— Nie zastanawiałaś się przypadkiem, co mogę znaleźć? — spytał Alistair McKeon.
Pytanie adresowane było do Honor, z którą właśnie jechał windą. Oprócz nich i Nimitza znajdowali się w niej także: Alfredo Yu, Warner Caslet, kapitan Sampson Grant, Mercedes Brigham, Roslee Orndorff, Andrew LaFollet, no i Banshee. Winda zaś była w drodze do sali odpraw, w której oczekiwano ich z mieszanymi uczuciami. Jedyną nie oczekującą, choć powinno być inaczej, była Alice Truman zajęta koordynacją zmian stanowisk platform zwiadowczych na obrzeżach systemu. Co było bezpośrednią konsekwencją wydarzeń, na skutek których zwołana została ta właśnie odprawa.
— Imperialne platformy zwiadowcze — odparła Honor.
— Co?! — McKeon zamarł z wytrzeszczonymi oczyma. — Aaa! Zapomniałem, że bywasz monotematyczna. Chodziło mi nie o to, co Truman może znaleźć, tylko o to, o czym rozmawialiśmy w nocy. Nie patrz tak na mnie: człowiek musi czasami myśleć o czymś innym niż problemy służbowe. Tak dla rozrywki.
— Czy ktoś ci już powiedział, że specyficznie pojmujesz rozrywkę? — spytała uprzejmie Honor. — Łagodnie rzecz ujmując naturalnie.
Orndorff, Grant i Brigham uśmiechnęli się do siebie za plecami McKeona, a Yu i Caslet jako starsi stopniem parsknęli śmiechem. Nimitz mimo braku stopnia także bleeknął radośnie.
— Prawdę mówiąc, nie przypominam sobie — oznajmił pogodnie McKeon. — Więc przestań próbować mnie obrazić i odpowiedz na pytanie: zastanawiałaś się, co mogą znaleźć?
— Pojęcia nie mam — przyznała szczerze. — Nie łamałam sobie więc nad tym głowy. A tak w ogóle to nie „mogą znaleźć”, a „znaleźli”. Tyle że my się o tym dowiemy jak zwykle z dużym opóźnieniem.
— Uroki przebywania na zadupiu — skomentował kwaśno McKeon.
Było to prawdą, więc nie zaprotestowała, tym bardziej że pytanie McKeona w zamierzony sposób czy nie, ale dobitnie to uświadamiało. Dopiero dwa dni temu dostali wiadomość o wyprawie Harvest Joy przez nowo odkryty terminal, bo potrzebne były ponad trzy standardowe tygodnie, by dotarła ona z Manticore do Marsh. Jak zresztą każda wysłana przez rząd czy Admiralicję.
Tylko że ani jedni ani drudzy jak dotąd nie wykazali żadnej ochoty wysłania jakichkolwiek wiadomości do tak pozbawionego znaczenia miejsca jak stacja Sidemore.
— Mam tylko nadzieję, że to, co Zachary i Kare odkryją, nie pochłonie uwagi rządu tak dalece, że do reszty o nas zapomną — dodała Honor.
— Prawdę mówiąc, wątpię, by to coś zmieniło, bo i tak nie otrzymujemy żadnych rozkazów czy informacji — McKeon uśmiechnął się krzywo. — Co ma też dobre strony; przynajmniej nie próbują niczego jeszcze bardziej spieprzyć.
Yu chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie.
Inni nie uważali, by w tej sytuacji takt był ważniejszy od szczerości.
— Admirał McKeon ma rację, milady — odezwała się Brigham, a widząc, że Honor ogląda się przez ramię, dodała: — Nieuczciwe jest z ich strony zwalanie na panią odpowiedzialności za tworzenie polityki i równocześnie jej realizowanie. Ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę, jaką przez te wszystkie lata politykę zagraniczną prowadzili, może wyjść Królestwu na dobre, jeśli zajmą się czymś innym choćby przez jakiś czas.
— Rozumiem, co was oboje skłania do takich wniosków, ale to nie jest dobry temat do dyskusji, nawet w „rodzinie” — zwróciła uwagę Honor.
