4

Kiedy Beatrice i Vivien powróciły do budynku zarządu w Hyde Parku, czekał tam już na nich brat Darren, urzędnik wyznaczony do pomocy w rozprawie o jedenastej i odpowiedzialny za dopilnowanie wszystkich spraw porządkowych. Był bardzo poruszony.

— Myślałem, że już nigdy nie wrócicie — powiedział kierując obie kobiety do małego gabinetu. — Mamy poważny problem.

— Dlaczego? — zapytała go Beatrice. — Czy dzieje się coś złego?

— Awantura z wczorajszego wieczoru zaczyna zataczać coraz szersze kręgi — wyjaśnił podniecony brat Darren. — Zanosi się na to, że zainteresowanie rozprawą będzie bardzo duże. W całej naszej społeczności Irlandczyków aż się gotuje. Pan Malone i jego dwaj koledzy oświadczyli, że pan Bhutto usiłował zgwałcić pannę Macmillan i że oni ją przed tym tylko uchronili.

— A co mówi na ten temat sama panna Macmillan? — zapytała go Vivien.

— Udzieliła niejasnej odpowiedzi na temat tego, co ona i pan Bhutto robili, zanim doszło do wymiany pierwszych ciosów — odparł Darren. — Nie sugerowała jednak, że jej partner napastował ją seksualnie. Za to w oświadczeniu pana Bhutto aż się roi od szczegółów. Pakistańczyk oświadczył, że ich „intymne pocałunki” zostały brutalnie przerwane przez pana Malone'a, który bez żadnego powodu złapał go od tyłu i zaczął bić po głowie. Bhutto twierdzi, że nie miał wyboru i podjął walkę, by się bronić. Ich zeznania nie mogą być bardziej sprzeczne. Niestety, młoda dama znalazła się między młotem a kowadłem. Dlatego właśnie brat Hugo… Darren przerwał i wbił spojrzenie w podłogę.

— O co chodzi, bracie Darren? — odezwała się zniecierpliwiona Beatrice. — Zacząłeś coś mówić o bracie Hugonie…

— Przykro mi, siostro Beatrice — oznajmił młody zakonnik. — Wiem, że wyznaczono cię na przewodniczącą. Kiedy jednak od rana zaczęło się dziać tyle rzeczy naraz i kiedy nie odpowiedziałaś na moje zapytanie, przyznaję, że wpadłem w panikę. Musiałem porozmawiać z kimś, co mam robić.

— I co odpowiedział ci brat Hugo? — zapytała Beatrice.

— Powiedział, że to ty jesteś przewodniczącą rozprawy, lecz z powodu całego zamieszania oraz faktu, że Bhutto wciąż jest w szpitalu, uważa, że można byłoby przełożyć rozprawę na inny termin.

Beatrice przez chwilę się namyślała.

— A czy panna Macmillan znalazła się w odosobnieniu, tak jak prosiłam, kiedy spotkaliśmy się dzisiaj rano?

— Naturalnie — oświadczył brat Darren. — Przebywa przez cały czas w małej izolatce na terenie szpitala.

— Dziękuję ci, bracie Darren — rzekła Beatrice. — Proszę, zechciej kontynuować przygotowania do rozprawy.

— Czy to znaczy, że nie muszę ogłaszać, iż zostanie przesunięta na inny termin?

— Zrobisz to tylko wówczas, jeśli w ciągu najbliższych trzydziestu pięciu minut zdecyduję, że powinieneś — odparła z uśmiechem Beatrice.

Kiedy Darren wyszedł z pokoju, zwróciła się do Vivien.

— Będzie mi potrzebna twoja pomoc — powiedziała, sięgając po oba ich szale. — Musimy się pospieszyć… Wyjaśnię ci po drodze, co tylko będę mogła.

— Wiem, Fiono, że się denerwujesz, a rozprawa rozpoczyna się za pół godziny — odezwała się łagodnie siostra Beatrice do młodej kobiety. — Myślę jednak, że będzie ci znacznie łatwiej, jeśli zadam ci kłopotliwe pytania na osobności. Ci ludzie na rozprawie… mogliby cię krępować. Jak mówiłam, uzyskaliśmy od pana Bhutto i pana Malone'a dwa krańcowo sprzeczne opisy incydentu. Jako przewodnicząca rozprawy mam obowiązek dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się tamtego wieczoru.

Było oczywiste, że Fiona czuła się zakłopotana. Siedziała na samym skraju małego szpitalnego łóżka i przez większość czasu wpatrywała się w podłogę. W końcu uniosła głowę, a jej oczy zalśniły, gdy powiodła spojrzeniem po ścianach izolatki. Wyglądało na to, że nie słyszy, co mówi do niej Beatrice.

