LOUISE:
Cóż to za nowe piekło?
Butelczyna przemieni je w niebo.
Gabriel wstał z kanapy w pokoju nanochirurgicznym zrujnowanej jednostki medycznej. Tu właśnie powstała machina Głosu. Wyrosła z pojemnika Kam Winga i do swej konstrukcji zżarła połowę pomieszczenia. Zniknęła znaczna część żółtoczarnej posadzki, odsłoniły się gładkie równoległe rowki w szarej jak żelazo skale podłoża. W jednym z rowków leżał Manfred; rozciągnięty na całą długość, spał z nosem na przednich łapach.
Remmy, podłączony do reno podtrzymującego życie, spał spokojnie na podłodze. W jednostce pozostała tylko jedna kanapa, ale potrzebna była Gabrielowi.
Ocalało trochę sprzętu, który teraz leczył obrażenia Gabriela.
Nano wykurowały złamany nos i właśnie naprawiały zmiażdżone gardło. Krwawienie zostało zatamowane, dziura w krtani oczyszczona. Gabriel nadal dyszał przez tę dziurę, obecnie już bez zakłóceń. Wstał i ucałował Clancy z powagą.
— Jesteś wspaniała — nadał.
Wcześniej uruchomił jej reno i daimony, by mogli rozmawiać.
— Paskuda ze mnie — odrzekła i niepewnym ruchem ręki pogładziła swą ostrzyżoną głowę.
Nie jest już zapłonioną różą, pomyślał, lecz bladą, prześwitującą lilią. Objął ją i znów ucałował. Wyczuł w jej ciele pewien opór.
— Czy potrzebne ci są jakieś zabiegi medyczne? — spytał Gabriel. — Zranili cię fizycznie?
— Tak, ale to już się zagoiło. — Spojrzała na jego dwukrotnie złamany, garbaty nos. — Chyba nawet lepiej niż u ciebie. — Odetchnęła głęboko, jej ramiona wystrzeliły przy nim w górę, zawahały się, dotknęły go. — Bałam się, że to jakaś ich sztuczka. Ale to nie sztuczka, prawda?
— Nie. — Spojrzał na nią. — Ocaliłaś mnie. Przekonałaś ich, że to ty sabotowałaś ich reno. Zapewniam cię, to okazało się niezwykle ważne.
— To było… trudne.
W jej oczach pojawiły się mroczne cienie.
— Teraz możemy ich zniszczyć.
Rysy jej stwardniały, twarz wyrażała głębokie przekonanie.
— Tak, Aristosie. Zniszcz ich całkowicie.
Po drugiej stronie hallu Biały Niedźwiedź uruchamiał reno Yaritoma i Quillera. Maszyna przepaliła ściany pokojów, zabrała obu mężczyzn i przywiozła do jednostki medycznej, gdzie Clancy pracowała nad Gabrielem.
Gabriel i Clancy w towarzystwie Manfreda poszli do pokoju wyłożonego czarno-białymi kaflami. Pracowali tam Obserwatorzy. Kiedy reno zostały uruchomione, przeszli do sali ogólnej, siedli w miękkich fotelach i kanapach i wzięli się do dzieła. Potężne reno podziemnej instalacji zostały uaktywnione. Wykorzystując tajne wejścia Yuana, otwierali kolejne pliki, po czym przepisywali pliki hasłowe i zastępowali hasła Yuana hasłami Gabriela.
Na początku lista spiskowców. Han Fu, Ctesias, Saigo, Zhenling — tylko czworo z setek Aristoi. Około sześćdziesięciu Theráponów w różnym stopniu uczestniczyło w tej działalności. Setki nieświadomych pomagierów, ludzi takich jak Marcus, którym przydzielono istotne zadania, ale którzy nie zdawali sobie sprawy z szerszego kontekstu. Gabriel nieco się zdziwił, że Astoreth nie należała do drużyny Yuana — podzielała przecież jego poglądy. Być może Yuan uważał, że jest zbyt zmienna.