Jedynym spoza „rodziny” był Grant, należący do starej graysońskiej szkoły, z którego nadal nie sposób było wydostać jakichkolwiek informacji dotyczących szkolnego życia. To, że Yu wybrał go na swego szefa sztabu, włączało go niejako w „rodzinę”, ale Granta nadal jeszcze dziwiły pewne panujące w tym gronie zwyczaje, jak choćby otwarte krytykowanie władzy i naczelnego dowództwa.
— Nie ma sensu udawać, że nie obchodzi nas brak nowych rozkazów — dodała Honor. — A nie widzę sensu marnować czasu na spekulacje, dlaczego ich nie dostajemy. Proponuję zamknąć dyskusję na temat tego, jak głupie są te, które dostaliśmy, i ci, którzy je wydali. Wszyscy to wiemy i choć naturalnie nie spodziewam się, byście przestali o tym myśleć, mamy za dużo poważniejszych problemów, których rozwiązanie musimy znaleźć, by zawracać sobie głowy czymś, na co nie mamy wpływu.
Spojrzała przy tym wymownie na Brigham, Orndorff i McKeona, aż każde z nich potwierdziło ruchem głowy, że zrozumiało.
McKeon chciał coś dodać, ale w tym momencie rozległ się sygnał oznaczający, że dotarli do celu, winda się zatrzymała, a drzwi rozsunęły. Uśmiechnął się więc jedynie 1 w ślad za Honor wyszedł na korytarz.
Do sali odpraw, w której czekali Andrea Jaruwalski, George Reynolds, wysoki kapitan RMN i młody komandor porucznik w uniformie Marynarki Sidemore, jak zwykle pierwszy wszedł LaFollet.
Rozejrzał się uważnie, szczególną uwagę poświęcając oficerom, których nie znał, zupełnie jakby starał się zapamiętać ich twarze. Tak też było w rzeczywistości. Dopiero po dopełnieniu obowiązku cofnął się na korytarz, pozwalając wejść Honor, a w ślad za nią pozostałym.
Honor zajęła miejsce u szczytu stołu, McKeon po jej prawej stronie, Yu po jej lewej. Obok McKeona usiadła Orndorff, obok Yu Caslet. Brigham zajęła fotel między Andreą a Reynoldsem, a Honor poczekała, aż oba treecaty umoszczą się na oparciach foteli zajętych przez adoptowanych. Dopiero wtedy spojrzała na Jaruwalski i spytała:
— Jesteście oboje gotowi?
— Tak, milady.
— No to zaczynamy.
— Naturalnie — potwierdziła Jaruwalski i spojrzała na Reynoldsa. — Masz głos, George.
Ten odchrząknął i powiedział:
— Na początek chciałbym przedstawić kapitana Ackenheila.
— Dowódcę LaFroye, jak sądzę? — upewniła się Honor, spoglądając na wysokiego blondyna w mundurze Royal Manticoran Navy.
— Tak, milady — potwierdził kapitan Ackenheil.
— Zgrabnie się pan uwinął z Wayfarerem — pochwaliła go Honor. — Dobra robota, kapitanie. Szkoda tylko, że handlarz niewolników nazwał swój statek imieniem porządnego krążownika pomocniczego, ale cóż… Uwolnienie prawie dwustu niewolników genetycznych to spore osiągnięcie, czego nie omieszkam podkreślić w raporcie.
— Dziękuję, milady. Nie osiągnęlibyśmy tego bez informacji dostarczonych przez komandora Reynoldsa.
Ackenheila, co było zrozumiałe, zżerała ciekawość, skąd też pochodziły te informacje, ale Honor nie zamierzała uświadomić mu, że od organizacji terrorystycznej za pośrednictwem szefa agencji bezpieczeństwa będącego partnerem świeżo wybranego członka parlamentu płci żeńskiej. Zresztą sądząc po braku rozczarowania, nie spodziewał się tak naprawdę ich uzyskać.
— Udana operacja to zawsze rezultat dobrej współpracy masy ludzi, kapitanie, a pan i pański okręt ukoronowaliście te starania — odparła Honor. — Poza tym dzięki złapaniu Wayfarera uzyskaliśmy dodatkowe informacje na temat handlu niewolnikami w Konfederacji, które mogą zaowocować czymś większym, niż się spodziewaliśmy. Za to także panu i pańskim ludziom należą się wyrazy uznania.