— Nigdy przedtem nie brałam udziału w żadnej awanturze, siostro — powiedziała, popędzana przez Beatrice. — Nim przybyłam do Londynu, całe życie mieszkałam z rodzicami i braćmi w Szkocji, w Ayrshire. Dom stał niemal nad brzegiem morza. Mój tata powiedział mi, że mam większą szansę znaleźć zajęcie w dużym mieście. W okolicy zamknięto wszystkie sklepy, a wiec dla młodych dziewcząt nie było nigdzie żadnej pracy.

— Nikt nie mówi Fiono, że brałaś udział w awanturze — odezwała się siostra Beatrice. — Chciałam tylko zadać ci kilka pytań dotyczących tego, co się stało.

W błękitnych oczach Fiony pojawiły się oznaki strachu.

— Powiedziałam prawdę, siostro — oświadczyła, kręcąc się nerwowo. Przeniosła spojrzenie z Beatrice na Vivien. — Proszę mi powiedzieć, jak czuje się teraz Rażą?

— Powoli powraca do zdrowia — odparła Beatrice, a po krótkiej przerwie dodała: — Fiono, dobrze wiemy, że mówiłaś nam prawdę. Może jednak nie wspomniałaś nam o paru rzeczach. Na przykład nie opowiedziałaś nam dokładnie, co właściwie ty i pan Bhutto robiliście, kiedy zauważył was pan Malone i jego towarzysze.

— Co właściwie robiliśmy? — powtórzyła młoda Szkotka, jak gdyby nie rozumiała pytania zakonnicy.

— Tak — odrzekła po chwili Beatrice. — Czy całowaliście się — dodała, powoli wymawiając słowa — czy może pieściliście albo już kochaliście…? Przykro mi, że muszę o to wypytywać, ale zapewniam cię, że ta informacja jest dla mnie bardzo ważna.

Rudowłosa kobieta znów wbiła wzrok w podłogę.

— Siostro — odezwała się nagle, unosząc głowę i błagalnie patrząc jej w twarz. — Od samego rana przebywam zamknięta w tej klatce. Czy mogłabym poprosić o papierosa?

Beatrice była tak zaskoczona, że przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. W tym czasie Vivien poczęstowała młodą kobietę papierosem i zapaliła go zapalniczką, którą wyciągnęła z kieszeni habitu. Później, obszedłszy Fionę, otworzyła jedyne okno, jakie miała mała izolatka.

— Dziękuję — powiedziała młoda Szkotka, zaciągnąwszy się głęboko i wypuściwszy dym w stronę okna. Uśmiechnęła się do Beatrice i Vivien. — Naprawdę chcecie wiedzieć o wszystkim, co się działo? — zapytała, teraz wyraźnie odprężona.

Beatrice kiwnęła tylko głową.

— No dobrze — rzekła Fiona, ponownie spuszczając oczy. — Myślę, że mogę powiedzieć. Jeszcze raz zaciągnęła się.

— No cóż — odezwała się po dłuższej przerwie. — Całowaliśmy się i pieściliśmy, ale jeszcze się nie kochaliśmy, przynajmniej nie w tej chwili.

Nerwowo się uśmiechnęła.

— Rażą miał wielkiego jak koń. Czułam to, bo przyciskał go do mojej nogi, kiedy leżeliśmy i się całowaliśmy… Czy takie właśnie szczegóły chciała siostra poznać?

— Idzie ci doskonale, Fiono — zachęciła ją siostra Vivien. — Mów dalej.

— Zaczęłam właśnie ściągać majtki — ciągnęła młoda Szkotka — kiedy Allan złapał Rażę od tyłu i uderzył w głowę. Krzyknęłam…

— Czy pan Bhutto zrobił coś wbrew twojej woli? — przerwała jej Beatrice.

— Nie, siostro — odparła Fiona. — Wręcz przeciwnie. To ja powiedziałam mu, byśmy poszli za te drzewa. Wie siostra, tak wiele ludzi kręci się tam w okolicy… Proszę mnie źle nie zrozumieć, podoba mi się tamto miejsce… Sądziłam jednak, że za drzewami będziemy mieli większą szansę być sami.

