— Jordin, spójrz na to!
Jordin Kare uniósł głowę znad ekranu i obrócił się wraz z fotelem, słysząc głos doktora Richarda Wixa. Wix był blondynem o nieco niechlujnej brodzie i wąsach znacznie jaśniejszych od czupryny i brody. Cieszył się zasłużoną reputacją osobnika rozrywkowego i lubiącego się bawić i miał przydomek „Radosny Miś”, choć skąd on się wziął, Kare nie miał pojęcia. Był poza tym także nader kompetentnym astrofizykiem, a co ważniejsze, miał rzadki dar intuicyjnego dostrzegania współzależności danych. Kare był przekonany, że Wix bardziej działa na wyczucie, niż opiera się na obliczeniach i analizach.
— O co chodzi? — spytał.
— Cóż, nie jestem pewien, ale jeśli się poważnie nie mylę, to na podstawie danych z ostatniego przelotu załogi admirał Haynesworth da się ustalić wektor podejścia; właściwie to już go ustaliłem — poinformował go spokojnie Wix.
— Co?! — Kare zgoła magicznym sposobem znalazł się obok niego i przez ramię zajrzał na to, co pokazywał ekran komputera Wixa.
Magicznym, bo w żaden sposób nie przypominał sobie, by się poruszył.
— To niemożliwe! — jęknął. — Jakim cudem możemy mieć już wektor podejścia?!
— Złośliwość Pana Boga? — zasugerował Wix.
— Cholernie zabawne! — Kare pochylił się bardziej i wpisał na klawiaturze nowe polecenie.
Obraz zmienił się po paru sekundach, a Kare zaklął pod nosem w sposób, którego z pewnością nie pochwaliłby jego rabin.
— A widzisz? — spytał z lekką urazą Wix.
— Rzeczywiście, widzę — przyznał Kare, nie mogąc oderwać wzroku od serii strzałek i danych wypisanych w słupku obok. — Zdajesz sobie sprawę, jak astronomicznie małe, przepraszam za to może niestosowne porównanie, są szanse czegoś… czegoś takiego?
— Przemknęło mi przez myśl — zgodził się Wix. — Ale zaraz uciekło. W mojej ostrożnej zresztą ocenie z sześć do siedmiu miesięcy powinno nam zająć znalezienie locusa, a co dopiero samego wektora. Ale go znaleźliśmy, a dane grawitacyjne nie pozostawiają raczej miejsca na wątpliwości, prawda?
— Nie pozostawiają — zgodził się Kare.
Po czym wyprostował się i zmarszczył brwi, analizując niesamowite wręcz konsekwencje odkrycia Wixa. Obaj z Reynaudem zdołali skutecznie ukryć przed politykami stopień zaawansowania poszukiwań. Tej nowiny jednakże ukryć nie zdołają, bo jak słusznie Wix zauważył, oszczędzała ponad pół roku poszukiwań i obliczeń. Bardziej prawdopodobne było, że prawie rok standardowy. Politycy mogą się wściec, gdy dowiedzą się, jak doszło do tego, że ich zausznicy w Agencji nie mieli o niczym pojęcia. Z drugiej jednak strony…
— To wspaniała wiadomość! — oceniła entuzjastycznie hrabina New Kiev.
W opinii High Ridge’a była niezrównana w niepotrzebnym powtarzaniu oczywistego, ale tym razem mógł zrozumieć powody jej radości.
Zebranie dla bezpieczeństwa zwołał w sali konferencyjnej pod siedzibą premiera. Pomieszczenie przykrywała pięćdziesięciometrowa warstwa ziemi i cerambetu, choć dołożono wszelkich starań, by wewnątrz w niczym nie przypominało bunkra. Drogie i eleganckie meble, puszysty błękitno-srebrny dywan w barwach Domu Winton oraz ręcznej roboty drewniany stół konferencyjny, a nade wszystko programowalna ściana holograficzna z widokiem na Zatokę Jasona potęgowały wrażenie, że są w jednej z sal rezydencji.
Mimo to wszyscy obecni zdawali sobie doskonale sprawę, jak głęboko pod ziemią się znajdują. I jak nieprawdopodobne jest, by ktokolwiek był w stanie ich podsłuchać.
