Bodil suszyła świeżo pomalowane paznokcie i przyglądała się sobie w lustrze. Uśmiechała się anielsko do swojego odbicia, potem kokieteryjnie przechylała głowę i wciąż patrzyła.
Doskonale, pomyślała po raz co najmniej tysięczny, ponieważ podziwiała swój wygląd od czasu, gdy skończyła trzy lata i wszyscy nazywali ją małą czarodziejką. To oczywiście dobrze chwalić dziecko i dodawać mu otuchy, ale jeśli pozwoli mu się uwierzyć, że jest najpiękniejszym stworzeniem na świecie, cudownym pod każdym względem, sprawy mogą przybrać… Teraz Bodil nie potrzebowała już żadnej zachęty, sama umiała odkryć swoje przewagi bez pomocy rodziców, rezultatem czego był ów pożałowania godny fakt, że wierzyła, iż może mieć wszystko na świecie i że w pełni na to zasługuje.
No i oczywiście dostawała wszystko. W każdym razie dotychczas. Zamierzała nadal tak postępować.
Odbierała wielbicieli Indrze i Mirandzie, na przykład, w każdym razie zawsze do tego dążyła. Wprawdzie uważała, że Miranda może zatrzymać sobie swoich wyobcowanych idealistów, rzadko kiedy zresztą nadawali się do pokazywania koleżankom, a przy tym byli śmiertelnie nudni, potrafili rozmawiać wyłącznie o efekcie cieplarnianym i mokradłach, które powinny zostać mokradłami ze względu na florę i faunę. Okropieństwo!
Indra miała lepszy gust, na przykład ten ostatni… On wyraźnie gapił się w śmieszną Indrę! Bardzo szybko Bodil wybiła mu to z głowy, choć musiała się o to bardzo starać, aranżować przypadkowe „spotkania”, a to w księgarni, a to na ulicy, by ją potem mógł odprowadzić do domu.
Kiedy któregoś wieczora nie potrafił opanować zmysłów i pocałował ją w cieniu wysokiego drzewa, a potem cierpiał z powodu wyrzutów sumienia, Bodil wiedziała, że chłopak na pewno skończy z Indrą. Tak też zrobił i wyobrażał sobie pewnie, że teraz jest ukochanym Bodil. Łaził za nią, co wkrótce stało się udręką, ona bowiem nie była już zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Dostała to, co chciała, po cóż więc jej taki chłopak?
Triumf zmącił fakt, że Indra przyjęła to bardzo lekko, z pewnością za bardzo lekko. Któregoś ranka powiedziała do Bodil: „Słyszę, że jesteś teraz z małym Sveinem Karlsenów. Czy zawsze musisz się pocieszać chłopakami, z którymi ja zerwałam? Nie masz dość wyobraźni, by ich sama wybierać?” Bodil zrobiła się czerwona ze złości i powiedziała uszczypliwie:
„Nie jest to z całą pewnością chłopak, którego porzuciłaś, myślę, że wprost przeciwnie!”
Indra spojrzała na nią znad szklanki mleka z ironicznym uśmiechem.
„Więc myślałaś, że mi go ukradłaś?”
Uszy Bodil poczerwieniały jeszcze bardziej, gdy mówiła: „Nie, naprawdę nie, ja nie potrzebuję nikomu niczego kraść, ale nic nie mogę poradzić na to, że wolał mnie…”
„Dziękuję, dziękuję, tego rodzaju wypowiedzi słyszeliśmy już niejednokrotnie” – przerwała jej Indra. – „Nie powtarzaj w kółko tego samego, Bodil. To jest warunek interesującej konwersacji”.
W tym momencie Bodil odwróciła się i pośpiesznie wybiegła z kuchni. W żadnym razie nie chciała słuchać takich argumentów! To przecież ona ma rację i Indra wie o tym bardzo dobrze. Nie może jednak opanować rozczarowania i zazdrości.
Teraz Bodil siedziała przed lustrem i złościła się na wspomnienie tamtej rozmowy.
Indra to dziwna osoba. Człowiek nigdy nie wie, co ona myśli. Miranda ze swoim idiotycznym zaangażowaniem i głupimi poglądami na wszelką niesprawiedliwość świata była niczym otwarta księga.
