2

Dzień dobry, aniołku — powiedział Troy z szerokim uśmiechem, gdy Carol zbliżała się do Florida Queen.

— Gotowi do połowu!

Wyskoczył z łodzi i krzyknął do Nicka, który znajdował się na rufie, za osłoną. — Już jest, profesorze! Wyjdę na parking i wezmę jej sprzęt.

Carol dała mu klucze od swojego samochodu i Troy skierował się w stronę biura przystani.

Carol przez kilka chwil chodziła po nabrzeżu, zanim Nick wyłonił się zza osłony. — Zejdź na łódź — powiedział z nachmurzoną miną. Ciemną ścierką przecierał jakiś ciężki łańcuch. Czuł się strasznie. Miał okropnego kaca.

I wciąż martwił się wydarzeniami poprzedniej nocy. Carol najpierw nic nie powiedziała. Nick przerwał czyszczenie łańcucha i czekał, aż przemówi.

— Nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć — zaczęła dobitnym, ale przyjemnym głosem. — Ale to dla mnie ważne, żebym to powiedziała, zanim wsiądę na łódź.

Chrząknęła. — Nick — zabrzmiało to stanowczo. — Nie chcę dziś nurkować z tobą. Będę nurkowała z Troyem.

Rzucił jej pytające spojrzenie. Stał w słońcu i bolała go głowa. — Ale Troy… — zaczął.

— Wiem, co chcesz powiedzieć — przerwała mu. — Że nie ma wystarczającego doświadczenia i że byłoby to niebezpieczne. Spojrzała mu prosto w oczy. — To nie ma dla mnie znaczenia. Mojego doświadczenia wystarczy dla nas obojga. Wolę nurkować z Troyem. Odczekała kilka sekund. — Chyba że nie życzysz sobie…

Tym razem to Nick przerwał Carol. — W porządku, w porządku — powiedział odwracając się tyłem. Był zaskoczony, gdy stwierdził, że jest i wściekły, i dotknięty. Ta kobieta ciągle przysrywa, pomyślał sobie. A mnie się wydawało… Wrócił na drugą stronę osłony, by skończyć przygotowania przy małym ratunkowym dźwigu, który wypożyczyli i wczoraj w nocy zamontowali. Już parokrotnie posługiwali się tym starym sprzętem w innych wyprawach, jego montaż był prosty i nie przysparzał wielu problemów.

Carol weszła na łódź i położyła swoje zdjęcia na stoliku obok koła sterowego. — Gdzie jest trójząb? — zapytała.

— Pomyślałam, że dziś rano jeszcze rzucę na niego okiem.

— Dolna szuflada po lewej stronie, pod sprzętem do nurkowania — padła szybka, ostra odpowiedź.

Wyciągnęła szarą torbę z szuflady, otworzyła ją i wyjęła złoty trójząb. Trzymała go za środkowy, długi pręt. Z jakiegoś powodu sprawiał dziwne wrażenie. Carol z powrotem włożyła przedmiot do torby i wydobyła go po raz drugi. W rękach znowu trzymała ciężki trójząb. Nadal sprawiał dziwne wrażenie. Przypomniała sobie, jak chwyciła za pręt pod nawisem, w wodzie i powoli zacisnęła wokół niego dłoń. Jest grubszy, pomyślała.

Obracała przedmiot w rękach. Co się ze mną dzieje?

— myślała. Zwariowałam? Jak to może być grubszy?

Przyjrzała mu się jeszcze raz z większą uwagą. Tym razem wydało jej się, że poszczególne zęby widelca wydłużyły się i że wyraźnie wzrósł jego ciężar. Do licha, czy to możliwe?

Carol wyciągnęła fotografie, które przyniosła. Wszystkie zostały wykonane pod wodą. Była jednak pewna, że zauważyła dwie drobne zmiany od czasu, gdy fotografowała trójząb. Środkowy pręt wydawał się grubszy, a zęby widelca rzeczywiście sprawiały wrażenie dłuższych.

— Nick — powiedziała głośno. — Nick, możesz tu przyjść?

— Właśnie jestem w środku roboty — usłyszała nieprzyjazny głos z drugiej strony osłony. — Czy to ważne?

— Nie, to znaczy tak — odpowiedziała Carol. — Ale to może chwilę poczekać.

Jej wyobraźnia pracowała na przyśpieszonych obrotach.

Istnieją tylko dwie możliwości, myślała logicznie wnioskując. Albo się zmienił, albo nie. Jeżeli się nie zmienił, to ja chyba jestem nawiedzona. Bo w końcu jest chyba zdecydowanie grubszy. Ale jak mógł się zmienić? Albo zmienił się sam z siebie, albo coś go zmieniło. Albo ktoś go zmienił.

