ROZDZIAŁ XXVIII

— Więc zrobiłem dokładnie to, co mi kazał pan pirat — wyjaśnił Thomas Bachfish z mściwym uśmiechem. — Wyłączyliśmy napęd, otwarliśmy śluzy osobowe, słowem: przygotowaliśmy się do przyjęcia abordażu. A kiedy goście w promach byli jakieś pięćset kilometrów od nas, otworzyliśmy ambrazury i daliśmy ognia. Wiązka osiemdziesięciocentymetrowego grasera trafiła idealnie w ich statek. Obecni bez trudu wyobrazili sobie, co musiało dziać się na pokładzie pirackiej jednostki w momencie, gdy załoga uświadomiła sobie, co ich czeka. Jakoś tak jednak nie pojawiły się żadne oznaki współczucia dla tejże załogi. Obecni byli doświadczonymi oficerami i wiedzieli, do czego zdolni są piraci.

— Pańskie jednostki muszą stanowić niemiłą niespodziankę dla tutejszych piratów, sir — zauważyła Roslee Orndorff.

— Nie całkiem, bo ci, którzy nas spotkali, nie bardzo mogli się podzielić informacjami z innymi. Naturalnie celowo rozpuściliśmy wieści o krążących po Konfederacji statkach pułapkach, jako że połowa ich skuteczności polega na odstraszaniu, ale były to informacje sprzeczne. Tak więc piraci wiedzą, że zagrożenie istnieje, ale nic więcej: każdy frachtowiec może okazać się Q-shipem. A na wszelki wypadek zmieniamy w razie potrzeby malowanie. Inteligentna farba sporo kosztuje, ale jest warta swej ceny.

— Zawsze uważałem, że jest bardziej przydatna dla statków pułapek niż dla normalnych okrętów wojennych — ocenił McKeon.

Kilkoro obecnych przytaknęło z przekonaniem.

Inteligentna farba używana przez Royal Manticoran Navy, podobnie jak i przez większość innych flot, roiła się od nanotechów i pigmentów reakcyjnych, co pozwalało programować i zmieniać tak całe malowanie, jak i jego części praktycznie bez żadnych ograniczeń. W przypadku okrętów wojennych było to znacznie mniej użyteczne, gdyż charakterystyczny kształt dziobu i rufy popularnie zwany młotowatym zdradzał, że jest to okręt wojenny, niezależnie od tego, jak byłby pomalowany. Dlatego też większość flot miała skłonność do wybierania jednego schematu malowania, gdzie podstawę, jak na przykład w Królewskiej Marynarce, stanowił biały, i nie zmieniano go.

Statki handlowe malowane były rozmaicie. Co prawda podstawę identyfikacji stanowiły kody transponderów, ale identyfikacja wizualna także była istotna, bo aby przejąć ładunek zatrzymanego frachtowca, piraci musieli się doń zbliżyć i wejść na jego pokład. Dlatego wygląd stanowił istotny element zmiany tożsamości, zwłaszcza jeśli zgadzał się z kodem identyfikacyjnym transpondera.

— Jeżeli używa pan inteligentnej farby, to używa pan też… kreatywnych kodów identyfikacyjnych, sir — bardziej stwierdził, niż zapytał komandor porucznik Reynolds.

— Jestem pewien, że dałbym sobie radę z każdym piratem w uczciwej walce; problem w tym, że trudno byłoby go do takowej nakłonić, gdyby wiedział, z kim ma do czynienia. A w najlepszym wypadku kosztowałoby to dużo czasu, a podstawowym zajęciem moich jednostek jest przewóz towarów, a nie polowanie na piratów. Poza tym choć obie jednostki zbudowano jako okręty pomocnicze i mają kompensatory i generatory osłon burtowych wojskowego typu, podobnie jak napędy, nie posiadają opancerzonych kadłubów i innych rozwiązań technicznych zwiększających odporność na uszkodzenia. Admirał Truman, była pani z księżną, gdy kilka lat temu dowodziła tu eskadrą krążowników pomocniczych, wie więc pani, co dzieje się z kadłubem frachtowca trafionego przez rakietę czy promień działa laserowego. Dlatego właśnie ani ja, ani moje załogi nie jesteśmy zainteresowani uczciwą walką z piratami. I dlatego dopóki nie docieramy do celu, prawie nigdy nie używamy prawdziwych kodów identyfikacyjnych.