Z wyjątkiem spraw związanych z miłością. W takich przypadkach Miranda milczała jak ostryga i tylko Bodil potrafiła wywęszyć, że również ona przeżywa teraz podniecającą historię miłosną. Prawdopodobnie pierwszą. Chłopak ma na imię Christian i jest naprawdę za dobry, by chodzić z Mirandą.
Teraz dziewczyny wyjechały do Szwecji i Bodil zastanawiała się, jak wykorzystać okazję. Co prawda Christian był od niej młodszy, miał zaledwie osiemnaście lat, ale dwudziestoletnia Bodil sama nie wyglądała na więcej. Wstała i oglądała w lustrze całą sylwetkę, uznała, że wszystko jest jak trzeba i wygląda wspaniale. Wiedziała bardzo dobrze, że większość mężczyzn woli u dziewcząt długie włosy, zdecydowała się jednak ostrzyc krótko, z niewielką zmierzwioną grzywką nad czołem. Było jej w tej fryzurze bardzo ładnie, sama uważała, że jest bardziej sexy, ale, to musiała przyznać, przeważnie kobiety podziwiały zmianę. Wielu młodych mężczyzn pytało ze zdziwieniem w głosie, co zrobiła ze swoimi pięknymi, długimi włosami.
Czasami żałowała decyzji, ale co tam, teraz uczesanie jest dużo bardziej nowoczesne, a poza tym jej we wszystkim dobrze.
Na przykład przy takiej fryzurze lepiej widać maleńkie, śliczne uszy. I te wielkie, niebieskie oczy… Nigdy nie widziała ładniejszych, nawet Julia Roberts nie ma takich ładnych oczu.
A to co? Pryszcz na brodzie? Bodil nigdy nie miewała pryszczy ani innych paskudztw. Teraz pochyliła się do lustra i z bliska oglądała twarz. Nie, Bogu dzięki, to tylko złe oświetlenie. Odetchnęła z ulgą.
Oznaczało to jednak jakieś nierówności na jej doskonałej skórze! Oglądała podbródek pod różnymi kątami, niczego złego na szczęście nie znalazła.
Uff! To równie straszne, jak odkrycie kiedyś w cukierni okruchu ciastka w kącikach ust. O zgrozo, to był chyba najgorszy moment w jej życiu! Otrząsnęła się z nieprzyjemnych wspomnień i powróciła do dużo milszych oględzin swego ciała. Jest piękna, trzeba ją pokazać całemu światu, z pewnością zajdzie daleko. Może nawet na sam szczyt. Oczywiście myślała też o zawodzie modelki, ale zebrawszy z wielkim wysiłkiem wszystkie potrzebne fotografie, już prawie w drodze do agencji przeczytała w gazecie, że modelki muszą być wysokie. Ona nie była, niestety, nigdy jednak nikomu nie przyznała się do porażki. Ale dlatego właśnie nigdy też nie szukała pracy fotomodelki. Nikt nie będzie jej mówił, że coś w niej jest nie takie jak powinno.
Z tego samego powodu, ukryty głęboko w szufladzie komody, leżał pewien list i dołączone do niego zdjęcia. Postanowiła go napisać, kiedy obejrzawszy ubiegłoroczne kandydatki do tytułu Miss Norwegia uznała, że bez najmniejszych kłopotów pokona wszystkie. Znowu jednak wzrost popsuł jej szyki. Była o wiele centymetrów za niska, a nie życzyła sobie żadnych dyskusji na temat, czy może brać udział w konkursie, czy nie, tylko z powodu takiego drobiazgu. Uważała, że jest doskonała i nikt nie może jej niczego wytykać.
Pogładziła dłonią zewnętrzną stronę uda. Chłopcom podobało się, że ma takie kształtne biodra, to czyniło jej talię szczuplejszą i sprawiało, że sylwetka wyglądała bardzo kobieco. Miranda ma szerokie ramiona i wąskie biodra niczym chłopak. Biedna dziewczyna!
Bodil unikała myślenia o Indrze, która jeśli chodzi o figurę, jest od niej dużo bardziej kobieca. W myślach nieustannie nazywała Indrę wiejską babą, a określenie „wiejski” w ustach Bodil oznaczało pogardę.