Ale kto? Nick, ale jak on mógłby…

Nick podszedł do niej. — Tak? — odezwał się chłodnym, omalże wrogim tonem. Był wyraźnie poirytowany.

Carol wręczyła mu trójząb. — No — powiedziała uśmiechając się i patrząc wyczekująco.

— No, co? — powiedział zupełnie zmieszany tym, co się dzieje i wciąż zły o wcześniejsze zajście.

— Czy dostrzegasz różnicę? — ciągnęła Carol wskazując głową trójząb, który trzymał w ręku.

Nick obrócił przedmiot zębami do dołu. Promień słońca odbił się od złotej powierzchni i poraził jego oczy. Zmrużył je. Potem przerzucał przedmiot z ręki do ręki, przyglądał mu się pod różnymi kątami. — Chyba się pogubiłem — powiedział w końcu. — Czy chcesz mi powiedzieć, że coś w nim się zmieniło?

Trzymał go w wyciągniętej ręce. — Tak — odpowiedziała. — Nie wyczuwasz? Środkowy pręt jest grubszy, aniżeli był w czwartek, a zęby poszczególnych elementów widelca są na końcach nieco dłuższe. Nie uważasz, że jest cięższy?

Nickowi nieprzerwanie pulsowało w obolałej głowie.

Patrzył to na Carol, to na trójząb. O ile mógł stwierdzić, nic się nie zmieniło.

— Nie, nie uważam — powiedział. — Wydaje mi się, że jest taki sam.

— Ależ ty jesteś ciężki — upierała się zabierając mu trójząb. — Popatrz na tę fotografię. Sprawdź na niej długość widelca w porównaniu do całego pręta, a potem spójrz tutaj. Jest różnica.

W postawie Carol było coś takiego, co rzeczywiście drażniło Nicka. Zawsze zdawała się zakładać, że ma rację i że wszyscy pozostali są w błędzie.

— To absurd — Nick prawie krzyczał — a ja mam mnóstwo roboty. Na chwile przerwał, a potem dalej ciągnął: — Jak, do diabła, mógł się zmienić? To jest metalowy przedmiot, na miłość boską. Nie wydaje ci się? Tak sobie po prostu urósł? Bzdura!

Pokręcił głową i zbierał się do odejścia. Po paru krokach odwrócił się: — Tak czy inaczej nie możesz zdawać się na fotografie — powiedział bardziej umiarkowanym tonem.

— Podwodne zdjęcia zawsze zniekształcają przedmioty…

Zbliżał się Troy z wózkiem i ze sprzętem Carol. Z gestów, nawet nie słysząc słów, mógł wnosić, że znowu są przy tym. — No, no — powiedział podchodząc. — Nie mogę was zostawić samych ani na minutę. O co walczysz od rana, profesorze?

— Ta twoja przyjaciółka, rzekomo inteligentna reporterka — protekcjonalnym tonem odpowiedział Nick patrząc na Carol — upiera się, że nasz trójząb zmienił kształt.

Jak rozumiem, w ciągu nocy. Chociaż jeszcze nie wytłumaczyła, jak. Zechciałbyś udzielić jej wyjaśnień na temat wskaźników refrakcji czy cokolwiek to jest, co paprze obraz na podwodnych zdjęciach? Bo mnie ona nie uwierzy.

Carol zwróciła się do Troya: — Ależ on się zmienił!

Słowo. Dokładnie przypominam sobie to pierwsze wrażenie. Teraz jest inny.

Troy rozładował wózek i wciągnął oceaniczny teleskop na pokład Florida Queen. — Aniołku — zasugerował odwracając wzrok od trójzębu, który trzymała. — Nie umiem stwierdzić, czy się zmienił czy nie, ale jedno mogę ci powiedzieć, że za pierwszym razem, gdy go znalazłaś, byłaś bardzo podniecona i do tego byłaś pod wodą. W tym układzie nie ufałbym swojej pamięci.

Carol popatrzyła na obu mężczyzn. Zamierzała kontynuować dyskusję, ale Nick nagle zmienił temat. — Czy wiesz, panie Jefferson, że nasza klientka, panna Dawson, zamówiła twoje usługi jako partnera do nurkowania na dzisiaj? Nie chce nurkować ze mną — znowu wpadł w zgryźliwy ton.

Troy, zaskoczony, spojrzał na Carol. — To naprawdę świetnie, aniołku — powiedział szybko — ale Nick naprawdę jest ekspertem. Ja ledwie zaczynam.

