Rozdział 18

Podeszłam do zamkniętych drzwi łazienki.

– Proszę cię, pani, nie każ mi tego robić – mówił Doyle podniesionym głosem.

Chyba musiał mnie usłyszeć, bo drzwi nagle się otworzyły.

– Tak, księżniczko? – zapytał.

– Czy mógłbyś tu pobyć jeszcze przez kilka minut? Chciałabym się przebrać do snu.

Skinął głową. Nie zaprosił mnie do środka, żebym mogła zobaczyć się ze swoją ciotką poprzez lustro. Nawet nie próbował wyjaśnić, co się dzieje. Po prostu zamknął drzwi. Znów usłyszałam jego głos, ale tym razem cichszy. Tym razem nie było już krzyków. Nie chcieli, żebym wiedziała, o co się kłócą. Mogłam się jedynie domyślać, że było to coś związanego ze mną. Czego tak bardzo nie chciał zrobić Doyle, że aż pokłócił się z królową?

Ważne, że nie miał mnie zabić. Tej nocy nic innego mnie już nie obchodziło. Zgasiłam górne światło i zapaliłam nocną lampkę. Górne światło zawsze sprawiało wrażenie zbyt jasnego jak na sypialnię. To, że chciałam zgasić jakieś światło, świadczyło o tym, że czułam się już lepiej. A przynajmniej byłam spokojniejsza.

Zazwyczaj mój nocny strój był podobny do bielizny. Lubiłam czuć jedwab i atłas na swojej skórze. Ale włożenie tego zakrawałoby na okrucieństwo względem Doyle’a.

Przywilejem królowej było spanie z jej strażnikami, jej Krukami, dopóki z jednym z nich nie zajdzie w ciążę. Wówczas poślubiała go i z innymi już nie spała. Andais mogła pozwolić im wziąć sobie kochanki, ale nie zrobiła tego. Jeśli nie spali z nią, nie spali też z nikim innym. Nie spali już z nikim od bardzo dawna.

W końcu wybrałam jedwabną koszulkę nocną, która sięgała mi do kolan; miała krótkie rękawki i wysoki dekolt. Skrywała najwięcej z wszystkich rzeczy, jakie miałam w szafie, ale bez biustonosza moje piersi napierały na cienki materiał, tak że widać było sutki. Jedwab był jaskrawopurpurowy i wyglądał bardzo dobrze przy mojej skórze i włosach. Starałam się nie olśnić Doyle’a, ale jednocześnie byłam na tyle próżna, by nie chcieć wyglądać jak czupiradło.

Przyjrzałam się swemu odbiciu w lustrze. Jeśli nie liczyć skaleczeń, wyglądałam jak kobieta czekająca na kochanka. Uniosłam ręce do lustra. Szpony Nerys poznaczyły moje przedramiona czerwonymi smugami. Głęboka rana na lewym wciąż broczyła krwią. Czy było konieczne założenie szwów? Zwykle obywałam się bez nich, ale musiałam powstrzymać krwawienie. Uniosłam koszulkę, żeby przyjrzeć się ranie na udzie. Była bardzo głęboka. Nerys usiłowała przeciąć tętnicę udową. Chciała mnie zabić, ale to ja zabiłam ją. Wciąż nie czułam wyrzutów sumienia. Wciąż byłam odrętwiała. Może jutro poczuję się gorzej, a może nie. Czasami pozostajesz odrętwiały, bo nic nie może pomóc. Czasami odrętwienie pomaga nie zwariować.

Patrzyłam na siebie w lustrze i nawet moja twarz była pusta. Oczy miały to tępe spojrzenie, które bardziej niż cokolwiek innego mówiło o szoku. Ostatni raz miałam taki wyraz twarzy po ostatnim pojedynku, kiedy wiedziałam już, że pojedynki nie skończą się, chyba że moją śmiercią. Wtedy właśnie podjęłam decyzję o ucieczce.

Zaproszenie do powrotu do Krainy Faerie pochodziło zaledwie sprzed kilku godzin, a ja już wyglądałam jak ofiara strzelaniny. Raz jeszcze uniosłam ręce i popatrzyłam na ślady po szponach Nerys. Właściwie zapłaciłam już cenę za swój powrót do domu. Zapłaciłam krwią, ciałem, bólem: walutą Dworu Unseelie. Królowa mogła zaprosić mnie z powrotem i obiecać mi bezpieczeństwo, ale ja ją znałam. Wciąż chciała mnie ukarać za to, że uciekłam, że się ukrywałam, że pokonałam jej najlepsze siły, które mnie ścigały. Delikatnie mówiąc, moja ciotka nie umie przegrywać.

Usłyszałam pukanie do drzwi łazienki. – Czy mogę już wyjść? – spytał Doyle.