— Dziękuję, milady — powtórzył Ackenheil i wskazał na siedzącą obok niego młodą niewiastę. — Proszę pozwolić przedstawić sobie mojego oficera taktycznego, komandor porucznik Zahn.
— Witam — Honor skinęła jej głową. — Jeśli dobrze pamiętam, to pani mąż jest cywilnym analitykiem w Marynarce Sidemore.
— Jest, milady. — Zahn była zaskoczona, że dowódca stacji zna aż taki szczegóły, i nawet nie próbowała tego ukryć.
Honor uśmiechnęła się i wróciła spojrzeniem do Ackenheila.
— Jak rozumiem, komandor Reynolds ściągnął was tu, byście opowiedzieli nam, co też nowego wymyśliła Imperialna Marynarka? — spytała.
— Tak po prawdzie, milady, kapitan Ackenheil zgłosił się do mnie — poprawił ją Reynolds. — A kiedy usłyszałem, co ma do powiedzenia, stwierdziłem, że będzie pani chciała dowiedzieć się o tym jak najszybciej, i to z pierwszej ręki, a nie czekać na raport.
— Jeśli notatka na ten temat była zgodna z prawdą, był to słuszny wniosek. — Honor spojrzała ponownie na Ackenheila. — Kapitanie?
— Jeśli pani nie ma nic przeciwko temu, wolałbym, by relacjonowała to komandor Zahn, która cały czas była na stanowisku oficera taktycznego.
— Naturalnie. Proszę mówić, komandor Zahn.
— Tak, milady — oczywiste było, że dziewczyna się denerwowała, ale nic w jej zachowaniu na to nie wskazywało, co zasługiwało na podziw. — Trzynaście dni temu patrolowaliśmy system Brennan. Byliśmy tam od pięciu dni i za trzy następne mieliśmy odlecieć. Patrol był rutynowy, choć zauważyliśmy kilka podejrzanych jednostek wlatujących dziwnie ostrożnie do systemu.
— Według naszych źródeł — wtrącił Reynolds — gubernator Heyerdahl dogadał się z lokalną mafią w kwestii przymykania oka na przemyt. Nie odbywa się on na wielką skalę i nie ma nic wspólnego z piractwem czy handlem niewolnikami. LaFroye otrzymał zadanie śledzenia ruchu jednostek przemytniczych, by sprawdzić, czy to rzeczywiście wszystko, czym zajmuje się Heyerdahl.
— Rozumiem — powiedziała Honor.
Jeśli Heyerdahl zajmował się wyłącznie przemytem, był wzorem cnót wszelakich wśród gubernatorów silesiańskich.
— Proszę kontynuować, komandor Zahn — dodała po paru sekundach ciszy.
— Jak już powiedziałam, znajdowaliśmy się w systemie pięć dni, gdy jedna z platform wykryła wyjście z nadprzestrzeni imperialnego krążownika liniowego. Nie miał włączonego transpondera, ale zidentyfikowaliśmy bez żadnych wątpliwości jego sygnaturę napędu. A potem go straciliśmy. Kompletnie. Po prostu pasywne sensory platform przestały go wiedzieć.
— Jaka była wówczas odległość między nim a najbliższą platformą? — spytała Honor.
— Mniej niż osiem minut świetlnych, milady.
Honor zmarszczyła brwi i spojrzała wpierw na McKeona, potem na Yu.
Obaj odpowiedzieli spojrzeniami całkowicie pozbawionymi wyrazu.
A potem cała trójka skupiła uwagę na Zahn.
— Byliśmy zaskoczeni, że zniknął sensorom w tak małej odległości — kontynuowała komandor Zahn. — Bo nic w ostatnich informacjach wywiadu nie wskazywało na tak znaczną poprawę skuteczności imperialnych systemów maskowania elektronicznego. Były informacje, że są lepsze, ale nie aż tak. Gdy tylko go straciliśmy, kapitan rozkazał mi go odszukać. Użyłam standardowej metody, czyli sond systemu Ghost Rider, do przeszukania sfery wokół ostatniego znanego miejsca jego przebywania. I nie znalazłam go.
— Ile czasu sondy potrzebowały na dotarcie do wyznaczonego rejonu poszukiwań? — spytał Yu.