Prawdopodobnie miał rację. Nie potrafiłaby utrzymać tajemnicy i komuś by się wygadała.
Tylko czworo Aristoi. Koszmarne wizje Gabriela — Logarchia rozdzierana nie kończącymi się wojnami domowymi — zaczęły powoli blednąć. Tych czworo nie wszczęłoby wojny ze wszystkimi. Aż tak szaleni nie byli.
A Gabriel natychmiast mógł im wyrządzić mnóstwo szkód.
Ułożył spis czynności i metodycznie je wykonywał. Sprawdził, gdzie w układzie Terriny orbitują bezzałogowo cztery krążowniki Yuana, które wspólnie zniszczyły Cressidę. Zbudował w oneirochrononie fałszywe krążowniki — konie trojańskie. Miały reagować na rozkazy Yuana, jakby były prawdziwe. Potem na prawdziwych krążownikach skonstruował mataglap, by zamienił je w kawałki wrzącego żużlu wielkości asteroidu. Znalazł w plikach Logarchii plany okrętów wojennych i ukrył je w pliku, który otwierał się jedynie na jego hasło, nie na hasło Yuana. Następnie tamte oryginalne pliki zastąpił plikami, z których okrojone informacje pozwalały zaledwie zbudować niezgrabne frachtowce wewnątrzukładowe, pozbawione nawet napędu generatorów grawitacyjnych.
Jeśli już ktoś zacznie tworzyć flotę wojenną, to będzie to ktoś stojący po mojej stronie, myślał Gabriel. Yuan musiałby to robić od podstaw.
Statki terraformujące Yuana — w Sferze Gaal krążyło ich kilkadziesiąt — potraktował podobnie. Tu zadanie było łatwiejsze, gdyż na każdym ze statków znajdowało się już aktywne nano. Gdyby teraz Yuan chciał przenieść swe działania do innej gwiazdy, zaczynałby wszystko od zera.
Quiller odkrył, ku zdumieniu Gabriela, że spiskowcy Yuana odbudowali Pyrrho. Na pokładzie umieścili kukiełki — Gabriel, Marcus, pozostałe trzydzieści trzy osoby. Udawali się na Illyricum. Żadna z kukiełek nie była w tej chwili aktywna; aż do przybycia na miejsce miały przebywać w zbiornikach zawieszenia życia, podtrzymujących minimalne funkcje organizmów. W plikach Yuana odkryli zapis dyskusji, co zrobić z kukiełkami po przybyciu do domeny Gabriela. Rządzić domeną przez kukiełki? Od garstki spiskowców wymagałoby to wielkiego wysiłku. Zaaranżować jakiś wypadek? Po śmierci Cressidy wzbudziłoby to poważne podejrzenia. Zmusić Gabriela do rezygnacji z domeny i wyruszenia na wyprawę w stylu kapitana Yuana? Żadnych decyzji nie podjęto, lecz to ostatnie rozwiązanie uważano za najbezpieczniejsze.
Pyrrho z kukiełkową załogą miał na pokładzie laboratoria nano. Gabriel spuścił je ze smyczy, i to zakończyło całą sprawę.
Wszystko okazało się bardzo łatwe. Właśnie w ten sposób zginęła Ariste Cressida. Yuan nie musiał nawet wysyłać na orbitę Sanjaya rakiety wypełnionej mataglapem, wystarczyło dostać się do reno Sanjaya i we własnych laboratoriach Cressidy zbudować dywersyjne nano.
Potem, z pewną zawziętością, Gabriel zajął się zbuntowanymi Aristoi. Han Fu i Ctesias przebywali w swych stolicach na gęsto zaludnionych obszarach, więc Gabriel nie ważył się zniszczyć ich mataglapem. Kapitan Yuan natomiast, w swym Discovery, leciał na Dürera, by nadzorować tam terraformowanie. Zhenling ze swym małżonkiem Gregorym Bonhamem i czterema Theráponami znajdowała się na swoim jachcie w drodze na Tienjin.
