— Powtórz mu to, Mecia — poleciła kapitan Erica Ferrero dowodząca ciężkim krążownikiem HMS Jessica Epps. — I powiedz, że następny raz nie poprosimy.
— Aye, aye, ma’am! — potwierdziła porucznik Mecia McKee, oficer łącznościowy.
I odwróciła się do klawiatury, odruchowo chowając pasmo rudych włosów za lewe ucho. Uaktywniła mikrofon i powiedziała:
— Niezidentyfikowana jednostka, macie wyłączyć napęd i przygotować się do przyjęcia grupy abordażowej. Powtarzam, macie wyłączyć napęd i przygotować się do przyjęcia grupy abordażowej. Jeśli nie wykonacie polecenia, użyjemy siły. To ostatnie ostrzeżenie. Jessica Epps bez odbioru.
Czerwony symbol na głównym ekranie taktycznym w żaden sposób nie zareagował na ten komunikat — nadal uciekał z maksymalnym przyspieszeniem, co było zdecydowanie głupim posunięciem. Fakt, że jednostka była mniejsza, więc powinna być w stanie rozwinąć przyspieszenie większe o przynajmniej 30–40 g od ciężkiego krążownika, ale tak się pechowo dla jej załogi składało, że Jessica Epps była wyposażona w kompensator bezwładnościowy najnowszej generacji, co przy 80% mocy redukowało tę przewagę do 21 g, a gdyby Ferrero dała naprzód, ryzykując przeciążenie kompensatora, jej okręt byłby szybszy. Nie miało to zresztą akurat znaczenia, bo Jessica Epps zaskoczyła niezidentyfikowaną jednostkę lecącą z niewielką prędkością. To właśnie wzbudziło podejrzenia oficera taktycznego, a w połączeniu z pozycją tuż przy granicy przejścia w nadprzestrzeń, niewielką masą i kursem prosto na słońce systemu Adelaide, było bardziej niż podejrzane. Jeśli jednostka wielkości małej fregaty leciała tak wolno w głąb systemu, prawdopodobnie byli to piraci lub korsarze czekający na łup. Frachtowce zawsze wychodziły z nadprzestrzeni z niewielką prędkością i blisko granicy przejścia. I wtedy były najbardziej podatne na atak, podobnie jak okręty wojenne, bo sensory potrzebowały czasu, by zacząć ponownie funkcjonować w normalnej przestrzeni. Krótkiego czasu, ale jednak, a załoga nie widząca niczego nie jest w stanie podjąć żadnej akcji, a nawet gdy już dostrzeże zagrożenie, to frachtowce są jednostkami powolnymi i nieruchawymi. W połączeniu z zaskoczeniem ich szanse na umknięcie szybszemu piratowi są niewielkie.
Tym bardziej że wystarczyło, by pirat miał frachtowiec w zasięgu broni pokładowej, by próba ucieczki dobiegła końca. Dlatego ulubionym sposobem polowania piratów było krążenie w pobliżu granicy przejścia z niewielką prędkością i kursem zbliżonym do przyjmowanych przez frachtowce. Rozwinięcie zbyt dużej prędkości groziło przegonieniem potencjalnej ofiary lub daniem jej czasu na ucieczkę w nadprzestrzeń. Zbyt małej zaś — wymknięciem się ofiary przez gwałtowne zmiany kursu i ucieczkę w nadprzestrzeń, nim agresor będzie miał go w zasięgu rakiet.
Oczywiste było, że to właśnie robi zauważona jednostka, a potwierdziło to rozwinięcie przez nią maksymalnego przyspieszenia i gwałtowna zmiana kursu, ledwie krążownik zidentyfikował się i polecił jej wyłączyć napęd. Pechowo dla jej załogi te same zasady uniemożliiające frachtowcom ucieczkę przed piratami obowiązywały wolno lecących piratów próbujących umknąć ciężkiemu krążownikowi. Zjedna różnicą: rakiety krążownika miały znacznie większy zasięg, a nikt z jego załogi nie musiał stawiać stopy na pokładzie okrętu pirata, by go zniszczyć.