– Właśnie się zastanawiam – odparłam.

– Nie rozumiem?

– Możesz, możesz.

Doyle przewiesił paski od pochwy na miecz przez nagą pierś. Rękojeść leżała do góry nogami, prawie wzdłuż jego żeber, jak rewolwer w kaburze na barku. Paski zwisały luźno, jakby zdjął coś, co pomagało utrzymać je na miejscu.

Nigdy nie widziałam Doyle’a, kiedy nie był okryty od szyi aż po kostki. Nawet w środku lata rzadko nosił koszulki z krótkimi rękawami, tylko cieńsze ubranie. W lewym sutku miał srebrny kolczyk. Była to jedyna rzecz, która rozświetlała całkowitą czerń jego skóry. Nad jego lewą piersią ujrzałam ranę. Jej czerwień wyglądała na jego piersi prawie jak dekoracja, jak jakiś misterny tatuaż.

– Jak poważne są twoje rany? – spytał.

– Mogłabym o to samo zapytać ciebie.

– W moich żyłach płynie nieśmiertelna krew, księżniczko. Nic mi nie będzie. Pytam raz jeszcze: jak poważne są twoje rany?

– Zastanawiam się, czy powinnam mieć założone szwy na ręce i… – Zaczęłam podnosić koszulę, ale zatrzymałam się w półruchu. Sidhe nie wstydzą się nagości, ale zawsze starałam się być delikatna, jeśli chodzi o strażników.

– Mam poważniejszą ranę na udzie, zastanawiam się, jakiej jest głębokości. – Pozwoliłam, by koszula opadła. Rana była bardzo wysoko na moim udzie, a nie miałam na sobie bielizny. Zwykle spałam bez niej. Przyzwyczajenie. Teraz chciałam jednak coś na sobie mieć. Nawet jeśli Doyle nie mógł wiedzieć, czy mam coś pod spodem, czy nie, poczułam się nagle nie ubrana.

Mogłam drażnić Jeremy’ego, ale wolałam nie wystawiać na próbę Uthera i Doyle’a, z podobnych powodów. Obaj byli odcięci od tej części swojego życia. Uther dlatego, że był wygnańcem i nie mógł znaleźć kobiety jego postury. Doyle z powodu kaprysu królowej.

Rozłożył śpiwór na podłodze między łóżkiem a ścianą, po czym przysiadł na skraju łóżka. – Czy mogę rzucić okiem na twoją ranę, księżniczko?

Usiadłam obok niego, czując, jak koszulka opada wokół mnie płynnym ruchem. Wyciągnęłam do niego lewą dłoń.

Podniósł moją rękę, zginając ją w łokciu, żeby lepiej widzieć ranę. Jego palce wydały mi się większe, niż były, ich dotyk – bardzo intymny. – Rana jest głęboka, mięśnie zostały rozdarte. Musi cię bardzo boleć. – Spojrzał na mnie.

– Nic nie czuję – powiedziałam.

Dotknął mojego czoła. Dotyk jego ręki był ciepły, prawie parzył. – Masz chłodne czoło, księżniczko. – Potrząsnął głową. – Powinienem był zauważyć to już wcześniej. Jesteś w szoku. W niewielkim, ale i tak powinienem był to zauważyć. Trzeba cię wyleczyć i rozgrzać.

Wyrwałam swoją rękę. Dotyk jego palców na mojej skórze sprawił, że uciekłam wzrokiem, tak że nie mógł widzieć mojej twarzy. – Ponieważ żadne z nas nie umie leczyć dotykiem, proponuję użyć bandaża.

– Umiem leczyć magią – powiedział.

Spojrzałam na niego. Wyraz jego twarzy był nie do odczytania. – Nigdy nie widziałam, żebyś to robił na dworze.

– To bardziej… intymna metoda niż dotyk rąk. Na dworze są uzdrowiciele o wiele silniejsi ode mnie. Moje małe zdolności w tej dziedzinie nie są nikomu potrzebne. – Wyciągnął ręce przed siebie. – Mogę cię uleczyć, księżniczko, chyba że wolisz pojechać na ostry dyżur, żeby założyli ci szwy. Tak czy owak, trzeba zatamować krwawienie.

Szwy niekoniecznie były tym, czego pragnęłam. Podałam mu rękę. Znów zgiął ją w łokciu, zaciskając swoją dłoń na mojej dłoni, splatając nasze palce. Moja skóra była nieprawdopodobnie biała na tle jego, jak wypolerowany gagat na tle macicy perłowej. Drugą dłoń położył za moim łokciem. W ten sposób unieruchomił mi rękę. Uświadomiłam sobie, że nie mogę nią ruszyć, a nie wiedziałam, na czym polega jego metoda leczenia.

