W pogrążonej w mroku kabinie rozległ się cichy sygnał interkomu. Dziesiątki lat służby wyrobiły jednak u Eriki Ferrero pewne odruchy, dzięki czemu ocknęła się natychmiast i automatycznie walnęła prawą dłonią w przycisk włączający przekaz obrazu. Lewą odgarnęła włosy z oczu i usiadła na łóżku.
— Kapitan, słucham — powiedziała zaskakująco przytomnym głosem.
— Tu porucznik McKee, ma’am. Pierwszy prosił, by przekazać pani, że Sittich schodzi z orbity.
— Rozumiem. — Ferrero stwierdziła nagle, że jest całkowicie przytomna, mimo że chronometr wiszący obok interkomu wskazywał środek nocy według pokładowego czasu.
Wachtę miała McKee, a Llewellyn powinien smacznie spać we własnej kabinie, ale zawsze przejawiał skłonność do myszkowania po okręcie w dziwacznych porach, co od momentu znalezienia się w systemie Zoraster znacznie się nasiliło.
— Jakie ma przyspieszenie? — spytała.
— Prawie dwa i pół kilometra na sekundę kwadrat, ma’am.
— A kurs?
— Prawie dokładnie taki, jak pani przewidziała: najkrótszy do granicy przejścia w nadprzestrzeń.
— Doskonale. W takim razie nie widzę powodu, by już zrywać wszystkich na równe nogi. Będę na mostku za kwadrans, radźcie sobie do tej pory z pierwszym sami.
— Aye, aye, ma’am.
Czerwony symbol przedstawiający statek niewolniczy udający andermański frachtowiec Sittich pełzł przez ekran taktyczny. Ponieważ od dwóch godzin przyspieszał, leciał z prędkością 18 500 km/s i przebył sto trzydzieści dziewięć milionów kilometrów, czyli około czterdziestu procent drogi do granicy przejścia w nadprzestrzeń systemu Zoraster. Przez cały ten czas zamaskowany ciężki krążownik Royal Manticoran Navy Jessica Epps zbliżał się do niego kursem przechwytującym.
Na mostku Jessiki Epps napięcie rosło powoli, ale stale. Nie takie jak przed zbliżającą się walką, gdy śledzonym jest okręt wojenny, ale takie jak w czasie polowania. Polowania wymagającego długiego i ostrożnego podchodzenia zwierzyny, która choć nie była niebezpieczna, była na tyle wredna i szkodliwa, że zabicie jej dawało mściwą satysfakcję. A tak właśnie szanujący się oficerowie każdej floty traktowali handlarzy niewolników.
Erica Ferrero zerknęła kolejny raz na ekran taktyczny fotela — odległość dzieląca obie jednostki spadła do trzech milionów kilometrów i oczywiste było, że kapitan fałszywego Sitticha nie podejrzewa nawet, iż Jessica Epps znajduje się w tym samym systemie planetarnym co on.
Być może to nie wina załogi, tylko sensorów pokładowych. No a poza tym czuli się bezpieczni — byli w dobrze patrolowanym systemie, a wszystkie patrolowce podlegały człowiekowi, którego nielegalny ładunek przewozili. Poza tym dzięki starannie rozmieszczonym przez Harrisa sondom mogli stwierdzić, że sensory statku niewolniczego rzeczywiście były nic niewarte. Szczytem ich możliwości byłoby zauważenie średniej wielkości księżyca.
Gdyby operatorzy wiedzieli, gdzie go szukać.
Uśmiechnęła się — niezauważone poruszanie się po czyimś systemie planetarnym, nawet posiadającym tak nieskuteczne sensory jak znajdujące się w tym systemie, było wyzwaniem. Naturalnie z rodzaju tych, które sprawiały jej przyjemność. A poza tym były doskonałą okazją do ćwiczeń, przy których okazało się, ku jej zaskoczeniu, że rozpuściła się, odkąd sieć wczesnego ostrzegania i nadajniki grawitacyjne stały się powszechnie dostępne. Brakowało jej meldunków z tej sieci na bieżąco podających informacje. Bez nich czuła się nie tyle zagubiona, ile odsłonięta. Jakby ktoś, kto miał pilnować jej pleców, nagle sobie poszedł.
Podejrzewała, że nie czułaby się tak, gdyby w pełni został już wprowadzony nowy wzór patroli wymyślonych przez księżnę Harrington, czyli gdyby w systemie znajdował się drugi okręt Królewskiej Marynarki. Dałoby to też znacznie większą elastyczność pościgu za statkiem niewolniczym. A raczej za prawdopodobnym statkiem niewolniczym.