— Zgadzam się, że to wspaniała nowina — odezwał się Stefan Young. — Wszystkich zelektryzuje nadzieja na nową trasę handlową i nowy rynek. Jako minister handlu jestem zachwycony tą perspektywą. Niemniej jednak ogłoszenie odkrycia może spowodować pewne trudności…
— Na szczęście nie z rodzaju tych nie do przezwyciężenia — odparł High Ridge z lekkim grymasem, który starannie ukrył przed New Kiev.
To nie był odpowiedni moment, by jej przypominać o finansowych kwestiach związanych z Agencją. Dlatego właśnie chciał, by Melina Makris znalazła się na stosownej pozycji w Agencji Zwiadu Kartograficznego. Makris dobrze wiedziała, wobec kogo powinna być lojalna, a stanowiła doskonałe ogniwo pośrednie między rozliczeniami a New Kiev, co było nieodzowne, biorąc pod uwagę, w jak nieprzewidywalny sposób dawało o sobie znać sumienie polityczne tej ostatniej. High Ridge podejrzewał, że był to jakiś mechanizm obronny niezrównoważonego umysłu, bo odzywała się zawsze w sprawach drobnych, nigdy w poważnych, jakby jej podświadomość zapobiegała przyznaniu się do grubych grzechów.
— Naturalnie że nie — zawtórowała mu entuzjastycznie Descroix. — To największe odkrycie od dziesięcioleci, nie od wieków. Manticore Junction to źródło dobrobytu Królestwa. Nowy terminal oznacza zwiększenie ruchu, a to spowoduje boom gospodarczy największy od prawie stu standardowych lat. A wszystko to dzięki stworzonej przez nas Agencji.
— Oczywiście — oświadczyła znacznie mniej napuszonym tonem New Kiev — tylko że nie mamy pojęcia, dokąd ten terminal prowadzi. Może do nie zamieszkanej pustki, może do centrum Ligi Solarnej. Szanse na to ostatnie są znacznie mniejsze.
— Podobnie jak były w przypadku terminali prowadzących do Beowulfa czy Trevor Star — odpaliła Descroix.
— A poza tym, nawet jeśli prowadzi do nie skolonizowanego systemu, to taki właśnie był Basilisk, gdy został odkryty — dodał High Ridge. — Okazja dodatkowych odkryć i uszczegółowienia map także spowoduje solidny wzrost gospodarczy.
— Nie próbuję sugerować, że to nie jest ważne odkrycie. — New Kiev błyskawicznie przeszła do obrony. — Mówię tylko, że dopóki nie wiemy, dokąd prowadzi terminal, dopóki nie wróci statek, który dokona tam tranzytu, nikt nie wie, jak ważne jest to odkrycie. Zwłaszcza na krótką metę.
— Zgadza się, ale, jak sądzę, zgodzisz się, że informacje o takim znaczeniu należy niezwłocznie ogłosić. — Zaproponował High Ridge.
— Naturalnie. Nawet mi przez myśl nie przeszło, by tego nie zrobić; chodzi mi jedynie o ostrożność w sposobie komentowania tego, by nie wzbudzić nadziei, których może nie da się spełnić.
— Zgadzam się z tobą całkowicie — zapewnił High Ridge.
W końcu nie było żadnej potrzeby wzbudzania jakichkolwiek nadziei w oficjalny sposób. Sektor prywatny aż się zatrzęsie od spekulacji i rozbudzi te nadzieje równie skutecznie, a gdyby się opóźniał, było wystarczająco wielu dziennikarzy do wynajęcia i analityków mających zobowiązania wobec rządu. Jeśli będzie musiał, zorganizuje całą kampanię tak, że ślad nie będzie prowadził do rządu.
— A jak szybko możemy tam wysłać jednostkę Zwiadu? — spytała Descrobc.