– Czy to będzie bolało?

Spojrzał na mnie ponad moim ramieniem. – Może troszkę. – Zaczął pochylać się nad moją ręką, jakby zamierzał pocałować ranę.

Położyłam wolną rękę na jego ramieniu, powstrzymując go przed następnym ruchem. Jego skóra była jak ciepły jedwab. – Poczekaj… na czym dokładnie polega to twoje leczenie?

Uśmiechnął się nieznacznie. – Za chwilę się przekonasz.

– Nie lubię niespodzianek – powiedziałam, wciąż trzymając rękę na jego ramieniu.

Uśmiechnął się szerzej i potrząsnął głową. – Dobrze, niech będzie. – Ale wciąż trzymał moją rękę, tak jakby chciał mnie wyleczyć niezależnie od tego, czy się na to zgodzę, czy nie. – Sholto wspominał, że jeden z moich przydomków to Baron Słodki Języczek.

– Pamiętam.

– Sugerował, że ma to jakiś związek z seksem, ale to nieprawda. Mogę cię wyleczyć, ale nie za pomocą rąk.

Patrzyłam na niego przez kilka uderzeń serca. – Chcesz powiedzieć, że zamierzasz lizać ranę tak długo, aż się zasklepi?

– Tak.

Dalej gapiłam się na niego. – Niektóre psy na dworze tak robią, ale nigdy nie słyszałam, żeby sidhe posiadały ten dar.

– Tak jak mówił Sholto, są korzyści z bycia sidhe niepełnej krwi. Jemu odrastają odcięte części ciała, ja liżę rany, a one się goją.

Nawet nie starałam się ukryć wyrazu niedowierzania. – Gdyby to jakiś inny strażnik próbował na mnie takiej sztuczki, oskarżyłabym go o to, że chce wykorzystać okazję, żeby mnie pocałować.

Uśmiechnął się i po raz pierwszy był to naprawdę pogodny uśmiech. – Gdyby jakiś mój kolega ze straży próbował na tobie takiej sztuczki, z pewnością nie zadowoliłby się całowaniem ręki.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Masz rację. Dobrze, zatrzymaj krwawienie, jeśli potrafisz. Naprawdę nie mam ochoty na wizytę na ostrym dyżurze. – Zdjęłam rękę z jego ramienia. – Kontynuuj, proszę.

Pochylił się nad moją ręką, mówiąc: – Postaram się to zrobić możliwie bezboleśnie. – Jego oddech na mojej skórze był prawie parzący, a potem poczułam na ranie jego język.

Podskoczyłam.

Podniósł na mnie wzrok, odrywając usta od mojej ręki. – Zabolało, księżniczko?

Potrząsnęłam głową, nie będąc pewna, czy mogę zaufać głosowi.

Na powrót zajął się raną. Polizał ją całą dwa razy, bardzo wolno, potem jego język zanurzył się głębiej. Ból był ostry, nagły. Sapnęłam.

Tym razem nie oderwał się od rany, a przylgnął do mojej skóry ustami. Zamknął oczy, gdy zagłębiał język w ranie. Ból poraził mnie jak elektryczny wstrząs. Z każdym pociągnięciem jego języka moje ciało naprężało się. To tak, jakby nerwy, których dotykał, łączyły się z resztą mojego ciała.

Zaczął lizać ranę wolnymi, długimi ruchami. Oczy wciąż miał zamknięte, a byłam na tyle blisko, żeby widzieć czarne rzęsy na jego równie czarnej twarzy. Już prawie nie czułam bólu, tylko jego język poruszający się na mojej ranie. Moje serce przyspieszyło, oddech uwiązł mi w gardle. Jego kolczyki błyskały odbitym światłem, sprawiając wrażenie, jakby koniuszki uszu były zanurzone w srebrze. Ciepło zaczęło zbierać się w ranie. Czułam się teraz, jakbym była leczona dotykiem. To rosnące ciepło, energia wprawiająca w drżenie skórę, bardzo mi to przypominały.

Doyle oderwał wargi od mojej rany, oczy miał na pół zamknięte, usta otwarte. Wyglądał, jakby właśnie obudził się z głębokiego snu albo jakby przerwano mu bardziej intymną czynność. Opuścił moją rękę wolno, prawie niechętnie.

– Dawno już tego nie robiłem – powiedział wolno ochrypłym głosem. – Zapomniałem już, jakie to uczucie uzdrawiać kogoś.

Zbliżyłam rękę do oczu, żeby przyjrzeć się ranie, ale żadnej rany tam nie było. Dotknęłam skóry koniuszkami palców. Była gładka, nienaruszona, wciąż wilgotna od języka Doyle’a, wciąż ciepła w dotyku, jakby coś z tej magii zostało na niej. – Nie ma nawet blizny.