Oczywiście obecność drugiego królewskiego okrętu zwiększyłaby szanse wykrycia przynajmniej jednego z nich, ale tak już ten wszechświat był zbudowany, że zawsze coś się zyskiwało kosztem czegoś innego.
Uśmiechnęła się ironicznie i uniosła głowę znad ekranu.
— Chyba jesteśmy gotowi, Bob — oceniła.
— Też tak sądzę, ma’am — zgodził się Llewellyn. — Ogłosić alarm bojowy?
— Nie widzę powodów do pełnego alarmu. Ten frachtowiec jest dwa i pół miliona kilometrów poza zasięgiem broni energetycznej. Ogłoś alarm dla obsług wyrzutni i całej obrony antyrakietowej. Działa zdążymy obsadzić, gdyby nagle zaczął się stawiać i odmówił wyłączenia napędu. Musiałby być wyjątkowo głupi, by tak postąpić, ale nie można tego wykluczyć.
— Nie można, ma’am — w głosie Llewellyna słychać było leciutkie rozczarowanie.
Był urodzonym oficerem taktycznym i naprawdę nie lubił pomijać żadnej okazji do dodatkowych ćwiczeń, zwłaszcza mając prawdziwy cel. Ferrero to doskonale rozumiała, dlatego dodała ciszej, gdy wydał odpowiednie rozkazy:
— Cierpliwości, Bob. Jeśli będziesz grzeczny, pozwolę ci dowodzić pierwszą pinasą.
— Aż tak to widać? — spytał, nie kryjąc autoironii.
— Może nie „tak” ale widać. Można nawet powiedzieć, że wyraźnie.
— Wyrzutnie rakiet obsadzone i gotowe do akcji, ma’am — zameldował porucznik Harris.
— Doskonale, Shawn. Tylko pamiętaj, że nie możemy go zniszczyć, cokolwiek by nie wyczyniał.
— Rozumiem, ma’am — potwierdził Harris.
Przypadkowe zniszczenie jednostki pirackiej było jedną sprawą, ze statkiem niewolniczym sprawa miała się inaczej, gdyż jego zniszczenie oznaczało śmierć nie tylko załogi, ale i kilkuset niewinnych niewolników.
— Jeśli nie posłucha wezwania Mecii — dodała Ferrero — oddamy strzał ostrzegawczy przed jego dziób, a jeżeli i to nie poskutkuje, zbliżymy się i zniszczymy mu węzły napędu z dział laserowych. A potem pierwszy weźmie pinasy i, jak przystało na Billa Bohatera Galaktyki, dokona abordażu.
— Auć, przeklęta popularność! — mruknął Llewellyn.
— Tylko nie udawaj skromności, za dobrze cię tu znają — zgromiła go Ferrero.
Llewellyn uśmiechnął się niczym wcielenie niewinności. Ferrero zaś spojrzała na oficera łącznościowego i spytała:
— Jesteś gotowa, Mecia?
— Aye, aye, ma’am.
— To nadawaj wiadomość, tylko prostą, żeby te głąby zrozumiały. Shawn, oświetl ich lidarem artyleryjskim i bądź gotów do oddania ostrzegawczego strzału.
— Aye, aye, ma’am — potwierdził Harris.
Porucznik McKee pochyliła się natomiast nad konsolą i powiedziała:
— Sittich, tu ciężki krążownik Royal Manticoran Navy Jessica Epps. Macie wyłączyć napęd i przygotować się do rutynowego przeszukania i sprawdzenia dokumentów.
Żądanie było krótkie i jasne, a przekazane laserem kierunkowym na wszelki wypadek. Co prawda wysoce nieprawdopodobne było, by gubernator Chalmers mógł w jakiś sposób przeszkodzić zatrzymaniu frachtowca, ale nie było niemożliwe. Sensory orbitalne wykryją tak strzał, jak i detonację rakiety, ale Ferrero nie widziała powodu, by uprzedzać Chalmersa, co się dzieje, wcześniej niż musiała. Poza tym, jeśli nie będzie musiała strzelać, mógł się o niczym nie dowiedzieć, toteż gdy zjawią się agenci rządu Konfederacji z nakazem jego aresztowania, będzie nadal na miejscu, niczego nie podejrzewając.