— Nie wiem, ponieważ raport admirała Reynauda i doktora Kare’a pełen jest stwierdzeń w trybie warunkowym. Oczywiste jest, że obijają sobie tyłki blachą, ale nie ma w tym nic dziwnego, natomiast nierozsądne byłoby zmuszanie ich do przesadnego pośpiechu. Tym bardziej że odkrycie nastąpiło znacznie wcześniej, niż wszyscy się spodziewali. Głównie co prawda dzięki mniej lub bardziej przypadkowemu odkryciu istotnych danych, które teraz trzeba potwierdzać i na podstawie których należy dokonać dokładnych obliczeń. Dokładniejszych niż dotąd wykonane. Jak rozumiem, wektor podejścia mają dość dokładnie obliczony i zlokalizowany, ale trzeba wysłać sporo sond, by sprawdzić te dane i poprawić ewentualne błędy. Chcą też dokładnie przestudiować dane telemetryczne zebrane przez sondy w czasie samego tranzytu, bo jak mi tłumaczył Reynaud, bez nich nie da się zaprogramować komputera sterowniczego jednostki zwiadowczej tak dokładnie, by zapewnić jej bezpieczny tranzyt. Jak długo to wszystko nie zostanie zrobione, obaj jak najbardziej oficjalnie sprzeciwiają się wysłaniu załogowej jednostki.
— Wygląda to tak, jakby się bali własnego cienia — prychnęła Descroix pogardliwie.
— A mnie to wygląda na chwalebną troskę, by bezsensownie nie marnować ludzi! — zareplikowała New Kiev. — Tyle czasu dawaliśmy sobie radę, mając sześć terminali, że kilka miesięcy poświęconych na zbadanie siódmego nie jest powodem do pośpiechu mogącego zakończyć się śmiercią załogi i zniszczeniem statku!
Descrobc najeżyła się, słysząc jej gniewny ton, toteż High Ridge czym prędzej zaczął interweniować:
— Jestem pewien, że nikt z nas nie ma zamiaru niepotrzebnie ryzykować życia ludzi ze Zwiadu Kartograficznego, Marisa. Z drugiej strony rozumiem niecierpliwość Elaine: im szybciej ten terminal zostanie uruchomiony, tym szybciej gospodarka Królestwa na tym skorzysta. I choć może się to wydać małostkowe, nikt uczciwy nie może mieć do nas pretensji, że chcemy odpowiedniego uznania za doprowadzenie do tego odkrycia. Jakkolwiek by było, dokonała go Agencja utworzona i finansowana przez ten rząd wbrew silnemu sprzeciwowi ze strony Alexandra i jego popleczników. Rząd ma prawo wymagać uznania swych zasług, tak jak ma obowiązek brać na siebie winę za skutki błędnych decyzji, nawet jeśli decyzje zostały podjęte przez poprzedników, a skutki wystąpiły z opóźnieniem.
— Oczywiście, że ma prawo — zgodziła się New Kiev. — Nie należy twierdzić, że odkrycie jest wyłącznie naszą zasługą, bo byłoby to nieuczciwe, ale trzeba dopilnować, by ktoś inny nie zbił na tym nienależnego kapitału politycznego. Ja tylko przypominam, że choćby z politycznego punktu widzenia nierozsądne byłoby zmuszanie admirała Rey-nauda do zbyt szybkiego podejmowania działań, które on uważa za przedwczesne, bo jeśli tak zrobimy, wina za śmierć załogi również spadnie na nas.
— Tu masz zupełną rację — przyznał High Ridge i spojrzał pytająco na Descroix: — Elaine?
— Och, oczywiście, że nie będziemy narażać nikogo na utratę życia przez nieprzemyślany pośpiech. Ale równocześnie nie widzę niczego złego w wywarciu delikatnego nacisku na Reynauda i Kare’a. Nie proponuję zmieniania ich decyzji, ale gdy będą mieli świadomość, że rządowi zależy na jak najszybszych wynikach, z większą energią wezmą się do bezpiecznego ich zdobycia.
New Kiev omal nie zaprotestowała, ale widząc wymowne spojrzenie premiera, zachowała milczenie.
— Doskonale — podsumował High Ridge. — W takim razie myślę, że jesteśmy zgodni, jak postąpić z tym odkryciem. Teraz musimy zastanowić się, jak i kiedy je ogłosić. Osobiście uważam, że należałoby to zrobić najszybciej, jak to możliwe, natomiast nie jestem pewien, czy zlecić to Clarence’owi, czy zwołać konferencję prasową. Co sądzicie?
