Max Eberhardt miał na sobie płaszcz, na szyi szalik, a na głowie cyklistówkę.
— Jesteś pewien, że nie chcesz iść razem ze mną? — zapytał Johanna. — To wspaniała pogoda na poranny spacer.
— Nie, dziękuję bardzo — kręcąc głową, odpowiedział Johann. — Myślę, że zostanę w domu i porozmawiam z mamą.
— Wychodzi na spacery każdego rana po śniadaniu. — Frau Eberhardt westchnęła, kiedy zamknęła drzwi wejściowe.
— Czy wciąż jeszcze rozgląda się za jakąś pracą? — zapytał Johann.
— Tak — skłamała. — Ale bezskutecznie. Te zlecenia na prowadzenie ksiąg rachunkowych, jakie czasami się zdarzają, przechwytują od dawna Turcy i Egipcjanie. Twój ojciec jest przekonany, że pracują za połowę tego, co Niemcy, albo nawet jeszcze mniej… Ma nadzieję, że sytuację zmieni wprowadzenie nowych przepisów.
Na schodach pojawił się sublokator. Był ubrany w skromny garnitur i koszulę z krawatem. Uprzejmie przywitał się z Johannem i jego matką.
— Czy nie chciałby pan napić się świeżo parzonej kawy, Herr Heinrich? — zapytała go kobieta.
— Nie, bardzo dziękuję, Frau Eberhardt — odparł. — Wypiłem już kawę i zjadłem rogaliki. — Uśmiechnął się do gospodyni. — Przez cały weekend mnie nie będzie — oświadczył. — Wyjeżdżam do przyjaciela do Lubeki.
— Twój ojciec nie przepada za Herr Heinrichem — stwierdziła matka kilka chwil później, kiedy ona i Johann siedzieli przy stole w niszy znajdującej się obok kuchni. — Max uważa go za homoseksualistę… A sam wiesz, co sądzi na temat takich ludzi. Moim zdaniem jednak — dodała pospiesznie — Herr Heinrich to wzorowy sublokator. Jest zamknięty w sobie i bardzo porządny. Tylko nieco głośniejsza muzyka zdradza, że jest u siebie.
— Czym się zajmuje? — zapytał ją Johann.
— W chwili obecnej ma kontrakt i pracuje w Kirch Electronics. Powiedział mi kiedyś, że naprawia tam roboty montujące samochody i samoloty… Coś w tym rodzaju. — Frau Eberhardt uśmiechnęła się smutno. — Zaproponowałam twojemu ojcu, że mógłby zgłosić się i ukończyć jakiś techniczny kurs. Prowadzą je w tej nowej szkole nad Hawelą, po drugiej stronie mostu Lange. Twierdzą, że w ciągu trzech miesięcy po ukończeniu kursu większość absolwentów znajduje jakąś pracę. Max jednak wyśmiał ten pomysł. Powiedział, że jest już za stary, żeby uczyć się czegoś nowego.
Frau Eberhardt ponownie nalała kawy do filiżanki Johanna, a potem podała mu następny rogalik.
— Czy ustaliłeś już datę ślubu z Evą? — zapytała.
— Nie, mamo — odrzekł Johann. — Ostatnio wydaje mi się, że jesteśmy oboje tak zajęci, iż nie mamy nawet czasu na rozmowy. Eva ciężko pracuje. Przygotowuje się do otwarcia nowej wystawy w muzeum, w którym pracuje.
Matka Johanna pochyliła się nad stołem i położyła dłoń na ramieniu syna.
— Dobrze wiem, że ten weekend chciałeś spędzić z narzeczoną — powiedziała. — Naprawdę doceniamy to, że znalazłeś trochę czasu i przyjechałeś nas odwiedzić.
Po tych słowach zapadła długa cisza, w czasie której Johann starał się zdecydować, jakich słów użyć, by powiedzieć matce, o czym myśli.