— Bardzo mi pomogłaś, Fiono — oznajmiła po kolejnej krótkiej przerwie siostra Beatrice. — Jeżeli się zgodzisz, podczas rozprawy siostra Vivien i ja streścimy to, co nam właśnie powiedziałaś. Nie chcemy kazać ci przechodzić jeszcze raz przez to wszystko. Mam jeszcze tylko jedno pytanie. Czy mogłabyś powiedzieć nam, jak poznałaś pana Malone'a? Czy jest może twoim przyjacielem?

— Och, nie — odparła Fiona. — Prawie wcale go nie znam. Próbował kilka razy flirtować ze mną w kawiarence, ale w żaden sposób go nie zachęcałam.

— Jeszcze raz dziękujemy ci, Fiono — rzekła Vivien, zabierając oba szale, które siostra Beatrice przewiesiła przedtem przez oparcie krzesła. — Zobaczymy się za dwadzieścia minut na rozprawie.

Gdy wracały do budynku zarządu miasteczka, Vivien była zmuszona kilka razy uciekać się do truchtu, by dotrzymać Beatrice kroku.

— Czy jej uwierzyłaś? — zapytała Beatrice w pewnej chwili.

— Oczywiście — odpowiedziała Vivien.

— Ja także — oświadczyła Beatrice, stając na chwilę. — Wygląda mi na bardzo szczerą dziewczynę z małej wioski… Muszę przyznać, że to, co usłyszałam, przyniosło mi wielką ulgę. Ta rozprawa nie będzie taka ciężka, jak się obawiałam.

Po raz pierwszy od godziny na twarzy Beatrice pojawił się lekki uśmiech.

— Hmm — chrząknęła cicho Vivien. — A jeżeli chodzi o te papierosy…

— Wiem — odparła Beatrice, ruszając w dalszą drogę. — Tak naprawdę nigdy ich nie rzuciłaś. Nie jestem tym zachwycona, ale myślę, że muszę się z tym pogodzić. Spodziewam się tylko, że będziesz to robiła dyskretnie.

— Oczywiście — oświadczyła Vivien, dotykając paczki papierosów w kieszeni habitu.

Gdy znalazły się przed budynkiem zarządu, Beatrice zatrzymała się i spojrzała na zegarek.

— Zamierzam wpaść jeszcze do laboratorium przetwarzania obrazów i zabrać stamtąd kilka dodatkowych dowodów, istotnych dla sprawy — odezwała się do koleżanki. — Tak na wszelki wypadek. Czy zechciałabyś w tym czasie spotkać się z bratem Darrenem i upewnić się, że wszystko jest przygotowane?

Vivien kiwnęła głową, a Beatrice pospieszyła do laboratorium. Kiedy jej koleżanka dotarła przed drzwi sali rozpraw, zobaczyła sporą grupę oczekujących ludzi. Spacerowali po korytarzu w tę i w tamtą stronę. Na spotkanie jej pospieszył brat Darren. Wyglądał na zdenerwowanego. Na jej widok wyraźnie się odprężył, a Vivien pomogła mu skierować tłum do sali.

Beatrice pojawiła się tam na parę minut przed początkiem procesu. Vivien oznajmiła jej, że rodzina Malone'a poprosiła o przydzielenie dodatkowych miejsc dla jej przyjaciół, którzy chcieli zapewnić Allanowi moralne wsparcie. Upewniwszy się, że wystarczy miejsc także dla rodziny Razy Bhutto, Beatrice wyraziła zgodę na ich prośbę.

— Dla tych wszystkich, którzy nie znają specyfiki tego rodzaju rozpraw — oświadczyła siostra Beatrice, rozpoczynając posiedzenie — krótka informacja na temat sprawy. Kiedykolwiek wydarzy się coś takiego, czego nie akceptujemy w naszej społeczności, organizujemy rozprawę, by to zbadać. Zachęcamy do składania zeznań każdego, kto brał udział w jakimś incydencie. Staramy się ustalić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.

Na podstawie tego, czego dowiemy się w trakcie rozprawy, przewodniczący jej zakonnik albo zakonnica nie może przedsięwziąć żadnych kroków. On czy ona może jednak udzielić napomnienia czy nawet określić rodzaj kary, jaką wymierzy osobie, którą uzna za winną niedopuszczalnych zachowań albo czynów. W niezwykle rzadkich wypadkach, kiedy któryś z mieszkańców popełni czyn wyjątkowo niegodziwy, wymierzony przeciwko naszej społeczności, winowajca może zostać w trybie natychmiastowym wydalony. Czasami, w wypadkach najpoważniejszych, takie wydalenie nie jest jedyną karą i winowajca wraz z dowodami czynu może zostać przekazany londyńskiej policji.

Beatrice przerwała i rozejrzała się po sali.