Mowa była o sir Clarensie Oglesbym, wieloletnim rzeczniku prasowym High Ridge’a, będącym obecnie rzecznikiem prasowym rządu.
— Sądzę, że powinniśmy zlecić to Clarence’owi — odparła natychmiast Descroix.
— Nie byłabym taka pewna — sprzeciwiła się równie szybko New Kiev. — Logiczne byłoby zwołanie konferencji prasowej przez Agencję. Dzięki temu nikt nie mógłby rządowi zarzucić, że próbuje przywłaszczyć sobie czyjeś zasługi.
— Ufam, że nie masz nic przeciwko temu, byśmy zostali choć wzmiankowani przy tej okazji? — spytała słodko Descroix.
Zapytana już otwierała usta do ostrej riposty, ale High Ridge był szybszy:
— Marisa tego nigdy nie powiedziała, Elaine — oświadczył i spojrzał na nią ostro.
Descroix w przeciwieństwie do New Kiev nie pozwalała zasadom wchodzić w drogę ambicji i dobrze rozumiała sztukę manipulacji tak elektoratem, jak i innymi członkami rządu w sposób nieosiągalny dla New Kiev.
— Osobiście sądzę — dodał, gdy miał pewność, że Descroix się nie odezwie — że obie propozycje są sensowne, bo to odkrycie naukowe, powinna więc ogłosić je Agencja, ale jest to też ważne wydarzenie polityczne o skutkach dla całego Królestwa, zaczynając od sektora finansowego, ale nie tylko. Dlatego uważam, że najwłaściwiej byłoby, gdyby admirał Reynaud zwołał konferencję prasową, na której ogłoszono by odkrycie, a w której uczestniczyłby także Clarence. W ten sposób mógłby uwypuklić polityczne i gospodarcze skutki odkrycia, a równocześnie dopilnować, by naukowcy, którzy go dokonali, otrzymali, co im się należy.
I z uśmiechem przyjrzał się kolejno obecnym. New Kiev skinęła głową natychmiast, Descroix po chwilowym wahaniu… a reszta i tak się nie liczyła.
— Doskonale! — oznajmił. — W takim razie polecę Clarence’owi skontaktować się z Reynaudem i zorganizować wszystko jak najszybciej. A jeśli chodzi o subsydia na budowę nowych statków, Marisa, nie wydaje mi się…
— Miło znów widzieć cię w domu! — oznajmił z uczuciem kontradmirał Alistair McKeon, gdy Honor weszła do admiralskiej sali odpraw na pokładzie HMS Werewolf.
Przyleciał na okręt wraz z Alice Truman tuż przed promem z Paula Tenkersleya, na pokładzie którego przybyły Mercedes Brigham i Honor. Na pokładzie hangarowym powitali je Rafę Cardones i kapitan Andrea Jaruwalski.
— We trójkę z Alice i Rafe’em zorganizowaliśmy, co się dało; problem w tym, że dało się niewiele, bo w Admiralicji nikomu z niczym się nie spieszy — dodał McKeon, ściskając jej dłoń. — Sądzę, że potrzebny jest ktoś starszy rangą, by wbić im rozum przez tyłek!
— Jeśli nie zrobi ci to różnicy to chciałabym spędzić godzinę na rozpakowywaniu się, nim zajmę się tym miłym, acz z góry skazanym na fiasko ćwiczeniem fizycznym w stosunku do admirał Draskovic i Pierwszego Lorda Przestrzeni.
— Przepraszam, zapomniałem, że oni i rozum… — McKeon uśmiechnął się krzywo. — Nigdy nie byłem dobry w starciach z biurokratami, ale tym razem dałbym głowę, że część z nich celowo opóźnia, co tylko może.
— Nie byłabym zaskoczona, gdyby tak było rzeczywiście — oceniła dama Alice Truman z zabarwionym goryczą uśmiechem. — Co prawda nie wiem, jak wymusiłaś na Draskovic obecność tu nas wszystkich, ale jak widać, zrobiłaś to skutecznie. Podejrzewam, że gdy ponownie pojawisz się w Admiralicji, okaże znacznie większą chęć do współpracy. Twoja zastępczyni jakoś nie bardzo może się z nimi zrozumieć.
