Każdy, kto był wówczas zbyt młody, by słyszeć te wystąpienia, z pewnością czytał o nich w szkolnym podręczniku. Muszę je jednak przypomnieć choć w części, aby pokazać, jak bardzo wpłynęły one na to, co działo się później w moim życiu. Owa tak zwana „Rada Ocalenia” przedstawiała się jako tajne stowarzyszenie, którego celem była jakoby naprawa wszelkiego zła i nieprawości na Ziemi i na wszystkich planetach, na których żyli ludzie.
Przed zapanowaniem obiecanej sprawiedliwości i praworządności miały jednak pospadać głowy. Wiele głów. Szefowie Rady ogłosili, że mają sporządzone listy członków wszystkich rządów na całym globie i poza nim; osobno dla niezależnych stanów i osobno dla liderów polityki ogólnoświatowej. W myśl zamierzeń Rady wszyscy oni mieli się stać celami zamachów.
Rada przyrzekła, że zabójstwa, terror i sabotaż będą się nasilać — coraz bardziej i bardziej — tak długo, aż spełnione zostaną wszystkie jej żądania.
Po odczytaniu listy liderów światowych ten sam mężczyzna, który pierwszy pojawił się na ekranie, zaczął wymieniać nazwiska z listy dotyczącej Kanady Brytyjskiej. Z zachowania się obojga moich gospodarzy nietrudno było wywnioskować, iż większość wyborów uważają oni za trafne. Na liście znajdował się również nowo wybrany kandydat na premiera. Zabrakło tam jednak nazwiska dotychczasowego szefa rządu. Przyznam, iż byłam tym mocno zaskoczona, choć z pewnością nie tak bardzo, jak on sam. Jak czulibyście się, gdybyście przez całe życie zajmowali się polityką, docierając w końcu na sam szczyt, i gdyby wówczas jakiś bystrzak nie wiadomo skąd stwierdził, że nie jesteście wystarczająco ważni, by was zabić?
Po odczytaniu listy przedstawiciel Rady Ocalenia zapowiedział, że w ciągu najbliższych dziesięciu dni nie będzie żadnych zabójstw. Jeżeli w ciągu tego czasu nie zostaną spełnione wszystkie postawione przez nią warunki, co dziesiąta wymieniona osoba poniesie śmierć. Wybór miał być losowy. Nie powiedziano także, w jaki sposób; jedynie tyle, że zostaną zabici. Jeśli nie odniesie to żadnego skutku, po następnych dziesięciu dniach sytuacja powtórzy się według takiego samego schematu. I tak aż do chwili, kiedy ci, którym uda się przeżyć, postanowią zgodzić się na żądania stawiane przez Radę.
Człowiek na ekranie wyjaśnił również, że Rada Ocalenia nie jest organizacją polityczną i nie zamierza też zastępować żadnego rządu. Miała ona być jedynie strażnikiem praworządności i moralności, publicznym sumieniem ludzi sprawujących władzę. Ci spośród nich, którzy przetrwają, będą ją nadal sprawować, lecz będzie to władza uczciwa i sprawiedliwa.
— Tu Głos Ocalenia! Los Ziemi jest w waszych rękach!
Ekran zgasł. Dopiero po dłuższej chwili pojawił się obraz kontrolny.
Ciszę przerwała Janet: — No tak, tylko…
— Tylko co? — zapytał Ian.
— Nie ulega wątpliwości, że ta lista zawiera nazwiska większości ludzi w tym kraju, którzy w taki czy inny sposób obdarzeni są władzą. Przypuśćmy jednak, że znalazłbyś się na niej również ty. Przypuśćmy też, że byłbyś na tyle przerażony, by zgodzić się na w s z y s t k o, byle nie zostać zabitym. Co byś zrobił? I co tak naprawdę oznacza słowo „sprawiedliwość”?
„Co to jest prawda?” — zapytał Poncjusz Piłat i umył ręce. Nie znałam odpowiedzi na te pytania, więc milczałam.
— To przecież proste, moja droga — odezwał się Georges.
— Rzeczywiście? To może mi to wyjaśnisz?
— Proszę bardzo. Cała ta Rada uprościła — zresztą słusznie — ów z pozoru skomplikowany problem. Wyszli z założenia, że każdy polityk, tyran, czy też prezes zarządu wielkiej korporacji powinien w każdej sytuacji wiedzieć, jak najlepiej postąpić. W końcu na tym polega jego praca. Jeżeli wykonuje ją dobrze, wszystko jest w porządku. Jeśli nie… cóż, dr Guillotine dawno już wynalazł lekarstwo na nieudolnych przywódców.