— Około sześćdziesięciu dwóch minut, sir. Programując je, uwzględniłam prędkość, jaką miał w chwili utraty kontaktu, i maksymalne przyspieszenie, jakie mógł osiągnąć według danych wywiadu. Dało to sferę o promieniu ponad pięciu minut świetlnych. Tylko że go tam nie było.
— Jest pani pewna? — spytała Honor. — Mógł wyłączyć napęd i lecieć lotem balistycznym.
— Myślę, że tak właśnie zrobił, milady, ale nie w odległości tych pięciu minut świetlnych od miejsca, w którym uruchomił systemy maskowania elektronicznego. Przeszukaliśmy obszar naprawdę dokładnie i gdyby tam był, znaleźlibyśmy go.
— Rozumiem… — powiedziała Honor z namysłem, nie okazując, że jest pod wrażeniem.
Zahn mogła być zdenerwowana obecnością tylu wyższych stopniem oficerów, ale była też pewna swych kompetencji i nie ukrywała tego. A biorąc pod uwagę całkowitą zgodę Ackenheila, którą czuła dzięki Nimitzowi, pewność, że zrobiła wszystko co trzeba, i to dobrze, była najprawdopodobniej uzasadniona.
— W takim razie jak pani myśli, co się stało? — spytała Honor, przerywając milczenie.
— Myślę, że ich kompensatory bezwładnościowe są znacznie lepsze, niż ocenialiśmy, milady. I sądzę, że mają lepsze rozeznanie w możliwościach naszych standardowych systemów bezpieczeństwa, czyli platform, niżbym chciała. Nie uważam, że równie dobrze orientują się w możliwościach systemu Ghost Rider, ale wolałabym się o to nie zakładać. Jeśli mam rację, to byli w stanie wyliczyć, w jakiej odległości od sieci wczesnego ostrzegania znikną sensorom po uaktywnieniu systemów maskujących, a samą sieć wykryli wcześniej. Potem dali maksymalne przyspieszenie, zmieniając przy okazji kurs, a gdy zaczęli się spodziewać, że nasze sondy są w pobliżu, wyłączyli napęd i przeszli w lot balistyczny. Ponieważ jednak mogli rozwinąć większe przyspieszenie, niż się spodziewaliśmy, znaleźli się poza zasięgiem sensorów sond.
— A skąd tak trafne wyliczenie czasu pojawienia się w pobliżu sond? — spytała Honor, starannie kontrolując ton, by Zahn nie pomyślała, że podaje w wątpliwość rzetelność jej wysiłków podjętych, by odszukać andermański okręt.
Najwyraźniej jej się udało, gdyż Zahn potraktowała to jak zwykłe pytanie bez podtekstu.
— Sądzę, że są tylko dwie możliwości, milady. Z raportu kapitan Ferrero jednoznacznie wynika, że Imperium dysponuje łącznością szybszą od prędkości światła. Pierwsza to taka, że ustawili w systemie wcześniej zamaskowane platformy, by nas obserwować. Albo też znajdował się w nim inny okręt cały czas z włączonym maskowaniem elektronicznym. Dzięki temu wiedzieli, kiedy wystrzeliliśmy sondy, bo w czasie pierwszej fazy lotu są stosunkowo łatwe do wykrycia. Osobiście sądzę, że to był drugi okręt. Gdy wykrył wystrzelenie sond, poinformował o tym nadajnikiem grawitacyjnym krążownik, potem była to kwestia prostego obliczenia, a miał dość czasu, by znaleźć się poza zasięgiem sensorów sond i wyłączyć napęd, nim dotarły w rejon poszukiwań. Naturalnie obliczenia też były szacunkowe, ale to nie zmniejszyło ich ogólnej poprawności, po prostu przyjęli większy margines błędu.
— Nie podoba mi się ten scenariusz — oceniła Honor. — Co nie zmienia w niczym jego wysokiego prawdopodobieństwa. Powiedziała pani, że widzi dwie możliwości. Jaka jest druga?
— Jeszcze mniej miła, milady: wykryli sondy, zanim one wykryły krążownik.
— Racja. To zdecydowanie mniej miłe — zgodziła się Honor. — Co o tym myślisz, Andrea?
