Tyle jak na razie o wampeterze mojego karassu.
Po niefortunnym wywiadzie z doktorem Breedem w Laboratorium Badawczym Towarzystwa General Forge and Foundry, zostałem przekazany w ręce panny Faust. Miała odprowadzić mnie do wyjścia, udało mi się jednak namówić ją, aby pokazała mi pracownię świętej pamięci Feliksa Hoenikkera.
Po drodze spytałem, czy dobrze znała doktora Hoenikkera. Otrzymałem szczerą i interesującą odpowiedź, a na dodatek jeszcze i porozumiewawczy uśmiech.
— Nie sądzę, aby doktor Hoenikker należał do ludzi, których można znać bliżej. Mówiąc o tym, że kogoś znamy lepiej albo gorzej, mamy zwykle na myśli jakieś tajemnice, którymi ten ktoś podzielił się z nami albo nie. Mamy na myśli sprawy intymne, związane z życiem rodzinnym i uczuciowym — powiedziała ta miła starsza dania. — W życiu doktora Hoenikkera wszystko to istniało, tak jak w życiu każdego z nas, ale dla niego nigdy nie były to rzeczy najważniejsze.
— A co było dla niego najważniejsze?
— Doktor Breed powtarza, że dla doktora Hoenikkera najważniejsza była prawda.
— Zdaje się, że pani nie bardzo się z tym zgadza.
— Nie wiem, czy się z tym zgadzam, czy nie. Po prostu nie mogę zrozumieć, jak sama tylko prawda może komuś wystarczać.
Panna Faust była osobą dojrzałą do przyjęcia bokononizmu.