Prawie na pewno oba statki miały nano na swych pokładach.
Najpierw Yuan, postanowił Gabriel.
To mu się nie powiodło. Haseł i wejść Yuana nie dało się zastosować w przypadku jego własnych pokładowych reno. Yuan zmienił programy, by zabezpieczyć je przed chwytami, jakie sam stosował. Gabriel trudził się w pocie czoła, krzyczał z wściekłości, walił w oparcie fotela. Również ani jego demony, ani koledzy nie zdołali się przedrzeć przez elektroniczną zaporę Yuana.
Gdy wyczerpany przerwał próby, uświadomił sobie, że od wielu godzin Głos nic do niego nie mówił. Metodycznie wyrysował lewą ręką glif „strzeż się” i zaintonował mantrę Tzai, dai, giń.
Głos wreszcie nadszedł, bardzo oddalony.
— Przyzywałeś mnie, Aristosie?
— Nie potrafię przebić się przez oprogramowanie Yuana. To ty jesteś ekspertem od przechytrzania jego mechanizmów.
— Już niczego więcej nie mogę cię nauczyć.
— Ale może znasz strategię, którą wszyscy przeoczyliśmy.
— Nie znam.
— Chcę, żeby umarł.
— Nie umrze dzisiaj.
Stwierdzenie bezbarwne i bezpośrednie. Po nim nastąpiła chwila milczenia.
— Po walce z Saigiem zostawiłeś mnie — rzekł Gabriel.
— Nie potrzebowałeś mnie już więcej.
— Pragnę twojej pomocy.
— Nie mogę ci pomóc w tym zadaniu. — Głos brzmiał żałobnie.
— Chcę i nalegam, byś stał się jednym z moich daimonów. Chcę cię nazwać i wykorzystywać w przyszłych zadaniach.
Nastąpiła dłuższa chwila milczenia.
— Nie nazwiesz mnie. Nie dołączę do was.
— Sytuacja krytyczna minęła, spisek zdemaskowany. Nie musisz już się ukrywać. Zbudowanie tamtej maszyny nano zabrało ci miesiące. Mając odpowiednią pomoc, mógłbyś to zrobić w kilka dni.
— Zawsze istnieją powody, by się ukrywać. — Głos brzmiał smutno. — Zawsze pojawiają się nowi wrogowie.
Gabriel zaniepokoił się bardzo.
— Kiedy rozmawialiśmy w Vila Real, stwierdziłeś, że zaistniałeś jako reakcja na zauważoną nieprawidłowość. Czy ta nieprawidłowość nadal istnieje? Czy też może pojawiło się zupełnie nowe zagrożenie?
— Nie umiem powiedzieć.
— Skoro tak, to nie ma przyczyny, byś się trzymał z daleka.
— Uświadomiłeś sobie moje istnienie jedynie wskutek mojej pomyłki. To się ponownie nie zdarzy. Przybędę tylko wówczas, gdy będziesz mnie potrzebował.
— Nazywam cię — stwierdził Gabriel z uporem. — Nadaję ci imię Infiltrator.
— To nie jest moje imię.
Głos zanikł, jakby wycofując się na wielką, niemierzalną odległość.
Gabriel nie zdołał wywołać go ponownie.
Zastanawiał się, czego nauczył się Głos, gdy korzystał z uniwersalnego dostępu Yuana do plików Logarchii. Czy uzyskał dostęp do osobowości i ośrodków decyzyjnych samego Gabriela? Czy on, Gabriel, nie jest teraz kukiełką własnego przemyślnego daimōna?
Doszedł do wniosku, że raczej tak nie jest, lecz nigdy już nie będzie tego całkowicie pewien.
Znów myślał o tym, w jaki sposób Yuan zabezpieczył się przez tachliniowymi intruzami. Żałował, że przedsięwziął środki, by zniszczyć flotę Yuana, zamiast skierować okręty na Dürera i zniszczyć Discovery.
