— Wyzwanie, przed którym stoimy, w gruncie rzeczy sprowadza się do jednego problemu: jak doprowadzić do wspólnego wystąpienia przeciwko adynatosom wszystkich kratistosów Ziemi, i to nie pod twoim przywództwem, lecz z ich własnej inicjatywy. Wystąpić muszą wszyscy, a w każdym razie większość z ziem ciasnego podziału kerosu: Europy, Azji, północnej Afryki. Anaxegiros i Urwald byliby mile widziani, acz ich uczestnictwo nie jest konieczne: są bezpieczni w swym oddaleniu i nie zagrażają w tym oddaleniu natychmiastowym wypełnieniem pustki po cudzych aurach. I nie możesz dowodzić ty, ani nawet nikt bezpośrednio zależny od ciebie, żeby nie miało to żadnego pozoru próby narzucenia twej woli. Zebrać się muszą samoistnie, jak pyrownik spontanicznie schodzący po orbitach uranoizy. Coś ich musi przyciągnąć, jakiś cel. Zadajmy więc sobie pytanie: jakie przykłady podobnych zdarzeń znamy z historii? Cóż, chociażby zdarzenia, które doprowadziły do twojego Wygnania. W pewnym momencie miałaś przeciwko sobie wszystkich; w każdym razie nikt nie zajmował otwarcie odmiennego stanowiska. Zjednoczą się, jeśli się poczują bezpośrednio zagrożeni. To oczywiste. Ale oczywiste jest też, że nie możemy czekać, aż adynatosi wejdą tak głęboko, że kakomorfia stanie się na Ziemi zagrożeniem powszechnym. Tak, masz rację, ja nie mogę czekać. Potraktuj więc moją niecierpliwość jako tę swoją niespodziewaną szansę; chociaż przecież się jej spodziewałaś, prawda? A zatem. A zatem oto, co trzeba zrobić: połączyć jednoznacznie obecność adynatosów w sferach ziemskich z niebezpieczeństwem, którego kratistosi już są świadomi i które już ich dotyka. Żeby nie mogli wystąpić przeciwko jednemu, nie występując zarazem przeciwko drugiemu. Następnie — następnie sprowokować eksplozję tego pyrownika. Jak to się na przykład dzieje, że ulewy ognia nie spływają nigdy na Labirynt i inne zamieszkane ziemie Księżyca? Posyłasz astromekaników, by zapalali fałszywe pyrowniki na co mniej stabilnych orbitach aetheru. Eksplozje spadają na i tak już spopielone ugory i na wylęgarnie anairesów. Taak. Nie pytasz, bo wiesz, kto jest największym już istniejącym zagrożeniem dla Potęg i na kogo spuścić ognistą zagładę. Przecież nie zapomniałem. I wiesz, że się tu przed niczym nie cofnę, że to jest silniejsze od jakiejkolwiek przysięgi. Powiedzie mi się. Nie może się nie powieść. Zrobię to; nie pytaj, jak. Wiesz, że potrafię rozgrywać takie gry. To nieprawda, że nie szukałyście strategosa. Potrzebujecie strategosa, strategos jest waszą jedyną szansą, intryga i oszustwo zimne i bezosobowe, nie oparte na potędze twojej morfy, nieskażone twoją morfą. Armia przeciwko armii, naród przeciwko narodowi, porządek przeciwko porządkowi. Wystarczy, że otworzy się przede mną okazja. Wystarczy, że spuścisz mnie ze smyczy. Spuść mnie ze smyczy.
— Idź.