— Dowódca stacji Sidemore też nie, ma’am — stwierdziła niespodziewanie Jaruwalski.
Ciemnowłosa kapitan w niczym nie przypominała zamkniętej w sobie i prawie pokonanej oficer napiętnowanej winą za klęskę w systemie Seaford 9.
— To nie była zbyt dyplomatyczna wypowiedź, Andrea — zauważyła Honor.
Oficer operacyjny uśmiechnęła się sardonicznie i wzruszyła ramionami.
— Jedno, czego się nauczyłam, próbując współpracować z nowym zarządem Admiralicji, to że niczego nie osiągniemy, licząc na nich. A z całym szacunkiem, milady, pani wie to lepiej ode mnie. Więc może choć w rodzinie będziemy w tej kwestii szczerzy?
— Masz rację — przyznała po chwili Honor i spojrzała na McKeona. — Musimy ustalić, czego nam brakuje, i jeśli stwierdzimy, że Admiralicja może nam to dać, zabiorę się za nich z takim kijem, jaki będzie potrzebny. I bez marchewki. Natomiast jeśli sami będziemy mogli się o to postarać, nawet nieoficjalnymi kanałami, zrobimy to, bo wizyty w tym gmachu mi także nie sprawiają od paru lat przyjemności..
— Rozumiem — uśmiechnął się McKeon. — Czyli każdy z nas organizuje i wymusza, co będzie w stanie, a w ostateczności skazana jesteś na kolejną wizytę z dużym kijem.
— Może tak bym tego nie ujęła, ale faktycznie lepiej będzie trzymać mnie w rezerwie, gdy wszystkie inne sposoby zawiodą — oceniła Honor, podejmując przerwaną powitaniami wędrówkę w kierunku fotela stojącego u szczytu stołu konferencyjnego. — A tak w ogóle to na czym stoimy?
Usiadła i przesadziła Nimitza z ramienia na kolana.
— Mamy około dwóch tygodni opóźnienia w stosunku do harmonogramu — odparła Truman, a widząc uniesioną pytająco brew Honor, wyjaśniła: — Stoczniowcy wypuścili Werewolfa przed terminem, a Rafę i Scotty naprawdę dobrze wzięli się za skrzydło. Natomiast mamy przynajmniej tydzień spóźnienia w zgromadzeniu wszystkich lotniskowców, a dopóki to nie nastąpi i nie będziemy mieli wszystkich skrzydeł w jednym miejscu, nie sposób ich ocenić. Wątpię, by osiągnęły poziom skrzydła Werewolfa, ale pilotom Scotty’ego też przydadzą się dodatkowe ćwiczenia. Choć co najmniej dwie trzecie z nich to weterani i radzą sobie całkiem nieźle. Jak ty to oceniasz, Alistair?
— Mnie też się tak wydaje.
— Rozumiem. — Honor spojrzała na swego oficera operacyjnego. — A druga sprawa, o której rozmawiałyśmy, Andrea?
— Wszystko zgodnie z planem, milady. Dane załadowane, a komandor Reynolds ma kilka pomysłów. Jeszcze nie jesteśmy gotowi, by się nimi podzielić, ale nie sądzę, by była pani zawiedziona.
— Doskonale — Honor uśmiechnęła się lekko.
Uśmiech stał się szerszy, gdy wyczuła zaskoczenie wszystkich pozostałych. Cóż, nie przypuszczała, by ktokolwiek miał coś przeciwko operacji „Wilberforce”, jak ją ochrzciła, ale biorąc pod uwagę delikatną naturę informacji, dzięki którym była ona możliwa, wolała nie ujawniać szczegółów, dopóki nie znajdą się na obszarze Konfederacji.
— Więc uważasz, Alice, że załogi kutrów osiągną pełną gotowość, nim dotrzemy do Sidemore? — spytała.
