizyty, ale przyznaję, że moją uwagę zwróciła pani naprawdę skutecznie. Proszę usiąść i powiedzieć, co panią sprowadza.
Wskazał jej gestem fotel na wprost swojego. Honor usiadła, umieściła Nimitza na kolanach i zaczęła mówić:
— Jestem świadoma napięcia panującego między Imperium a Królestwem i nie proponuję, byśmy w jakiś magiczny sposób znaleźli we dwoje rozwiązanie tego problemu. Jest to coś, co musi nastąpić na wyższym szczeblu. Jednakże ostatnio dowiedziałam się o czymś i uważam, że powinien wiedzieć o tym także przedstawiciel Imperium w tym rejonie. Są to informacje, które mogą mieć określony wpływ na dyslokację tak pańskich, jak i moich sił oraz na plany każdego z nas.
— Jakież to informacje?
— Otóż…