— A co na to Marynarka Konfederacji, sir? — spytał Rafę Cardones.

Pytanie było sensowne, jako że fałszowanie kodów uznawano za przestępstwo w większości państw, także w Konfederacji Silesiańskiej.

— Oficjalnie nic o tym nie wiedzą — Bachfish lekko wzruszył ramionami — a skoro nie wiedzą, nie mogą mieć obiekcji. W praktyce większość dowódców okrętów patrolujących trasy, po których latamy, zna prawdę, ale się nie odzywa, jak długo od czasu do czasu załatwiamy za nich jakiegoś pirata.

— To ma sens — przyznała Truman, sięgając po wino.

Obok niej zmaterializował się James MacGuiness i napełnił jej kielich, nim zdołała go dotknąć. Podziękowała mu uśmiechem, upiła łyk rubinowego płynu i ponownie spojrzała na Bachfisha.

— Muszę przyznać, że mamy naprawdę dużo szczęścia, że pan na nas wpadł, admirale Bachfish — powiedziała poważnie.

— Nie „wpadłem na was”, admirał Truman — Bachfish uśmiechnął się nieco złośliwie. — Szukałem was i znalazłem.

— Tak podejrzewałam — Truman przyjrzała mu się z namysłem. — I jestem panu za to wdzięczna. Mam nadzieję, że rozumie pan, dlaczego z pewną ostrożnością przyjmujemy informacje pochodzące od jednej osoby, nieważne na ile by nie była wiarygodna, stojące w całkowitej sprzeczności z częścią danych otrzymanych przez nas od wywiadu floty.

— Cóż, wiem, dlaczego ja bym tak postąpił — Bachfish uśmiechnął się jeszcze bardziej złośliwie. — Ale kiedy ja byłem w czynnej służbie, ludzie pracujący w naszym wywiadzie floty, a zwłaszcza nim kierujący, nie potrzebowali obu rąk i pisemnej instrukcji, by znaleźć własne tyłki w jasno oświetlonym pomieszczeniu.

Truman przygryzła wargę, by nie parsknąć śmiechem, a Cardones pokazał w uśmiechu prawie wszystkie zęby.

— Chodzi mi o to, sir — powiedziała po dłuższej chwili Alice Truman, gdy już była pewna, że głos jej nie zdradzi że moglibyśmy bardziej polegać na pańskich informacjach, gdybyśmy wiedzieli, jak pan wszedł w ich posiadanie.

— Rozumiem, do czego pani zmierza, i nie mam pretensji, że ostrożnie traktuje pani niespodziewane źródła danych. — Bachfish spoważniał. — Już obiecałem admirał Harrington, że udostępnię wam zapisy sensorów potwierdzające część wniosków, do których doszedłem. Są tam między innymi przyspieszenia osiągane przez nowe krążowniki czy skuteczność systemów maskowania elektronicznego ciężkiego krążownika z systemu Melborne. Możecie zrobić własne analizy, a macie znacznie lepsze możliwości niż ja. Natomiast podejrzewam, że chodzi pani przede wszystkim o informacje, których nie mogę poprzeć żadnymi dowodami. Zwłaszcza o te dotyczące nowych krążowników liniowych.

— Przyznam, że to właśnie szczególnie mnie niepokoi.

— Dałem komandorowi Reynoldsowi opis tak dokładny, jak byłem w stanie, oparty o notatki sporządzone zaraz po spotkaniu z tym okrętem. Natomiast okoliczności, w jakich do niego doszło… Miałem na pokładzie tych właśnie niedoszłych abordażystów, o których niedawno opowiadałem, i chciałem przekazać ich władzom Crawford, gdy spotkałem imperialną eskadrę krążowników liniowych przelatującą przez obrzeża systemu. W ten sposób zaoszczędziłem sporo czasu i wysiłku, bo gubernator systemu nie był zachwycony informacją, że piraci doń nie trafią. Uważał, że Imperium niepotrzebnie miesza się w ich zwalczanie.

— No proszę! — burknął McKeon. — A oni, robaczki, tak doskonale sobie z tym radzą, że i my, i Imperium robimy to wyłącznie z nudów i małpiej złośliwości.