— Sądzę, że tak — odparła powoli Truman. — Poziomu, który by zadowolił Scotty’ego, jeszcze nie; to nastąpi, dopiero gdy będziemy już na miejscu.
— Ty jesteś w tej sprawie ekspertem, Alice — wtrącił McKeon — ale wydaje mi się, że trochę zbyt pesymistycznie to oceniasz. Mnie się wydaje, że już zaczynają osiągać odpowiedni poziom, przynajmniej w symulatorach. Ale w sumie cóż ja wiem? Ja tu jestem od staromodnej części.
— Nie całkiem staromodnej — poprawiła go Honor.
— Bardziej staromodnej niż pani sądzi, milady — odezwała się kwaśno Jaruwalski. — Według ostatnich informacji mamy zostawić Home Fleet eskadrę okrętów klasy Medusa, w zamian za co dostaniemy dwie eskadry klasycznych superdreadnoughtów z jej składu. A według moich źródeł przynajmniej dwa okręty w tych eskadrach to dreadnoughty, nie superdreadnoughty.
— Tylko dwie eskadry? — zdziwiła się Mercedes Brigham i dodała, patrząc na Honor: — Ostrzegała mnie pani, że będą problemy z okrętami, milady, ale to po prostu jest śmieszne! Dwie eskadry klasycznych superdreadnoughtów w żaden sposób nie równoważą jednej eskadry superdreadnoughtów rakietowych.
— Nie równoważą — zgodziła się Honor, dziwiąc się własnemu spokojowi.
Istniała co prawda możliwość, że coś z informacji na temat Republiki Haven, o których dowiedziała się od Benjamina, przebiło się do głów radosnych kretynów z wywiadu floty pod Jurgensenem, ale bardzo w to wątpiła. Przypomniało jej to, że musi o wszystkim powiedzieć Wil-liemu i Królowej, ale chwilowo miała poważniejszy problem. Wyglądało na to, że Admiralicja przydzieliła jej łaskawie jedną eskadrę superdreadnoughtów rakietowych i osiemnaście superdreadnoughtów lub dreadnoughtów klasycznych. W systemie Marsh stacjonowały dwie słabe eskadry klasycznych okrętów liniowych i to było wszystko, czym miała powstrzymać Imperium. Oznaczało to, że albo ktoś wysyłał ją na misję samobójczą, albo robił sobie jaja, jak się to brutalnie określało. Podejrzewała, że to pierwsze.
W świetle tego, co wiedziała od Protektora, wymuszanie większych sił nie było czymś, na co miała ochotę. A obecność Protector’s Own należało utrzymać w ścisłej tajemnicy po pierwsze dlatego, że tak uzgodnili z Benjaminem. Tylko Alfredo Yu będzie znał prawdziwy cel zadania, reszta pozna go, dopiero gdy znajdą się na obszarze Konfederacji. Dzięki temu nie będzie na Graysonie dyskusji na temat jego decyzji, bo nawet dowództwo floty będzie wiedziało tylko tyle, że cała jednostka wraz z organicznymi okrętami pomocniczymi została wysłana na długie manewry, by sprawdzić, czy da sobie radę w całkowicie samodzielnym wykonaniu długiej operacji z dala od własnych baz zaopatrzeniowych. Tyle głosiła wersja oficjalna. To, że przypadkiem celem Protector’s Own był system, w którym znajdowała się baza RMN dowodzona właśnie przez oficjalnego dowódcę jednostki, było niczym więcej jak szczęśliwym zbiegiem okoliczności, które od czasu do czasu się przytrafiają.
Po drugie zaś dlatego, że jak słusznie zauważył admirał Matthews dopuszczony do tajemnicy, jeśli Janacek będzie o tym wiedział, dodatkowo zredukuje przydzielone Honor siły.
W świetle dopiero co usłyszanych informacji było to bardziej niż pewne.
Poza tym zdecydowała, że chce zobaczyć miny obecnych, gdy Alfredo bez uprzedzenia zjawi się w systemie Marsh. Powinno to być ciekawe doświadczenie, zakładając naturalnie, że gdy się zorientują, nie dokonają na niej samosądu.
— Cóż — powiedziała. — W takim razie musimy sobie bez nich poradzić.