Nick obserwował Carol i Troya na monitorze. Tuż po ich pierwszym zejściu pod wodę, kiedy to pod dnem łodzi szukali szczeliny w skałach. Szybko znużyło go jednak oglądanie, jak zataczają koła, więc wrócił na swój leżak do czytania powieści. Potem jeszcze kilka razy podchodził do ekranu, ale nie mógł ich dostrzec. Carol i Troy zniknęli badając obszar pod występem skalnym. Skończywszy Panią Bovary Nick raz jeszcze sprawdził monitor.
Zaskoczyło go nieco odkrycie, że szczelina była znowu wyraźnie widoczna pod dnem Flońda Queen. Dwa dni wcześniej wydawała mu się znacznie większa, prawdopodobnie z powodu światła słonecznego padającego wówczas prosto znad jego głowy. Krzątaninę na łodzi przerwał mu ręczny alarm sygnalizujący, że Carol i Troyowi zostało powietrza tylko na pięć minut. Nick zaczął chodzić tam i z powrotem patrząc na obrazy, które za pośrednictwem teleskopu ukazywały się na ekranie. Pod dnem łodzi nie było żadnego śladu Carol i Troya. Zaczynał się denerwować. Mam nadzieję, że uważają, pomyślał. Nagle uświadomił sobie, że od dłuższego czasu przestali być widoczni i że właściwie wcale nie widział żeby penetrowali szczelinę, ich główny cel. W miarę upływu czasu zaczął się niepokoić.
Jest tylko jedno wyjaśnienie, pomyślał walcząc z ogarniającymi go złymi przeczuciami. Nie ma ich tak długo, musieli więc natrafić na coś interesującego w pobliżu skalnego nawisu lub gdzieś dalej. Przez moment wyobraził sobie, że Carol i Troy odkryli górę skarbów, pełną przedmiotów wyglądających jak dziwny trójząb znaleziony przez nich w czwartek. Nerwowo bębnił palcami po zegarku. Została jeszcze minuta do momentu kiedy musi im braknąć powietrza. Raz jeszcze niespokojnie sprawdził monitor. Poczuł, ze serce bije mu coraz szybciej. Musi im brakować powietrza, pomyślał, nawet jeśli bardzo oszczędnie go używali, musi im teraz braknąć. Przez chwilę zaniepokoił się, że to usterka przyrządów pomiarowych, ale szybko przypomniał sobie, że po przybyciu na łódkę sprawdził obydwa. Poza tym to niemożliwe, żeby zepsuły się oba na raz. Coś musiało im się przytrafić.
Upłynęła kolejna minuta. Nick uświadomił sobie, że nie ma żadnego planu na wypadek, gdyby się nie zjawili.
Błyskawicznie przemyślał wszystkie możliwości działania, które miał do wyboru.
Były dwie, całkowicie różne. Mógł ubrać swój strój do nurkowania i poszukać ich wzdłuż rowu, między szczeliną a występem skalnym. Mógł również założyć, że Carol i Troy podnieceni czymś, co odkryli, po prostu zapomnieli sprawdzić wskaźniki powietrza i w rezultacie zostali zmuszeni do wypłynięcia tam, gdzie zabrakło im tlenu. Jeśli zanurkuję za nimi, pomyślał, prawdopodobnie nie znajdę ich na czas. Nick przez chwilę miał sobie za złe, że nie przygotował się odpowiednio na tę ewentualność. Założenie kombinezonu i sprawdzenie własnego aparatu do nurkowania zajęłoby mu wiele cennych minut. To przesądza sprawę. Muszę przyjąć, że są gdzieś w pobliżu i unoszą się na powierzchni. Raz jeszcze spojrzał przelotnie na ekran i podszedł do burty łodzi. Obserwował nieco wzburzony teraz ocean. Nie dostrzegł najmniejszego śladu.