— Georges, może przestaniesz wreszcie kpić?!
— Ależ, skarbie, w życiu nie byłem poważniejszy. Jeśli koń nie potrafi przeskoczyć przeszkody, należy go zastrzelić. Musisz być tylko konsekwentna, a znajdziesz w końcu odpowiednie zwierzę… chyba że wcześniej zastrzelisz wszystkie konie. To właśnie ten rodzaj obłudnej pseudologiki stosuje większość ludzi zajmujących się polityką. I dlatego właśnie niektórzy zastanawiają się, czy ludzkość może w ogóle być dobrze rządzona przez jakikolwiek rząd.
— Cóż — odezwał się posępnie Ian — politycy bardzo rzadko miewają czyste ręce.
— Owszem, ale ręce morderców nie są czyste nigdy.
Ta dyskusja — jak każda rozmowa o polityce — ciągnęłaby się pewnie w nieskończoność, gdyby ekran terminalu nie rozbłysł ponownie.
— Taśma, którą obejrzeliście państwo przed chwilą — powiedziała spikerka — została dostarczona do nasze] stacji przez nieznanego posłańca. Biuro premiera zaprzeczyło, jakoby miało być jej autorem, oraz nakazało pozostałym stacjom, które dotychczas nie opublikowały jeszcze tego materiału, aby powstrzymały się przed tym pod groźbą kary wynikającej z Ustawy o Bezpieczeństwie Publicznym. Ta próba wprowadzenia cenzury jest jawnym pogwałceniem praw konstytucyjnych. „Głos Winnipeg” nadal będzie informował państwa o rozwoju wydarzeń. Zachowajcie spokój i zostańcie w domach.
Serwis informacyjny, który nadano po tym oświadczeniu, był jedynie powtórzeniem wcześniejszych doniesień, więc Janet ponownie wyłączyła dźwięk.
— Ian — powiedziałam — przypuśćmy, że zostanę tu, dopóki nie uspokoi się cała ta awantura w Imperium…
— To zostało już postanowione.
— Tak jest, proszę pana. Ale w takim razie muszę pilnie porozumieć się z moim pracodawcą. Mogę skorzystać z waszego terminalu? Mam naturalnie przy sobie swoją kartę kredytową.
— Zupełnie niepotrzebnie. Jesteś w naszym domu i to my zapłacimy za rozmowę.
Powoli zaczynało mnie to drażnić.
— Posłuchajcie, moi drodzy, ja naprawdę doceniam troskę, jaką mi wszyscy okazujecie. Ale jeśli zamierzacie zabronić mi płacenia nawet za to, za co zazwyczaj płaci gość w każdym domu, to może powinniście mnie zameldować tu jako konkubinę lub coś w tym rodzaju, oraz ogłosić, że przejmujecie odpowiedzialność za moje długi?
— To całkiem rozsądna myśl — odrzekł Ian. — Jakiej pensji oczekiwałabyś?
— Poczekaj! — zawołał Georges. — Ja płacę lepiej. On jest skąpy jak Szkot.
— Nie słuchaj żadnego z nich — poradziła mi Janet. — Georges rzeczywiście mógłby zapłacić więcej, ale będzie z pewnością chciał, żebyś mu pozowała i sprzedała jajo za jedną i tę samą zapłatę. Zawsze chciałam zostać niewolnicą w haremie. Byłabyś cudowną odaliską, skarbie. Tylko czy znasz się na masażu? Potrafisz ładnie śpiewać? I przejdźmy do kwestii najważniejszej: czy odpowiadałaby ci rola samicy, a nie kobiety? Możesz mi to powiedzieć na ucho.
— Wiecie co? Może lepiej wyjdę, wrócę, i wtedy zaczniemy wszystko od nowa. Przecież ja chciałam tylko zatelefonować, Ian, czy mogę użyć mojej karty kredytowej, żeby zadzwonić do swojego szefa? To jest karta MasterCard.
— Przez kogo wydana?
— Bank Imperialny w Saint Louis.
— Wobec tego albo nie słuchałaś uważnie wszystkich wiadomości, albo chcesz, żeby twoja karta uległa zniszczeniu.
— Zniszczeniu?