— Bez obrazy, admirale McKeon, ale tubylcy mają trochę racji — sprzeciwił się Bachfish, — Faktem jest, że tak my, jak i Imperium jesteśmy aroganccy z ich punktu widzenia. Może mi pan wierzyć, doświadczyłem tego. A fakt, że sami nie mogą poradzić sobie z utrzymaniem porządku na własnym obszarze i muszą liczyć na naszą pomoc, tylko pogarsza ich samopoczucie. Jak by się pan czuł, gdyby Marynarka Konfederacji według własnego uznania pojawiała się na obszarze Gwiezdnego Królestwa i patrolowała szlaki handlowe lub więziła złapanych przy tej okazji przestępców, ponieważ nie ufałaby naszemu wymiarowi sprawiedliwości i lokalnym władzom, uważając ich za bandę łapowników? Wiem, że sytuacja tu i tam jest odmienna i że mamy aż za dużo dowodów, by tak postępować, ale to także zwiększa ich niechęć do nas. Na dodatek zbyt wielu oficerów tak królewskich, jak i imperialnych okazuje tę pogardę. Ja prawdopodobnie też tak robiłem, będąc tu na patrolach. Wracając zaś do tematu: dowódca tej eskadry raczej nie zdawał sobie sprawy, że pochodzę z Królestwa, a już na pewno nie wiedział, że jestem oficerem RMN, bo kazał mi dostarczyć piratów na pokład swego flagowca. Bardzo mi to odpowiadało, bo dawało gwarancję, że z tymi piratami już się nie spotkamy, zresztą dlatego zawsze staram się złapanych oddawać albo naszej flocie, albo imperialnej. Przy okazji: jego stosunek do mnie wcale mi się nie podobał, ale uległ zaskakującej zmianie, gdy dotarło doń, że nie jestem tubylcem. Choć nie sądzę, by się ucieszył, gdy sobie potem uświadomił, że dopuścił obywatela Królestwa tak blisko swego okrętu, że mógł on dokładnie obejrzeć jego rufę. Nie sądziłem, by nagranie tej ciekawostki było rozsądne, a kiedy wróciłem na pokład swojego statku, nagrywanie stało się niemożliwe, bo tak manewrował, by ani razu nie znaleźć się rufą do nas. Natomiast mój prom przeleciał o mniej niż kilometr od niej, gdy dostarczaliśmy mu piratów, więc różnice w budowie były dla nas wyraźnie widoczne. Zauważyłem, że zamiast pościgówek na rufie była solidna śluza towarowa wielkością zbliżona do takich, jakie mają duże frachtowce w ładowniach.

— Nie podoba mi się to — ocenił McKeon.

— Hm, rakietowy krążownik liniowy ma swoje zalety przy krótkim starciu — zastanowił się na głos Wraith. — Pytanie, jak długo będzie w stanie prowadzić intensywny ogień i jak długo zdoła się bronić przed ostrzałem rakietowego okrętu liniowego? Nie jestem przekonany, czy to praktyczny pomysł…

Honor i Brigham spojrzały na siebie i Honor leciutko skinęła głową.

— Prawdę mówiąc, Imperium nie wpadło na ten pomysł jako pierwsze — powiedziała głośno Mercedes, zwracając się do wszystkich. — Albo może nie jako jedyne, bo Grayson także ma taką klasę okrętów.

— Tak? — McKeon spojrzał na nią ostro. — To dlaczego nic o tym nie słyszałem?

— O to musi pan spytać admirała Matthewsa, sir — poinformowała go spokojnie Brigham. — Natomiast gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że to rewanż. Janacek i admirał Chakrabarti zdecydowali się zlikwidować wszystkie wspólne badania nad nowymi systemami uzbrojenia i wyposażenia krótko po objęciu rządów w Admiralicji. Oficjalnie z powodu ich kosztowności i zbędności, naprawdę zaś dlatego, że chcieli odciąć dopływ informacji dotyczących nowości technologicznych do Marynarki Graysona. Przynajmniej tak głosi wersja nieoficjalna.

— Dlaczego, do diabła?! — zdumiała się Truman. — Przecież jesteśmy sojusznikami?!

— Tego nie wiem, ma’am — odparła Brigham tonem wskazującym na to, że komentarza nie będzie. — Nie każda nieoficjalna wiadomość musi być prawdziwa.

— Ale… — Truman zamknęła usta nieomalże z trzaskiem.