Włączył silnik i podniósł kotwicę. Określił szybko w myśli przybliżony kierunek występu skalnego i zaczął sterować w jego stronę, utrzymując silnik na bardzo niskich obrotach. Niestety, zza steru nie mógł zobaczyć monitora teleskopu, zaś osłona ograniczała widoczność z tyłu. Krążył więc nerwowo między sterem, ekranem a burtami łodzi.
Narastał w nim gniew, tak jak poprzednio strach i frustracja. Minęło pięć minut od czasu, kiedy powinien im się wyczerpać zapas powietrza. Cholera, pomyślał Nick, wciąż dopuszczając do siebie myśli o nieszczęściu. Jak mogli być tak nieostrożni. Nie powinienem puszczać ich we dwoje.
Zaczął obwiniać samego siebie, potem pomyślał o Carol.
Pozwoliłem tej kobiecie wodzić się za nos. Przywołam ją do porządku, kiedy ich znajdę. Skierował łódź ostro na lewo. Wydawało mu się, że słyszy głos. Podbiegł do burty.
Nie mógł się zorientować, skąd dochodzi ten dźwięk. Po dwóch, trzech sekundach usłyszał go ponownie. Odwrócił się i zobaczył, że ktoś macha. Pomachał również i podbiegł do steru, żeby zmienić kierunek łodzi. Potem ze schowka wyciągnął mocną linę i obwiązał ją wokół belki relingu, obok drabinki. Kiedy łódź dopływała do Carol, Nick rzucił jej linkę i przełączył silnik na jałowy bieg. Wciągając ją na pokład jednocześnie wypatrywał na powierzchni wody Troya. Nie mógł go jednak dojrzeć. Carol bez trudu złapała linkę.
— Nie uwierzysz… — zaczęła. Próbowała złapać oddech postawiwszy stopę na pierwszym szczeblu.
— Gdzie jest Troy? — przerwał Nick wskazując na ocean. Carol wspięła się na następny szczebel. Widać było, że jest krańcowo wyczerpana. Nick wziął ją za rękę i wciągnął na pokład. Stanęła na uginających się nogach.
— Gdzie Troy? — powtórzył gwałtownie. — I co się stało z waszym sprzętem do nurkowania?
Carol wzięła głęboki oddech — Ja… nie wiem… gdzie jest Troy — wyjąkała — zostaliśmy wessani…
— Ty nie wiesz? — wrzasnął wściekle Nick cały cz#s obserwując powierzchnię oceanu. — Wybierasz się nurkować, wypływasz bez ekwipunku i nie wiesz, gdzie jest twój partner? Dziwne. — Mała fala uderzyła w łódź. Carol uniosła dłoń w geście protestu, ale ruch łódki podciął jej nogi. Upadła ciężko na kolana krzywiąc się z bólu. Nick wisiał nad nią i ciągle wrzeszczał. — Słuchaj, mądralo, poszukaj lepiej do cholery jakiejś odpowiedzi! Troy zginie, jeśli go zaraz nie znajdziemy. A jeśli zginie, to będzie twoja wina.
Carol instynktownie skuliła się w obawie przed gniewem rosłego mężczyzny. Była wyczerpana, bolały ją kolana, a ten człowiek wrzeszczał jej prosto w twarz.
Nagle dała upust swym emocjom. — Zamknij się, gnojku i zejdź ze mnie! — Wymachiwała ramionami uderzając Nicka w nogi i w żołądek.
— Nic nie wiesz — wysapała po zaczerpnięciu nowego oddechu. — Gówno wiesz! Oparła głowę na dłoniach i zaczęła płakać.
W tej chwili ożyły w jej pamięci dawno pogrzebane już wspomnienia. Jej pięcioletni brat szlochał histerycznie okładając ją pięściami… Broniąc się uniosła ręce.
