U

Rankiem Benedikt ani nie zje, ani nie wypije, tylko gębę opłucze i dalej czytać. Wołają na obiad — a niechże ich, w najciekawszym miejscu mu przerwą! Najpierw robił tak: szybko zbiegał, wrzucał do gęby co popadło — i znowu do książki. A potym pomyślał: można i przy stole czytać. Nawet smaczniej tak, i czasu się nie traci. Rodzina, jasna sprawa, obrażona. Teściowa się obraża, że Benedikt jej potrawy mało chwali, Oleńka, że o babach czyta, a ona sama siedzi, jak ta głupia. Teść się ujmuje za nim: zostawcie go, to sztuka.

Oleńka beczy:

— Książki czyta, a na mnie nie zwraca uwagi!

Teść wziął go w obronę:

— To sprawa nie na twój rozum! Cicho bądź! Jak czyta, to znaczy, że tak trzeba.

— A o czym on tam czyta? O babach! Na żonę nie patrzy! Podrę wszystkie te wasze książki!

— Gdzie o babach! O, tu napisane: „Roger wyjął pistolet i nasłuchiwał. Skrzypnęły drzwi”. Wcale nie o babach.

— Widzisz? Nie o babach.

— No jasne! Nie o babach! A czemu pizdolet wyjął, świntuch?

— Bo zaraz mister Blejk wejdzie, a on go po łbie pistoletem. Ten Roger. Za zasłoną się schował. Nie przeszkadzaj.

— Co za mister Blejk? Swój?

— Nie, obcy. Nie przeszkadzaj!

— Czegóż ma obcy człek jego pizdolet oglądać? Niech się ożeni i żonie pokazuje!

— Ej, doprawdy idyjotka z ciebie! — to teść do niej. — Żona żoną, a proces produkcyjny znać należy. Mąż ci nie dla zabawy jest dany, ale jako członek społeczeństwa, karmiciel i obrońca. Dla ciebie to śmichy-chichy, a dla niego — nauka! Zięciu!

— Mmm?

— „Hamleta” czytałeś?

— Jeszcze nie.

— To przeczytaj. Nie może być luk w wykształceniu… „Hamleta” koniecznie przeczytać trzeba.

— Dobrze, przeczytam.

— Jeszcze „Makbeta”. Oj, dobra to książka, pożyteczna…

— W porządku.

— „Mumu” — koniecznie. Temat bardzo poruszający. Kamień psu na szyję i w wodę… „Kołaczyka” też.

— „Kołaczyka” czytałem.

— Czytałeś? Niezłe, co?

— Aha.

— Jak on go? Chap! Ten lis! Tak, bratku, lis to, wiesz… Lis to jest lisek… Chytrusek… Chap!

— Tak, szkoda go.

— Gdzie tam! To przecie sztuka! Tutaj, bratku, wcale nie szkoda, tylko aluzyja… Trzeba zrozumieć… Bajki Kryłowa czytałeś?

— Bajki zacząłem.

— Są dobre… „Wilk i baranek”. Dobra. „Tyś temu winien, że jeść mi się chce!”. Poezja.

— Wolę z przygodami.

— Aaa, żeby nie od razu? Są „Łowcy głów”, taka żółta. Koniecznie przeczytaj.

— Darujcie, teściu, ale nie przeszkadzajcie! Przeczytam, ale przeszkadzacie mi! Dajcie poczytać spokojnie.

— Dobrze już, dobrze! Nic nie mówimy! — Teść palic do ust przyłożył. — Ucz się i pracuj. Już jesteśmy cicho.

Загрузка...