A Honor uśmiechnęła się gorzko w duchu — Alice dopiero teraz zrozumiała, jak dalece High Ridge i Janacek zdołali zaszkodzić więzi, którą Royal Manticoran Navy i Marynarka Graysona stworzyły, płacąc daninę krwi.

— Krążowniki liniowe klasy Courvoisier II to okręty rakietowe, sir — podjęła Brigham, patrząc na McKeona. — Na burcie mają o osiemdziesiąt procent mniej wyrzutni, dzięki czemu dało się na nich zamontować działa laserowe i grasery, zwykle montowane na superdreadnoughtach. Z tego co wiem, zastanawiano się, czy nie pójść wzorem klasy Inuktus i całkowicie nie zrezygnować z burtowych wyrzutni, ale nie zdecydowano się na to. Mimo tego Wraith ma rację: nie są w stanie zbyt długo utrzymać maksymalnej szybkostrzelności, nie dotrzymałyby pola superdreadnoughtom rakietowym. Ale ta sama zasada dotyczyła klasycznych krążowników liniowych i klasycznych okrętów liniowych. Natomiast ćwiczenia, które przeprowadziliśmy, wskazują jednoznacznie, że te mają większą szansę przetrwać w starciu z okrętami liniowymi.

— Ale nie w pojedynku jeden na jeden — sprzeciwiła się Goodrick.

— To zależy od tego, o jakim okręcie liniowym mówimy — skontrowała Brigham. — Bo jeśli o klasycznym, to Courvoisier ma całkiem duże szanse, gdyż jest w stanie postawić tyle zasobników, że każda salwa może przeładować obronę antyrakietową superdreadnoughta. Z jedną albo nawet dwiema poradzi sobie, a kiedy uzyska wystarczająco dużo trafień, by dało się to odczuć w natężeniu ostrzału, dysponuje działami energetycznymi pozwalającymi na w miarę wyrównany pojedynek artyleryjski. Natomiast jeśli dwa krążowniki tej klasy skoncentrują ogień na superdreadnoughcie rakietowym, będzie on w poważnych opałach, jeśli nie zdoła któregoś szybko zniszczyć.

Goodrick wyglądała na wstrząśniętą, a to nie zdarzało się często.

Brigham zaś dodała z uśmiechem:

— Do tego są one jeszcze bardziej zautomatyzowane niż te klasy Harrington. W razie konieczności Courvoisier może sprawnie walczyć, mając trzystuosobowa załogę.

— Trzystuosobowa? — wykrztusiła Goodrick.

— Trzystuosobowa — potwierdziła. — Z zasady załogi są większe, ale też kilkusetosobowe. Pozwoliło to na znaczne zredukowanie systemów podtrzymujących życie, co w połączeniu ze zmianami konstrukcyjnymi typowymi dla okrętów rakietowych umożliwiło uzbrojenie ich w sporo ciężkich graserów na każdej burcie. Mają co prawda tylko dwie trzecie dział klasycznych krążowników liniowych, ale każde jest takie jak montowane na okrętach klasy Harrington.

— I to jest prawdziwy powód, dla którego opracowano tę klasę okrętów — dodała Honor.

— Ich zadaniem jest równie skuteczne niszczenie klasycznych krążowników liniowych co klasycznych superdreadnoughtów przez superdreadnoughty rakietowe. Reszta to, można powiedzieć, dodatkowe zalety. Jeśli konstruktorzy andermańscy wyszli z tego samego założenia, to jednostki, które opisał kapitan Bachfish, są znacznie groźniejsze niż to, czego się dotąd spodziewaliśmy nawet przy najbardziej pesymistycznych założeniach.

— Też tak sobie pomyślałem — zgodził się Bachfish.

— A widział pan lub słyszał cokolwiek o rakietowych okrętach liniowych, sir? — spytał z lekka zaniepokojony komandor porucznik Reynolds.

Bachfish potrząsnął przecząco głową.

— Ani nie słyszałem ani nie widziałem niczego takiego, ale to nie gwarancja, że ich nie mają. Natomiast biorąc pod uwagę, że krążowniki liniowe buduje się znacznie szybciej niż okręty liniowe, może to po prostu znaczyć, że te ostatnie po prostu nie są jeszcze gotowe.

— I dlatego stale podgrzewają atmosferę, ale nie wykonują żadnych zdecydowanych ruchów… — dodał Cardones.