— Wiem o tym — burknęła wciąż zła z powodu efektów poprzedniej rozmowy. — Ale ja chcę nurkować z kimś, komu mogę zaufać, z kimś, kto zachowuje się odpowiedzialnie. Wiem dosyć o nurkowaniu, żeby starczyło za nas dwoje.

Nick odwrócił się na pięcie i odszedł. — Chodź, Jefferson — powiedział. — Już zgodziłem się, by panna wszystkowiedząca postawiła na swoim. Tym razem. Przygotujmy łódź i skończmy montaż tego jej teleskopu.

— W końcu ojciec rozwiódł się z moją matką, kiedy miałam dziesięć lat — mówiła Carol do Troya. Siedzieli we dwoje na krzesłach na dziobie łodzi. Parokrotnie dokładnie omówili sposób zachowania pod wodą. Potem Carol coś wspomniała o swoich pierwszych doświadczeniach na łodzi, o szóstych urodzinach spędzonych na rybackiej łodzi ze swoim ojcem. W końcu oboje z przyjemnością pogrążyli się w rozmowie o dzieciństwie. — Rozstanie było okropne — wręczyła Troyowi puszkę coli. — Myślę, że można w jakiś sposób być szczęśliwym w ogóle nawet nie znając swojego ojca.

— Wątpię — odpowiedział poważnie Troy. — Odkąd pamiętam oburzał mnie fakt, że inne dzieci mają oboje rodziców. Mój brat Jaimie usiłował coś oczywiście poradzić. Ale niewiele mógł zrobić. Celowo dobierałem sobie przyjaciół, którzy mieli w domu ojców — roześmiał się.

Pamiętam jednego ponurego, czarnego chłopaka. Nazywał się Willi Adams. Miał co prawda w domu ojca, ale dla rodziny to był kłopot. Ten starzejący się mężczyzna, wtedy pod sześćdziesiątkę, nie pracował i po prostu cały dzień siedział w bujanym fotelu przed frontem domu na werandzie i pił piwo. Ilekroć szedłem do jego domu pobawić się, zawsze wynajdywałem jakąś wymówkę, by spędzić nieco więcej czasu siedząc obok Adamsa. Willi kręcił się niespokojnie i nie był w stanie zrozumieć, dlaczego chcę słuchać, jak jego ojciec opowiada swoje stare, pewnie nudne historie. Pan Adams był na wojnie koreańskiej i uwielbiał opowiadać o swoich przyjaciołach, o bitwach, a zwłaszcza o koreańskich kobietach i o tym, co nazywał ich sztuczkami. Tak czy inaczej zawsze można było stwierdzić, kiedy pan Adams zamierza rozpocząć jedną ze swych opowieści.

Wbijał wzrok przed siebie, jakby uważnie przypatrywał się czemuś w oddali i mówił niby do siebie, niby do wszystkich „prawdę gadaj”. Potem recytował opowieść, prawie jakby, ją czytał z książki: Odparliśmy północnych Koreańczyków do Jalu i dowódca naszego batalionu powiedział, że oni są gotowi poddać się, mówił. Mieliśmy dobre samopoczucie, rozmawialiśmy o tym, co wszyscy będziemy robili, gdy wrócimy do Stanów, ale wtedy z Chin wylała się wielka żółta horda…

Troy przerwał, wpatrywał się w ocean. Carol z łatwością ujrzała go jako młodego chłopaka, który siedzi na werandzie ze swoim zakłopotanym przyjacielem Willim i wysłuchuje historii opowiadanych przez człowieka, który beznadziejnie zanurzony był w przeszłości, niemniej jednak był ojcem, którego Troy nigdy nie miał. Przysunęła się do Troya i dotknęła jego przedramienia. — To ładny obrazek — powiedziała. — Ty pewnie nigdy się nie dowiedziałeś, jak bardzo uszczęśliwiłeś tego człowieka słuchając jego opowieści.

Po drugiej stronie osłony siedział Nick Williams. Czytał Panią Bovary i usiłował, bez powodzenia, nie zwracać uwagi na uporczywego kaca i na rozproszone urywki rozmowy, które przypadkowo do niego docierały. Zaprogramował układ nawigacji tak, by łódź automatycznie powróciła do czwartkowego miejsca ich nurkowania. Nie potrzebował więc niczego więcej robić. Z pewnością przyłączyłby się do wspólnej rozmowy, ale po swym wcześniejszym starciu z Carol, w trakcie którego wyraźnie dała do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, nie zamierzał do nich dołączać. Teraz to on powinien ją koniecznie zlekceważyć, w przeciwnym razie mogłaby dojść do wniosku, że jest po prostu kolejnym mydłkiem.