— Mamo — odezwał się w końcu. — Powinnaś była dawno temu powiedzieć mi o wszystkich problemach finansowych związanych z podatkami i domem. Nie powinnaś była czekać, aż sprawy zaczną wymykać się spod kontroli.
Frau Eberhardt zdała sobie sprawę z tego, że syn czyni jej wymówki.
— Nie chciałam ci zawracać głowy — odrzekła niepewnie. — Myślałam, że może uda się nam znaleźć jakiś sposób, by rozwiązać ten problem.
— Jaki, mamo? — zapytał Johann, nie kryjąc rozgoryczenia w głosie. — W jaki sposób mogłaś go rozwiązać? Żeby zapłacić podatek od nieruchomości, trzeba mieć pieniądze. I ty, i ja, dobrze wiemy…
Urwał. Zorientował się po twarzy matki, że jego słowa sprawiaj ą jej przykrość.
— Co ojciec sądzi o tym wszystkim? — zapytał po długiej chwili ciszy.
— Nie traktuje tego poważnie — odrzekła Frau Eberhardt. — Ilekroć zaczynam rozmowę na ten temat, a wierz mi, że robię to bardzo rzadko, twój ojciec bagatelizuje sprawę, przypominając mi tylko o wszystkich przyjaciołach, których ma ponoć we. władzach landu. — Wyjrzała przez okno. — Czasami, synku, boję się, że twój ojciec stracił kontakt z rzeczywistością.
Przez długą minutę żadne z nich nie powiedziało ani słowa. Później odewał się Johann:
— Mamo, chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie mam siedmiu tysięcy marek. Moja część oszczędności na koncie, które ja i Eva założyliśmy z myślą o pokryciu kosztów podróży poślubnej, wynosi najwyżej połowę tej sumy… A wiesz sama, jak trudno w tych czasach coś pożyczyć.
— Myślałam, żeby zadzwonić do mojego brata, Hermanna, i poprosić go o pomoc — powiedziała Frau Eberhardt po kolejnym dłuższym okresie ciszy. — Tylko że gdybym to zrobiła, twój ojciec nigdy by mi nie wybaczył.
— Czy słyszałaś, co mówiłem? — przerwał jej Johann. — Nie mam siedmiu tysięcy marek.
— Tak, synku. Słyszałam — odparła matka, a później odwróciła się i zaczęła, wyglądać przez okno. — Nienawidzę tego, że postawiliśmy cię w tak trudnej sytuacji — dodała cicho po chwili, ale sama nie wiem, co jeszcze mogę zrobić… Od czasu kiedy zaczęliśmy mieć te problemy, byłeś zawsze dla nas taki hojny.
Musi być jakiś sposób — pomyślał Johann. Ból, widoczny na twarzy jego matki, sprawiał mu wielką przykrość. Przypomniał sobie, że przed dwoma laty, kiedy rodzicom udało się zdobyć trochę pieniędzy dzięki wystawieniu na sprzedaż niektórych rzeczy, ojciec nie zgodził się na sprzedaż innych.
— Co jeszcze zostało na poddaszu? — zapytał matkę w pewnej chwili.
— Niewiele — odrzekła. — Trochę rodzinnych pamiątek nie mających wartości dla nikogo z wyjątkiem twojego ojca. Nie sądzę, by zostało cokolwiek, co udałoby się sprzedać za więcej niż sto marek.
Johann wstał.
— Zamierzam rzucić na to okiem — oznajmił.
— Jak chcesz — odparła zrezygnowana. — Myślę, że w tej sytuacji to nie może zaszkodzić… Tylko nie mów nic ojcu, gdybyś zdecydował się coś zabrać.
Johann żywił obawy, że stara, trzeszcząca drewniana drabina nie utrzyma jego ciężaru. Ostrożnie stawiał stopy na kolejnych szczeblach, czekając, by upewnić się, że wytrzymają, i nie wypuszczając z prawej dłoni worka, który wręczyła mu matka. Frau Eberhardt stała na korytarzu i obiema rękami trzymała drabinę. Jej twarz zdradzała nurtujący ją niepokój.
