Uszkodzone ramię sprawiało, że Billi czuła się jak na torturach. Przejmujący ból nie pozwalał jej myśleć, kiedy huśtała się, wisząc wysoko nad miastem.
– Lustro, Billi, to wszystko, czego chcę. Powiedz mi, gdzie jest, to cię puszczę. – Zaśmiał się ze swego kiepskiego dowcipu.
Billi zajęczała. Gorące fale bólu przepływały przez jej ramię i dalej wzdłuż kręgosłupa.
– Moi bracia i siostry są uwięzieni wystarczająco długo. – Mike ścisnął mocniej i Billi krzyknęła.
– Nie – tylko tyle była w stanie powiedzieć. Ziemia daleko pod nią kręciła się powoli. Wirujący obraz wywoływał mdłości.
Twarz Mike'a, wykrzywiona demoniczną wściekłością, była całkowicie blada. Zauważył, że Billi na niego patrzy, więc po chwili znowu przybrał przyjacielski, całkowicie ludzki wyraz twarzy. Ale maska opadła, ukazując jego prawdziwą tożsamość.
Bezbożnego.
Jak mogła być tak głupia?!
– Daj spokój, Billi – powiedział i uśmiechnął się do niej, próbując zagrać swoim atrakcyjnym wyglądem. Billi poczuła, jak pali ją żołądek. – Szukam go od stuleci. Kilka razy już prawie je miałem, jak wtedy, gdy wpadliście w łapy inkwizycji. Ale wówczas templariusze zeszli do podziemi i przez moment, po tym, jak wasza flota opuściła La Rochelle, wydawało mi się nawet, że Lustro przepadło na zawsze. Nie masz pojęcia, jak długo włóczyłem się po świecie w poszukiwaniu waszych galeonów.
Wszystkie te plotki na temat zaginionej floty templariuszy… Billi zaczęła rozumieć trud jego poszukiwań. Tyle stuleci daremnej pogoni za skarbem.
– Dziesięć lat temu prawie je miałem. – Podniósł Billi lekko, tak że ich oczy znalazły się na tym samym poziomie. – Zdobyłbym je, ale twoja matka mi w tym przeszkodziła.
Żelazna Noc. Pomimo przeszywającego bólu Billi słuchała, oniemiała z wrażenia.
– Przecież wtedy pojawiły się ghule. Templariusze zostali zaatakowani przez ghule!
Mike z dumą wskazał na siebie.
– Stworzone przeze mnie. Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, jak wielu ludzi gotowych jest sprzedać swe dusze w zamian za odrobinę nieśmiertelności. – Mike westchnął. – Dwanaście nocy walki i bitewnej masakry. To było wspaniałe. Zabiłem Uriensa. Zmiażdżyłem mu czaszkę własnymi rękami, ale nie wyjawił sekretu. Niespecjalnie wiedział, jak żyć, będąc mistrzem templariuszy, ale z całą pewnością wiedział, jak mistrz powinien umierać.
Billi zacisnęła zęby i rozejrzała się wokół siebie. Może potrafiłaby sięgnąć do następnej belki albo zsunąć się niżej? Dwa metry pod nią znajdował się niewielki występ. Spojrzała raz jeszcze i uznała, że to beznadziejny pomysł. Jedyny stały grunt znajdował się dwieście metrów niżej.
Mike puścił do niej oko.
– Kiedy dowiedziałem się, że Arthur został mistrzem, zajrzałem do waszego domu. Myślałem, że wezmę twoją matkę i ciebie jako zakładniczki i w zamian zażądam Lustra.
W oczach Billi rozgorzał ogień. Patrzyła na zabójcę swej matki. Każda jej komórka płonęła nienawiścią. Mike'owi jakoś to nie przeszkadzało.
– Twoja matka spojrzała na mnie takimi samymi oczami, tak czarnymi i tak pełnymi nienawiści. Nie wiem, czy cię to pocieszy, ale walczyła do samego końca. – Uśmiechnął się do swoich wspomnień. – Kto by przypuszczał, że jest w niej tyle krwi? Zalała ściany, drzwi, była wszędzie. – Westchnął. – Nie chciała współpracować i grzecznie poczekać. Właściwie to prawie było mi przykro, że muszę ją zabić. Zwłaszcza kiedy stało się jasne, że ty sama nie wystarczysz, żeby zmusić Arthura do oddania Lustra. Kiedy już z nią skończyłem, zrozumiałem, że zostałyście porzucone i twój ojciec się nie pojawi. Z całą pewnością nie zależało mu na tobie. Tak jak teraz mu na tobie nie zależy. Więc zostawiłem cię, pochlipującą pod łóżkiem.
