Wstęp

Kiedy skończyłem czytać Świetlanych posłańców, poczułem się jak instruktor lotnictwa, który właśnie wysłał swojego ucznia na samodzielny lot w bezchmurne niebo i z otwartymi ustami patrzył, jak ten wykonuje zapierające dech akrobacje. Gratuluję Ci, Gentry: Naprawdę trudno mi uwierzyć, że prawie dziesięć lat temu zaczęliśmy się zajmować tą kosmiczną przygodą.

Czy naprawdę minęło dopiero osiem lat od czasu, kiedy mój nieżyjący już agent, Scott Meredith, nalegał, bym spotkał się z Gentrym Lee? Mając wiele innych projektów na swojej liście, nie paliłem się do spotkania z jeszcze jednym potencjalnym współpracownikiem. Wówczas jednak Scott zaczął wyliczać korzyści: Gentry pracował w Jet Propulsion Laboratory i był głównym inżynierem projektu Galileo. Przedtem zaś był kierownikiem wydziału analiz naukowych i planowania eksperymentów z marsjańskimi ładownikami typu Viking. Ponieważ tak bardzo zależało mu na uświadomieniu ludziom, co dzieje się w kosmosie, do spółki z Carlem Saganem utworzył telewizyjne przedsiębiorstwo produkcyjne; tak narodził się Cosmos.

Takiego człowieka miałem poznać osobiście. Gentry znalazł się na pokładzie samolotu lecącego do Sri Lanki, a reszta jest historią. Owocami naszej współpracy były trzy kolejne po Spotkaniu z Ramą książki: Rama II, Ogród Ramy oraz Tajemnica Ramy.

W trakcie pisania ostatniego tomu, Tajemnicy Ramy, wydanego w 1994 roku, Gentry stworzył tyle tak fascynujących postaci i sytuacji, że stało się jasne, iż mamy w rękach cały nowy, domagający się opisania wszechświat. Ja jednak nie miałem ani czasu, ani energii na to, by pomóc Gentry'emu. Tak wiec byłem wielce szczęśliwy, mogąc mu powiedzieć: „Jest twój”. W rezultacie powstała niniejsza powieść, którą, mogę zapewnić, w 99,999 procentach napisał Gentry (udało mi się wyłapać parę błędów).

Świetlani posłańcy sprawią radość nawet tym, którzy nie zapoznali się z czteroksięgiem Ramy, chociaż przeczytanie wcześniej napisanych tomów z pewnością pozwoli lepiej zrozumieć treść tej książki. Jest możliwe, że największym sukcesem Gentry'ego było dokonanie czegoś, co Somerset Maugham określił kiedyś mianem najtrudniejszej sztuki w literaturze: stworzenie postaci, która jest niemal nieskazitelnie dobra. Sprawił, że taki zagorzały agnostyk jak ja stał się trochę bardziej tolerancyjny wobec tak nieposzlakowanej świętości.

Mam nadzieję, że i wy, podobnie jak ja, będziecie czekali z taką samą niecierpliwością na to, co zdarzy się w następnym tomie, zatytułowanym: Double Fuli Moon Night.

Arthur C. Clarke

Colombo, Sri Lanka

20 października 1994 roku

Загрузка...