Nie należało ryzykować. Lepiej zniszczyć okręty, niż przekonać się potem w najmniej stosownym momencie, że Yuan posiada jakiś sposób na ich ponowne przejęcie.
Wrócił myślami do Zhenling. Już miał wydać rozkaz, by włamano się do jej laboratoriów nano i zautomatyzowanemu sprzętowi nakazano stworzenie szybko wzrastającego nano-mataglapa, ale się zawahał.
Sądziła, że zginąłem na pokładzie Cressidy, pomyślał. Spiskowała wraz z innymi, by zwabić mnie w zasadzkę i zabić.
Tak, pomyślał. Jeśli tylko mi się uda, muszę urwać łeb temu spiskowi.
Wydał rozkazy i postanowił pogardzać tą częścią swej osobowości, która żałowała, że zostały wydane.
Aby uniemożliwić wezwanie pomocy, rozkazał zablokować wszystkie alarmowe transmisje skierowane przez sieć komunikacyjną Yuana.
Po tym ostatnim rozkazie poczuł się niezręcznie.
— To nie jest nasze gospodarstwo — powiedział do swych ludzi. — Zreperujmy Zimnego Podróżnika i wynośmy się z planety.
— Po wyłączeniu sprzętu nano — przypomniała Clancy. — By nie mogli zrobić nam tego samego.
Tak, pomyślał. Bezwzględnie.
Wycofał się z oneirochrononu w Świat Zrealizowany. Zobaczył, jak inni wstają z foteli, usłyszał w swej naciętej krtani świszczący oddech. Włosy podniosły mu się na karku. Wystarczyła chwila wątpliwości i już opanowywała go trwoga.
Przebywał w Świecie Zrealizowanym bez doradców. Dopiero co zabił pięcioro ludzi i nawet o tym nie myślał. Wydał rozkazy, które zniszczą kilkoro następnych.
Czuł, jak mu się skręcają wnętrzności. Krople potu wystąpiły na czoło. Nagle nie mógł zrozumieć, jak ważył się coś podobnego zrobić. Zabić Aristosa w spotkaniu twarzą w twarz, zorganizować śmierć innego, podnieść bunt przeciw Pierwszemu Aristosowi.
Nie, pomyślał. To wszczepione przez Yuana uwarunkowanie powoduje, że mam wątpliwości i odradza się tamta okropna zależność.
Aristoi nie poddają się wątpliwościom. Aristoi po prostu się stają, a kiedy żyją, to istnieją, i do nich przystosowuje się reszta świata.
Nie mógł sobie pozwolić na wątpliwości. Ani dziś, ani nigdy.
Wstał i wydał rozkazy swym podwładnym.
— Pójdę za moim Bogiem.
Remmy nadal czuł senność po swym wymuszonym śnie; odgarnął z twarzy długie włosy i smutno patrzył na Gabriela.
— Jak mogłeś znowu go zdradzić?
— To on zdradził nas wszystkich — odparł Gabriel.
Remmy potrząsnął głową.
— Nie możesz pokonać Jaśnie Pana Yuana, który stworzył nas wszystkich — rzekł. — Będzie żył wiecznie i zemści się na tych, co wystąpili przeciw Niemu.
— Spotka się z nienawiścią całej ludzkości.
— To oznacza, że cała ludzkość zejdzie ze ścieżki Prawdy — Głos Remmy’ego brzmiał niezwykle spokojnie. — Ale nie, nie cała ludzkość. Jestem częścią ludzkości i pozostanę wierny swemu Stwórcy.
Niezłomna wiara Remmy’ego zrobiła na Gabrielu wrażenie. Wiara źle ulokowana, zbudowana na błędnej informacji, lecz całkowicie szczera. Gabriel zawahał się, obudziły się w nim wątpliwości, ale jedynie dlatego, że Yuan uwarunkował go, by wątpił.
Gabriel wzmocnił swą władczą postawę, przekonał się, że wrócił mu duch przywódczy.