— W tej chwili nie sposób czegokolwiek wykluczyć, milady — odparła szczerze Jaruwalski. — Wiem, że przecenianie możliwości potencjalnego przeciwnika jest niebezpieczne, ale niedocenianie ich jest zawsze groźniejsze. Mimo to jestem przekonana, że pierwsza hipoteza komandor Zahn jest zgodna z prawdą. Wiem, jak jest nam trudno wykryć zbliżającą się sondę, by wyłączyć napęd, nim namierzy nas pasywnymi sensorami. Nie bardzo mogę sobie wyobrazić, by ktokolwiek inny zdołał tego dokonać. Musiałby dysponować naprawdę dobrą techniką, a biorąc pod uwagę lokalne informacje wywiadowcze, musiałby to być prawdziwy skok technologiczny, a w przypadku Imperium nic na to nie wskazuje.
Symptomatyczne było, że słowem nie wspomniała o informacjach dostarczonych przez wywiad floty czy o ich zgodności z prawdą.
Honor jednak nie skomentowała tego.
— Muszę się zgodzić z oceną kapitan Jaruwalski — dodał Reynolds. — Oboje co prawda możemy się mylić, ale szczerze wątpię, byśmy mylili się aż tak bardzo.
— Możliwość, że inna jednostka z tak bliska obserwowała LaFroye i pozostała niewykryta, jest niewiele przyjemniejsza — zauważyła Orndorff.
— Nie jest — zgodziła się Honor, nie wdając się w szczegóły, po czym dodała: — Sadzę, że przyjmiemy, przynajmniej wstępnie, że jedna z pani hipotez jest prawidłowa, komandor Zahn. Co stało się potem?
— Poleciłem komandor Zahn kontynuować poszukiwana z udziałem kolejnych sond — odpowiedział Ackenheil, nim Zahn zdążyła się odezwać. — I poleciłem zmianę kursu na prowadzący do miejsca, w którym ostatni raz zarejestrowaliśmy obecność krążownika.
— I? — przynagliła Honor.
— I gdyby Imperialna Marynarka chciała, bezkarnie rozstrzelałaby mój okręt, milady — przyznał uczciwie Ackenheil. — I nie byłaby to ani moja wina, ani komandor Zahn.
— Co się stało?
— Cóż, oceniając rzecz po czasie, nie ulega wątpliwości, że dowódca tego krążownika liniowego bardzo trafnie przewidział, co zrobię. I czekał na nas, nadal zamaskowany. Znajdował się z boku w stosunku do położenia, którego się spodziewałem, a o jego obecności dowiedzieliśmy się dopiero, gdy nas namierzył.
— Namierzył — powtórzyła Honor.
Ackenheil przytaknął z niezbyt szczęśliwą miną.
— Tak, milady. Włączył wszystko, co miał: aktywne sensory, radary i lidary artyleryjskie… wszystko. I trzymał nas w namiarze przez trzydzieści sekund.
— Rozumiem — Honor ponownie wymieniła spojrzenia z Yu i McKeonem.
Po chwili potrząsnęła głową i spytała:
— A potem?
— A potem wyłączył wszystko i ignorował nas — w głosie Ackenheila pobrzmiewała jeszcze złość. — Wywoływałem go pięć razy. Ani razu nie odpowiedział. Nawet się nie przedstawił!
— W co ci idioci się, do cholery, bawią?! — zirytował się retorycznie Alistair McKeon.
Kapitan Ackenheil i komandor Zahn wrócili na swój okręt. Honor zapewniła ich, że postąpili słusznie i że nadal darzy ich pełnym zaufaniem, co było całkowicie zgodne z prawdą. Gdyby Ackenheil próbował zminimalizować stopień zaskoczenia, Honor mogłaby zmienić zdanie, ale ją samą wystarczająco często spotykały w życiu podobnie niemiłe niespodzianki, by nie zdawała sobie sprawy jak to wygląda. I by wiedziała, jak czuje się ktoś, kto dał się tak zaskoczyć. Właśnie dlatego była pewna, że Jason Ackenheil zrobi wszystko co w ludzkiej mocy, by coś podobnego już nigdy się nie zdarzyło.
Co nie zmieniało konsekwencji i znaczenia tego, co się stało.
