10. TAJNY AGENT X-9

Doktor Breed umówił się ze mną na rano następnego dnia. Jadąc do pracy miał wpaść po mnie do hotelu, ułatwiając mi w ten sposób wejście na teren pilnie strzeżonego Laboratorium Badawczego.

Miałem więc wolny wieczór, z którym musiałem coś zrobić. Znajdowałem się w miejscu, w którym skupiało się całe nocne życie Ilium, w hotelu Del Prado. Bar hotelowy, zwany Salą Rybacką, pełnił funkcję miejscowego kurwidołka.

Tak się złożyło — tak się musiało złożyć, jak by powiedział Bokonon — że zarówno kurwa, koło której siadłem przy barze, jak i obsługujący mnie barman chodzili do szkoły z Franklinem Hoenikkerem, dręczycielem owadów, średnim dzieckiem i zaginionym synem słynnego uczonego.

Kurwa, która przedstawiła mi się jako Sandra, zaofiarowała mi rozkosze nieosiągalne nigdzie na świecie poza Place Pigalle i Port Saidem. Powiedziałem, że mnie to nie interesuje, a ona była dość inteligentna, by przyznać, że ją również. Jak się później okazało, oboje przeceniliśmy swoją apatię.

Zanim jednak sprawdziliśmy siłę swoich pożądań, porozmawialiśmy sobie na temat Franka Hoenikkera, na temat jego ojca, trochę na temat Asy Breeda i firmy General Forge and Foundry, na temat papieża i kontroli urodzin, na temat Hitlera i Żydów. Rozmawialiśmy też o szarlatanach. Rozmawialiśmy o prawdzie. O gangsterach i businessmanach. Rozmawialiśmy o niewinnych biedakach, których posłano na krzesło elektryczne, i o bogatych skurwysynach, którzy się z tego wykręcili. Rozmawialiśmy o bigotach, którzy nagle okazują się zboczeńcami. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach.

Krótko mówiąc, spiliśmy się.

Barman był bardzo miły dla Sandry. Widać było, że lubi ją i szanuje. Powiedział mi, że w szkole średniej Sandra była przewodniczącą pocztu sztandarowego ich klasy. Każda klasa, jak mi wyjaśnił, wybierała sobie barwy i następnie nosiła je z dumą aż do ukończenia szkoły.

— Jaki kolor wybraliście? — spytałem.

— Pomarańczowo-czarny.

— Bardzo dobry.

— Byliśmy tego samego zdania.

— Czy Franklin Boenikker również należał do pocztu sztandarowego?

— On do niczego nie należał — powiedziała Sandra z pogardą. — Nie był członkiem żadnego komitetu, nie grał w żadne gry, nie umawiał się z dziewczętami. Nie sądzę, żeby w ogóle kiedykolwiek rozmawiał z dziewczyną. Nazywaliśmy go Tajnym Agentem X-9. .

— X-9?

— Wie pan, zawsze zachowywał się tak, jakby był w drodze z jednego tajnego spotkania na drugie i nie wolno mu było odezwać się do nikogo.

— Może on rzeczywiście miał jakieś bardzo bogate tajne życie? — spytałem.

— Ależ skąd!

— Gdzie tam — uśmiechnął się szyderczo barman. — Był po prostu jednym z tych szczeniaków, którzy budują modele samolotów i przez cały czas trzepią kapucyna.

Загрузка...