– Nie, to nieprawda – wyszeptała Billi. Nieważne, co zrobił ojciec, wiedziała, że musiał ją kochać. Była jego córką po prostu musiał! Ale kiedy tak wisiała, owiewana lodowatym wiatrem, czuła, jak chłód napływa jej do serca. Mikę nachylił się jeszcze bliżej.
– Widzisz? Uwierzyłaś mi, prawda? I to jest człowiek, którego starasz się ochronić. Niczego nie jesteś mu winna, Billi. – Palce Mike'a zacisnęły się jeszcze mocniej na nadgarstku dziewczyny. -Pozwoliłem mu odejść, chociaż odkryłem, że zabił wszystkie moje ghule. Postanowiłem, że poczekam i zbiorę siły na ten wyjątkowy moment. Teraz twoja kolej, Billi. Powiedz, gdzie jest Lustro, a będziesz wolna. Wolna od ojca. Wolna od templariuszy. Tylko mi powiedz.
– Powiem ci. Jesteś prawdziwą mendą. Mendą, która morduje – wysyczała Billi. Oczy Mike'a pociemniały i przez krótką chwilę Billi poczuła, jak rozluźnia swój uścisk, i serce jej podskoczyło. Popatrzył na nią gniewnie i ścisnął tak mocno, że prawie zmiażdżył jej kość.
– Jestem Michael, Anioł Śmierci. To ja spaliłem Gomorę, to ja przeszedłem ulicami Egiptu i zabiłem wszystkie pierworodne dzieci. Zwyciężyłem szatana. Ja, tylko ja. – Patrzył na nią z dumą i gniewem. – Znowu pokażę ludziom światło. Jestem boskim zabójcą i nie będą mnie sądzić dzieci ulepione z gliny. – Potrząsnął nią brutalnie. – Gdzie jest Przeklęte Lustro?
– Mam ci powiedzieć, żebyście, ty i twoje pozbawione skrzydeł rodzeństwo, rzucili na ludzi dziesiątą plagę? Nie pomogę ci. Dlaczego miałabym to zrobić? – Pomyślała o Rebece i o innych dzieciach, które zdołał zainfekować swym dotykiem. Jeśli dostanie Lustro, zbierze wielkie żniwo. Anglia w ciągu jednej nocy zmieni się w mauzoleum. – To niewinne dzieci.
– Raduj się, bo wkrótce będą w Jego Królestwie. Czy wiesz, że teraz matka Rebeki modli się nieustannie?
Wiedział? Wiedział, że byli w szpitalu China Wharf? O Boże, jaka była głupia.
Michael pochylił się jeszcze niżej.
– Pomyśl tylko, jak mocno będzie się modlić, kiedy Rebeka umrze. Pomyśl o setkach, tysiącach, milionach modlitw i duszach, które Mu prześlę, kiedy wyzwolę dziesiątą plagę. – Spojrzał na niebo zasnute chmurami. – Wtedy Bóg nie będzie mnie ignorował. – Sięgnął ku niebu jedną ręką, wpatrując się w ciemność. – Przyjmie mnie z powrotem. Będzie musiał.
Billi splunęła mu w twarz. Miała całkowicie zdrętwiałe mięśnie. Czuła tylko stępiony ból biegnący wzdłuż ramienia. Jej stopy wisiały nad pustką i wiedziała, że umrze. Michael zabił jej matkę i jej nienawiść była silniejsza od strachu. Teraz starł plwociny z twarzy i roześmiał się.
– Bojowniczka, tak jak Jamila. Podoba mi się. – Zaczął huśtać nią jak szmacianą lalką i kiedy Billi sądziła, że zapanowała nad bólem, jego wielka fala przeszyła jej ramię i plecy z taką siłą, że nie zdołała powstrzymać krzyku. Michael nie przestawał. – Prawdę mówiąc, wiedziałem, że nic mi nie powiesz. Dwoje upartych rodziców, nic dziwnego, że sama jesteś uparta jak osioł. – Uśmiechnął się i odwrócił głowę, nie spuszczając wzroku z Billi. – Czy nie mam racji, Kay?
Chociaż łzy zalewały jej oczy, dostrzegła Kaya stojącego tuż przy windzie. Patrzył na nich, przerażony.
– Uciekaj! – krzyknęła Billi. Co on tutaj robi? O Boże, przecież Michael go zabije!
Anioł Śmierci cmoknął z dezaprobatą.
