Mecenas Jarvis Jarnes występował przed sądem w jedyny możliwy sposób — odważnie. Chociaż sędzia, Blorr Figawn, nigdy mu tego nie powiedział, jego zachowanie przy okazji poprzednich spotkań z Jarnesem wyraźnie wskazywało, że Wysoki Sąd był chory na jego widok, a Wysoki Sąd miał dobrą pamięć. Sam Jarnes nie mógł się doliczyć, ile już razy bez powodzenia występował w sprawach ludu langryjskiego.
Pan sędzia powitał Jarnesa z rezygnacją i przez dłuższą chwilę patrzył nań wilkiem.
— Czy musimy ponownie do tego wracać, panie mecenasie Jarnes?
— Sprawa ma niesłychaną wagę, Wysoki Sądzie. Lud planety Langri…
— No, tak. Oczywiście. Ci biedni tubylcy. Gdyby tylko można było pomóc, zapewniam pana… — przerwał, a potem spytał surowo: — Cóż to jest tym razem?
— Wniosek o wydanie zakazu, Wysoki Sądzie.
— Tego mogłem się spodziewać.
— Sprawa dotyczy sposobu korzystania przez firmę Wembling and Company z jej uprawnień na Langri, Wysoki Sądzie.
— Panie Jarnes, czy pan… tego sformułowania użył pański szanowny kolega i radca firmy Wembling and Company. Czy pan znowu będzie nam zawracał głowę drobiazgami?
— Chyba nie, Wysoki Sądzie.
— Mam nadzieję. Proszę mówić dalej.
Sędzia Figawn i sekretarz sądu Wyland, który siedział poniżej wyświetlonej postaci sędziego, mieli na twarzach identyczny wyraz uprzejmego znudzenia. Na sali nie było publiczności.
— Będę się streszczał, Wysoki Sądzie — obiecał Jarnes. — Wnoszę o wydanie nakazu przerwania prac i dokładne sprawdzenie klauzuli w uprawnieniach firmy Wembling and Company, dotyczącej zasobów naturalnych.
— Znowu? — spytał uprzejmie sędzia.
— Stawką jest istnienie całej ludności planety, Wysoki Sądzie. Tubylcy są w rozpaczliwym położeniu. Mam dowody…
— Doskonale wiem, w jakim są położeniu, mecenasie Jarnes. Mówi mi pan o tym bezustannie i choć bez wątpienia mam pewne wady, nie zaliczyłbym do nich braku pamięci. Nikt też nie współczuje im bardziej ode mnie. Niestety muszę stosować się do obowiązującego prawa i przestrzegać postanowień sądu drugiej instancji. Co pan teraz kwestionuje?
— Pola golfowe, Wysoki Sądzie.
— Pola golfowe? — powtórzył z niedowierzaniem sędzia.
— Tak, Wysoki Sądzie. Firma Wembling and Company planuje budowę pewnej liczby pól golfowych o dużych wymiarach, można by nawet powiedzieć, że te wymiary są absurdalnie duże. Liczba tych pól znacznie przekracza ewentualne potrzeby znajdującego się w budowie uzdrowiska, a większość z nich zlokalizowano w niczym nie uzasadnionej, znacznej odległości od uzdrowiska. Jest to niewątpliwie wybieg, Wysoki Sądzie. W ten sposób próbuje się zamaskować bezprawne zagarnięcie gruntów, czego konsekwencją będzie dalsze zagrożenie egzystencji ludności tubylczej, a firma Wembling and Company zamierza…
Sędzia pogroził mu palcem.
— Opinia rzecznika powództwa nie stanowi dowodu. Czy może pan udowodnić, że to wybieg?
— Zanim wyjdą na jaw prawdziwe intencje firmy Wembling and Company, będzie za późno na jakiekolwiek nakazy sądowe.
— Musimy określać sytuację na podstawie znanych faktów, mecenasie Jarnes. Projekt firmy Wembling and Company dotyczy budowy ośrodka wczasowego. Przypuszczam, że wszystko jest w porządku, jeśli wczasowicze chcą sobie pograć w golfa, a sąd drugiej instancji potwierdził, że klauzula uprawnień firmy Wembling and Company dotycząca korzystania z zasobów naturalnych tej planety, pozwala tej firmie legalnie zbudować i prowadzić uzdrowisko. Proszę wystąpić z nowym powództwem, jeśli może pan to uczynić.