A handel niewolnikami był bodajże jedyną rzeczą, za jaką silesiański gubernator rzeczywiście mógł zostać aresztowany. Bynajmniej nie dlatego że władze Konfederacji uważały handel niewolnikami czy niewolnictwo genetyczne za wyjątkowo niemoralne, ale dlatego, że Królowa Elżbieta III zupełnie jednoznacznie, by nie rzec boleśnie, dała temu rządowi do zrozumienia, jak traktuje niewolnictwo w ogóle, a handel niewolnikami w szczególności. I dlatego polityka rządu i Marynarki Konfederacji w tej sprawie odbiegała od wszystkich innych!
— Odbieram wiadomość, ma’am! — oznajmiła niespodziewanie McKee.
W jej głosie było coś takiego, że Ferrero obróciła się ku niej wraz z fotelem.
— To… — zaczęła McKee i spojrzała na nią zdumiona. — To Hellbarde, ma’am!
— Hellbarde?! — Ferrero przez dobre trzy sekundy przyglądała się jej w osłupieniu, nim spojrzała oskarżycielsko na główny ekran taktyczny.
Na którym nie było śladu andermańskiego okrętu.
— Shawn? — warknęła.
— Jeszcze go nie mam, ale pracuję nad tym, ma’am — odparł, nie unosząc głowy znad konsoli.
Jego palce śmigały dosłownie po klawiaturze, podobnie jak palce porucznika. Błyskawicznie uaktywnił wszystkie sensory i zaczął przeszukiwać przestrzeń wokół okrętu. Już nie chodziło o skryte podejście ofiary, ale o zlokalizowanie przeciwnika i Jessica Epps nagle rozjarzył się niczym radiolatarnia, gdy sensory szerokopasmowe zaczęły emisję.
— Lepiej, żeby pani tego posłuchała — powiedziała nagle McKee.
— Przełącz na głośniki.
— Aye, aye, ma’am.
Przez sekundę na mostku panowała cisza, a potem rozległ się znany do obrzydliwości chrapliwy głos:
— Jessica Epps, tu Hellbarde. Macie natychmiast wyłączyć systemy celownicze i zaprzestać pościgu!
— Czego?! — spytała podejrzanie spokojnie Ferrero.
— Druga wiadomość, ma’am — zameldowała McKee. — Z Sitticha.
— Głośnik! — poleciła Ferrero.
— Jessica Epps, tu andermański frachtowiec Sittich, dlaczego chcecie nas zatrzymać i przeszukać?
— Kolejna z Hellbarde, ma’am — zameldowała natychmiast McKee.
Ferrero dała jej znak, by przełączyła na głośnik.
— Jessica Epps, tu Hellbarde. Natychmiast wyłączyć systemy celownicze!
— Mam go! — rozległ się tryumfalny głos Harrisa.
Ferrero spojrzała na główny ekran taktyczny — rzeczywiście pojawił się na nim czerwony symbol, i to oddalony o ledwie dziesięć milionów kilometrów od rufy jej okrętu. Zaklęła w duchu z uczuciem — nowe systemy maskujące nowymi systemami, ale Hellbarde i tak nie powinien zbliżyć się nie zauważony na nieco ponad pół minuty świetlnej. Powinny go wcześniej wykryć systemy pasywne, niezależnie od tego czy Jessica Epps miała uaktywnione systemy maskowania elektronicznego czy nie.
— Sittich znów nadaje, ma’am — zameldowała McKee.
— I przyspiesza — dodał Harris. — Ma w tej chwili trzy koma dwie sekundy na kilometr kwadrat.
— Mecia, każ mu natychmiast wyłączyć napęd! — warknęła Ferrero.
— Aye, aye, ma’am.
Ferrero potarła czoło, gorączkowo analizując sytuację. Było oczywiste, że imperialny okręt leciał w ślad za nią, prawdopodobnie by kontynuować dotychczasowe prowokacje. Ponieważ cała załoga Jessiki Epps skupiona była na tym, by okręt nie został zauważony, nie zdano sobie sprawy z obecności Hellbarde. Tylko dlaczego Gortz tak ostro się wtrącił?!
— Mecia, poinformuj Hellbarde, że zatrzymujemy podejrzany statek niewolniczy, i powiedz im, żeby się nie wtrącali — poleciła.
— Aye, aye, ma’am.
McKee pochyliła się nad klawiaturą, a Ferrero wyjaśniła Llewellynowi.
— Gortz znów szuka okazji do nękania nas, a ja tym razem nie mam nastroju do głupich gierek.
— Być może on uważa, że tym razem to my nękamy, ma’am.