Wejściem na poddasze był niewielki prostokątny otwór, zamknięty drewnianą płytą. Wycięto go w suficie prawie cztery metry nad podłogą. Johann nie mógł jednak wypchnąć płyty, mimo że stał na przedostatnim szczeblu. Nawet kiedy naparł jeszcze silniej, płyta ani drgnęła.
— Czy zaglądał tam ktoś w ciągu kilku ostatnich miesięcy? — zwrócił się Johann do matki.
— Nie, nikt od czasu tej ostatniej sprzedaży — odparła. — Uważaj, synku, żebyś nie spadł. Johann stanął na najwyższym szczeblu i starając się nie stracić równowagi, naparł z całej siły na zakleszczoną płytę. Drewno w końcu ustąpiło, a na głowę Johanna posypał się kurz i śmiecie. Odczekał kilka sekund, aż opadną. Następnie odsunął płytę na bok i uchwyciwszy dłońmi za krawędź, podciągnął się i znalazł na poddaszu.
— Zawołam cię, kiedy będę schodził — krzyknął Johann do matki.
— Dobrze — odpowiedziała Frau Eberhardt. — Ale nie zostawaj tam dłużej niż czterdzieści pięć minut.
Jedynym miejscem, w którym Johann mógł się wyprostować, był sam środek poddasza, tuż pod belką szczytową. Dach po obu stronach belki opadał bardzo stromo. Na poddaszu nie było tylu przedmiotów i pakunków, ilu Johann, pamiętając czasy dzieciństwa, spodziewał się tam znaleźć. Przypomniał sobie jednak, że nie był w tym miejscu od siedmiu lat, a przed dwoma laty część przechowywanych tu rzeczy zabrano, żeby sprzedać i pokryć koszty utrzymania domu.
Wyciągnął chusteczkę, zawiązał i nasunął na usta, by nie wdychać unoszącego się kurzu. Po lewej stronie dostrzegł stojące różne przedmioty, a wśród nich dwa stare lustra, kilka wyblakłych bezwartościowych obrazów i dwa albo trzy niewielkie meble. Nie zajęło mu dużo czasu ustalenie, że pośród wszystkich zgromadzonych tu rupieci nie było niczego, co przedstawiałoby jakąś wartość.
Pod przeciwległą ścianą, niedaleko jedynego okienka, ustawiono kilka stosów pudełek. Johann — wypatrzył jakąś solidną belkę, i stąpając po niej, skierował się w tamtą stronę.
Pierwsza grupa pudełek zawierała fotografie i kasety z nagraniami wideofonicznymi. Niektóre były starannie ułożone i oznakowane, a inne wepchnięte byle jak do środka. Najciekawsze okazały się dwa pudełka na samym dole jakiegoś stosu. Znajdowały się w nich stare rodzinne albumy pełne wyblakłych fotografii, niektórych pochodzących jeszcze z pierwszej dekady dwudziestego wieku. Johann wertował je bardzo szybko, zatrzymując się tylko od czasu do czasu, żeby przyjrzeć się uważniej ciekawszym zdjęciom.
W drugiej grupie pudełek znalazł pamiątkowe plakietki, wycinki z gazet, dyplomy, zaświadczenia i inne dokumenty. Jednym z nich był laminowany dyplom ukończenia studiów i uzyskania tytułu doktora medycyny prapradziadka Johanna. Dołączono do niego dokument z umieszczonym na niej imieniem praprababki, Friedy, zaświadczający, że napisana przez nią powieść Der Blau Stuhl zdobyła w 2082 roku nagrodę literacką imienia Thomasa Manna. Na samym dnie tego samego pudełka Johann znalazł ozdobną drewnianą tabliczkę z przyklejonym do niej kawałkiem papieru. Wypisana na nim gotyckimi literami data świadczyła, że wystawiono go 20 czerwca 1763 roku. Tekst na dokumencie głosił, że Karl W. Eberhardt zostaje mianowany urzędnikiem Fryderyka Wielkiego. Johann włożył tabliczkę do worka, który wręczyła mu matka.