Ferrero nie miała w planach polowania na piratów, bo nic nie wskazywało na ich obecność w systemie, ale czasami los niespodziewanie uśmiechał się do człowieka. Tak właśnie było tym razem, gdyż w chwili zauważenia podejrzanej jednostki jej okręt leciał w głąb systemu z prędkością sześćdziesięciu trzech tysięcy kilometrów na sekundę, co dawało mu przewagę prędkości około czterdziestu tysięcy kilometrów na sekundę przy odległości początkowej trzy i pół minuty świetlnej. A to oznaczało, że pirat nie był w stanie uciec, a przy tym przyspieszeniu co rozwijane obecnie przez obie jednostki krążownik minie go za dwadzieścia pięć minut. A w zasięgu rakiet będzie miał go znacznie wcześniej.
Ferrero zastanawiała się jedynie, kiedy zacząć zmniejszać przyspieszenie, by zyskać dość czasu i bez potrzeby wykonywania skomplikowanych manewrów zmienić ściganego w chmurę plazmy i szczątków. Jedynym zaś sensownym wyjściem dla piratów było wyłączenie napędu i grzeczne czekanie na Marines. Instynkt samozachowawczy zaś nakazywał zrobić to szybko, zanim najwyraźniej nie grzeszący nadmiarem cierpliwości kapitan ciężkiego krążownika zdecyduje, że nie chce mu się tracić czasu na zabawę w policjanta i proces.
Wyglądało jednak na to, że instynkt samozachowawczy nie był silnie rozwinięty u kapitana uciekającej jednostki albo też on lub większość załogi znajdowali się na liście skazanych piratów, którym nie groził już żaden proces, a natychmiastowa egzekucja po ustaleniu tożsamości. Byli w Konfederacji, a w związku ze zwyczajem gubienia przez lokalne władze piratów złapanych i dostarczonych przez Królewską Marynarkę Admiralicja lata temu dała kapitanom królewskich okrętów prawo do natychmiastowego wykonywania kary na ponownie złapanych piratach. Ponieważ prawo międzyplanetarne za piractwo przewidywało Kare śmierci, ci, którzy już raz znaleźli się w rękach Royal Manticoran Navy, nie mieli nic do stracenia. Ucieczka dawała szansę przeżycia, czekanie na abordaż nie. Najprawdopodobniej tak właśnie myśleli próbujący rozpaczliwie wymknąć się okrętowi Ferrero. Która nie miała nic przeciwko temu, bo piratów lubiła jeszcze mniej niż większość oficerów Królewskiej Marynarki, a ci szans na udaną ucieczkę po prostu nie mieli.
— Brak odpowiedzi, ma’am — zameldowała bez potrzeby McKee.
Ferrero skinęła głową.
— Rozumiem, Mecia — powiedziała i dodała: — Shawn, nie widzę powodu, by dłużej się bawić z tym idiotą.
Komandor porucznik Shawn Harris, oficer taktyczny krążownika, uniósł głowę znad ekranu i uśmiechnął się lekko.
— Jeden sygnał ostrzegawczy — poleciła Ferrero. — Zgodnie z zasadami walki. W końcu istnieje teoretyczna możliwość, że szlag trafił mu całą łączność, a na pokładzie są sami durnie nie potrafiący tego naprawić. Natomiast jeśli się po tym ostrzeżeniu nie zatrzyma, pełna salwa prosto w rufę. I żadnych głowic nuklearnych; laserowe i po zabawie.
— Aye, aye, ma’am — potwierdził Harris bez śladu zaskoczenia.
Mający 191 centymetrów wzrostu wąsaty szatyn dosłownie górował nad niską i drobną Ferrero, ale dotychczasowe osiągnięcia pani kapitan dobitnie świadczyły o tym, że zasada „jak małe, to wredne” się sprawdza. Kapitan Ferrero uważała na przykład, że zabawa w procesy złapanych piratów to marnotrawstwo czasu i pieniędzy. Co prawda nie zakładała z góry, że wszyscy podejrzani są winni, i zawsze dawała podejrzanym o piractwo szansę, by się poddali. Ale tylko jedną. Jeśli z niej nie skorzystali, było to dla niej wystarczającym dowodem, że są winni, i załatwiała sprawę rakietami. Skutecznie, szybko i jak najbardziej zgodnie z międzyplanetarnym prawem.