— Mnie to wygląda na ciąg dalszy starej zabawy, tylko posuniętej znów o stopień bliżej konfrontacji — oceniła Alice Truman z ekranu łącznościowego, jako że w odprawie brała udział elektronicznie.
— Ten incydent jest nieco inny — sprzeciwił się Warner Caslet. — Po pierwsze znacznie bardziej jednoznaczny, po drugie niebezpieczniejszy, a po trzecie wymierzony konkretnie w nas, to jest raczej w Królestwo.
— Przeciwko komu wymierzone są ich prowokacje, już wcześniej było oczywiste — zauważył McKeon.
Caslet potrząsnął głową.
— Niezupełnie o to mi chodziło. A raczej zastanawiałem się nad czymś i żałuję, że nie mamy sposobu, by poznać odpowiedź na to pytanie.
— Jakie pytanie? — zainteresowała się Honor.
— Czy równie ostro jak nas prowokują Marynarkę Konfederacji. Albo czy może nie prowokują jej bardziej. Wiemy, że urządzają na nasz użytek demonstracje możliwości nowego wyposażenia i uzbrojenia. Pytanie, czy tylko nam? Czy flocie Konfederacji także?
— A to całkiem intrygująca kwestia — przyznała Jaruwalski. — I bardzo sensowna.
— Sądzisz, że chodzi im nie tylko o przekonanie nas, że mogą sobie poradzić z naszą przewagą techniczną, ale także przekonanie rządu Konfederacji, że jej flota nie może równać się z Imperialną Marynarką? — upewniła się Truman.
— Coś w tym guście — potwierdził Caslet. — W połączeniu z tym, na jaką skalę ich okręty zaczęły patrolować obszar Konfederacji, zwalczając piractwo, może to być działanie mające na celu nie tylko nakłonienie nas, byśmy się nie wtrącali, ale przede wszystkim przekonanie tubylców, a konkretnie władz i sił zbrojnych, że nie ma sensu stawianie oporu, gdy Imperium wysunie żądania terytorialne. Takie rozproszenie sił na patrole pokazuje, jak są one liczne, a nowe zabawki demonstrują prawie namacalnie ich możliwości. Możliwości, z którymi Marynarka Konfederacji nie może się równać.
— Prawda — przyznała Truman. — Mimo to kapitan tego krążownika liniowego podjął olbrzymie ryzyko. Acken-heil mógł wcześniej ogłosić alarm bojowy i gdy został namierzony, odpalić salwę, nim się zorientował, że to nowa forma prowokacji. A to byłby początek wojny.
— Na szczęście tak się nie stało. Niestety jest to oczywisty dowód prostoliniowej eskalacji prowokacji — oceniła Honor. — Niezależnie od tego, co Imperium chce w ten sposób osiągnąć czy dlaczego. Oczywiste pytanie to: jak daleko się posunie, nim przestanie. I czy w ogóle ma zamiar przestać.
— Czego by sobie władze Imperium nie założyły uważam, że ryzykują wymknięcie się sytuacji spod kontroli — ocenił McKeon. — Banda kretynów! Jeżeli chcą wysunąć jakieś żądania terytorialne, dlaczego tego po prostu nie zrobią?!
— Nie wiem — przyznała z westchnieniem Honor. — Gdybym była na miejscu imperialnego dowódcy całej tej operacji zaczęłabym już jakiś czas temu przygotowywać grunt do negocjacji. Bo nie sądzę, żeby naprawdę chcieli z nami wojny z takiego powodu.
— W normalnych okolicznościach zgodziłbym się z panią, milady — wtrącił Caslet. — Ale zastanawia mnie osoba wybrana na nowego dowódcę sił operujących w Konfederacji.
— Hmm… — mruknęła Honor i zamyśliła się.
Dopiero po dłuższej chwili kiwnęła głową i dodała:
— Pod pewnymi względami zgadzam się z Warnerem.