— Daj spokój, Bob! Przeprowadzamy całkowicie legalne zatrzymanie i przeszukanie jednostki podejrzanej o przewóz niewolników, używającej fałszywych kodów identyfikacyjnych i Gortz dobrze o tym wie. Chyba nie chcesz mi wmówić, że mamy pełniejsze dane andermańskich frachtowców niż Imperialna Marynarka!
Nim Llewellyn zdążył odpowiedzieć, w głośniku rozległo się polecenie:
— Jessica Epps, to ostatnie ostrzeżenie: wyłączyć systemy celownicze!
— Sittich znów nadaje, ma’am — zameldowała McKee. — Hellbarde nie używa laserów kierunkowych i musieli odebrać któreś wezwanie pod naszym adresem, bo proszą go o ochronę.
— Ma tupet — mruknęła Ferrero. — To mu trzeba przyznać.
— A jeśli Gortz mu uwierzy? — spytał Llewellyn.
— Co?! — zdumiała się Ferrero i potrząsnęła głową. — Z drugiej strony może mu pasować udać, że wierzy, żeby… Mecia, przygotuj się do nagrania wiadomości.
— Jestem gotowa, ma’am.
— Kapitanie Gortz, tu kapitan Ferrero, nie mam dziś czasu na głupie zabawy: ścigam statek niewolniczy z ładunkiem. Jeśli chce pan później o tym porozmawiać, służę uprzejmie. Teraz niech mi pan da spokój i, do cholery, nie przeszkadza! Koniec wiadomości.
— Nagrane, ma’am — potwierdziła McKee.
Ferrero przez moment zawahała się, gdy dotarło do niej, że jest bardziej wściekła, niż sądziła. Słychać to było zarówno po tonie, jak i doborze słów. Coś jej mówiło, żeby nagrać inną, bardziej uprzejmą wiadomość. Ale mówiło bardzo cicho, i zdecydowała się owo coś zignorować. Nadszedł najwyższy czas, by Kapitan der Sterne Gortz i reszta kutasów złamanych na pokładzie Hellbarde posmakowali własnej aroganckiej metody komunikowania się. Z tej odległości i tak nie mogli nic zrobić, a przy obecnej przewadze prędkości przechwyci Sitticha i wyśle na niego grupę abordażową, nim Hellbarde dotrze na odległość skutecznego ostrzału rakietowego.
— Sittich nadaje ponownie, ma’am. Informuje Hellbarde, że zagroziliśmy ostrzelaniem, jeśli nie wyłączy napędu.
— Nie dość że bezczelne, to jeszcze kłamliwe ścierwo! — oceniła Ferrero prawie z uznaniem.
Musiała przyznać, że kapitan statku niewolniczego miał zarówno refleks, jak i silne nerwy. Naturalnie biorąc pod uwagę kary za handel niewolnikami, nie miał nic do stracenia. Natomiast nawet Gortz nie powinien być aż tak głupi, by uwierzyć, że okręt Królewskiej Marynarki ostrzela rakietami frachtowiec, który nie może mu uciec.
— Sittich nie zwalnia, ma’am — zameldował Harris. — Oddać strzał ostrzegawczy?
— To może nie być najlepszy pomysł w tych okolicznościach, ma’am — ostrzegł cicho Llewellyn.
— Mam dość cackania się z chamem nie mytym! — zirytowała się Ferrero. — Działamy zgodnie z przepisami prawa międzyplanetarnego, a jak się Gortzowi to nie podoba, niech się wypcha! Nie dam się tym razem zastraszyć! Mecia!
— Słucham, ma’am?
— Nagrywaj wiadomość!
— Nagrywam, ma’am.
— Hellbarde, tu Jessica Epps. Działam zgodnie z przepisami prawa międzyplanetarnego i traktatami podpisanymi przez nasze państwa. Nie macie prawa się wtrącać. Kategorycznie żądam zaprzestania takich prób. Ferrero, bez odbioru.
— Nagrane, ma’am.
— Więc nadaj — poleciła Ferrero i dodała, spoglądając na Llewellyna: — Jesteśmy nadal dwa miliony kilometrów poza skutecznym zasięgiem jego rakiet, Bob, ale na wszelki wypadek ogłoś alarm bojowy. I tak chciałeś dodatkowych ćwiczeń.
— Chciałem, ale nie jestem pewien, czy to najlepszy powód, by je przeprowadzić.
— Może i nie, ale Gortz wkurzył mnie o jeden raz za dużo. James, oblicz kurs przechwytujący Sitticha przy jego nowym przyspieszeniu.
Ostatnie zdanie skierowane było do oficera astronawigacyjnego, porucznika McClellanda.
— Kurs już jest obliczony, ma’am — odparł spokojnie McClelland.