Przeciwko czemu komandor porucznik Harris nie miał nic. Wystarczyło obejrzenie skutków jednego, góra dwóch pirackich ataków, by każdy normalny oficer dowolnej floty przyznał słuszność metodzie kapitan Ferrero.
Odwrócił się ku klawiaturze swego komputera i zabrał do obliczeń koniecznych do przeprowadzenia ataku. Nie miał zbyt wiele roboty, bo ścigana jednostka nie była większa niż pięćdziesiąt tysięcy ton, co stanowiło niewiele więcej niż 12% masy ciężkiego krążownika klasy Edward Saganami, do której należał Jessica Epps, a przy tak małych gabarytach żadna jednostka wyposażona w hiper-napęd nie miała miejsca na poważne uzbrojenie, obojętne czy zaczepne, czy obrony antyrakietowej. Naturalnie statek piracki nie potrzebował silnego uzbrojenia, by pokonać całkowicie bezbronny frachtowiec, ale tym razem role uległy odwróceniu. Co sprawiało komandorowi porucznikowi Harrisowi ponurą satysfakcję.
Właśnie skończył, potwierdził namiary i kolejność ładowania rakiet, gdy usłyszał w słuchawce sygnał alarmowy. Zaskoczony wysłuchał meldunku, spojrzał na ekran i odwrócił się w stronę fotela kapitańskiego.
— Właśnie wykryliśmy nową sygnaturę napędu, ma’am — zameldował.
— Co? — Ferrero obróciła się wraz z fotelem. — Gdzie?!
— W odległości siedemdziesięciu milionów kilometrów w namiarze 1-0-7 na 0-2-9 na kursie przechwytującym pirata, ma’am — wyrecytował.
Ferrero zmarszczyła brwi.
— Dlaczego nie zauważyliśmy go wcześniej? — spytała.
Było to najprawdopodobniej pytanie retoryczne, ale biorąc pod uwagę jej zirytowany ton, Harris uznał, że lepiej będzie odpowiedzieć.
— Nie jestem pewien, ma’am, ale sądząc po przyspieszeniu, to okręt lub inny pirat. Wyjątkowo duży, bo w ocenie komputera trzysta pięćdziesiąt tysięcy ton.
— A z jakim przyspieszeniem leci? — spytała Ferrero.
Zakładając, że ocena wielkości była zbliżona do właściwej, nowa jednostka odpowiadała wielkością ciężkiemu krążownikowi, co nie pasowało do piratów. Piraci bowiem używali mniejszych i ekonomiczniejszych jednostek. Mógł to być natomiast korsarz z listem kaperskim któregoś z rządów rewolucyjnych, od których w Konfederacji wręcz się roiło.
— Pięćset dziesięć g przy prędkości początkowej sześciu i pół tysiąca kilometrów na sekundę — odparł Harris, a widząc zdziwienie dowódcy, dodał: — Tak jak powiedziałem: albo okręt wojenny, albo leci na granicy bezpieczeństwa kompensatora. Nasza prędkość zbliżeniowa to około siedemdziesięciu tysięcy kilometrów na sekundę, a nie zauważyliśmy go, mimo że kieruje się prosto na nas, tylko dlatego że miał uaktywnione systemy maskowania elektronicznego.
— Nadał jakieś wiadomości, Mecia? — spytała Ferrero.
— Ani słowa, ma’am.
— Cóż, w takim razie spróbujmy go wywołać… przy tej wielkości to prawie na pewno okręt wojenny, a nie odsiecz dla naszego pirata-idioty, ale wolę mieć pewność. Bądź uprzejma i przekaż pozdrowienia ode mnie, ale pirat jest nasz i nie zamierzam się z nikim dzielić.
— Aye, aye, ma’am — potwierdziła McKee i dodała głośniej: — Niezidentyfikowana jednostka w namiarze 0-3-7 na 0-2-9, tu okręt Jej Królewskiej Mości Jessica Epps pod dowództwem kapitan Eriki Ferrero. Ścigamy podejrzaną o piractwo jednostkę lecącą kursem 0-0-6 na 0-0-5. Kapitan Ferrero przesyła pozdrowienia i prosi o identyfikację i podanie zamiarów. Koniec transmisji.
