Obszerny salon bankiera Goldsacka, który nabył niedawno za pieniądze tytuł barona, urządzony był z ciężkim przepychem. Na ścianach wyłożonych rzeźbioną dębową boazerią pyszniły się rogi jeleni i herby nowo kreowanego artystokraty, w rogu pokoju stał rycerz z XII wieku w zbroi i z mieczem, domniemany przodek barona. Kolorowe szkiełka w oknach układały się również w herb: na żółtej tarczy zgięta w łokciu i zakuta w pancerz ręka ściskała żelazną rękawicą miecz. Nad ręką widniało pięć ciemnobłękitnych gwiazd.
Pośrodku salonu, wokół wielkiego okrągłego stołu z czarnego dębu, na dębowych fotelach z wysokimi rzeźbionymi oparciami, siedzieli członkowie komitetu centralnego niemieckiej organizacji politycznej „Dyktator”. Na honorowym miejscu, ozdobionym niemieckim orłem, siedział przewodniczący organizacji, stary generał, jeden z „bohaterów wojny imperialistycznej, przyjaciel cesarza. Twarz miał toporną, jakby wyciosaną z grubsza z jednego kawałka drewna. Mocno zaciśnięte wargi pod podkręconymi ku górze wąsami mówiły o ogromnej sile woli tego człowieka. Spod obwisłych siwych brwi patrzyły przenikliwie nieruchome oczy. Mundurowy surdut zdobił jeden tylko order — Żelazny Krzyż.
Po prawej stronie generała zasiadł gospodarz — łysy jak kolano baron Goldsack, w czarnym fraku, z moncklem w oku, gładko wygolony. Dalej, w ścisłym porządku, według rang, zasiedli członkowie komitetu. Generał o niskim czole, głęboko osadzonych oczach i wydatnym podbródku. Jeszcze jeden generał… Urzędnicy z ministerstw, posłowie… Potężni fabrykanci i bankierzy zamykali krąg.
Młodo wyglądający człowiek we fraku, z tworzą i manierami dyplomaty — sekretarz komitetu — wygłaszał referat. Na stole obok niego leżał numer „Izwiestii” z artykułem Goriewa „Zwycięstwo profesora Wagnera nad snem i zmęczeniem” oraz przekład artykułu na język niemiecki.
— Nie sprawdziliśmy jeszcze do końca wiarygodności przedstawionych w artykule danych, ale według posiadanych już przez nas informacji, najprawdopodobniej zgodne są one z rzeczywistością. Nie musze chyba mówić o znaczeniu takiego odkrycia. Jeśli zostanie ono wykorzystane przez Rosję Sowiecką, układ sił pomiędzy nią a pozostałymi państwami świata zmieni się generalnie. W ciągu jakichś pięciu lat potęga holszewizmu wzrośnie niebywale.
Równoczesne posługiwanie się obydwiema półkulami mózgowymi wymaga, na szczęście, czasu i treningu i dlatego nie w pełni dostępne jest masom. Ale samo tylko zwycięstwo nad snem i zmęczeniem już potraja siły fizyczne i umysłowe naszych przeciwników politycznych, a co za tym idzie — ich materialne zasoby. Za Mika lat będą dysponowali nowymi kadrami doskonale przygotowanych specjalistów ze wszystkie li dziedzin technika. Jednym słowem, ich potęga będzie rosnąć nieustannie. Będą pracować, kiedy cały świat będzie spał. Będą pracować, kiedy my, zmęczeni, będziemy odpoczywać po znojnym dniu…
— Jest jeszcze inne niebezpieczeństwo — dał się słyszeć ochrypły głos generała. — Myślę o potencjale bojowym Armii Czerwonej. Co będzie, jeśli tylko osiem z szesnastu godzin „dodatkowych” w ciągu doby wykorzystają na szkolenie wojskowe robotników i chłopów? Równa się to powołaniu wielomilionowej armii. W czasie wojny dysponować będą wojskiem, które nie potrzebuje odpoczynku. Nie będą musieli zmieniać żołnierzy w okopach. Zawsze będą rześcy, czujni, świeży, podczas gdy dwie trzecie naszej armii pogrążone będzie we śnie. Ich lotnicy, nie znający zmęczenia, będą w stanie przeprowadzać bardzo dalekie loty… Ich kadra oficerska, ich sztaby będą zdolne kierować operacjami, nie wypuszczając z rąk nici dowodzenia ani na jedną minutę… Jeśli środek ten zastosują również koniom, ich tabory, ich kawaleria nie będą znały zmęczenia… Wszystko to jest zbyt poważne!… Wystąpienie generała wywołało duże poruszenie wśród zebranych, szczególnie wśród wojskowych. Generałowie zasępili się, bębnili nerwowo palcami po stole, głęboko zaciągali się cygarami…
— Ale największe niebezpieczeństwo — podniósł się znowu sekretarz — tkwi w politycznym znaczeniu faktu. Już teraz bolszewizm wstrząsa r światem, trzyma w nerwowym napięciu rządy wszystkich krajów. Środek Wagnera potroi, a nawet zwiększy sześciokrotnie liczbę bolszewików. Tutaj, w swoim gronie, możemy mówić otwarcie. Nie wiemy, jak poradzić sobie z jednym wodzem Komunistycznej Międzynarodówki. Co będzie, jeśli ten wódz zyska możliwość, aby pracować sześć razy więcej? Będziemy mieli sześciu takich wodzów, sześciokrotnie powiększony Komintern, miliomy rosyjskich bolszewików nie znających zmęczenia, agitujących i demoralizujących masy dzień i noc, po dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Te argumenty wywarły piorunujące wrażenie. Drżały ręce zebranym, czoła i łysiny pokryły krople zimnego potu…
— To straszne!…
— Koszmar! — słyszało się wzburzone głosy.
Nastało pełne grozy milczenie. Wydawało się, że jakieś straszliwe upiory przeniknęły znienacka do tego salonu i wypełniły go lodowatym tchnieniem śmierci.
W końcu przewodniczący zebrania potrząsnął głową i uderzył włochatą pięścią w stół.
— Nie wolno nam do tego dopuścić — wykrzyknął ochryple. — Musimy usunąć grożące światu niebezpieczeństwo, bez względu na koszty! Musimy zawładnąć sekretem profesora Wagnera, zanim stanie się on własnością bolszewików!
I podniecone strachem i nienawiścią zgromadzenie zajęło się roztrząsaniem problemu, jak to zrobić.
Jeden tylko baron Goldsack nie brał udziału w obradach. Przed nim rysowały się już wspaniałe plany. Myślał o tym, ile korzyści można by wyciągnąć