— Udajesz echo? BritCanBanCredNet ogłosił, że karty kredytowe wydane w Imperium i w Quebec są nieważne na czas trwania stanu wyjątkowego. Możesz więc włożyć swoją w szczelinę czytnika i podziwiać cuda ery komputerów. Nie radziłbym jednak tego robić, jeśli nie przepadasz za zapachem palonego plastiku.
— Hmm…
— Mów głośniej. Dosłyszałem tylko jakieś „hmm”.
— Bo tylko tyle powiedziałam, Ian, czy mógłbyś zapomnieć o tym, co mówiłam wcześniej i pożyczyć mi swoją kartę kredytową?
— Oczywiście, że mógłbym… jeśli tylko Janet nie ma nic przeciwko temu. Ona jest tu gospodynią.
— Janet?
— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, skarbie.
Gdy to zrobiłam (oczywiście na ucho), jej oczy stały się na moment duże i okrągłe jak pięciodolarówki.
— Może jednak najpierw poproś o połączenie — powiedziała szybko.
Podyktowałam jej kod, a ona wystukała go na klawiaturze. Po chwili ekran rozjarzył się zielonymi, migoczącymi literami: BLOKADA BEZPIECZEŃSTWA — ODCIĘTE POŁĄCZENIE Z IMPERIUM CHICAGO. Napis znikł po kilkunastu sekundach, a na ekranie ponownie pojawił się lokalny kanał informacyjny. Zaklęłam cicho.
— A fe! — usłyszałam tuż za plecami głos lana. — Grzeczne małe dziewczynki nie mówią tak brzydko.
— Nie jestem ani mała, ani grzeczna. Jestem wściekła.
— Wiedziałem, że tak będzie. O tym też mówili w TV, ale i tak nie uwierzyłabyś mi, dopóki nie przekonałabyś się sama. Mam rację?
— Masz rację, lanie. Jestem nie tylko wściekła; wpadłam w niezłe tarapaty. Mam nieograniczony kredyt w Banku Imperialnym w Saint Louis, ale nie mogę z niego skorzystać. Mam trochę dolarów nowozelandzkich i parę drobnych. Mam też pięćdziesiąt koron Imperium oraz nieważną kartę kredytową. Zdaje się, iż będę musiała serio zastanowić się nad tym konkubinatem. Szkoda tylko, że dopiero teraz, kiedy moje notowania spadają. Zaczynam rozumieć, co to znaczy „rynek konsumenta”.
— No cóż, to prawda. Okoliczności nieco się zmieniły. Chyba nie będę mógł zaproponować ci więcej niż skromny pokoik i talerz strawy dziennie. Co powiedziałaś Janet na ucho? Może to coś zmieni?
— Powiedziała: „Znam swoją rolę” — odrzekła za mnie Janet (Oczywiście nie mówiłam nic takiego). — Tobie także polecam tę dewizę, mój dobry człowieku. Marjie, twoja sytuacja nie jest wcale gorsza niż dwie godziny temu. Nadal nie możesz jechać do domu, dopóki wszystko się nie uspokoi. A kiedy to się stanie i granica będzie otwarta oraz zostanie przywrócone połączenie, twoja karta kredytowa będzie znowu honorowana; jeśli nie tu, to po drugiej stronie granicy — mniej niż sto kilometrów stąd. Musisz uzbroić się w cierpliwość i czekać…
— A Georges dotrzyma ci towarzystwa — dodał Ian. — Będzie miał sporo czasu, by cię namalować, bo on również ma kłopoty. Oboje jesteście niebezpiecznymi cudzoziemcami i zostaniecie internowani natychmiast, gdy tylko wysuniecie nos poza teren tej posiadłości.
— Czyżbyśmy nie słyszały jeszcze jakiegoś cholernego obwieszczenia? — zapytała Janet.
— Obawiam się, że tak, chociaż było ono powtarzane kilkakrotnie. Georges i Marjie powinni natychmiast zameldować się w najbliższym komisariacie policji, choć ja osobiście nie radziłbym. Georges nie zamierza zastosować się do tego nakazu. Chce udawać, że nie wiedział, iż dotyczy on obcokrajowców przebywających tu na stałe. Albo mu uwierzą, albo oboje spędzicie całą następną zimę w jakichś skleconych naprędce, zimnych barakach, bo nic nie wskazuje na to, by stan wyjątkowy miał się skończyć w przyszłym tygodniu.