— Proszę cię, ukorz się — rzekł Remmy. — Zaprzestań swego buntu i proś Pana Yuana o miłosierdzie.
— Nie oczekuj tego po mnie — oświadczył Gabriel.
— Czy w takim razie mogę po prostu odejść? Nie chcę przebywać w twoim towarzystwie.
BŁYSK. Alarm zadźwięczał w czaszce Gabriela. Ale nie — to była Zhenling, która właśnie odkryła, że jej statek jest pożerany od środka.
Zhenling wykorzystywała stację przekaźnikową na Terrinie, nie skierowała promieni swej tachlinii prosto na Discovery ani do Persepolis. Dlatego transmisję można zablokować. Gabriel nakazał swemu reno, by rejestrowało przekazy, ale nie zaprzątało mu głowy szczegółami.
Zabijam ją, myślał.
Dobrze.
— Czy mogę odejść, Ghibreelu? — powtórzył swe pytanie Remmy.
— Nie — odrzekł Gabriel, bardziej opryskliwie niż chciał. — Wezmę cię do mojego domu i zajmę się tobą. Kiedy uzyskasz więcej informacji, może zmienisz zdanie o Yuanie i całej reszcie.
— Czy tam gdzie mieszkasz, macie Wasali Argosy? — spytał Remmy. — Bo nawet oni nie zdołają odmienić mego serca. Podszedł bliżej, jego głos stał się błagalny. — Nie wyrządzę ci żadnej szkody, Ghibreelu. Nie potrafiłbym, nawet gdybym chciał. Po prostu pragnę wędrować po świecie i nieść ewangelię tym, którzy zapragną słuchać. Czy pozwolisz mi to czynić, Ghibreelu?
Wyrok śmierci, myślał Gabriel. Wasale Argosy lub im podobni zabiliby go natychmiast.
Pomyślał o Zhenling umierającej w swym wrzącym jachcie.
— Nie — odparł. — Pojedziesz ze mną.
Ocalę jedną z ofiar swej miłości, pomyślał.
Remmy nie oponował, gdy Gabriel go poprosił, by przeszedł z nim na Zimnego Podróżnika. Weszli na pokład. Gabriel zobaczył, że uszkodzenie luku bagażowego zostało naprawione. Ciała Saiga i Therápōn, którą Gabriel zabił na kładce, zostały usunięte i umieszczone w jednej z wolnych sal terrińskiej bazy.
Na dywanie nadal widniały plamy krwi Gabriela.
Przydzielił Remmy’emu pokój i rozkazał swym ludziom i reno statku, by go pilnowali. Nie sądził, żeby Remmy chciał dokonać sabotażu, ale mógł zrobić coś nieprzewidzianego, na przykład krzywdę samemu sobie.
Laboratoria nano na Zimnym Podróżniku zostały uszkodzone, sprzęt w nich zniszczony. Wszystkie tajne wejścia Yuana usunięto, choć istniała możliwość, że coś przeoczyli.
Nadeszła pora startu. Należało też zawiadomić Logarchię o tym, co się zdarzyło.
Monarcha chciwy
Odgłos chełpliwy
Słucha, poi się rozkoszą,
A gdy go coraz pochlebstwa unoszą,
Sądzi się niebian płomieniem,
Mniema, że głowy ruszeniem
(O, zbyt ślepy i zuchwały)
Trzęsie świat cały.
Nerwy Gabriela napięły się, gdy intonował słowa Drydena. Nie wiedział, czy zadziałają, czy nie.
Nie tylko Yuan potrafił posługiwać się tajnymi wejściami do programu. Gabriel wbudował właśnie to wejście w swój osobisty system łączności, który kazał skonstruować Flecie.
Nie sądził, żeby przekazał to hasło — to wierszohasło — Yuanowi, lecz nie mógł sobie dokładnie przypomnieć, co się wydarzyło, gdy złamali go psychicznie.
Nie chciał o tym myśleć, nie chciał pamiętać. Albo to zadziała, albo nie.