W ogóle wszystko, co dotyczyło Indry, było złe, tak jak jej niepospolicie szczupła talia i pełne biodra oraz biust.
Wygląd zewnętrzny zajmował wszystkie myśli Bodil, nie potrafiła zająć się niczym innym.
List do biura konkursu Miss Norwegia, no tak… trzeba go zniszczyć, zanim wpadnie w niepowołane ręce. Szkoda, bo jest bardzo ładnie napisany. Na maszynie, podpisany przez Gabriela Garda. Bodil skopiowała jego podpis. „Niniejszym przesyłam kandydaturę do udziału w konkursie. Jest to moja droga kuzynka Bodil, która o niczym nie wie. Ja jednak uważam, że jeśli ktoś może wygrać, to właśnie ona. Jest tak doskonała, że trudno znaleźć w niej jakiś niedostatek. Wymiary ma następujące…” I tak dalej.
Oczywiście przemknęła jej przez głowę taka wątpliwość, że skoro ona o niczym nie wie, to skąd Gabriel Gard zna tak dokładnie jej wymiary? Ale co tam, nieważne. Nikt nie będzie się nad tym zastanawiał, kiedy tylko zobaczą zdjęcia.
Tak myślała Bodil, nie przypuszczając nawet, że nie po raz pierwszy organizatorzy dostają zgłoszenia kandydatek, wysłane przez nie same w cudzym imieniu.
Wuj Gabriel zapytał, rzecz jasna, czy Bodil nie chciałaby z nimi pojechać, ale ona wolała zostać sama w domu. Powiedziała, że jest niestety zajęta, bo przecież czy mogła jechać, siedzieć wiele godzin w samochodzie i się nudzić? A poza tym co miała do roboty w Szwecji? Polowanie na duchy? O rany boskie! Wuj wyglądał na zasmuconego, jakby już zaczął się cieszyć, że Bodil będzie z nimi. No tak, oczywiście, tak myślał, jest przecież bardzo nią zajęty, podobnie jak inni mężczyźni, ale cóż ona na to poradzi.
Postanowiła, że będzie z nim postępować troszkę bardziej ostrożnie. Będzie go oczywiście kokietować, ale niech czeka i trzeba uważać, by nie pobudzać go za bardzo. Bodil nie może się przecież pokazywać z takim starym dziadem. To by dopiero było! Przecież jednak go potrzebuje, będzie więc miał prawo usługiwać jej.
On to zresztą robił już od dawna i z wielką chęcią. Oczywiście, jakżeby inaczej?
Rozległ się dzwonek u drzwi i Bodil poszła otworzyć. To Christian, przyszedł zapytać o Mirandę.
– Ona jest w Szwecji – odparła Bodil słodko swoim leciutko ochrypłym głosem, którego wobec młodych mężczyzn zawsze używała. – Ale wejdź, właśnie miałam sobie robić herbatę.
Bodil oficjalnie nie pijała kawy. Dużo lepiej brzmi, że ma się angielskie przyzwyczajenia i pija wyłącznie herbatę.
Z pewnym wahaniem młody człowiek wszedł do mieszkania, mówiąc przy tym, że chyba nie powinien tu zostawać, skoro nikogo nie ma w domu.
– A więc uważasz, że jestem „nikim” – zachichotała Bodil i biedny chłopak zaczerwienił się po korzonki włosów. Uśmiechał się nieśmiało.
Bodil paplała i śmiała się, przygotowując na stole kuchennym niewielki posiłek dla obojga. Kokieteryjnie wspinała się na palcach, kiedy szukała czegoś w wiszących wysoko szafkach, i pochylała ślicznie, gdy potrzebowała czegoś z niskich.
Christian był oszołomiony. Bodil to piękność, dziewczyna super, a mówiono o niej, że jest bardzo wybredna. Zadaje się tylko z elitą, z najbogatszymi, najbardziej bezczelnymi i największymi szczęściarzami. Tylko oni mogą z nią chodzić. Innych odprawia z wyniosłą miną.
Christian nie wiedział tylko, co elita o niej mówi, i tak było chyba najlepiej.
Czego ona ode mnie oczekuje? zastanawiał się. Oczywiście, wyglądam zupełnie nieźle, ale też nie ma we mnie nic szczególnego.