Ian miał rację. Ja natomiast popełniłam głupi błąd. W czasie jakiejkolwiek misji nigdy nie podróżowałam zjedna tylko kartą kredytową. Zawsze miałam też przy sobie dużo gotówki. Sądziłam jednak naiwnie, że w czasie wakacji nie muszę przestrzegać tych zasad. Mając sporo gotówki, mogłabym teraz bez trudu przekupić właściwych urzędników i nikt więcej nie miałby pojęcia o moim istnieniu. Ale nie mając nawet stu dolarów…?
Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk Georgesa.
— Szybko, włączcie dźwięk! I patrzcie.
Wszyscy natychmiast zamilkliśmy, wpatrzeni w ekran terminalu.
— Panie na niebiosach! — mówił człowiek ubrany w jakąś rytualną, białą szatę. — Nie zważaj na czcze przechwałki grzeszników. To oni winni są całemu złu, jakie widzisz dookoła. Słudzy Szatana usiłowali przywłaszczyć sobie święte dzieło Boga i wykorzystać je dla swoich własnych, nikczemnych celów. Za to zostaną teraz ukarani Na nas spoczywa ów święty obowiązek.
To my utniemy raz na zawsze wszelką ingerencję w Twoje dzieło. Czyż ci, którzy są jej winni, nie wiedzą, że Bóg, chcąc by człowiek mógł unosić się w przestworzach, dałby mu skrzydła?
Nie pozwolimy dłużej żyć szarlatanom mieniącym się naukowcami Tak zwana inżynieria genetyczna wypacza Twą najświętszą wolę. Skaż na zagładę plugawe, nieczyste istoty i tych, którzy ośmielili sieje stworzyć.
— Na litość boską — powiedział cicho Georges. — Przecież oni mają m n i e na myśli.
Ja nie mówiłam nic.
— Mężczyzna, który śpi z mężczyzną, kobieta, która spiż kobietą albo też cudzołoży — wszyscy oni niech zostaną ukamienowani.
Papiści i Saraceni, Żydzi i poganie, wszyscy, którzy czcicie bałwochwalcze posągi — Aniołowie Pana mówią do was. Pokajajcie się i żałujcie za wasze grzechy albo dosięgnie was rychło karzący miecz wybrańców Boga.
Producenci pornografii i nierządnice — Pokajajcie się! Inaczej przekonacie się, jak straszny jest gniew Pana.
Grzesznicy wszelkiego pokroju! Zostańcie na tym kanale, by dowiedzieć się, w jaki sposób możecie jeszcze odnaleźć Światłość. Słuchajcie rozkazów Wielkiego Generała Aniołów Pana!
Gdy na ekranie pojawił się ponownie spiker lokalnej stacji, Georges wyłączył odbiornik. W pokoju zapanowała martwa cisza. Dopiero po chwili przerwał ją Ian.
— Janet — zapytał — pamiętasz, jak pierwszy raz spotkaliśmy Aniołów Pana?
— Nie mogłabym zapomnieć. Ale nie spodziewałam się wówczas po nich czegoś aż tak absurdalnego.
— Czy to rzeczywiście byli aniołowie — odezwałam się — czy może cała ta szopka była tylko koszmarnym snem?