Wiadomość potrzebowała trzech minut i pięćdziesięciu trzech sekund na dotarcie do celu. Przez ten czas odległość dzieląca obie jednostki zmniejszyła się do szesnastu i pół miliona kilometrów, co oznaczało, że na dotarcie odpowiedzi potrzeba było tylko dwóch i pół minuty.
Po tym czasie McKee poruszyła się niespokojnie, po czym spojrzała na Ferrero i powiedziała:
— Myślę, że lepiej będzie, jeśli pani tego posłucha, ma’am.
Ferrero już miała spytać dlaczego, ale zmieniła zamiar.
Kiwnęła głową i z głośnika rozległ się chrapliwy męski głos z silnym imperialnym akcentem.
— Jessica Epps tu Kapitan der Sterne Gortz dowodzący okrętem Imperialnej Marynarki Hellbarde. Mamy lepszą pozycję, by przechwycić ściganą przez was jednostkę, i zrobimy to. Hellbarde, bez odbioru.
Wiadomość była, łagodnie rzecz ujmując, nieuprzejma. Kapitanowie okrętów różnych flot nie muszą rozpływać się w uprzejmościach, ale pewne ogólne zasady grzecznościowe obowiązują w takich rozmowach. To było po prostu polecenie zejścia z drogi, i to nawet nie adresowane do kapitana, lecz do okrętu, co było dodatkowym brakiem szacunku. A okręt ten należał do floty, która niedawno potwierdziła, że jest najlepsza w promieniu kilkuset lat świetlnych, nie mogło to więc być przypadkowe lekceważenie wynikające ze złego humoru dowódcy Hellbarde. Co więcej, zgodnie z międzyplanetarnym prawem wojennym to, że Jessica Epps ścigał i doganiał podejrzaną jednostkę przed rozpoczęciem pościgu przez Hellbarde, dawało mu pierwszeństwo. Tak jak Ferrero powiedziała: to był ich łup, nie Hellbarde.
— Włącz mikrofon, Mecia — poleciła.
— Aye, aye, ma’am… mikrofon włączony, ma’am.
— Hellbarde, tu kapitan Ferrero — zmusiła się do spokojnego tonu, ale pobrzmiewała w nim stal. — Doceniam ofertę pomocy, ale panuję nad sytuacją. Informuję, że za około osiemnaście minut wystrzelę rakietę ostrzegawczą. Kapitan Ferrero, koniec wiadomości.
I dała znak McKee, by nadała nagranie, po czym rozsiadła się wygodniej w fotelu i zaczęła zastanawiać, w co też, do cholery, próbował się bawić Kapitan der Sterne Gortz. Tak mała jednostka piracka była marnym łupem i mogła przynieść niewielkie pryzowe, bo żadna flota nie potrzebowała tak niewielkich jednostek. Jedyne sensowne pieniądze mogły pochodzić z pogłównego: nagród wypłacanych przez Królestwo Manticore za każdego ujętego lub zabitego w czasie patrolu pirata. Stawka wynosiła tysiąc dolarów za jednego, ale biorąc pod uwagę niewielkie gabaryty ściganego, zysk wyniósłby czterdzieści, może pięćdziesiąt tysięcy. I to do podziału między całą załogę. Co prawda ani ona, ani jej ludzie nie spodziewali się nagłego wzbogacenia w efekcie polowania na piratów, ale pieniądze były pieniędzmi, przede wszystkim zaś chodziło o zasadę. Nie wspominając już o tym, że utrzymanie wzajemnych stosunków między flotami na normalnym poziomie wymagało zachowania minimalnego poziomu uprzejmości.
W końcu…
— Odpalenie rakiet! — głos Harrisa przerwał jej dalsze rozmyślania. — Potwierdzone odpalenie trzech rakiet!
Ferrero usiadła gwałtownie, obracając fotel ku stanowisku taktycznemu.
Harris przez moment jeszcze spoglądał na ekran swego komputera, potem uniósł głowę i oznajmił:
— Hellbarde właśnie wystrzelił trzy rakiety do pirata, ma’am!