– No nie, Billi, to niezbyt ładnie z twojej strony. Kay przyszedł, żeby cię uratować. Jakie to heroiczne. – Michael pokazał Billi jej telefon. – Zostawiłaś go w kawiarni. Wysłałem mu wiadomość. Myślał, że to od ciebie, i dlatego tu jest. Rozczulające, nie sądzisz?
– Puść ją! – Kay zaczął powoli iść wzdłuż belki, do kwadratu betonowej podłogi. Drżał, ale jego twarz była zacięta i ponura.
– Chcę Lustra, Kay. Powiedz, gdzie jest, bo jeśli nie, to będziesz zbierał resztki Billi mopem.
Czuła się taka bezsilna. Była bezsilna. Zaczęła machać nogami, ale uderzały w powietrze. Jak mogła dać się nabrać Mike'owi? To już od początku było podejrzane.
– W porządku, spokojnie – powiedział Kay. Stał na betonowym fragmencie podłogi. – Pokażę ci, gdzie jest.
Mike mocno rozhuśtał Billi i rzucił w kierunku Kaya. Żołądek podszedł jej do gardła, kiedy szybowała w powietrzu. Wpadła na niego z dużą siłą i oboje potoczyli się po niewielkim kawałku podłogi.
Nie była w stanie ruszyć lewą ręką. Wydawało się jej, że w mięśnie wbito jej tysiące pinezek i igieł. Czuła, że jej całe ramię płonie. Niebo płynęło tuż nad jej głową, a jej brakowało powietrza. Musiała się podnieść. Nie podda się komuś, kto zamordował jej matkę. Przekręciła się i znalazła tuż obok Kaya.
– Jezu, Kay, jak mogłeś być tak głupi?
– Myślałem, że wysłałaś mi wiadomość, że chcesz się ze mną spotkać.
– Tutaj? Pod wielkim napisem „pułapka"?!
– To nie ja dyndałem na szczycie wieżowca.
Billi zauważyła skrzynkę z narzędziami tuż przy belce.
– Posłuchaj – wyszeptała. – Kiedy się poruszę, udaj, że rzucasz się w lewo. Pozostaw mi Michaela.
– Potrafię walczyć.
– Wierz mi, nie potrafisz. Spróbuj tylko zamarkować unik w lewo, w porządku? – Twarz Kaya zesztywniała. Chciał walczyć. Musiała przemówić mu do rozsądku. – Unik w lewo?
– No dobra – zgodził się w końcu.
Billi doczołgała się do skrzyni na narzędzia i wyjęła z niej klucz francuski. Jej lewe ramię wisiało bezwładnie, ale zdołała poradzić sobie jedną ręką. Musiała go jakoś zatrzymać. Michael znieruchomiał, widząc, jak zaciska zęby i brnie ku niemu. Kay rzucił się na lewo, tak jak ustalili, ale Michael nie dał się podejść. Billi uderzyła kluczem z całej siły. Nie zareagował, chociaż klucz rozbił bok jego czaszki.
Zrobił krok do tyłu. Billi patrzyła na głęboką ranę, z której tryskała gęsta krew, krzepnąca na jego włosach. Rękawy płaszcza były całe czerwone.
Nagle krwawienie ustało. Dziura w czaszce zaczęła szybko zarastać i po chwili nie było żadnego śladu po ranie. W ciągu kilku sekund kość odbudowała się, skóra zrosła, pozostawiają jedynie różową bliznę, ale i ta po chwili zniknęła.
– Czy w taki sposób pozbywasz się swoich chłopaków? – zapytał Michael.
I nagle zaatakował. Billi starała się go zablokować, choć jej lewe ramię było bezwładne. Zrobiła unik przed pięścią, która uderzała z siłą młota, ale i tak dostała w sam środek czoła. Wokół wybuchły iskry i zrozumiała, że spada. Ogarnęła ją ciemność.
Nagle poczuła, że jakieś ramiona ją unoszą i ciągną. Ciepły, miękki materiał otulił jej twarz. Co chwila traciła przytomność, a gdzieś głęboko w niej coś krzyczało, by się ocknęła. Nie była w stanie. Jak w koszmarze, z którego nie można się wybudzić. Jęczała.
– Oj, mam nadzieję, że narzeczona nie puści pawia w mojej taksówce? – Jakiś głos przebił się z zewnątrz. Drzwi zatrzasnęły się i usłyszała warkot silnika.
– Proszę się nie martwić. O jedno piwko za dużo – odpowiedział Michael. – Prawda, Kay?
Usłyszała jakieś mamrotanie. Przynajmniej nie była sama. Pozwoliła, aby ciemność znowu ją ogarnęła.