– Wyglądasz na zaskoczoną.

– Raczej ucieszoną.

Ukłonił się nieznacznie, wciąż siedząc na skraju łóżka. – Jestem szczęśliwy, że mogłem oddać przysługę swojej księżniczce.

– Zapomniałam o dodatkowych poduszkach. – Wstałam i skierowałam się do szafy. Złapał mnie za przegub.

– Ty krwawisz.

Spojrzałam na swoją rękę, ale nie widziałam żadnej rany.

– Twoja noga, księżniczko.

Popatrzyłam w dół i ujrzałam strużkę krwi na prawej nodze. – Cholera.

– Połóż się na łóżku i pozwól, żebym się temu przyjrzał. – Wciąż trzymał mnie za przegub, próbując pociągnąć na łóżko.

Opierałam się i w końcu mnie puścił. – To nie może krwawić, księżniczko. Pozwól mi się tym zająć.

– Ta rana położona jest bardzo wysoko na moim udzie.

– Wiedźma próbowała przerwać ci tętnicę udową?

– Tak.

– Nalegam, żebyś mi pozwoliła obejrzeć tę ranę. Znajduje się w takim miejscu, że nie można jej lekceważyć.

– Ale ona jest bardzo wysoko na moim udzie – powtórzyłam.

– Rozumiem – powiedział. – A teraz proszę, połóż się i pozwól mi na nią rzucić okiem.

– Nie mam na sobie bielizny.

– Och – wykrztusił zaskoczony. Emocje przebiegły po jego twarzy tak szybko, że nie zdążyłam ich odczytać, jak chmury w wietrzny dzień. W końcu powiedział: – Może w takim razie włożysz coś na siebie i wtedy będę mógł obejrzeć ranę.

– Dobry pomysł – pochwaliłam go. Otworzyłam szufladę, w której trzymałam swoje niewymowne. Majteczki, podobnie jak koszula nocna, były atłasowe, jedwabne i koronkowe. W końcu wybrałam parę czarnych atłasowych, bez koronek, falbanek i prześwitów. Były to najgrzeczniejsze majtasy, jakie miałam.

Spojrzałam na Doyle’a. Odwrócił się do mnie plecami, nie musiałam go nawet o to prosić. Włożyłam majtki, poprawiłam koszulę nocną, po czym powiedziałam: – Możesz już patrzeć.

Odwrócił się, miał bardzo uroczysty wyraz twarzy. – Większość z kobiet na dworze nie uprzedziłaby mnie o tym. Niektóre, żeby mi dokuczyć, inne dlatego, że po prostu nie przyszłoby im to do głowy. Nagość jest na dworze czymś normalnym. Dlaczego ty mi o tym powiedziałaś?

– Niektórzy strażnicy lubią pieszczoty. Nie ostrzegłabym żadnego z nich. To by była po prostu jeszcze jedna część gry. Ale ty nigdy w to nie grasz. Zawsze trzymasz się od nich z daleka. Położenie się na łóżku z rozłożonymi nogami byłoby z mojej strony zwykłym okrucieństwem.

Skinął głową. – Tak, byłoby to okrucieństwo. Większość kobiet na dworze traktuje tych z nas, którzy trzymają się z dala, jak eunuchów, jakbyśmy nic nie czuli. A ja wolę obyć się raczej bez dotyku ciała, niż dojść do takiego punktu, z którego nie będzie już odwrotu. Dla mnie byłoby to jeszcze gorsze.

– Czy królowa dalej nie pozwala wam nawet na to, żebyście się sami zaspokajali?

Wbił wzrok w podłogę. Zrozumiałam, że weszłam na grząski grunt. – Wybacz mi, nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko, żebym miała prawo zadawać podobne pytania.

– Jesteś najdelikatniejszą ze wszystkich Unseelie, które są na dworze – powiedział, nie patrząc na mnie. – Królowa postrzega twoją delikatność jako oznakę słabości. – Spojrzał na mnie. – Ale my, strażnicy, doceniamy to. Zawsze lubiliśmy cię ochraniać, bo nie musieliśmy się ciebie bać.

– Nie miałam wystarczającej mocy, żebyście się mnie bali.

– Nie, księżniczko, nie miałem na myśli twojej magii. Chodziło mi o to, że nie musieliśmy bać się twojego okrucieństwa. Książę Cel odziedziczył po swojej matce… poczucie humoru.

– Chodzi ci o to, że jest sadystą?

Skinął głową. – W każdym znaczeniu tego słowa. A teraz połóż się i pozwól mi przyjrzeć się tej ranie. Jeśli pozwolę ci się wykrwawić, królowa zrobi ze mnie eunucha.

– Jesteś jej Ciemnością, jej prawą ręką. Nie zrobi ci nic złego z mojego powodu.