— Do usług, Aristosie.
Gabriel uniósł się radością, gdy zgłosiło się reno Illyricum. Jego prywatny system łączności działał nadal. Gabriel nad nim panował i, co więcej, recytacja Drydena wyrzuciła z systemu wszystkich innych, nawet tych, którzy posługiwali się poprawnymi hasłami.
Udało mu się nie zdradzić przynajmniej jednej tajemnicy. A może, jeśli nieświadomie je wyrecytował, tamci sądzili, że po prostu mamrocze wiersze. Szybko przejrzał system. W znacznym stopniu pozostał nienaruszony, choć oczywiście większość kodów złamano, a hasła, które zdradził Yuanowi, pozwoliły spiskowcom usunąć wszystkie jego przekazy i sprawozdania ze Sfery Gaal. Było to do odtworzenia — mógł zmienić klucze kodowe, a kopie sprawozdań znajdowały się w bankach danych Yuana. Przeniósł je z powrotem do siebie i zapieczętował swoją Pieczęcią.
Naprawiony Zimny Podróżnik był teraz pół godziny drogi od Terriny. Przy starcie, z towarzyszeniem majestatycznego łoskotu potężnych siłowników hydraulicznych, dach doku otworzył się jak luk, powodując niewielką lawinę wiosennego śniegu. Statek Saiga wzniósł się w niebo, na jego kadłubie igrały słoneczne refleksy. Ukryta baza Yuana znajdowała się na wysokości ponad czterech tysięcy metrów, w ogromnym łańcuchu górskim, rozległym jak Himalaje i słabo zaludnionym. W bezpośrednim sąsiedztwie nie było żadnych ludzkich osiedli. Statki startowały i lądowały w nocy, nie używając świateł, więc utrzymanie tego miejsca w tajemnicy nie przedstawiało trudności.
Odlot Zimnego Podróżnika w pełnym świetle z pewnością zauważyło sporo ludzi. Przez chwilę Gabriel nawet rozważał pomysł, by zostawić olbrzymie drzwi otwarte i pozwolić okolicznym mieszkańcom na zajrzenie do wnętrza.
Nie, znaleźliby tu wiele różnych rzeczy i napytaliby sobie biedy. Rozkazał, by drzwi za nimi zamknięto.
Mieszkańcy Terriny szybko przywykną do widoku ogromnych statków na niebie.
Tuż po starcie Gabriel przejrzał przekazy od Zhenling — wraz z załogą odkryli mataglap wkrótce po jego wypuszczeniu, lecz nie mogli go zatrzymać. Opuścili statek i przesiedli się do małego promu grawitacyjnego. Wracali na Terrinę. Cały czas usiłowali nawiązać łączność z innymi spiskowcami.
Gabriel przypuszczał, że wkrótce zrezygnują z obranego celu podróży i wybiorą inny.
Przeszedł do następnego punktu swej listy i wziął się do roboty.
Opuścił swą prywatną sieć komunikacyjną i wszedł do Hiperlogosu. Po pierwsze, zamknął wpis Yuana, zamrażając dane, zmieniając ukryte wejścia dostępu na wejścia hiperlogosowe, tak by odpowiadały tylko na jego własny sygnał. Spiskowcy dalej mogli się komunikować między sobą bezpośrednimi tachliniami, jeśli znali dokładnie swoje położenia. Na to jednak nie mógł już nic poradzić.
— ‹Priorytet Jeden› BŁYSK do Shikibu, al-Fawzi, Zoë, Reneri, Webster. Rozkaz „Gotowość”.
— Wykonane, Aristosie.
Prohedrosi pięciu planet Gabriela — Shikibu z Illyricum, al-Fawzi z Wisariona, Zoë z Lascarios, Reneri z Cos i nowo wybrany Webster z Brightkinde — wszyscy pojawili się w oneirochrononie. Ich skiagenosy ukazywały różne stopnie szacunku, niepokoju i zaciekawienia.