A poza tym ta książka mu się podobała. Czytał właśnie ten fragment, kiedy to Emma Bovary całkowicie oddaje się romansowi z Rudolphem Boulangerem. Nick widział, jak Emma wymyka się ze swego domu w małym francuskim, prowincjonalnym miasteczku, i pędzi przez pola, by paść w ramiona swego kochanka. Ilekroć czytał powieść z piękną ciemnowłosą bohaterką, prawie zawsze w przeszłości wyobrażał sobie Moniąue. Ciekawe jednak, że Emma Bovary, którą sobie wyobrażał czytając książkę na łodzi, była Carol Dawson. I niejeden raz tego rana w trakcie czytania Flaubertowskich opisów namiętności Emmy i Rudolpha Nick widział siebie w roli nauczyciela u francuskich ziemian, który kocha się z EmmąCarol.

Automatyczny system nawigacji, który prowadził łódź w czasie gdy Nick czytał, składał się z prostego nadawczo-

— odbiorczego układu i z małego miniprocesora. Wykorzystując światowy system współpracujących satelitów, oprogramowanie procesora bardzo dokładnie ustalało pozycję łodzi, a potem kierowało przeprogramowanym algorytmem sterowania do żądanego celu. Zwrotne połączenie z satelitą dostarczało niezbędnych informacji, dzięki którym można było korygować oceaniczną trasę łodzi.

Gdy Florida Queen znajdowała się w odległości mili od miejsca nurkowania, odezwał się sygnał systemu nawigacji.

Nick podszedł do pulpitu sterowniczego i przełączył na sterowanie ręczne. Carol i Troy wstali z krzeseł. — PamiętaJ Powiedziała. — Główny cel naszego nurkowania to sfotografować i wydobyć wszystko, co znajdzie się w tej szczelinie. Jeżeli będziemy mieli potem wystarczająco dużo czasu, wrócimy pod występ, w którym znaleźliśmy trójząb.

Carol odeszła i włączyła monitor sprzężony z oceanicznym teleskopem. Stała zaledwie kilka stóp od Nicka. Nie zamienili ani słowa, odkąd łódź opuściła Key West. — Powodzenia — powiedział cicho.

Spojrzała na niego, by sprawdzić, czy mówił serio czy znowu z sarkazmem. Nie była w stanie stwierdzić. — Dziękuję — bąknęła na wszelki wypadek.

Troy podszedł do Carol, która stała przy monitorze.

Wydobyła z koperty fotografie. Można je było wykorzystać, żeby dokładnie określić miejsce kotwiczenia. Przez kilka minut udzielała Nickowi wskazówek w oparciu o to, co widziała przez teleskop wprowadzając niewielkie korekty do pozycji łodzi. W końcu oceaniczne dno pod nimi wyglądało prawie dokładnie tak jak w czwartek, gdy widzieli wieloryby. Z jedną zasadniczą różnicą.

— No, a gdzie ta dziura w rafie? — spytał niewinnie Troy. — Chyba nie jestem w stanie znaleźć jej na monitorze.

Gdy Carol spojrzała na ekran monitora, jej serce przyśpieszyło rytmu. Rzuciła okiem na fotografie. Gdzie jest ta szczelina? Przecież nie mogła zniknąć. Łódź dryfowała z planowanego miejsca nurkowania i Nick podprowadził ją z powrotem. Teraz Troy wyrzucił przez burtę kotwicę.

Ale Carol wciąż nie mogła dostrzec żadnego śladu po szczelinie. Nie mogła tego zrozumieć.

— Nick — powiedziała w końcu. — Czy mógłbyś nam pomóc? Byliśmy tam na dole razem i oboje widzieliśmy dziurę. Czy Troy i ja coś pomieszaliśmy?

Nick odszedł od koła sterowego i wpatrywał się w monitor. Jego także to zaintrygowało. Ale wydawało mu się, że dostrzega inne rzeczy na oceanicznym dnie, które również wyglądały nieco inaczej. — Ja także nie widzę dziury, ale może to po prostu oświetlenie. Byliśmy tam ostatnim razem po południu a teraz jest dziesiąta rano.

Troy odwrócił się do Carol. — Może Nick powinien nurkować z tobą. Był tam przedtem, widział szczelinę i wie, jak odnaleźć występ. Wszystko co wiem, to wiem z obrazów.

— Nie — powiedziała szybko Carol. — Chcę nurkować z tobą. Nick pewnie ma rację, nie możemy dostrzec szczeliny z powodu różnicy oświetlenia. Zabrała swoją podwodną kamerę i obeszła osłonę w kierunku rufy łodzi. — Zbierajmy się.

Troy w milczeniu wzruszył ramionami, jakby mówił do Nicka — spróbuję. Chwilę później podążył za Carol.

Загрузка...