– Chyba nie doceniasz siebie, a przeceniasz mnie. – Wyciągnął do mnie rękę. – Proszę, księżniczko, połóż się.

Podałam mu dłoń i weszłam na łóżko. – Czy mógłbyś mówić do mnie Meredith? Przez lata już nie słyszałam: księżniczka to, księżniczka tamto. Zdążę się jeszcze tego nasłuchać, gdy już wrócę do Cahokia. Tej nocy darujmy sobie tytuły.

Ukłonił się lekko. – Jak sobie życzysz, Meredith. – Pozwoliłam, żeby mi pomógł ułożyć się pośrodku łóżka, chociaż wcale nie potrzebowałam pomocy. Po części dlatego, że starsze sidhe lubią pomagać, a po części dlatego, że chciałam poczuć dotyk jego ręki.

W końcu leżałam na łóżku z głową na stercie poduszeczek. Dzięki temu widziałam całe swoje ciało.

Doyle ukląkł przy moich nogach. – Czy mógłbym cię prosić, księżniczko…

– Meredith – przerwałam mu.

Skinął głową. – Czy mógłbym cię prosić, Meredith, żebyś…

Podciągnęłam koszulę, odsłaniając ranę. Znajdowała się ona tuż przy czarnych majteczkach.

Zbadał ranę ręką, przeciągając po niej palcami, naciskając lekko. Zabolało, i to bardziej, niż się spodziewałam. Krew zaczęła lecieć szybciej, ale nie tak szybko, jak z tętnicy. Gdyby to była tętnica, już dawno wykrwawiłabym się na śmierć.

Przerwał i położył ręce na kolanach. – Rana jest bardzo głęboka, mięśnie rozerwane.

– Nie bolała tak bardzo, zanim zacząłeś jej dotykać.

– Jeśli tego teraz nie uzdrowię, jutro zaczniesz kuleć i będziemy musieli jechać na ostry dyżur. Być może potrzebna będzie interwencja chirurgiczna. Chyba że zajmę się tym teraz.

– Z dwojga złego wolę już ciebie – powiedziałam zrezygnowana.

Uśmiechnął się. – To dobrze. Wolałbym nie wyjaśniać królowej, dlaczego sprowadziłem cię do domu chromą, skoro mogłem cię uzdrowić. – Zanurkował między moje nogi, po czym na chwilę wynurzył się i wyjaśnił: – Tak będzie mi łatwiej.

– Ty jesteś uzdrowicielem – rób, co uważasz za stosowne – powiedziałam.

Wrócił pomiędzy moje uda. Musiałam rozewrzeć nogi, żeby zrobić miejsce dla jego kolan. Trochę czasu zajęło mu wygodne usadowienie się, przeprosił mnie raz czy dwa, aż w końcu położył płasko na brzuchu, rękami trzymając mnie za uda. Powędrował wzrokiem wzdłuż mojego ciała, aż nasze oczy się spotkały. Samo patrzenie na niego w tej pozycji sprawiło, że mój puls przyspieszył. Starałam się, żeby nie było tego po mnie widać, ale chyba mi się nie udało.

Wypuścił z siebie powietrze i jego ciepły oddech owionął moje uda. Patrzył mi prosto w oczy i nagle uświadomiłam sobie, że robił to specjalnie, i że nie miało to nic wspólnego z uzdrawianiem.

Pochylił się nad moim ciałem. – Wybacz mi, ale nie tylko za seksem tęsknię, ale nawet za odrobiną bliskości. Na przykład za widokiem kobiecej twarzy, której wyraz zmienia się pod wpływem mojego dotyku. – Wysunął język. – Albo za tym, jak jej ciało unosi się na spotkanie mojego dotyku.

Leżał pomiędzy moimi nogami, patrząc na mnie. Spojrzałam w dół jego ciała. Czarne włosy leżały na nagiej skórze pleców, sięgając do jego obcisłych dżinsów. Kiedy nasze oczy ponownie się spotkały, ujrzałam w nich ten wyraz, który ma każdy mężczyzna, gdy jest pewien, że kobieta mu nie odmówi, nieważne, o co poprosi. Doyle nie zasłużył na to spojrzenie, jeszcze nie teraz.

– Nie wiem, czy pamiętasz, ale miałeś zająć się czymś innym.

Potarł podbródkiem o moje udo, zanim odpowiedział: – Zwykle nie pozwalam sobie, żeby znajdować się w tak jednoznacznej pozycji, ale skoro już tu jestem, szkoda byłoby nie skorzystać z okazji.

