8

Przez większą część rejsu do przystani panowała przyjazna atmosfera. Nick przestał milczeć. Podniecony odkryciem, które uznał za część wielkiego skarbu, stał się zdecydowanym gadułą. Co najmniej dwa razy opowiedział swoją wersję starcia z wielorybem. Był przekonany, że kolizja to zbieg okoliczności, że wieloryb po prostu przypadkiem ruszył z jakiegoś powodu w tym kierunku przeoczywszy fakt, że tam znajdował się Nick.

— Niemożliwe — zakpił Nick gdy Carol początkowo sugerowała, że wieloryb mógł rozmyślnie go uderzyć, ponieważ kierował się w stronę szczeliny w rafie. — Czy ktoś kiedy słyszał, żeby wieloryby strzegły jakiegoś miejsca w oceanie? Poza tym, jeżeli twoja teoria jest prawdziwa, to dlaczego wieloryb naprawdę mnie nie rąbnął i nie wykończył? Chcesz, żebym uwierzył, że wieloryby strzegły podziemnej jaskini i że jeszcze delikatnie popychając ostrzegały mnie, żebym trzymał się z dala? — Roześmiał się dobrodusznie. — Pozwól, że o coś zapytam, panno Dawson. Czy wierzysz w elfy i w bajki?

— Tam, skąd to obserwowałam — odpowiedziała Carol — wyglądało to na pewno na działanie zamierzone. — Dalej tematu nie ciągnęła. Właściwie po pierwszych wybuchach Carol nie była zbyt rozmowna w drodze powrotnej do Key West. Ona także była podniecona i obawiała się, że jeżeli będzie za dużo mówiła, może niechcący zdradzić swoje myśli o przypuszczalnym związku między tym, co zobaczyli, a zagubionym pociskiem marynarki. Dlatego nie wspomniała także o swoim niesamowitym lęku, jaki poczuła tuż przed tym, jak wieloryb uderzył Nicka, ani o sieci zbiegających się śladów, które — jak jej się wydawało — widziała tuż u stóp szczeliny.

Co do Nicka, to według niego znaleziony przedmiot stanowczo był częścią skarbu. Nie przejmował się tym, że rzecz ukryta była pod występem, gdzie kończyły się jakieś dziwne ślady. Zbył to wzruszeniem ramion sugerując, że być może ktoś kilka lat wcześniej znalazł zatopiony skarb, a potem usiłował ukryć parę co lepszych kawałków. (Ale dlaczego ślady były świeże i co je pozostawiło? Carol chciała zadać te pytania, ale zrozumiała, że najlepiej zrobi jeżeli pozostawi Nicka w przekonaniu, że odkrył skarb).

Nick był ślepy na wszelkie tłumaczenia i nawet na fakty, które nie potwierdzały jego teorii o skarbie. Ze względów emocjonalnych było dla niego ważne, aby złoty widelec okazał się początkiem wielkiego znaleziska. Jak wielu innych ludzi Nick zawieszał zdolność krytycznego myślenia, gdy w grę wchodziły emocje.

Kiedy Nick i Carol w końcu uspokoili się na tyle, by słuchać, Troy miał okazję opowiedzieć swoją historię.

— Jak już opuściliście obszar pod łodzią, zacząłem się o was martwić i coraz częściej obserwowałem ekran. Bo, aniołku, do tego czasu te trzy wieloryby pływały ponad godzinę w kółko w tym samym ogłupiającym szyku. Dlatego, tak naprawdę, dokładnie im się nie przyglądałem.

Troy wstał z krzesła i chodził w tę i z powrotem przed Carol i Nickiem. Była ciemna noc. Z północy napłynęły niskie chmury i zasłoniły księżyc oraz większość gwiazd.

Światło reflektora ze szczytu osłony co jakiś czas oświetlało delikatnie rzeźbione rysy Troya, gdy wchodził i wychodził z cienia.