— To twoja wina, Carol — piszczał. — On odszedł przez ciebie. — Pamiętała gorące łzy w oczach. — To nieprawda, Richie, to nieprawda. To nie była moja wina — Carol spojrzała przez łzy na Nicka. Ten cofnął się i patrzył zakłopotany. Wytarła oczy i kolejny raz głęboko odetchnęła.
— To nie była moja wina — powiedziała wolno i dobitnie. Nick wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wstać, ale odtrąciła ją.
— Przepraszam — wymamrotał.
Stanęła na nogi. — Teraz, jeżeli zamkniesz się i posłuchasz — ciągnęła dalej — powiem ci, co się wydarzyło.
Rafa pod łodzią wcale nie jest rafą… O Boże… to jest tutaj…
Nick zauważył wyraz konsternacji na twarzy Carol.
Patrzyła ponad nim na drugą burtę łodzi. Odwrócił się.
W pierwszej chwili nie zauważył niczego. Potem dostrzegł dziwny płaski przedmiot przypominający dywan poruszający się w kierunku teleskopu. Skrzywił się i odwrócił do Carol z wyraźnym zdziwieniem na twarzy. Kiedy usiłowała mu coś wyjaśnić, dywan, w sobie tylko wiadomy sposób, wpełzł na burtę i plasnął o pokład łodzi. Gdy Carol zaczęła mówić, błyskawicznie ustawił się przed monitorem. Wydawało się, że patrzy na obrazy z dna oceanu pokazywane przez teleskop. Nie było czasu na długie wyjaśnienia.
— Co jest, kurwa! — powiedział Nick i podszedł, żeby zatrzymać szczególnego gościa. Kiedy tylko cal dzielił jego dłoń od dywanu, poczuł w końcach palców silny elektryczny wstrząs.
— Auu! — krzyknął odskakując do tyłu. Potrząsnął ręką i przyglądał się jej zdumiony. Dywan nadal stał przed ekranem. Spojrzał na Carol, jakby potrzebował pomocy.
Ale ona obserwowała całą scenę z rozbawieniem. — Ta rzecz to jeden z powodów, dla których nurkowanie jest takie fascynujące — powiedziała nie robiąc nic, aby mu pomóc. — Nie wydaje mi się, żeby to zrobiło ci jakąś krzywdę. To coś prawdopodobnie ocaliło mi życie.
Nick chwycił mały podbierak na ryby wiszący na konstrukcji podtrzymującej osłonę i powoli podszedł do dywanu. Kiedy zbliżył się, dywan odwrócił się sprawiając wrażenie, jakby patrzył. Nick rzucił się do przodu z podbierakiem. Dywan zwinnie odskoczył i Nick stracił równowagę.
Upadł naprzeciw monitora podpierając się rękami.
Carol zaśmiała się głośno przypominając sobie pierwsze spotkanie z Nickiem. Tymczasem dywan wpełzł na monitor i owinął się szczelnie wokół układu danych teleskopu.
Nick z pokładu obserwował zabiegi dywanu badającego komputer i kręcił głową z niedowierzaniem.
— Co to jest, u diabła? — krzyknął do Carol. Podeszła i z wdziękiem wyciągnęła do niego rękę chcąc pomóc mu wstać. Starała się w ten sposób wyrazić swój żal z powodu wcześniejszego wybuchu. — Nie mam pojęcia — odparła.
Początkowo myślałam, że to może jakiś skomplikowany robot Marynarki Wojennej, ale to jest zbyt zaawansowane technicznie, zbyt inteligentne. Lewą wolną ręką wskazała na niebo. — Oni wiedzą — powiedziała z uśmiechem.
Ta uwaga przypomniała jej o Troyu. Spoważniała. Podeszła do burty łodzi i utkwiła wzrok w oceanie. Tymczasem Nick stanął obok monitora mając dywan i komputer w zasięgu rąk. Wyglądało na to, że dywan wnikał swoimi częściami do wnętrza urządzeń elektronicznych. Przez kilka sekund Nick obserwował zafascynowany szaloną gonitwę różnych cyfrowych wskaźników na obudowie komputera.