Ostatnia grupa pudełek zawierała pamiętniki i dzienniki napisane przez różnych członków rodziny Eberhardtów. Wszystkie zostały ułożone chronologicznie i oznaczone przez obdarzoną literackim talentem prababkę Friedę w 2115 roku, na trzy łata przed tym, jak zmarła na zawał serca. Johann słabo ją pamiętał, ale o jej uzdolnieniach opowiadano mu bardzo często. Ilekroć czymś się wykazywał, niezmiennie przypisywano to genom odziedziczonym po Friedzie.
W dwóch pudełkach znajdowały się pamiętniki Friedy. Kilka było napisanych ręcznie, ale większość została wydrukowana. U progu dwudziestego drugiego wieku uległ zmianie system przechowywania informacji. Nowoczesne nośniki zostały także oznaczone i przyporządkowane tym wydrukom. Johann przeczytał kilka wybranych fragmentów, a potem zdecydował, że całość może mieć jakąś wartość. Wkładał właśnie zapiski do torby, kiedy jego spojrzenie spoczęło na jakichś niezwykłych uwagach w spisie treści. Naniosła je tam prababka podczas katalogowania dzienników poszczególnych członków rodziny.
Napis: Helga Weber Eberhardt, 1922–1979 został otoczony przez prababkę Friedę grubą, czarną obwódką. Pod napisem było wymienionych pięć dzienników autorstwa Helgi, z których pierwszy obejmował okres od 1938 do 1941 roku. Prababka Johanna narysowała ozdobną strzałkę wskazującą właśnie ten dziennik, a na marginesie napisała własnoręcznie po francusku: „absolument extraordinaire”.
Zaciekawiony tym Johann zaczął szperać w pozostałych pudełkach, aż w końcu odnalazł te pięć dzienników Helgi, starannie opakowanych w czystą plastikową folię i związanych grubymi gumowymi opaskami. Otworzył znajdujący się na wierzchu zeszyt i zaczął czytać. Pierwszy zapis pochodził z 28 czerwca 1938 roku:
Ich heisse Helga Weber und ich bin sechzehn Jahre alt. Ich wohne im Wilmersdorf, auf 38 Bayerische Strasse, mit meinen Eltern, mein Bruder Peter, und unser Hund Fritz.
Z początku Johann nie potrafił zrozumieć, co takiego „extraordinaire” znalazła jego prababka w pamiętniku napisanym przez szesnastoletnią dziewczynę. Pierwsze zapiski z pewnością nie zawierały niczego ciekawego, a oprócz tego było jasne, że Helga nie grzeszyła szczególnym talentem literackim. Większość opisywanych przez nią zdarzeń miała charakter prozaiczny albo wręcz banalny. I tak na przykład pierwszy tydzień sierpnia upamiętnił się w oczach Helgi jej spacerem po parku z psem Fritzem. Johann miał już odłożyć nudny pamiętnik z powrotem do pudełka, kiedy jego spojrzenie trafiło na zapiski Helgi z 8 sierpnia 1938 roku.