— Ponieważ chciałem was poszukać, podniosłem cichy alarm, jak mi pokazywałeś, i zostałem regularnie zagłuszony serenadą trzech wielorybów. Ale teraz słuchajcie. Po paru minutach usłyszałem czwarty sygnał alarmowy. Spojrzałem na monitor spodziewając się, że dostrzegę któreś z was. A zobaczyłem jeszcze jednego wieloryba tego samego gatunku, który płynął pod tamtymi trzema w przeciwnym kierunku. W ciągu dziesięciu sekund te pierwsze wieloryby zawróciły łamiąc swój dotychczasowy szyk i popłynęły za nowym wielorybem znikając po lewej stronie monitora. Już więcej nie wróciły.

Troy zakończył opowieść dramatycznie modulując głos.

Nick roześmiał się na głos.

— Jezu, Jefferson, ty to jesteś gawędziarz. Teraz pewnie mi powiesz, że te wieloryby zajęły tam stanowiska i że nadpłynął następny, z nowymi rozkazami albo coś takiego.

Chryste, ty i Carol będziecie mi wmawiać, że wieloryby są zorganizowane w zgromadzenia albo w coś takiego? — przerwał na chwilę. Troy był rozczarowany, że Carol w ogóle nie zareagowała.

— Teraz — ciągnął Nick odkładając na bok opowieść Troya i powracając do sprawy, o której myślał prawie od godziny — musimy przedyskutować ważną kwestię. Wzięliśmy z oceanu coś, co przypuszczalnie warte jest dużo pieniędzy. Jeżeli nikt nie potrafi przekonująco dowieść, że to coś do niego należy, wtedy to należy do tego, co znalazł.

Spojrzał najpierw na Carol a potem na Troya. — Mimo że jestem kapitanem i właścicielem tej łodzi i mimo że podniosłem tę rzecz z dna oceanu, jestem gotów zaproponować, byśmy zysk podzielili na trzy części. Czy brzmi to uczciwie?

Nastąpiła dość długa chwila ciszy, zanim Troy odpowiedział. — Pewnie, Nick, dla mnie brzmi to świetnie. — Nick uśmiechnął się i wyciągnął rękę, żeby uścisnąć dłoń Troya.

Potem wyciągnął rękę do Carol.

— Chwileczkę — powiedziała Carol, spokojnie patrząc Nick owi prosto w oczy i nie przyjmując jego ręki. — Skoro już zdecydowałeś się rozpocząć tę rozmowę, to jest jeszcze kilka rzeczy, które musimy przedyskutować. To nie jest tylko kwestia pieniędzy za ten przedmiot, to jest także kwestia posiadania. Kto będzie pilnował złotego trójzębu; kto zapewni, że zaoferują nam właściwą cenę; co postanawiamy: nie mówić innym, czy mówić i co, jeżeli ktoś z nas znajdzie jeszcze inne przedmioty? Czy wszystko podzielimy? Musimy dojść do całkowitego porozumienia zanim przybijemy do przystani.

Nick zmarszczył brwi. — Teraz rozumiem, dlaczego przez te ostatnie parę minut byłaś taka spokojna. Myślałaś o swoim udziale. Nie doceniłem cię. Wydawało mi się, że byłabyś zdecydowana nie stwarzać nowych problemów.

— Kto tu mówi o problemach — przerwała mu gwałtownie Carol nieznacznie podnosząc głos. — Jeżeli chcesz wiedzieć, nie interesują mnie te przeklęte pieniądze. Z chęcią wezmę swoją jedną trzecią, jeżeli ten trójząb w ogóle przyniesie jakiekolwiek pieniądze. Bo to na pewno mi się należy. Ale jeżeli tam na dole jest więcej takich skarbów, a ty i Troy możecie je odnaleźć beze mnie, to będzie moja strata. Chcę czegoś innego.

Obaj mężczyźni uważnie teraz słuchali.

— Po pierwsze i najważniejsze, chcę wyłącznych praw do tej historii, a to oznacza całkowitą dyskrecję na temat tego, co znaleźliśmy, kiedy i gdzie to znaleźliśmy i na temat wszystkiego, co się z tym wiąże. Przynajmniej do czasu, aż będziemy pewni, że niczego więcej nie można się dowiedzieć. Po drugie, chcę natychmiast dostać ten przedmiot na czterdzieści osiem godzin zanim ktokolwiek dowie się, że on istnieje. Potem możecie go dać do wyceny.