— Hej, Carol — powiedział — podejdź tutaj i spójrz na to. Ta cholerna rzecz jest z plastiku lub z czegoś takiego.
Początkowo nie zareagowała. Po chwili jednak odwróciła się w jego stronę i spytała cicho. — Co powinniśmy zrobić z Troyem?
— Jak tylko wyrzucimy stąd tego cholernego intruza;
— Nick odpowiedział teraz spod osłony, gdzie szukał swoich przyborów kuchennych — systematycznie przeszukamy teren. Mógłbym zanurkować i sprawdzić, czy uda mi się go znaleźć.
Wyciągnął wielki kuchenny widelec z plastikową rączką i najwyraźniej zamierzał przy jego pomocy oddzielić dywan od komputera.
— Na twoim miejscu nie próbowałabym tego — upomniała go Carol. — Jak skończy, to odejdzie.
Było już jednak za późno, bo Nick z rozmachem wbił widelec w dywan opasujący przyrządy elektroniczne. Rozległ się dźwięk podobny do wystrzału i cienka, niebieska błyskawica przebiegła przez widelec odrzucając Nicka potężnym kopnięciem. Wszystkie alarmy włączyły się cyfrowe wskaźniki zgasły. Z monitora teleskopu zaczął się wydobywać dym. Dywan spadł na podłogę i zaczął lekko falować.
Robił to podobnie jak w wielkiej sali z oceanem za oknem, gdzie widziała go Carol. Chwilę później odezwały się alarmy systemu nawigacyjnego. Wskazywały, że zarówno aktualna lokalizacja łodzi, jak i pamięć komputera, zawierająca wszystkie dane pozwalające komunikować się przez satelitę zostały wymazane.
Nick stał z wyrazem zdumienia na twarzy. Wśród dymu i hałasu rozcierał prawą rękę od przegubu aż po bark.
— Jestem sparaliżowany — powiedział — nic nie czuję w ręce. — Dywan nadal falował na dnie łodzi. Carol wzięła wiadro, nabrała wody zza burty i polała monitor. Nick nie ruszał się. Ciągle stał w tym samym miejscu patrząc bezradnie i szczypiąc się w rękę. Carol polała go resztką wody.
— Cholera — mamrotał cofając się bezwolnie. — Dlaczego to zrobiłaś?
— Ponieważ musimy znaleźć Troya — powiedziała idąc w kierunku tablicy rozdzielczej. — Nie możemy tu czekać cały dzień. Zapomnij o tym cholernym dywanie i o swojej ręce. Życie mężczyzny to wyzwanie.
Zwiększyła prędkość łodzi. Tak jak przewidywała, dywan ponownie stanął, zakręcił się wokół własnej osi i wpełzł na burtę. Nick próbował go zatrzymać, ale dywan był już poza łodzią i błyskawicznie zniknął w wodzie.
Podczas gdy Carol prowadziła Flor idą Queen zataczając kręgi o coraz większym promieniu, Nick stał przy burcie wypatrując Troya.
Po godzinie doszli do wniosku, że dalsze poszukiwania nie mają sensu. Już kilkakrotnie opłynęli łodzią cały rejon.
Mieli przy tym duże trudności, bo ich system nawigacyjny przestał działać. Nie znaleźli jednak żadnego śladu po Troyu. Kiedy tylko okazało się, że ramię jest w porządku, Nick ubrał swój kombinezon do nurkowania i prześledził trasę od szczeliny do nawisu skalnego i z powrotem. Wciąż ani śladu Troya. Nick miał wprawdzie ochotę zbadać podwodną szczelinę, ale dziwna opowieść Carol wydała mu się całkiem prawdopodobna, więc nie chciał ryzykować wessama do tajemniczego podwodnego laboratorium. Poza tym, gdyby zginął, Carol nie miałaby żadnych szans na doprowadzenie z powrotem łodzi do Key West bez sprawnego systemu nawigacyjnego.