Wspólnych zainteresowań również nie mieli. On zamierzał studiować biologię morza i o tych sprawach najlepiej mu się rozmawiało z Mirandą. Zainteresowań Bodil nie znał. Podobno zamierza zostać kosmetologiem, ale nie bardzo wiadomo, co to znaczy.
Być może nie takie to dziwne, że Christian nie znał zainteresowań Bodil, bo, szczerze mówiąc, nie miała żadnych, oprócz własnej osoby i tego, jak otoczenie na nią reaguje.
Bodil nie tęskniła do domu w małym miasteczku. Oslo, to miejsce dla niej. Tutaj można się pokazać i spotkać interesujących mężczyzn, a potem przeglądać się w ich pełnych podziwu oczach. Ojciec i mama są bardzo sympatyczni, robią dla niej wszystko, mają jednak beznadziejnie nienowoczesne poglądy. Nie zastanawiając się nad tym, Bodil traktowała ich niczym swoje pokorne sługi… Oni zaś z wdzięcznością przyjmowali krytykę, bo to świadczyło, że córka się nimi interesuje, co stanowiło dla nich największe szczęście. W domu było jeszcze rodzeństwo Bodil: brat i siostra. Wiedziała jednak bardzo dobrze, że to ona jest ukochanym dzieckiem. Taka piękna, taka uzdolniona, wszystko jej się udaje.
Mimo woli skuliła się. Minęło już sporo czasu od chwili, gdy po raz ostatni odwiedziła dom, i nie odczuwała za nim żadnej tęsknoty. Ale pieniądze zaczynały się kończyć, chociaż miały wystarczyć do jesieni, będzie więc musiała chyba odbyć podróż do tej przeklętej dziury, by przekonać bogatego tatę farmera. Nie powinno być trudno skłonić go do szczodrości. A ona naprawdę potrzebuje nowej wyjściowej sukienki. Swoją najładniejszą wkładała już dwukrotnie. Wszystko ma jednak swoje granice.
Znowu skoncentrowała się na Christianie. Nigdy nie miała dość męskiego uwielbienia. Wciąż potrzebowała więcej i więcej. Nikt jednak nie może się nawet domyślać, że to ona z nim flirtuje, bo przecież cóż to za kawaler. Niespecjalnie urodziwy, a poza tym przyjaciel Mirandy.
I właśnie Miranda to jedyna osoba, która powinna się dowiedzieć, że Christian jest śmiertelnie zakochany w Bodil. Trzeba przebiegłości, by jego i Mirandę przekonać, że to on pierwszy okazał Bodil zainteresowanie, że to on zdradził swoją przyjaciółkę z powodu beznadziejnej miłości do Bodil. I pożądania, rzecz jasna. W takich sprawach Bodil była ekspertem. Chłodna życzliwość, kuszenie z miną niewinnego baranka. Nie, jakżeż on mógł pomyśleć, że Bodil się nim interesuje? Nie, kochana Mirando, nie sądzisz chyba, że ja… i tak dalej.
Indra ją przejrzała, ale Bodil była również ekspertem w ukrywaniu różnych niewygodnych spraw. Miranda jest dzieckiem, jeśli chodzi o sztukę uwodzenia. Ją łatwo oszukać.
Poczęstunek był gotowy, a Christian coraz bardziej zakłopotany. Bodil paplała o niczym, taka sobie gadanina jak w niezobowiązującym towarzystwie nad szklanką piwa lub coli, rozmowa, do której nie przywiązuje się znaczenia. I z pewnością nie zdała sobie sprawy z tego, że odbierając telefon od koleżanki pochyliła się zbyt mocno i pokazała trochę za dużo w wycięciu bluzki. Kiedy zaś demonstrowała, jak próbował ją uwieść pewien znany prezenter telewizyjny, ale ona przebiegle mu się wymknęła, spódnica podniosła jej się tak wysoko, że widać było całe piękne uda. Czy Christian miał jej o tym powiedzieć? Na pewno by ją speszył, więc lepiej udawać, że nic się nie stało. Przypuszczał, że dziewczyna jest bardzo wrażliwa, a on sam teraz czuł się podle. Bodil była kusząco piękna, czysta i delikatna, wpatrywał się w jej usta z takim uporem, jakby znajdowały się w nich magnesy przyciągające wzrok. Krew pulsowała mu w skroniach. Jego dłoń jakby z własnej inicjatywy spoczęła na kształtnym przedramieniu dziewczyny i wzrok zaczynał mu się mącić, gdy nagle usłyszeli, że na podjeździe domu zatrzymał się jakiś samochód.