— Mówi Gabriel Aristos Wissarionowicz.
Gabriel mignął im obrazem oneirochronicznym swej pieczęci. W oneirochrononie wdział kompletną lśniącą, falującą refleksami średniowieczną zbroję, poczernioną, inkrustowaną srebrem. Pierwowzór znalazł w swych plikach — nosił ten strój dawno temu na oneirochronicznym balu kostiumowym o tematyce średniowiecznej. W ręku trzymał żelazną buławę, za nim powiewał proporzec z jego pieczęcią.
Lasery małej mocy w apartamentach Saiga na Zimnym Podróżniku skanowały jego twarz. Niech widzą złamany nos i potargane włosy, myślał. Zasłużyłem sobie na to.
Przyjął Postawę Wzbudzania Respektu.
— Rozkazuję wam, byście natychmiast przestawili swoje gospodarki. Dziewięćdziesiąt procent na produkcję wojenną — rzekł. — Mobilizacja cywilów rozpocznie się natychmiast, a produkcja okrętów i broni za kilka godzin. Niedługo podam imiona naszych wrogów. Nakazuję wam posłuszeństwo i dyscyplinę. To wszystko.
Pięciu premierów spoglądało na Gabriela i po sobie z zakłopotaniem widocznym nawet w oneirochrononie, lecz w końcu uwarunkowania wzięły górę i przybrali przed Gabrielem Postawę Poważania.
— Jak sobie życzysz, Archegétesie — odpowiedzieli chórem.
— Fini — powiedział Gabriel. Uśmiechnął się i czekał. Z pewnością wpuścił lisa do kurnika.
Zapytania BŁYSK innych Aristoi zaczęły napływać w ciągu kilku minut i wkrótce zmieniły się w lawinę priorytetowych transmisji. Nikt nie mógł wydać rozkazów tego typu, bez uruchomienia w Logarchii wszystkich możliwych alarmów. Gabriel odpowiadał każdemu pytającemu, że powinien oczekiwać na sygnał tachlinii w kanale 6000. Potem załadował program oneirochroniczny swych apartamentów w Persepolis i pojawił się tam, nadal w swej błyszczącej, nieważkiej zbroi.
Antropomorficzny kwintet grał muzykę kameralną. Fantomatyczny dywan pieścił mu stopy. Wydra w liberii podsunęła mu tacę zmysłowych zakąsek koktajlowych.
Przez moment zagubiony, pełen niepewności, patrzył na swe apartamenty.
Nie czuł się tu wygodnie.
Skasował program i pośpiesznie ułożył inny: porośnięty zieloną trawą amfiteatr, otoczony pofałdowanymi, niknącymi w dali równinami, w górze błękitne niebo i sunące po nim obłoki. Nie miał czasu na staranniejsze opracowanie szczegółów.
— „Z jakimż wiosennym przypływem zobaczę znowu mą starą wioskę?” — zadeklamował. — „Zazdroszczę gęsiom wracającym do swych miejsc”.
Może Yuan, który totalnie rozłożył Hiperlogos, zdołał również obalić Logarchię.
Na szczęście Gabriel zbudował jeszcze jedną.
Po inwokacji do lecących gęsi z Genji-monogatari, z nadajników Flety nadano sygnały. Nano zaczęły budować przekaźniki tachliniowe na poszyciu prawie wszystkich statków w Logarchii.
Zaczęły się pojawiać Pieczęcie Aristoi, proszące o dostęp do nowego łącza komunikacyjnego. Gabriel dopuścił do systemu wszystkich Aristoi z wyjątkiem Hana Fu i Ctesiasa. Zhenling, dryfująca w swej szalupie, nawet nie próbowała się tam dostać.
Gabriel w swojej sterowni w Zimnym Podróżniku głęboko odetchnął. Czas nadszedł.