Kiedy opływali rejon, opowiedziała mu całą historię swojej wyprawy. Nick był wprawdzie przekonany, że mocno przesadziła, nie widział jednak w jej opowieści żadnych niedorzeczności. W końcu on również widział dywan na Florida Queen. Przyznał w duchu, że Carol i Troy doświadczyli w wielkim podziemnym gmachu czegoś niesamowitego, a technologii, z którą mieli do czynienia nie można było porównać z niczym, co do tej pory widzieli.
Mimo to niechętnie przyjmował do wiadomośei niefrasobliwe wyjaśnienie Carol, że wszyscy troje spotkali istoty pozaziemskie. Nickowi nie wydawało się możliwe, by pierwszy kontakt mógł się odbyć w takich powszednich okolicznościach. Chętnie jednak przyznał, że dywan był zjawiskiem niezwykłym, dalece przekraczającym jego wyobrażenia. Ponieważ nie miał technicznego wykształcenia, nie mógł kategorycznie stwierdzić, że nie zostało to stworzone przez ludzi.
Rzeczywiście, myślał uważnie szukając na horyzoncie punktów orientacyjnych przed wyruszeniem w drogę powrotną do Key West, co za znakomity kamuflaż. Przypuszczam, że Rosjanie albo nasza Marynarka Wojenna chcieli w ten sposób wszystkich wprowadzić w błąd. Przerwał w pół myśli i uzmysłowił sobie, że jeżeli miał rację i było to spotkanie z istotami ludzkimi, to nadal mogli znajdować się w poważnym niebezpieczeństwie. Ale dlaczego pozwolili odejść Carol i dlaczego nie skonfiskowali mojej łodzi?
Nick odnalazł wzrokiem małą wyspę i uświadomił sobie, że leży poza ich kursem. Zmienił kierunek łodzi. Pokręcił głową. To wszystko było bardzo zawikłane.
— Nie zgadzasz się ze mną, że spotkaliśmy jakieś istoty pozaziemskie? — Carol podeszła do Nicka i tym pytaniem zbiła go z tropu.
— Nie wiem — odpowiedział powoli. — To chyba zbyt pochopnie powiedziane. Poza tym łodzie podwodne i inne, posługujące się sonarem, przeszukują wody Zatoki Meksykańskiej co najmniej raz lub dwa razy do roku. Gdybyśmy mieli do czynienia z jakąś pozaziemską inwazją, pewnie zostałaby ona odkryta wcześniej. Uśmiechnął się. — Przeczytałaś za dużo powieści science fiction.
— Przeciwnie — odpowiedziała utkwiwszy w nim wzrok — moje doświadczenia z najnowszymi technologiami są na pewno większe niż twoje. Zrobiłam serię materiałów o Instytucie Oceanograficznym w Miami, gdzie widziałam wiele niesamowitych, już zrealizowanych pomysłów. I nic, absolutnie nic nie przypominało mi dywanu, ani wielkiej ameby. Bardzo mało prawdopodobne, że jest jakieś inne niż fantastyczne wyjaśnienie wszystkich tych rzeczy. Przerwała na chwilę. — Poza tym — ciągnęła dalej — może laboratorium pojawiło się całkiem niedawno, może zostało zbudowane dopiero ostatnio, albo ktoś je tu przetransportował?
Nick poczuł się niepewnie, kiedy wygłaszała swój komentarz. Znowu zaczyna, pomyślał, taka pewna siebie, zarozumiała i wyzywająca. Prawie jak mężczyzna. Przyznał w duchu, że użyła przekonujących argumentów. I z pewnością miała o wiele większą wiedzę na temat nowoczesnych technologii niż on. Nick postanowił nie kłócić się. Przynajmniej nie teraz. Zapadło milczenie. Carol zauważyła, że Nick przestaje być jej obojętny. Spostrzegła również, że jego twarz ściągnęła się, kiedy okazało się, że’ma nad nim przewagę. Och, zreflektowała się, daj spokój. Opamiętaj się i postępuj rozważnie. Zdecydowała zmienić temat.