Obie z Alice miałyśmy okazję spotkać ostatnim razem Chien-lu von Rabenstrange’a, ale nie wiem, czy pozostali obecni zdają sobie w pełni sprawę ze znaczenia faktu, iż został on oficjalnie mianowany przez Imperatora nowrym głównodowodzącym na obszarze Konfederacji. Von Rabenstrange jest nie tylko Grossadmirałem, ale także kuzynem Gustawa i piątą osobą w kolejce do tronu. Nie mówiąc już o tym, że cieszy się reputacją jednego z najlepszych strategów w Imperialnej Marynarce, i to ze sporym doświadczeniem bojowym. Jest to także człowiek honoru i w przeciwieństwie do admirała von Sternhafena nie należy do przeciwników Królestwa. Nie sądzę, by był zadowolony, mając wykonywać rozkazy, które, jak się spodziewa, doprowadzą do wojny z nami, i wątpię, by sprawiało mu przyjemność takie prowokowanie nas, jakie uwielbiał von Sternhafen, ale wykona je, co do tego nie ma dwóch zdań, ponieważ poważnie traktuje swe obowiązki. Natomiast jeśli się naprawdę bardzo poważnie nie pomyliłam w jego ocenie, uczynił, co mógł, by przekonać Imperatora do zaniechania kroków, które na pewno doprowadzą do wojny. A są z Gustawem blisko od czasów nauki w akademii Imperialnej Marynarki, jestem więc pewna, że powiedział mu to bez ogródek. Dlatego fakt, że to on zastępuje von Sternhafena, może oznaczać, że Imperium nie planuje wszczęcia wojny.
— Może — zgodził się kwaśno McKeon. — Ale planować sobie mogą jedno, a zachowują się tak, że w końcu doprowadzą do wymiany ognia i wtedy będziemy mieli wojnę, której nie chce żadna ze stron. Gdyby przedstawili żądania, mielibyśmy szansę się do nich ustosunkować i w zależności od naszej reakcji obie strony wiedziałyby, jaki mają wybór. Dzięki temu przynajmniej nie zaczęlibyśmy się zabijać przez jakiś głupi wypadek czy przypadek!
— Najprawdopodobniej nie wysunęli jeszcze formalnych żądań, bo nie zdali sobie w pełni sprawy, jak tchórzliwa banda półgłówków rządzi Królestwem — oznajmiła z lodowatym spokojem Honor. — Prawdopodobnie sądzą, ze w tym rządzie jest przynajmniej ktoś z jajami nie patrzący tylko, jak utrzymać się przy władzy, i gotów przeciwstawić się ich żądaniom!
Urwała gwałtownie, zdając sobie sprawę, że zaczyna przez nią przemawiać coraz większa wściekłość i rozczarowanie. I że właśnie postąpiła dokładnie wbrew zaleceniom, których sama niedawno udzieliła pozostałym w windzie. Przez przynajmniej trzydzieści sekund w sali panowała cisza.
Potem McKeon odchrząknął i spytał uprzejmie:
— Jak rozumiem z twojej wypowiedzi, nie dostałaś żadnych nowych tajnych rozkazów?
— Nie — prychnęła Honor. — Ale gdyby były tajne, to i tak bym ci powiedziała, że nie dostałam. Prawda?
— Prawda. Ale nie jesteś zbyt dobrą kłamczucha.
Honor parsknęła śmiechem prawie wbrew sobie i pogroziła mu pięścią.
Niemniej McKeonowi udało się, tak jak zamierzał, wyrwać ją z ponurego nastroju, toteż podziękowała mu uśmiechem i już spokojnie zaczęła mówić dalej.
— Prawdę mówiąc, chciałabym otrzymać jakieś nowe rozkazy, tajne czy nie. Nawet złe i głupie byłyby lepsze od żadnych… a tyle dokładnie nam przysłano. Admiralicja potwierdziła otrzymanie wszystkiego, co ostatnio wysłaliśmy, w tym raportu George’a o zwiększającej się skali prowokacji i zmianie dowódcy sił Imperium. I to wszystko. Zupełnie jakby nikt nawet nie zadał sobie trudu przeczytania tego, co od nas dostali.
— W takim razie wiemy, na czym stoimy: na starych rozkazach — podsumował Alfredo Yu.
— Zgadza się. A są one jeszcze bardziej nieaktualne, i powiedzmy sobie szczerze, bezsensowne niż w chwili, gdy się tutaj zjawiliśmy — przyznała Honor ze szczerością, na którą zdobyłaby się w stosunku do naprawdę niewielu osób, a większość z nich znajdowała się właśnie tutaj. — Co gorsza, nikt w Admiralicji i w rządzie pewnie nawet nie myśli już o Imperium czy o Konfederacji.