— I za to cię lubię! Podaj go sternikowi.
— Aye, aye, ma’am! Kurs cztery stopnie na lewą burtę i osiemdziesiąt pięć procent mocy.
Sternik potwierdził i Jessica Epps pomknęła w ślad za uciekającym frachtowcem przy dźwiękach klaksonów ogłaszających alarm bojowy.
— Ma’am, Hellbarde… — zaczęła McKee.
— Nic mnie nie obchodzi, czego chce, Mecia — przerwała jej spokojnie Ferrero. — Ignoruj go.
— Aye, aye, ma’am.
Ferrero obserwowała główny ekran taktyczny, a przedewszystkim szybko malejącą odległość do ściganego, który cały czas nadawał wezwania o pomoc kierowane do Hellbarde. I uśmiechała się mściwie — perspektywa uwolnienia niewolników napawała ją prawie taką samą satysfakcją jak utarcie nosa jaśnie panu kapitanowi Gortzowi, gdy ten przekona się, kto próbował go wrobić w ocalenie przed Jessicą Epps.
— Wszystkie stanowiska obsadzone i w pełnej gotowości bojowej, ma’am — zameldował porucznik Harris.
Zaskoczona Ferrero zamrugała gwałtownie powiekami. Tak się pogrążyła w myślach, że nie zauważyła nawet wyjścia Llewellyna udającego się na zapasowe stanowisko dowodzenia.
— Doskonale, Shawn — potwierdziła. — Strzał ostrzegawczy gotów?
— Gotów, ma’am.
— Doskonale — powtórzyła. — Mecia, każ mu ostatni raz wyłączyć napęd. I powiedz, że to ostatnie ostrzeżenie.
— Aye, aye, ma’am… Sittich, tu Jessica Epps, natychmiast wyłączyć napęd. Powtarzam: natychmiast. To ostatnie ostrzeżenie. Jessica Epps, bez odbioru.
Ferrero odczekała dziesięć sekund i spojrzała pytająco na Harrisa.
— Utrzymuje przyspieszenie, ma’am — poinformował ją oficer taktyczny.
— Widać potrzebuje wyraźniejszego ostrzeżenia. Shawn, strzał ostrzegawczy!
— Aye, aye, ma’am. Odpalam.
Harris nacisnął przycisk i z pościgowej wyrzutni rakiet numer jeden wystrzeliła rakieta, która pomknęła w kierunku Sitticha.
Ferrero obserwowała jej lot na ekranie taktycznym fotela, zastanawiając się, czy Gortza już trafiła apopleksja, czy też dopiero to nastąpi. Perspektywa była miła, a sukinsyn zasłużył sobie na to aż nadto tym, co… Miłe rozmyślania przerwał jej okrzyk Harrisa:
— Odpalenie rakiet!
Ferrero aż poderwało z fotela — Sittich był nieuzbrojony, a nawet gdyby miał jakieś zamaskowane wyrzutnie, próba stawienia oporu ciężkiemu krążownikowi była wyjątkowo głupią, choć pewną metodą popełnienia zbiorowego samobójstwa przez jego załogę.
— Hellbarde odpalił pełną salwę burtową, ma’am! — zameldował Harris.
Przez sekundę Ferrero przyglądała mu się z niedowierzaniem. To nie mogła być prawda, bo imperialny krążownik nadal nie osiągnął granicy skutecznego zasięgu własnych rakiet!
A potem ją olśniło i uspokoiła się prawie zupełnie. Hellbarde miał jej okręt w skutecznym zasięgu rakiet, tylko był on znacznie większy, niż ktokolwiek w Royal Manticoran Navy podejrzewał.
I większy, niż spodziewała się kapitan Erica Ferrero.
— Sternik, plan Gamma! — poleciła, przytomniejąc. — Shawn, zapomnij o Sittichu, mamy ważniejszy problem.
I uśmiechnęła się zimno, zmuszając się do okazania spokoju i pewności siebie, których wcale nie czuła. Czuła natomiast głęboki żal do samej siebie za nadmiar zadufania, przez co naraziła okręt na naprawdę poważne niebezpieczeństwo. Ale teraz było już za późno, by go uniknąć, przemawiając na przykład Gortzowi do rozumu.
— Wygląda na to, że będziemy mieli bardziej interesujące popołudnie, niż sądziliśmy — poinformowała dyżurną obsadę mostka.
A potem spojrzała na porucznika Harrisa i rozkazała spokojnie:
— Proszę odpowiedzieć ogniem, poruczniku Harris.