— Trudno połączyć Aniołów, o których mówił Ian, z tym, co zobaczyłaś przed chwilą na ekranie. W ubiegłym roku pod koniec marca jechałam do portu po lana. W Hali Przylotów było wówczas pełno wyznawców Hare Krishny — gdzie się nie obejrzałaś, pełno było tych ich szafranowych szat i ogolonych głów. Śpiewali, skakali i potrząsali kubkami prosząc o drobne pieniądze. W pewnym momencie weszli też Hubardyci, jak sądzę z zamiarem urządzenia protestu przeciwko łamaniu Konwencji Północnoamerykańskiej. Akurat, gdy między nich wmieszali się ci od Krishny, pojawili się Aniołowie Pana ze swoimi transparentami, tamburynami i domowego wyrobu… maczugami. Marjie, to była najbardziej zażarta bijatyka, jaką kiedykolwiek widziałam. Nawet w potwornym rozgardiaszu, jaki zapanował, można było bez trudu odróżnić jednych od drugich. Wyznawcy Hare Krishny wyglądali jak klowny; ich najłatwiej było rozpoznać. Aniołowie i Hubardyci nie nosili co prawda długich szat, lecz ich również trudno było ze sobą pomylić. Hubardyci mieli krótko przystrzyżone włosy oraz czyste, schludne ubrania, za to Aniołowie wyglądali jak rozbebeszone kubły na śmieci i roztaczali wokół taki sam smród. Gdy tylko dotarł on do mojego nosa, czym prędzej wyniosłam się stamtąd. Hubardyci nie raz już musieli walczyć wręcz o swoje prawa, toteż i wtedy nie dali się zaskoczyć. Wycofali się szybko, zabierając rannych. Wyznawcy Krishny bili się jak stado kurcząt; zebrali potężne baty, zanim uciekli w popłochu. Ale Aniołowie Pana walczyli jak banda szaleńców; zresztą, wygląda na to, że oni nimi są. Wpadli w środek tłumu, wywijając i młócąc dookoła swymi maczugami i gołymi pięściami. Każdy z nich przestawał dopiero wtedy, gdy albo on sam, albo jego ofiara leżała na ziemi, nie będąc w stanie się poruszyć. Potem dowiedziałam się, że musiano wezwać cały oddział Policji Konnej, by dać im radę, chociaż zazwyczaj jeden Mounty*[* Mounty — kanadyjski policjant konny] potrafi bez trudu rozpędzić takie burdy. Prawdopodobnie Aniołowie wiedzieli już wcześniej, o której godzinie Hubardyci przybędą do portu, i przyszli, żeby się z nimi rozprawić. Ci od Krishny znaleźli się tam zupełnie przypadkowo; w porcie najłatwiej jest wyżebrać jakieś drobne. A Aniołowie, nie mogąc dobrać się do skóry Hubardytom, wyżyli się na nich.
— To prawda — zgodził się Ian. — Gdy zaczęła się cała ta rozróba, stałem po drugiej stronie barier, przy stanowisku odpraw. Ci Aniołowie bili się jak szaleńcy. Sądzę, że byli podnieceni jakimś narkotykiem. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że taka zgraja rzezimieszków i obdartusów zacznie się nagle martwić o losy całej planety. Do diabła — nadal w to nie wierzę. Myślę, że starają się zrobić wokół siebie dużo szumu, tak jak wszyscy ci psychopaci przyznający się do każdej spektakularnej zbrodni.
— Mimo to wolałabym nie spotkać się z nimi nos w nos.
— Racja. Już lepiej chyba mieć do czynienia ze stadem wygłodniałych psów. Tylko nie bardzo potrafię sobie wyobrazić wygłodniałe psy obalające rząd.
Nikt z nas nie przypuszczał, że będzie jeszcze więcej tego typu wystąpień. Jednak dwie godziny później swoją kartą zagrali Stymulatorzy.
— Mówi do was autoryzowany rzecznik Ligi Stymulatorów. — przedstawił się mężczyzna na ekranie. — Zaczęliśmy już wykonywać pierwsze egzekucje i starannie wybraliśmy ich cele. Nie my jednak wywołaliśmy zamieszki i rozruchy, nie mamy też nic wspólnego z widocznym dookoła okrucieństwem. Uznaliśmy za konieczne przerwać łączność, lecz zostanie ona przywrócona, gdy tylko spełnione zostaną nasze warunki Wydarzenia ostatnich godzin zmusiły nas do zaostrzenia liberalnych i umiarkowanych dotychczas żądań. Oportuniści mieniący się Radą Ocalenia w anglojęzycznych krajach, Spadkobiercami Trackiego gdzie indziej i występujący pod wieloma innymi nic nie znaczącymi nazwami, próbowali przedstawić nasz program jako własny. Rozpoznać ich można po tym, że sami nie posiadają żadnego programu, który mogliby nazwać własnym.
Jeszcze gorsi są fanatycy religijni nazywający sami siebie Aniołami Pana. Ich program to kolekcja pustych, antyintelektualnych sloganów oraz ziejących nienawiścią uprzedzeń. Nie są w stanie dokonać niczego konstruktywnego, lecz ich doktryna nienawiści może łatwo sprawić, że brat obróci się przeciwko bratu, sąsiad przeciwko sąsiadowi Ci szaleńcy muszą zostać powstrzymani.
Tymczasowy Dekret Numer Jeden: Wszystkie osoby przedstawiające się jako Aniołowie Pana zostają skazani na śmierć. Wszelkie władze winne natychmiast zastosować się do tego dekretu, gdziekolwiek się nie znajdują. Zwyczajni obywatele i poddani zobowiązani zostają do dostarczenia samozwańczych Aniołów do najbliższej siedziby władz, stosując areszt obywatelski Upoważnia się każdego do użycia w tym celu siły, jeśli okaże się to konieczne.