— Po odmówieniu modlitwy wstępnej — ciągnęła po chwili — wysłuchamy oświadczeń złożonych przez uczestników zajścia. Przypominam, że każdy z nich przysiągł mówić prawdę. Ponieważ pan Bhutto nie czuje się na siłach, by tu przyjść, będzie brał udział w rozprawie za pośrednictwem telewideo. Poprosił o zgodę na to, żeby oświadczenie, jakie ma wygłosić, odczytał jego ojciec, a ja przychyliłam się do tej prośby.

Gdy zakończy się składanie oświadczeń, obejrzymy wszyscy nagrania wideo z wybranymi fragmentami całego zajścia. Zobaczymy więc, jakich istotnych informacji mogą dostarczyć nam obrazy zarejestrowane przez kamery wideo znajdujące się na terenie parku. Mogę zadać uczestnikom zajścia kilka dodatkowych pytań zarówno przed obejrzeniem tych nagrań, jak i po. Pod koniec oficjalnej części rozprawy wyrażę zgodę na to, żeby każdy uczestnik przedstawił jedną osobę, która zechce wygłosić krótką mowę popierającą jego zdanie. Później razem z bratem Husaynem i siostrą Alexis udamy się do osobnego pokoju, w którym przedyskutujemy to wszystko, co widzieliśmy i słyszeliśmy. Wyroki zapadają na ogól po upływie piętnastu minut, a często nawet wcześniej…

Przesłuchanie przebiegało bardzo sprawnie. W porównaniu z tym, co obaj uczestnicy zajścia oznajmili poprzednio, żadne z wygłoszonych teraz oświadczeń nie uległo istotnej zmianie. Na początku rozprawy Beatrice streściła to wszystko, co w szpitalu powiedziała im Fiona, każąc tylko młodej kobiecie krótkim „nie” zaprzeczyć, że Rażą Bhutto kiedykolwiek napastował ją seksualnie.

Po wyświetleniu taśm wideo obwiniających Allana Malone'a, jego matka wygłosiła długą, płomienną mowę, błagając o łaskę dla swojego syna. Bardzo często podkreślała, że ten młody człowiek jest zarówno Brytyjczykiem, jak i katolikiem, i że w ciągu czterech miesięcy pobytu w miasteczku ani razu nie wdał się w żadną bijatykę czy awanturę. Pani Malone obiecała, że będzie bardzo uważnie obserwować zachowanie syna i błagała siostrę Beatrice i dwoje towarzyszących jej michalitów, by zgodzili się pozostawić Allana w Hyde Parku.

Wyrok został ogłoszony bardzo szybko. Kiedy Beatrice wróciła do sali i oznajmiła, że pan Allan Malone będzie musiał opuścić miasteczko i zostanie przekazany londyńskim władzom, jego matka wybuchnęła głośnym płaczem.

— Droga pani Malone — odezwała się Beatrice, zamykając posiedzenie. — Naprawdę pani współczuję. Chociaż sama nie mam dzieci, mogę wyobrazić sobie, jak bolesna musi być dla każdej matki perspektywa rozstania się z jednym z synów.

Przerwała i przez kilka sekund milczała.

— Niemniej, pani Malone — ciągnęła po chwili — uważam, że kilka uwag, jakie wygłosiła pani podczas rozprawy, a zwłaszcza te sugerujące, iż Brytyjczyk i katolik zasługuje na odmienne traktowanie niż mieszkaniec pochodzący z obcego kraju, nie może pozostać bez żadnego komentarza z mojej strony.

Nasz zakon stara się zmienić sposób, w jaki ludzie myślą i postępują. Święty Michał uczył, że wszyscy ludzie są równi wobec Boga. Powiedział, że nie jest ważne, jakim wyższym autorytetom oddaje się boską cześć czy nawet cześć w ogóle. Każde z nas jest integralną częścią boskiego planu, bez względu na to, czy wie o tym, czy nie. Święty Michał powiedział, że wszyscy jesteśmy tylko pojedynczymi komórkami gigantyczgo organizmu, który nazywa się ludzką rasą.

Nadejdzie taki dzień, uczył święty Michał, kiedy każde z nas, każda komórka tego organizmu, zrozumie, że zależy od wszystkich innych. Właśnie to stawia sobie za cel nasz zakon, pani Malone. Staramy się przygotować ludzkość na nadejście tego chwalebnego dnia, kiedy między ludźmi zapanuje pokój i kiedy ostateczna ewolucja naszego gatunku dobiegnie wreszcie końca.

Загрузка...