— Nie liczyłbym na to zbytnio, Rafę — przestrzegła go Honor. — Bo nawet jeśli tak jest, nie wiemy, jak dalece zaawansowany jest program ich budowy. A jeśli już dysponują nowymi okrętami, a my założymy, że nie…

— Rozumiem, milady — dokończył za nią Cardones. — Mimo wszystko uważam, że to interesująca możliwość.

— Bo taka jest — potwierdził Bachfish. — Ale jak powiedziała admirał Harrington, nie byłoby rozważnie na to liczyć.

— Zgadza się — dodała Truman.

Widać było, że intensywnie rozważa to, czego dowiedziała się od Bachfisha, i że gwałtownie maleją jej wątpliwości co do jego wiarygodności.

— Wraith i ja chcielibyśmy obejrzeć zapisy pańskich sensorów dotyczące tych nowych imperialnych kutrów — powiedziała w końcu.

— Nie dziwi mnie to — uśmiechnął się Bachfish. — Mnie też bardzo zaciekawiły odczyty dotyczące waszych kutrów. Jeszcze nie miałem okazji porównać dokładnie obu, bo na wasze natknąłem się dopiero w tym systemie, ale pierwsze wrażenie jest takie, że imperialne są wolniejsze i słabsze.

— Ale niczego przypominającego lotniskowiec pan nie widział? — upewniła się Truman.

— Nie. Ale na ich miejscu posiadanie lotniskowców trzymałbym w jeszcze większej tajemnicy niż fakt dysponowania rakietowymi krążownikami liniowymi. A to wcale nie byłoby takie trudne; sami wiecie, że szkolenie i zgrywanie załóg można przeprowadzić w jakimś odległym i zapomnianym przez wszystkich systemie.

— Prawdę mówiąc, aż za dobrze wiemy — uśmiechnęła się Truman.

Szybko jednak spoważniała i oświadczyła:

— Zgadzam się z Alistairem, Honor: też mi się to niepodoba. Zwłaszcza w połączeniu z analizami Zahna i raportami Ferrero. Skoro Imperium celowo pokazuje nam jedne nowe zabawki, a równocześnie starannie ukrywa istnienie innych, znacznie ciekawszych…

Nie dokończyła, bo nie musiała — Honor kiwnęła głową, gdyż dokładnie to samo przyszło jej do głowy. Zachowanie kapitana Hellbarde można było traktować jedynie jako celową prowokację, a to oznaczało, że ujawnienie nowych systemów broni i możliwości elektroniki nowej generacji miało na celu zastraszenie dowódcy stacji Sidemore. No bo skoro ujawnili takie niespodzianki, to co gorszego jeszcze mają — było to logiczne pytanie, które musiało przyjść do głowy każdemu oficerowi. Zgodnie zresztą ze wszystkimi meldunkami dokładnie tak samo postępowali w stosunku do Marynarki Konfederacji, czyli wobec niej mieli podobne zamiary. A skoro tego, co naprawdę przełomowe i niebezpieczne, nie chcieli ujawniać, nie wróżyło to dobrze na przyszłość.

Odetchnęła głęboko i rozejrzała się po obecnych oficerach. Niebieski uniform Bachfisha dziwnie tu nie pasował, w przeciwieństwie do osoby, która go nosiła. Obecność jej pierwszego dowódcy, gdy obejmie pierwsze w pełni samodzielne dowództwo dużej formacji, wydawała się jej bardzo stosowna. I była dziwnie przekonana, że on też tak uważa.

— Doskonale, panie i panowie — oznajmiła. — Dzięki kapitanowi Bachfishowi mamy znacznie więcej informacji o możliwych zagrożeniach, niż gdy tu się zjawiliśmy. Teraz chciałabym zaprogramować symulator flagowy i pobawić się w nowych realiach z paroma scenariuszami. Jeśli ma pan czas, kapitanie Bachfish, byłabym zaszczycona, gdyby wziął pan w tym udział. Pomijając przyjemność przebywania w pańskim towarzystwie, naprawdę chciałabym usłyszeć pana uwagi i przemyślenia na temat przebiegu symulacji.

— Cała przyjemność i zaszczyt będą po mojej stronie, księżno — odparł poważnie po chwili.

— Doskonale! — powtórzyła Honor z uśmiechem i wstała. — W takim razie bierzmy się do roboty.

I umieściła sobie Nimifcza na ramieniu.

Загрузка...