Każdy, kto pomaga, współpracuje lub ukrywa osoby należące do opisanej grupy, uznany zostaje za przestępcę.
Tymczasowy Dekret Numer Dwa: Kłamliwe przypisywanie sobie odpowiedzialności za jakiekolwiek działanie podjęte przez Ligę Symulatorów lub z jej rozkazu uznane zostaje za przestępstwo. Wszelkie władze zobowiązane są traktować jako przestępstwo wszystkie tego rodzaju wystąpienia. Dekret ten dotyczy również tak zwanej Rady Ocalenia oraz jej poszczególnych członków, lecz nie ogranicza się tylko do nich.
Program Reform: Wszystkie niżej wymienione reformy zostają wprowadzone ze skutkiem natychmiastowym. Liderzy polityki, finansów i świata biznesu są zbiorowo oraz indywidualnie odpowiedzialni za ich wprowadzenie pod groźbą kary śmierci.
Bezzwłocznie wprowadza się następujące reformy: Wszystkie ceny i płace zostają zamrożone. Wszystkie wierzytelności zostają unieważnione. Wszystkie stopy procentowe zostają ustalone na poziomie sześciu procent.
Opieka medyczna i związane z nią działy gospodarki zostają we wszystkich krajach całkowicie znacjonalizowane. Pensje lekarzy ustala się na tym samym poziomie, co pensje nauczycieli wyższych uczelni, płace pielęgniarek — na poziomie płac w szkolnictwie średnim, natomiast płace niższego personelu medycznego — na poziomie płac w szkolnictwie podstawowym. Wszelkie opłaty za leczenie kliniczne i szpitalne zostają zniesione. Wszyscy obywatele zostaną otoczeni opieką zdrowotną w takim samym, najwyższym stopniu.
Wszystkie działy przemysłu i usług funkcjonujące dotychczas będą funkcjonować nadal. Po okresie przejściowym dozwolone lub nawet nakazane zostaną zmiany własnościowe, które prowadzić będą do ogólnego dobrobytu.
Następne egzekucje zostaną wykonane — jeśli będzie to konieczne — za dziesięć dni od dzisiaj, z ewentualnym dwudniowym przyspieszeniem lub taką samą zwłoką. Liga Stymulatorów niezaprzecza istnieniu listy liderów, którym grozi śmierć. Nie potwierdza jednak, że znajdują się na niej te same nazwiska, co na liście przedstawionej przez tak zwaną Radę Ocalenia. Każdy z ludzi posiadających jakąkolwiek władzę musi rozważyć w swoim sumieniu, czy jego postępowaniu wobec współobywateli można coś zarzucić. Jeśli odpowiedź brzmi: „nie” — jest bezpieczny. Jeśli jednak brzmi ona: „tak”, to może on zostać jednym z wybranych, by jego śmierć stała się lekcją dla ludzi, którzy swoją nieuczciwością i pychą zamienili naszą piękną planetę w przedsionek piekła.
Dekret Specjalny: Wszystkie fabryki pseudoludzi natychmiast kończą swą działalność. Tak zwane sztuczne istoty ludzkie oraz żywe artefakty, po uprzednim zarejestrowaniu, mają być w każdej chwili gotowe do oddania się w ręce najbliższego przedstawiciela zreformowanych władz. Tymczasowo, zanim nie zostaną opracowane dla tych quasi-ludzi inne rozwiązania, zezwala się im opuszczać miejsce pobytu jedynie pod warunkiem, że nie stanowią oni zagrożenia ani konkurencji dla normalnych ludzi W każdym innym przypadku stworzenia te będą odizolowywane.
Z wyjątkiem okoliczności wymienionych poniżej przedstawicielom lokalnych władz zezwala się zabijać… — tu wystąpienie zostało przerwane.
Po chwili na ekranie ukazała się twarz młodego mężczyzny, najwyraźniej zakłopotanego.
— Mówi sierżant Malloy — przedstawił się. — Ta wywrotowa stacja zostaje zamknięta, a normalne nadawanie programu — przerwane. Zostawcie jednak przełączniki swoich terminali na tym kanale, by móc słuchać wiadomości sieci ogólnokrajowej.
Westchnął ciężko, po czym dodał jeszcze: — Nastały ciężkie czasy, moi drodzy. Musicie uzbroić się w cierpliwość.