Ho ho, pomyślała Carol zauważywszy na sobie badawcze spojrzenia Nicka i Troya. Przesadziłam, coś podejrzewają. Lepiej trochę się wycofać. — Oczywiście — uśmiechnęła się rozbrajająco — po prostu podałam swoje wstępne warunki. Myślę, że konieczne będą dalsze negocjacje.

— O, aniołku — powiedział Troy ze śmiechem. — To była dopiero mowa. Bo przez chwilę już myślałem, że może gra się tu w inną grę, a ty jesteś jedynym graczem.

Oczywiście, profesor i ja będziemy zachwyceni, mogąc podyskutować z tobą nad ugodą. Prawda, Nick?

Nick kiwnął głową. Jednak staranne przygotowanie i siła repliki Carol wzmogła również i jego nieufność. Replika była niewspółmierna do dziennikarskiej wartości ich skarbu. Czyżby usiłowała w ten sposób doprowadzić do rywalizacji między nami? — myślał. Chyba że coś przegapiłem.

Zanim Florida Queen dopłynęła do pomostu w Key West, wypracowali kompromisowe porozumienie. Nick miał wziąć ze sobą złoty trójząb w piątek rano (obu mężczyznom spodobała się nazwa, jaką Carol nadała przedmiotowi). W Key West mieszkała starsza kobieta, która była chodzącą encyklopedią skarbów. Była w stanie oszacować wartość trójzębu oraz podać przypuszczalne miejsce i datę jego pochodzenia. Kobieta miała także być ich świadkiem na wypadek, gdyby znalezisko kiedykolwiek trafiło w niepowołane ręce. W piątek po południu cała trójka miała się spotkać o czwartej na łodzi albo na parkingu przystani. Nick miał przekazać przedmiot Carol, która zatrzymałaby go na cały weekend. Począwszy od poniedziałku rana, miał za niego odpowiadać i zadbać o ewentualną sprzedaż Nick. Całą trójkę połączyło prawo własności trójzębu. Jednak Carol zrezygnowała z udziału w przyszłych odkryciach. Spisała warunki wstępnego porozumienia na odwrocie restauracyjnego menu. Wszyscy podpisali się, a ona obiecała przynieść kopie następnego dnia.

Troy był spokojny i opanowany, gdy z powrotem załadowywał cały ekwipunek Carol do pojemnika. Przeniósł go na wózek, który następnie ciągnął wzdłuż nabrzeża. Carol szła obok niego. Była dziewiąta. W przystani panował spokój. Niezwykłe fluorescencyjne światła tworzyły dziwne odbicia na drewnianych nabrzeżach.

— No cóż, aniołku — powiedział Troy gdy wraz z Carol zbliżali się do zarządu przystani — to był całkiem udany dzień. Naprawdę było mi dobrze w twoim towarzystwie. — Zatrzymał się i odwrócił, by na nią spojrzeć. Jej czarne włosy wysychały nierówno i były nieco zmierzwione. Ale twarz w refleksach światła była piękna.

Troy odwrócił wzrok na wodę i łodzie. — Wiesz, czasami życie daje w kość. Spotykasz kogoś przez przypadek, zaprzyjaźniasz się, a potem ciach, wszystko odchodzi. To wszystko takie… takie przelotne.

Carol podeszła do niego i stanęła na palcach, by pocałować go w policzek. — Ja także ciebie lubię — powiedziała uśmiechem ułatwiając rozmowę i upewniając się, czy Troy zrozumiał, jakiego rodzaju przyjaciółmi mogliby być. — Ale głowa do góry, nie wszystko stracone. Zobaczymy się przez moment jutro, a potem może w poniedziałek, jak będę zwracała złoty przedmiot.

Wzięła go pod ramię, gdy idąc z powrotem oddalili się na chwilę od załadowanego wózka. — I kto wie — zaśmiała się Carol — od czasu do czasu bywam tutaj, w Keys.

Moglibyśmy się razem napić, a ty mógłbyś mi jeszcze opowiedzieć parę historii. — W odległości około stu jardów dostrzegli światło reflektora nad osłoną Florida Queen — Widzę, że twój przyjaciel profesor wciąż pracuje. Pożegnania nie są jego mocną stroną. Ani chyba dobre maniery, na ile mogę stwierdzić.