— Sądzisz, że aż tak skupili się na Republice? — spytał McKeon.
— Właśnie tak myślę — przyznała, decydując się niemówić, że podobnego rozwoju wydarzeń obawiała się od dnia rozmowy z Benjaminem Mayhewem. — Sądzę też, że przekonanie rządu, iż zdoła „zapanować” nad Republiką, jest błędne, a sytuacja pogarsza się, z czego High Ridge i reszta nie zdają sobie sprawy albo też nie chcą tego publicznie przyznać. Wskazuje na to zarówno oświadczenie Thomasa Theismana, jak i to, że poczta prywatna pełna jest artykułów o „upartym” podejściu prezydent Pritchart. Nie wiem, z jakimi wieściami wrócił Harvest Joy i jak one wpłyną na myślenie członków rządu, ale jeśli coś się radykalnie nie zmieni, będą coraz bardziej skupieni na Republice. A nie sądzę, by High Ridge czy ktokolwiek inny z jego ekipy miał wystarczającą podzielność uwagi, by starczyło jej na coś tak nieistotnego jak Konfederacja.
— Co w takim razie robimy? — spytał zwięźle McKeon.
— To, co musimy, najlepiej jak zdołamy — odparła równie zwięźle Honor. — Mamy rozkaz chronić nienaruszalność granic Konfederacji, spróbujemy więc to zrobić. A ponieważ ostatnie incydenty gwałtownie zmierzają w stronę strzelaniny, nie chcę, by ktokolwiek z naszych kapitanów znalazł się samotnie w podobnej co Ackenheil sytuacji. Dlatego, Alfredo, twoje okręty nie ruszą się z tego systemu. Jeśli Imperium już wie o nich, trudno, natomiast jeśli nie, lepiej żeby tak zostało. W tej sytuacji as w rękawie stał się w mojej opinii znacznie atrakcyjniejszy, niż jeszcze kilka dni temu sądziłam. Biorąc pod uwagę to, co się przytrafiło Ackenheilowi, obawiam się, że na zniechęcenie Imperium jest już za późno.
— Uważa pani, że Imperium już zdecydowało, że chce wojny? — W głosie Yu zabrzmiała prawie ulga, że zeszli z tematu rosnącego napięcia między Republikę a Królestwem.
Prawie nikt poza Honor nie był bowiem świadom, że tak on, jak i Caslet są znacznie bardziej wściekli od przeciętnego mieszkańca Graysona na rząd High Ridge’a za zaognianie sytuacji między ich byłą ojczyzną a Królestwem Manticore. I to przez głupotę tegoż rządu.
— Nie wiem, czy chcą wojny, ale jestem pewna, że Imperator podjął już decyzję — wyjaśniła Honor. — Dlatego wysłał tu kuzyna. Może to oznaczać, że dążyć do wojny, może też oznaczać eskalację prowokacji w nadziei, że nasz rząd dojdzie do wniosku, że gra nie jest warta świeczki, i ustąpi bez konieczności uciekania się do otwartego konfliktu. Jakakolwiek byłaby ta decyzja, stwierdziłam, że wolę mieć do dyspozycji niespodziankę gotową do użycia w dowolnym momencie. A Protector’s Own są jedyną szansą, by było to możliwe.
Yu kiwnął głową, a Honor zwróciła się do Brigham i Jaruwalski.
— Chcę też, byście opracowały nowy plan patroli. Skoro graysońskie jednostki pozostaną tutaj, zwolni to sporo okrętów dotąd wykorzystywanych do osłon i pikiet. Będzie więc można zwiększyć liczbę patroli. I dopilnujcie, by żaden okręt nis patrolował sam. W każdym z patrolowanych systemów mają być co najmniej dwie jednostki, i to regularnie się ze sobą komunikujące. Niech Imperialna Marynarka ma pełną świadomość, że jeśli coś się wydarzy, będziemy nieli naocznego świadka, który dostarczy nam wiadomość równie szybko co ich okręt imperialnemu dowództwu. A bliskość wsparcia powinna w sporym stopniu zmniejszyć poczucie osamotnienia i zwiększyć pewność siebie naszych kapitanów.