„Od tego dnia — napisała Helga — staję się nową osobą. Moje życie zostało dzisiaj zmienione raz na zawsze. Po południu Katrina zaprosiła mnie na spotkanie Związku Dziewcząt Niemieckich. Poszłyśmy tam i okazało się, że to było coś sensacyjnego. Wieczorem, po odbyciu wstępnego przeszkolenia, zostałam przyjęta jako nowy członek tej grupy. Sama nie mogę uwierzyć, ile się już dowiedziałam o wszystkim, ale szczególnie o tym, co ci podli komuniści i Żydzi wyprawiają z naszym krajem. Będę zawsze wdzięczna Katrin za to, że otworzyła mi na to oczy. Heil Hitlerr
Johann nie mógł się oderwać od pamiętnika. Helga opisywała w szczegółach wykłady, w których brała udział, podkreślając entuzjazm i patriotyzm swoich koleżanek, a nawet dając upust radości z powodu nowego stylowego mundurka Hitler-jugend, który mogła teraz nosić przy każdej okazji. Najbardziej zdumiewał Johanna fakt, jak szybko nie wyróżniająca się niczym nastolatka przemieniła się w lojalną i gorliwą nazistkę, która nawet chciała zadenuncjować brata z powodu zachowania uznawanego przez Trzecią Rzeszę za nieprawomyślne. Tylko jeden zapis w ciągu pierwszych pięciu tygodni prowadzenia pamiętnika miał charakter wyraźnie polityczny. Dopiero na początku października, kiedy Helga święciła triumf Hitlera z okazji opanowania Sudetenlandu bez jednego wystrzału, przestała opisywać cokolwiek oprócz swoich zajęć związanych ze Związkiem Dziewcząt Niemieckich.
Mniej więcej w połowie października Helga i Katrina zaczęły chodzić na zebrania nazistów w towarzystwie starszego brata Katriny, Otta, wówczas wschodzącej gwiazdy w Sturm-abteilungen (SA). Z notatek Helgi wynikało jasno, że nie tylko darzyła go sztubacką miłością, ale i że starszy od niej Otto coraz silniej zaczai wpływać na jej światopogląd. Wydawało się, że Helga nigdy nie kwestionowała tego, co powiedział, ani w ogóle niczego, co słyszała podczas zebrań, gdyż jej zapiski z drugiej połowy października były wiernym odbiciem haseł głoszonych wówczas przez nazistowską propagandę. W zakończeniu jednej z takich notatek, po szczególnie jadowitym ataku na Żydów, Helga napisała: „Nie spocznę, dopóki całe Niemcy nie staną się Judenfrei. Heil Hitlerr
W nocy 9 listopada, osławionej Kristallnacht, po której nikt już nie mógł wątpić, że Hitler postanowił wytępić Żydów, Helga wbrew zakazowi rodziców przyłączyła się do Katriny i Otta i wraz z nimi wzięła udział w orgii terroru i zniszczenia, która przeciągnęła się aż do południa następnego dnia. Kiedy całkowicie wyczerpana wróciła do domu, pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było zapisanie w pamiętniku:
„Ostatnia noc i dzisiejszy poranek były najpiękniejszymi chwilami w całym moim życiu. Daliśmy tym żydowskim bękartom nauczkę, której nie zapomną. Pomściliśmy brutalny mord, dokonany w Paryżu na Herr von Racie. Spaliliśmy ich synagogi, splądrowaliśmy ich sklepy, wdarliśmy się do ich mieszkań, ograbiliśmy ich domy, nastraszyliśmy ich kobiety i dzieci. Otto nawet udusił jednego starego Żyda, kiedy ten stary głupiec próbował się bronić. To była noc wielkiej chwały dla każdego lojalnego obywatela Rzeszy. Heil Hitler!”
Fascynacja Johanna Helga przerodziła się w odrazę, gdy zapoznał się ze wszystkimi jej uwagami dotyczącymi Kristallnacht. Był również do głębi wstrząśnięty faktem, że ktoś z jego najbliższej rodziny okazał się takim gorliwym zwolennikiem antyżydowskich poczynań Adolfa Hitlera. Mimo to domyślił się, że za pamiętniki Helgi będzie mógł uzyskać całkiem sporą sumę. Przypomniał sobie, jak Eva opowiadała, że Muzeum Trzeciej Rzeszy bardzo by chciało mieć więcej materiałów źródłowych z tamtych lat. Spojrzawszy na zegarek, wsunął wszystkie zeszyty z zapiskami Helgi do worka i przeczołgał się na środek poddasza. Zamknął klapę i zszedł po drabinie. Po dziesięciu minutach ojciec wrócił ze spaceru.