Odwróciła się i oboje wrócili do załadowanego wózka.

Bez słowa przeszli przez najwyraźniej opuszczony budynek zarządu. Gdy pojemnik znalazł się z powrotem w samochodzie, Carol uścisnęła Troya.

— Troyu Jeffersonie, jesteś dobrym człowiekiem — powiedziała. — Życzę ci wszystkiego dobrego.

Nick był prawie gotów do wyjścia, gdy Troy wrócił na łódź. Pakował małą torbę. — Wygląda wystarczająco niewinnie, prawda Troy? Nikt nie będzie podejrzewał, że tutaj znajduje się jeden z wielkich oceanicznych skarbów. — Na chwilę przerwał i zmienił temat. — Zapakowałeś ją bez problemów do samochodu? Dobra. Ona jest dosyć dziwna, co? Dynamiczna i agresywna. Ale przecież równocześnie ładna. Ciekawe, co ją gryzie?

Nick zapiął torbę na zamek błyskawiczny i poszedł w stronę osłony. — Na dzisiaj koniec z ekwipunkiem do nurkowania. Nie martw się o resztę łodzi. Jutro doprowadzimy ją do porządku. Pójdę do domu marzyć o bogactwie.

— Jeżeli już mowa o bogactwie, profesorze — powiedział Troy z uśmiechem — co z tą pożyczką stu dolarów, o które cię prosiłem we wtorek? Wcale mi nie odpowiedziałeś i tylko stwierdziłeś, że zobaczymy.

Nick powoli podszedł do Troya i stanął dokładnie na wprost niego. Mówił bardzo powoli: — Powinienem wygłosić do nas obu mowę Poloniusza, kiedy po raz pierwszy poprosiłeś mnie o pożyczkę. Ale teraz jesteśmy tutaj, pożyczający i pożyczkobiorca i mnie się to nie podoba.

Pożyczę ci sto dolarów, ale, panie Troyu Jeffersonie, to naprawdę ostatni raz. Nawet nie proś mnie już o to. Te twoje pożyczki na te tak zwane wynalazki utrudniają mi pracę z tobą.

Troy był nieco zaskoczony nieoczekiwaną szorstkością tonu Nicka, ale zezłościło go też znaczenie ostatniego zdania. — Czy sugerujesz — cicho powiedział opanowując irytację — że kłamię mówiąc, że wydaję pieniądze na elektronikę? Albo też twierdzisz, że nie wierzysz, żeby niewykształcony czarny mógł przypadkiem wynaleźć coś, co warto by mieć.

Nick ponownie spojrzał na Troya. — Oszczędź mi swojego słusznego oburzenia na rasizm. Nie chodzi o uprzedzenia czy zarzut kłamstwa, a o pieniądze. Tylko i wyłącznie. To, że ci pożyczam pieniądze, rozpierdala naszą przyjaźń. — Troy chciał coś powiedzieć, ale Nick machnął na niego. — Przecież mieliśmy trudny dzień, do tego fascynujący. W kwestii pożyczki powiedziałem tylko to, co musiałem i uważam sprawę za zamkniętą.

Nick zabrał swoją torbę, powiedział dobranoc i opuścił Florida Queen. Troy wszedł za osłonę, by ułożyć sprzęt do nurkowania. Jakieś dziesięć minut później, gdy właśnie kończył, usłyszał, że ktoś woła go po imieniu.

— Troy… Troy, czy to ty? — usłyszał głos o obcym akcencie.

Troy wychylił się spod osłony i zobaczył, że na nabrzeżu pod fluorescencyjnym światłem stoi Greta. Mimo że panował teraz chłód, miała na sobie zwykły, skąpy kostium bikini, który eksponował jej wspaniałe ciało. Troy uśmiechnął się. — No, no, czy to nie superniemka? Jak się masz, do diabła? Widzę, że ciągle dbasz o to cudowne ciało.

Greta usiłowała się uśmiechnąć. — Homer, Ellen i ja mamy dzisiaj wieczorem małe party. Zauważyliśmy, do późna pracujesz i może być do nas dołączył jak skończysz.

— Już się robi — powiedział Troy kiwając głową. — Już się robi.

Загрузка...