Ile czasu zajmie nam dopłynięcie do przystani? — spytała. W czwartkowe popołudnie była bowiem zbyt podniecona, żeby zastanawiać się nad drogą powrotną.
Mniej niż dwie godziny — odparł Nick. Uśmiechnął się. -. Naturalnie, jeżeli się nie zgubimy. Przez ponad pięć lat me sterowałem ręcznie na tych wodach.
— I co masz zamiar powiedzieć, kiedy tam dopłyniemy?
Nick spojrzał na nią i spytał: — Komu?… O czym?…
— No wiesz, o tym naszym nurkowaniu, o Troyu.
— Spojrzeli po sobie. Nick w końcu przerwał milczenie.
— Proponowałbym, żeby nic o tym nie mówić do czasu… do czasu, kiedy się upewnimy — powiedział cicho. -.Potem, jeżeli Troy pojawi się, nie będzie problemu…
— A jeżeli nie pojawi się nigdy — głos Carol załamał się — wtedy oboje głęboko wdepniemy w gówno, panie Williams! — Powaga sytuacji powoli stawała się dla nich jasna.
— Ale kto, według ciebie, kiedykolwiek uwierzy w tak nieprawdopodobną historię? — zadumał się po chwili.
— Nawet twoje zdjęcia nie stanowią wystarczająco mocnego dowodu na potwierdzenie naszej opowieści. Teraz można stworzyć na komputerze każdą fotografię. Pamiętasz morderstwo w Miami, w zeszłym roku? Zdjęcie stanowiące alibi i uznane formalnie za dowód zostało sfabrykowane.
Później komputer wykrył i udowodnił oszustwo. — Przerwał. Carol słuchała z przejęciem. — Ktokolwiek zbudował ten obiekt, może go zdemontować w każdej chwili. A poza tym: dlaczego pozwolili nam odejść? Nie, mówię raz jeszcze, poczekajmy trochę. Co najmniej dwadzieścia cztery godziny. I przemyślmy starannie, co powinniśmy zrobić.
— Zgadzam się z tobą, chociaż nie całkiem z tych samych powodów. — Carol pokiwała głową z aprobatą.
Obawiała się bowiem tkwiącej w niej dziennikarskiej żyłki, i chciałaby zastrzec dostęp do sensacyjnej informacji. Miała jednak nadzieję, że jej ambicja w tym względzie nie będzie przeszkodą w podjęciu korzystnej dla Troya decyzji.
— Nick — powiedziała w końcu ostrożnie — nie wydaje ci się jednak, że narażamy Troya na niebezpieczeństwo nie zawiadamiając władz?
— Nie — odparł natychmiast. — Podejrzewam, że gdyby zamierzali go zabić, już to zrobili lub zrobią wkrótce.
Ta część rozmowy była dla Carol zbyt zdawkowa. Podeszła do burty łodzi i raz jeszcze spojrzała na morze. My-
Myślała o Troyu i o tym, co się wydarzyło odkąd ich wessało w szczelinę. On pomógł jej przetrzymać. Nie ulega wątpliwości. Jego poczucie homoru i przytomność umysłu pomogły jej i pewnie ocalił życie odwracając uwagę tego czegoś.
Za tą zabawną powierzchownością krył się ciepły, wrażliwy mężczyzna. Bardzo trzeźwy, myślała. Chyba było w nim wiele bólu. Przez chwilę Carol przekonywała samą siebie, że z Troyem jest wszystko w porządku, bo w jej głowie zakiełkowało ziarno wątpliwości. Zastanawiała się, dlaczego już nie natknęła się na niego tam na dole. Ale przecież jej pozwolili uciec. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Cholera, naprawdę nie wiadomo, którą wersję wybrać. Znowu niepewność. Nienawidzę niepewności. To nie w porządku.