Ferrero spojrzała na główny ekran taktyczny i zmełła w zębach przekleństwo. Harris miał rację: Hellbarde właśnie ostrzelał ścigany przez nią statek, kompletnie ignorując zwyczaje i przepisy prawne przynajmniej pół tuzina konwencji. Był bliżej celu i rakiety potrzebowały ledwie siedemdziesięciu paru sekund na dotarcie do niego.
Ostrzelany zmienił kurs i obrócił się ekranem górnym w stronę nadlatujących rakiet, co na nic się nie zdało, podobnie jak rozpaczliwe wysiłki obrony antyrakietowej. W siedemdziesiąt cztery sekundy po odpaleniu rakiet po czterdziestosiedmiotysięcznej jednostce została rozszerzająca się kula plazmy i drobniutkich szczątków.
— Jessica Epps tu Hellbarde — rozległ się z głośnika ten sam męski głos. — Jak powiedziałem, zajęliśmy się tym. Hellbarde, bez odbioru.
Wszyscy obecni na mostku odruchowo spojrzeli na Erice Ferrero. Większość równie szybko odwróciła się, pilnie udając ciężko zapracowanych, bo nikt nie mógł przypomnieć sobie, by kiedykolwiek widział na jej twarzy wyraz tak czystej furii. Ferrero ledwie panowała nad sobą. Zdawała sobie sprawę, że była to celowa prowokacja i Gortz jest zapewne przygotowany na każdą jej reakcję, a jej okręt nie był gotów do walki. Nie wspominając już o tym, że idiotyzmem byłoby rozpoczynać walkę z powodu urażonej ambicji.
Co prawda istniała szansa, że Gortz nie był w pełni władz umysłowych, ale było to, łagodnie rzecz biorąc, nader mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne było, że należał do tych imperialnych oficerów, których obecność okrętów RMN i stanowisko Królestwa szczególnie wkurzało i którzy mieli wystarczająco silne koneksje na dworze czy w dowództwie, by sądzić, że taka zabawa ujdzie im na sucho. Natomiast najbardziej prawdopodobne było, że naruszenie prawa i zasad zachowania się wobec okrętu innej floty było zaplanowane i Gortz po prostu wykonywał rozkazy nakazujące mu wykorzystać taką lub podobną sytuację.
Kapitanowie okrętów Imperialnej Marynarki od miesięcy zachowywali się wobec jednostek Royal Manticoran Navy coraz bardziej prowokacyjnie i agresywnie, choć nigdy dotąd nie wydarzyło się nic choćby zbliżonego do tego pokazu chamstwa i bezczelności. Jednakże jeśli Gortz działał zgodnie z rozkazami, oznaczało to, że rozgrywka weszła w następny etap. Była to eskalacja prowokacji z liczeniem na to, że któregoś z królewskich kapitanów zawiodą nerwy i pierwszy otworzy ogień.
Ferrero uspokoiła się, gdy doszła do tego wniosku — strzelać z pewnością nie zacznie, ale nie miała zamiaru puścić Gortzowi płazem tego zachowania…
— Ma’am? — spokojny głos Harrisa przywołał ją do rzeczywistości.
— Tak, Shawn? — spytała spokojnie, przenosząc na niego wzrok z głównego ekranu taktycznego, w który go dotąd wbijała.
— Mamy analizę tych rakiet, ma’am. Osiągnęły przyspieszenie dziewięćdziesięciu jeden tysięcy g i detonowały pięćdziesiąt tysięcy kilometrów od celu ze skutecznością trafień osiemdziesięciu pięciu procent — zameldował Harris.
Ferrero wytrzeszczyła na niego oczy, a potem uśmiechnęła się w duchu, pojmując, dlaczego analiza została wykonana tak szybko, a Harris natychmiast poinformował ją o wynikach. Gdyby przypadkiem korciła ją otwarta konfrontacja, lepiej, by się dowiedziała, bo raczej nie pasowało to do informacji przekazanych przez wywiad odnośnie możliwości imperialnych rakiet. Oznaczało to przyspieszenie większe o ponad siedem procent od zakładanego maksymalnego i o ponad sześćdziesiąt procent zwiększoną celność przy znacznie większej, niż sądzono odległości skutecznego ostrzału.