Ugryzł mnie delikatnie w udo, a kiedy sapnęłam, mocniej zanurzył zęby w mojej skórze. Krzyknęłam, wyginając się. Kiedy znów spojrzałam, na moim udzie znajdował się czerwony odcisk jego zębów. Od dawna nie miałam kochanka, który nie tylko mógł, ale chciał zostawiać ślady na moim ciele.

– To było cudowne – wymruczał.

– Drażnij mnie dalej, a nie pozostanę ci dłużna. – Chciałam, żeby zabrzmiało to jak ostrzeżenie, ale mój głos był pozbawiony tchu.

– Ale ty jesteś na górze, a ja na dole. – Jego ręce zacisnęły się na moich udach, siła jego rąk była ogromna. Zrozumiałam, co sugerował. Był na tyle silny, by utrzymać mnie w miejscu, tylko trzymając mnie za uda. Mogłam usiąść, ale nie mogłam tak naprawdę uciec. Napięcie w moim ciele, o którym nawet nie wiedziałam, zelżało. Odprężyłam się pod wpływem jego dotyku, leżąc na łóżku. Były rzeczy, za którymi tęskniłam, a które niewiele miały wspólnego z orgazmem. Doyle nigdy by nie spojrzał na mnie z przerażeniem, gdybym poprosiła go, żeby coś zrobił. Nigdy nie pozwoliłby, żebym czuła się jak potwór z powodu tego, czego pragnęło moje ciało. Ściągnęłam koszulę nocną przez głowę. Podniosłam się, siadając nad nim. W jego oczach pojawiło się czyste pożądanie. Było to tak nietypowe dla niego, że wiedziałam, że zabrnęłam za daleko. Zasłoniłam koszulą piersi, nie wiedząc, jak go przeprosić, nie czyniąc całej sprawy jeszcze bardziej niezręczną.

– Nie – powiedział – nie zakrywaj ich. Po prostu mnie zaskoczyłaś, nic więcej.

– Nie, musimy to skończyć, ze względu na ciebie… Przepraszam. – Zaczęłam wkładać z powrotem koszulę.

Zacisnął palce na moich udach, paznokcie wbiły się w moją skórę. Jęknęłam i spojrzałam na niego z koszulą na ramionach.

– Nie! – rozkazał, a jego oczy zabłysły z wściekłości jak czarne klejnoty.

To jedno słowo zmroziło mnie. Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, a serce podeszło mi do gardła.

– Nie – powiedział, a jego głos był prawie ostry. – Nie, chcę je zobaczyć. Zamierzam sprawić, że będziesz się wiła, moja księżniczko, i w tym czasie chcę widzieć całe twoje ciało.

Pozwoliłam koszuli opaść na łóżko i usiadłam tak blisko niego, jak tylko mogłam. Uścisk jego rąk na moich udach nie był już przyjemny, stał się bolesny, ale ból, w pewnych okolicznościach, też był rodzajem przyjemności.

Nacisk jego palców zelżał odrobinę i zobaczyłam, że zostawił na moich udach ślad paznokci. Małe półksiężyce wypełniły się krwią, gdy na nie patrzyłam.

Zaczął wycofywać ręce spod moich ud, ale pokręciłam głową. – Jesteś na dole, a ja na górze, pamiętasz?

Nie spierał się, tylko znów chwycił mnie za uda na tyle mocno, że nie mogłam się wyrwać. Przebiegłam rękami po brzuchu, sięgając do piersi, a potem położyłam się, opierając się na poduszkach, żeby mógł mnie widzieć.

Patrzył na mnie przez długą chwilę, jakby zapamiętywał wygląd mojego ciała leżącego na ciemnokolorowych poduszkach, a potem obniżył usta do rany. Lizał ją wolnymi ruchami języka. Potem jego usta przywarły do rany i zaczął ją ssać. Ciągnął skórę tak mocno, że to bolało, jakby wysysał truciznę z rany.

Ból sprawił, że podniosłam się, a on spojrzał na mnie oczami pełnymi tej mrocznej wiedzy, która nie dodawała mu uroku. Położyłam się z powrotem na łóżku pod naciskiem jego ust na moje udo, jego silne palce zanurzyły się w nim tak mocno, że wiedziałam, że następnego dnia będę miała siniaki. Moja skóra zaczęła błyszczeć w łagodnym świetle sypialni.

Spojrzałam na niego, ale jego wzrok był skierowany w dół, skoncentrował się na pracy. Pod wpływem nacisku jego ust zaczęło się rozchodzić ciepło, wypełniając całą ranę jak ciepła woda.

Doyle również zaczął błyszczeć. Jego naga skóra świeciła jak księżyc odbity w wodzie. Tylko że ten blask pochodził z jego wnętrza, spod skóry.