– O Boże, oni chyba jeszcze nie wrócili! – zawołała Bodil spłoszona.
Christian był bliski paniki na myśl, jak zdoła spojrzeć w oczy Mirandzie i jej rodzinie po tym, co się tu działo. Najchętniej wlałby sobie szklankę wody w spodnie. Miał jednak nadzieję, że trochę potrwa, zanim przybyli wejdą do domu.
Bogu dzięki, że przyjechali. Z mieszaniną przerażenia, wyrzutów sumienia i mimo wszystko rozczarowania myślał, co by się mogło stać, gdyby samochód nie nadjechał.
Samochody, bo przyjechały dwa.
Bodil odchyliła firankę i wyglądała na zewnątrz.
– To Indra i Miranda oraz wuj Gabriel. A także ich krewni: Nataniel i Ellen, wstępowali tutaj po drodze do Szwecji. I…
Umilkła. Christian usłyszał jej zdławiony okrzyk: „O Boże!”
Miał wrażenie, że w tym okrzyku zawierał się też żal.
I to prawda. Bodil myślała: „Dlaczego, do diabła, nie pojechałam z nimi do tej Szwecji? Teraz zarówno Indra, jak i Miranda mają nade mną przewagę. One zdążyły już poznać tego tam. O Boże, co za mężczyzna! Och, ratunku!
Ale ja wkrótce zlikwiduję ich przewagę”.
Z samochodu wysiadł ktoś jeszcze. Jakiś niewiarygodnie chudy i blady mężczyzna o długich, ciemnych włosach z nitkami siwizny. Nie był podobny do rodziny Gabriela, w ogóle do nikogo nie był podobny. Interesujący, to prawda, ale za stary i prawdopodobnie ubogi.
Nie ma się nad czym zastanawiać.
Nie, Bodil interesował ten drugi, młodszy. Serce tłukło się w jej piersi. Takiego zdobyć! Jaka by to była przyjemność pokazać się z nim w mieście! Dziś wieczorem Bitten urządza prywatkę. Bodil już postanowiła, że zabierze tam ze sobą owego pięknego młodzieńca. Ten to naprawdę bliski jest doskonałości, ma wszystko. Wszystko! Do cholery, że też te głupie dziewczyny, Indra i Miranda, musiały ją uprzedzić.
Ale nie mają szans. Gdy tylko on zobaczy Bodil, natychmiast przestanie myśleć o tamtych.
Odsunęła od siebie Christiana, który położył jej dłoń na ramieniu. Nie widziała nikogo oprócz mężczyzny, który pomagał Indrze nieść walizkę. Ta cholerna, leniwa Indra!
Tu na pewno rozegra się walka. Ale zwycięstwo jest już właściwie przesądzone, myślała Bodil poprawiając fryzurę, która prezentowała się znakomicie.
Christian cierpiał, spoglądając na przybyłych. Przecież bardzo lubił Mirandę, jej żywotność, jej zaangażowanie. Jeśli chodzi o urodę, to też jej niczego nie brakowało. Świeża, piegowata, z włosami o rudych refleksach, ale tylko w pewnym oświetleniu. Ciemnozielone oczy, takie szczere, że chyba w tej dziewczynie nie znalazłaby się ani odrobina zła. Christian był w niej trochę zakochany. A w każdym razie bardzo go interesowała. To zaś zwykle świetny początek.
Urodą nie mogła się wprawdzie równać z Bodil… Ukazała się Indra. Ciemna, trochę dziwna Indra z wiecznym błyskiem w oku, jakby zawsze patrzyła na świat z ironią.
Również Christian zobaczył Marca i serce zabiło mu boleśnie. Doznał przygnębiającego uczucia, że w tym przypadku nie ma wielkiego znaczenia, którą z dziewcząt on wybierze. One wszystkie bowiem za wszelką cenę pragną zdobyć niezwykle urodziwego młodzieńca, który szedł żwirowaną alejką.