Rodziło się pytanie, dlaczego Gortz celowo zaprezentował te ulepszone rakiety tak, by sensory okrętu Królewskiej Marynarki mogły dokładnie zarejestrować ich parametry. Nie musiał programować rakiet, by osiągnęły maksymalne przyspieszenie, o ile naturalnie to było ich maksymalne przyspieszenie. Podobnie jak nie musiał ujawniać zasięgu głowic i ich celności. Oczywiście niekoniecznie było to maksimum ich możliwości, bo zdrowy rozsądek nakazywał nie odkrywać wszystkich kart, by w razie czego dysponować jakąś niespodzianką. Niezależnie zresztą od tego, czy były to maksymalne osiągi czy nie, i tak okazały się znacznie lepsze, niż wszyscy w Królewskiej Marynarce sądzili.
A to mogło sugerować, że cały incydent miał jeszcze inny, znacznie groźniejszy podtekst — miał stanowić ostrzeżenie, iż Imperialna Marynarka dysponuje znacznie nowszym i groźniejszym uzbrojeniem, niż zakładano. Co w zupełnie innym świetle stawiało zachowanie kapitana Gortza…
— Mecia, przygotuj się do nagrania wiadomości — poleciła, przerywając rozmyślania.
— Aye, aye, ma’am… gotowe.
— Kapitanie Gortz — oznajmiła zimno Erica Ferrero. — Mówi kapitan Ferrero. Pańska obcesowa interwencja w pościgu za podejrzewaną o piractwo jednostką stanowi naruszenie ustalonych zasad i przepisów prawnych sygnowanych tak przez Imperium Andermańskie, jak i przez Gwiezdne Królestwo Manticore. Zniszczenie tegoż okrętu przez pana doprowadziło do śmierci całej jego załogi, nim zostało jednoznacznie ustalone, czy parała się piractwem czy nie. Nie oddał pan strzału ostrzegawczego, czego wymagają przepisy prawa międzyplanetarnego, popełnił więc pan morderstwo z premedytacją, nie dając tym ludziom szansy poddania się. Protestuję przeciwko takiemu zachowaniu łamiącemu wszelkie obowiązujące konwencje prawne i złożę pisemny protest zarówno w swoim dowództwie jak i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Będę rekomendowała natychmiastowe wszczęcie postępowania przeciwko panu i pańskim oficerom przez powołane do tego międzyplanetarne organy sprawiedliwości. Z niecierpliwością oczekuję dnia, w którym zostanie pan postawiony w stan oskarżenia za swoje dzisiejsze postępowanie. Ferrero, bez odbioru.
— Nagrane, ma’am — potwierdziła cicho Mecia. Ferrero skrzywiła się w duchu, słysząc ten ton, ale wiedziała, że nie mogła inaczej postąpić. Musiała ostro zareagować na postępowanie Gortza, zwłaszcza jeśli działał na rozkaz i była to próbka nowej polityki Imperialnej Marynarki wobec RMN. Dowództwo zawsze może się wycofać z tak ostrego stanowiska, ale dopóki się nie dowie, co zaszło, ona musiała zrobić wszystko, by władze Imperium zastanowiły się, czy naprawdę opłaca się dążyć do konfrontacji.
— Wyślij ją, proszę — poleciła McKee i spojrzała na oficera astronawigacyjnego, porucznika McClellanda.
— James, zmień kurs tak, byśmy jak najszybciej dotarli do granicy wejścia w nadprzestrzeń. I oblicz najszybszą trasę do systemu Marsh.
— Aye, aye, ma’am — potwierdził niewysoki szatyn, jeden z niewielu mieszkańców Sidemore na okręcie, po czym zajął się obliczeniami.
Po chwili uniósł głowę znad klawiatury i polecił:
— Sternik, zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, przyspieszenie 5-0-5 g. Proszę wykonać.
— Aye, aye, sir… Jest zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i przyspieszenie 5-0-5, sir.
Jessica Epps zgrabnie wykonała manewr i zaczęła zbliżać się do granicy przejścia w nadprzestrzeń.
— Hellbarde nas wywołuje, ma’am — zameldowała McKee. — Nalega na rozmowę z panią.
— Zignoruj go! — poleciła lodowato Ferrero.
— Aye, aye, ma’am — potwierdziła McKee.
A kapitan Ferrero skupiła uwagę na ekranie taktycznym fotela.