Głęboki smutek, ciężkie i niszczące uczucie znane z przeszłości, ogarnęło Carol. Nie mogąc zapanować nad sytuacją czuła się beznadziejnie. Jej oczy wypełniły się łzami.
Nick podszedł i bez słowa stanął obok. Zauważył łzy, ale nie odezwał się. Położył tylko rękę na jej dłoniach i po chwili odszedł.
— Z Troya zapowiadał się dobry przyjaciel — powiedziała Carol usiłując ukryć to, co rzeczywiście myślała.
Nagle jej naturalne mechanizmy obronne załamały się wobec potrzeby podzielenia się tym, co naprawdę czuła.
Spojrzała w dół na wodę.
— To nie dlatego jestem wytrącona z równowagi. Płaczę z powodu niepewności. Nie znoszę nie wiedzieć — przerwała i wytarła oczy. Nick milczał. Nie zrozumiał dokładnie tego, co powiedziała, ale domyślał się, że coś szczególnego zaszło między nimi pod wodą. Łagodna fala trąciła burtę łodzi. — To przypomina moje dzieciństwo, po tym jak odszedł ojciec — ciągnęła cicho. — Wciąż wierzyłam, ze może wróci. Cała trójka, Richie, mama i ja, wmawialiśmy sobie nawzajem, że to tylko tymczasowa separacja, że któregoś dnia przekroczy próg i powie: jestem w domu.
Nocą leżałam w łóżku i nasłuchiwałam odgłosu jego samochodu na podjeździe.
Łzy popłynęły znowu, wielkie krople spływały jej po policzkach i spadały w bezmiar oceanu. — W moich marzeniach przychodził wziąć nas na kolację albo wybrać się gdzieś z nami w sobotę. Pomagałam mamie ubrać się odpowiednio, szczotkowałam jej włosy — Carol zaniosła się szlochem. — Ściskałam go w drzwiach, a potem prowadziłam do mamy i mówiłam: czy ona nie jest piękna? To trwało sześć miesięcy. Nigdy nie mogłam przewidzieć, co się wydarzy z dnia na dzień. Niepewność zniszczyła mnie i wpędziła w chorobę. Błagałam w duchu ojca, żeby dał mamie jeszcze jedną szansę. Richie podsuwał mu nawet możliwość kupna domu w sąsiedztwie, jeśli nie mogli mieszkać razem z mamą. Moglibyśmy w końcu być razem — uśmiechnęła się ponuro i wzięła głęboki oddech. — Pewnego razu ojciec pojawił się naprawdę i wziął mamę na weekend do San Francisco. Byłam taka podniecona. Przez trzydzieści sześć godzin moja przyszłość rysowała się jasno.
Byłam najszczęśliwszą dziesięciolatką w dolinie San Fernando. W niedzielę wieczorem, kiedy wrócili do domu, mama była kompletnie pijana. Miała opuchnięte oczy i rozmazany makijaż. Cała była w nieładzie. Przeszła obok nas i weszła do swojego pokoju. Tata, Richie i ja staliśmy w salonie płacząc i ściskając się. Wtedy zrozumiałam, że wszystko skończone.
Ucichła, ale Izy nadal płynęły. Popatrzyła na Nicka błagalnym wzrokiem. — O wiele łatwiej byłoby raz porządnie wypłakać się i mieć to wszystko z głowy. Ale nie, wciąż ta nadzieja i niepewność. Więc każdego dnia, każdego cholernego dnia, moje małe serce pękało od nowa. — Carol raz jeszcze wytarła oczy. Potem popatrzyła na ocean i krzyknęła z całej siły. — Chcę zaraz wiedzieć, co się stało z Troyem! Nie każ mi wiecznie czekać. Nie mogę tego znieść.
Odwróciła się do Nicka. Bez słowa oparła głowę na jego piersi. Objął ją.