Uzdrawiające ciepło uderzało na moim udzie jak drugi puls. Jego usta zamknęły się, naciskając na ten puls, jakby chciał wyssać mnie zupełnie. Ciepło rosło w środku mojego ciała i uświadomiłam sobie, że to moja własna moc, która nigdy przedtem taka nie była.

Ciepło na moim udzie i wewnątrz ciała wzrastały niezależnie od siebie. Moja skóra zalśniła na biało. Dwie moce spotkały się i przez jedno uderzenie serca uzdrawiające ciepło pływało po powierzchni mojego gorąca, a potem te dwie moce zlały się w jedną, łącząc się w ruchomą, wyginającą kręgosłup, tańczącą na skórze, napinającą ciało magię.

Doyle uniósł głowę. – Meredith, nie! – krzyknął.

Ale było już za późno, moc rozlała się w tańcu ciepła, gorąca, napięta w moim ciele, aż straciłam oddech. Wtedy moc wybuchła jak rozwierająca się pięść, wyciągająca się po coś, czego nie mogła złapać. Krzyknęłam i moc wylała się ze mnie w blasku, który wyrzucił cienie z pokoju, z mojej skóry.

Widziałam Doyle’a jak przez mgłę. Klęczał. Jedną rękę uniósł, jakby chciał zasłonić się przed ciosem, a potem moc uderzyła w niego. Widziałam, jak jego głowa odskakuje do tyłu, ciało unosi się wysoko na kolanach, jakby moc miała ręce, którymi mogła go podnieść. Taniec księżycowego blasku pod jego skórą rósł, aż zmienił się w chmurę czarnego światła, błyszczącą jak ciemna tęcza wokół jego ciała. Stał przez chwilę błyszczący, oślepiająco piękny. A potem zaczął krzyczeć, częściowo z bólu, częściowo z rozkoszy. Opadł na łóżko, zakrywając się rękami. Cudowny blask powoli bladł, jakby jego skóra wchłonęła światło, wsysała je tam, skąd wyszło.

Usiadłam, wyciągając do niego rękę, która wciąż żarzyła się łagodnym światłem.

Odskoczył ode mnie, spadając z łóżka, patrząc na mnie zza jego krawędzi szeroko otwartymi, przerażonymi oczami. – Coś ty zrobiła?

– O co chodzi?

– O co chodzi? – Zerwał się, opierając się o ścianę, jakby za bardzo nie ufał swoim nogom. – Nie mogę sobie pozwolić na seksualne spełnienie. Ani przy użyciu własnej ręki, ani czegokolwiek innego.

– Nawet cię nie dotknęłam.

Zamknął oczy i oparł się głową o ścianę. Mówił, nie patrząc na mnie. – Twoja magia to zrobiła. Zagłębiła się we mnie jak miecz. – Otworzył oczy i popatrzył na mnie. – Czy teraz rozumiesz już, co zrobiłaś?

W końcu załapałam. – Myślisz, że królowa uzna to za seks?

– Tak.

– Nie chciałam tego zrobić… moja magia nigdy taka nie była.

– A tej nocy, gdy byłaś z roanem?

Zastanawiałam się przez chwilę, po czym powiedziałam: – I tak, i nie. To nie było dokładnie to samo, ale… – Przerwałam i wpatrzyłam się w jego pierś.

Moje spojrzenie musiało być zdziwione, bo spojrzał na siebie. – Co? Co takiego widzisz?

– Rana na twojej piersi zniknęła – powiedziałam cichym, zdumionym głosem.

Przebiegł ręką po piersi, przyglądając się skórze. – Uzdrowiona. Ja tego nie zrobiłem. – Podszedł do krawędzi łóżka. – Popatrz na swoje ręce.

Ślady po szponach zniknęły. Moje ręce były uzdrowione. Przebiegłam dłońmi po udach, ale pozostały na nich ślady paznokci wypełnione krwią; czerwone ślady zębów; odcisk jego ust na moim udzie tam, gdzie przedtem była rana. – Dlaczego wszystko zniknęło z wyjątkiem tego?

Potrząsnął głową. – Nie mam pojęcia.

Popatrzyłam na niego. – Mówiłeś, że moja inicjacja uzdrowiła Roane’a. A jeśli to nie był tylko pierwszy poryw mocy? Jeśli ten dar jest częścią mojej nowej magii?

Patrzyłam, jak usiłuje to zrozumieć. – Możliwe, ale uzdrawianie przez seks nie jest darem Dworu Unseelie.

– Jest darem Dworu Seelie – dodałam.

– W twoich żyłach płynie również ich krew – stwierdził. – Muszę powiedzieć królowej.

– O czym?

– O wszystkim.