Jego odziany w zbroję skiagénos pojawił się na krawędzi oneirochronicznego amfiteatru. Podniósł buławę i pozwolił, by pojawili się tam inni, z Pan Wengongiem na czele. Aristoi napłynęli, domagając się wyjaśnień. Gabriel skłonił się głęboko przed niewzruszonym wizerunkiem Pan Wengonga.
— Czy mogę zwrócić się do zgromadzenia, o, Najstarszy? — zapytał.
Oczy Pan Wengonga poruszyły się tylko nieznacznie.
— Możesz, Aristosie.
Gabriel stanął przed zgromadzonymi w Postawie Pewności Siebie. Ogarnęły go na chwilę wątpliwości, lecz je przegnał. Stopniowo zewnętrzny i wewnętrzny zamęt ucichł.
— Staję przed Aristoi z oskarżeniami o morderstwo, spisek oraz o nieakceptowalne i skryte wykorzystanie techniki — oświadczył. Dołączam również oskarżenie o dywersję w Hiperlogosie, który jest podstawą politycznej stabilności Logarchii.
Aristoi, stojący przed nim w milczeniu, zakołysali się jak smagany wichrem las.
Gabriel znów przemówił i wszechświat się zmienił.
Wojna trwała bardzo krótko. Ctesias poddał się natychmiast, gdy dotarły do niego wiadomości, i razem z Theráponami, którzy z nim spiskowali umieścił się w areszcie domowym, oczekując na przybycie sił Logarchii. Han Fu z garstką nadal popierających go Theráponów uciekł swym prywatnym jachtem. Potem próbował zbudować krążownik z materii asteroidowej w układzie oddalonym piętnaście lat świetlnych od swej stolicy. Wykorzystał Hiperlogos, przez co zdradził miejsce swego pobytu. Zbudował przy pomocy nano (na podstawie fałszywych instrukcji dostarczonych przez Gabriela) frachtowiec, ale tylko wewnątrzukładowy. Wtedy Gabriel dysponował już własną flotą operującą pod banderą Logarchii. Szwadron okrążył miejsce schronienia Hana Fu i zmusił go do poddania.
Czegóż spodziewał się dokonać Han Fu potężnym krążownikiem ze swych fantazji? Może skonstruował go tylko dla własnego pokrzepienia, by udowodnić sobie, że ma jakieś szanse?
Pozostali Theráponi Saiga, ci których pozostawił samych i bez instrukcji w swej domenie, poddali się spokojnie.
Kapitan Yuan znikł bez śladu. Wycofał się z Hiperlogosu, a przynajmniej nie dało się go tam znaleźć.
Jedynie zachowanie Zhenling zmusiło Gabriela do podziwu. Gdy dotarła do niej wiadomość o zaistniałej sytuacji, zmieniła kurs swego statku ratunkowego i ruszyła ku Illyricum.
Podda się w domenie Gabriela, ogłosiła, a na swym procesie przed zgromadzonymi Aristoi będzie wyjaśniała swe postępowanie.
Nawet w małym promie zdołałaby uciec. Bliżej miała do Sfery Gaal niż do Logarchii. Gabriel, na nie uzbrojonym statku, nie zdołałby jej zatrzymać. A ona jednak w malutkiej szalupie doświadczała przedsmaku więzienia, które nieuchronnie jej groziło.
Gabriel zatroskał się, otrzymawszy wiadomość o jej planach. Wiedział, że na procesie zachowa się dumnie i dzielnie.
Ale zupełnie bezskutecznie. Niemal żałował, że nie uciekła.
To był koniec spisku. Chyba że — co mało prawdopodobne — Kapitan Yuan zjawi się nagle i wyzwie Aristoi na debatę. Gospodarka domeny Gabriela wróciła do pracy pokojowej.
Gabriel nadal miał przed sobą czteromiesięczną podróż, długi powrót do Logarchii, w ciasnych, klaustrofobicznych pokojach Saiga. Towarzyszyło mu czworo ludzi oraz wspomnienia.
Wiedział, że zostali poharatani. A leczenie potrwa dłużej niż ta podróż.