— Istnieją dwa zagadnienia, Wysoki Sądzie. Po pierwsze, czy uprawnienia pozwalają na budowę pól golfowych, a jeśli tak, to po drugie, czy pozwalają na budowę pól golfowych w tak bezsensownej liczbie i na tak nieuzasadnioną skalę, co pociąga za sobą konieczność wycięcia znacznych obszarów lasu, Wysoki Sądzie. Innymi słowy, te pola golfowe, które firma Wembling and Company zamierza zbudować na podstawie swych uprawnień do korzystania z zasobów naturalnych, w konsekwencji doprowadzą do bezsensownego zniszczenia tych zasobów.
— Czy pan to zbadał?
— Tak, Wysoki Sądzie. Nie znalazłem żadnego orzeczenia sądu, które znalazłoby tutaj zastosowanie.
— A więc muszę uznać pola golfowe za część ośrodka wczasowego i za inwestycję zgodną z uprawnieniami. Proszę mi wierzyć, serdecznie współczuję tubylcom, ale nie mogę tworzyć praw, które działałyby na ich korzyść. Będzie pan musiał zwrócić się o nakaz bezpośrednio do sądu drugiej instancji, ale wątpię, czy spełni pańską prośbę.
— Tak, Wysoki Sądzie. Pomyślę o tym. Ale w takim razie proszę o rozważenie możliwości wydania zakazu, aby firma Wembling and Company nie mogła dalej naruszać równowagi ekologicznej planety Langri.
Sędzia patrzył nań przez chwilę zdumiony. Potem uśmiechnął się.
— Bardzo chytrze, mecenasie. Proszę powiedzieć mi szczerze, czy na tym etapie firma Wembling and Company może kontynuować swoją działalność bez dalszego naruszania równowagi ekologicznej planety Langri w jakiejkolwiek formie?
— Zakaz dotyczyłby tylko nowych form działalności, Wysoki Sądzie.
— Na przykład, pól golfowych?
— No, cóż… — odparł niepewnie Jarnes.
— Ekologia to bardzo pojemne słowo, panie mecenasie. Obejmuje bardzo wiele rzeczy, między innymi to, co firmie Wembling and Company przyznał już sąd drugiej instancji. Czy jeśli wydam tej firmie zakaz dalszego naruszania równowagi ekologicznej na Langri, nie będzie to naruszeniem praw już przyznanych? Jeśli turysta bierze głęboki oddech, czyż nie zmienia tym samym równowagi ekologicznej? Przecież wdychany przezeń tlen zamienia się w dwutlenek węgla. Nie, panie mecenasie, sąd drugiej instancji potwierdził prawo firmy Wembling and Company do budowania i prowadzenia uzdrowisk na planecie Langri, a moje kompetencje nie pozwalają mi zmieniać tego prawa. Ci biedni tubylcy, wiem, ale ja oczywiście muszę przestrzegać prawa i stosować się do decyzji sądu drugiej instancji. Czy są jakieś obiecujące możliwości na froncie politycznym?
— To sprawa bardzo niepewna, Wysoki Sądzie. Zbyt wielu polityków jest zainteresowanych niesprawiedliwością, jeśli tylko mogą zbić na niej jakiś kapitał polityczny.
— Z pewnością — rzekł sędzia współczująco. — Ale z prawem jest jedna pocieszająca rzecz. Jeśli ktoś zada mu pytanie, odpowie. Może odpowiedzieć, że nie wie, lecz przynajmniej zawsze coś powie.
— Niemniej jednak, prawo pozwala unicestwić całą ludność pewnej planety jedynie dlatego, żeby firma Wembling and Company mogła mieć dochodowe uzdrowisko.
Sędzia zmarszczył brwi i popatrzył na Jarnesa z zakłopotaniem.
— Mhm… uprawnienia do korzystania z zasobów naturalnych nie powinny prowadzić do eksterminacji istnień ludzkich. Jeśli może pan to ująć w formie pozwu, niezwłocznie udzielę panu pomocy.
— Próbuję już od miesięcy, Wysoki Sądzie. Nic mi nie wychodzi.
— Niestety, nie ma sposobu, abym ja albo jakiś inny sędzia przyjął do rozpatrzenia pozew, którego nie można sformułować. Wielka szkoda, ale taka jest prawda. Biedni tubylcy…