Położyłam się z powrotem na łóżku, wciąż pomaga, i wyciągnęłam do niego ręce. Odsunął się, przywierając do ściany, jakby się mnie bał. – Nie, Meredith, nigdy więcej. Królowa może wybaczyć nam, bo to był wypadek, poza tym będzie zadowolona, że masz więcej mocy. To może nas ocalić, ale jeśli dotkniesz mnie raz jeszcze… – Potrząsnął głową. – Nie będzie dla nas taka miła, jeśli spędzimy ze sobą tę noc.

– Chciałam po prostu potrzymać cię za rękę. Chyba powinniśmy porozmawiać, zanim zdasz relację królowej.

Odsunął się, przywierając do ściany, prawie wychodząc z pokoju. – Spuściłem się po raz pierwszy od wieków, a ty siedzisz sobie tutaj, ot, tak po prostu… – Potrząsnął znów głową. – Chcesz dotknąć mojej ręki, ale moja samokontrola nie jest nieograniczona – jak już się zresztą przekonaliśmy. Nie, Meredith, jeden dotyk i rzucę się na ciebie, i zrobię to, co chciałem, odkąd ujrzałem twoje piersi nade mną.

– Mogę się ubrać – zaproponowałam.

– Dobrze by było – odparł. – Ale i tak muszę jej powiedzieć o tym, co się wydarzyło.

– Ale ona nie musi się o niczym wiedzieć. Przecież nie zmierzy ci poziomu spermy. Nie uprawialiśmy seksu. Dlaczego chcesz jej powiedzieć?

– Ona jest Królową Powietrza i Ciemności; i tak się dowie. Jeśli się do tego nie przyznamy, a ona się o tym dowie, kara będzie tysiąc razy gorsza.

– Kara? To był wypadek.

– Wiem i to może nas uratować.

– Nie myślisz chyba, że naprawdę może wymierzyć nam taką samą karę jak wtedy, gdybyśmy rozmyślnie się kochali?

– Śmierć przez tortury – powiedział. – Mam nadzieję, że nie, ale miałaby do tego prawo.

Potrząsnęłam głową. – Nie, nie straci cię po tysiącach lat z powodu wypadku.

– Mam nadzieję, księżniczko, mam nadzieję. – Skierował się za róg, do łazienki.

– Doyle! – zawołałam.

Wyjrzał zza rogu. – Tak, księżniczko?

– Jeśli powie ci, że czeka nas śmierć, jest w tym jedna dobra strona.

Przechylił głowę jak ptak. – Co takiego?

– Będziemy mogli się kochać, naprawdę kochać. Jeśli i tak mamy być za coś straceni, przynajmniej będziemy wiedzieć za co.

Emocje znów odmalowały się na jego twarzy za szybko, bym mogła je odczytać. Uśmiechnął się. – Nigdy nie podejrzewałem, że będę się zastanawiać nad tym, co naprawdę chcę powiedzieć królowej. Jesteś niebezpieczną kobietą, Meredith, mężczyzna gotów jest oddać życie za noc z tobą.

– Nie chcę twojego życia, chcę tylko twojego ciała. Roześmiał się w łazience – już lepiej to, niż gdyby miał płakać. Włożyłam z powrotem koszulę nocną i przykryłam się prześcieradłami, zanim wrócił. Jego twarz była poważna, ale powiedział: – Nie będziemy ukarani. Chociaż powiedziała, że chciałaby zobaczyć, jak leczysz tą swoją nową mocą.

– Nie mam zamiaru brać udziału w jej orgietkach – oznajmiłam.

– Wiem. Ona też to wie, po prostu jest ciekawa.

– Niech sobie będzie. Więc nie zostaniemy zabici?

– Nie – odparł.

– Dlaczego w takim razie się nie cieszysz? – spytałam.

– Nie zabrałem ze sobą ubrań na zmianę.

Kilka chwil minęło, zanim zdałam sobie sprawę, co chciał przez to powiedzieć. Rzuciłam mu parę męskich jedwabnych bokserek. Były trochę opięte na biodrach, bo on i Roane nie byli tej samej budowy, ale ogólnie rzecz biorąc, pasowały.

Wziął bokserki i wrócił do łazienki. Myślałam, że będzie krótko, ale usłyszałam szum prysznica. W końcu rzuciłam na śpiwory kilka poduszek i przewróciłam się na bok, próbując zasnąć. Nie byłam pewna, czy mi się to uda. Doyle jednak tak długo nie wychodził z łazienki, że w końcu zmorzył mnie sen. Ostatnią rzeczą, jaką słyszałam, był odgłos suszarki do włosów. Nie słyszałam już, jak wychodzi z łazienki. Po prostu następnego dnia obudziłam się, a on stał nade mną z gorącą herbatą w jednej ręce i naszymi biletami na samolot w drugiej. Nie miałam pojęcia, czy zrobił użytek ze śpiwora ani czy w ogóle spał.

Загрузка...